„Jestem mobbingowana w pracy. Szef mnie obraża, wyzywa, jestem w ciągłym stresie”

Mobbingowana kobieta fot. Adobe Stock, katarinagondova
Pierwszy raz podpadłam szefowi, gdy odmówiłam… sprzątania. W ramach oszczędności zwolnił sprzątaczki, a potem wymagał od nas, byśmy podlewali kwiaty, porządkowali papiery i zmywali kubki, między innymi po nim.
/ 21.06.2021 09:14
Mobbingowana kobieta fot. Adobe Stock, katarinagondova

To jednak prawda, że im gorszy palant, tym łatwiej władza uderza mu do głowy.

Codziennie rano jadę do firmy z mieszanymi uczuciami. Robię to, co lubię, i pracuję z superludźmi. Wszyscy są wysokiej klasy specjalistami. Prezes „podkupił” najlepszych na rynku za duże pieniądze. Zresztą podobnie jak mnie… Ale paradoksalnie, to właśnie prezes jest najsłabszym ogniwem w tej firmie.

Młody, bufonowaty zarozumialec. Nie wiem, jakim cudem udało mu się skompletować taką wspaniałą załogę, jeżeli jednocześnie sam jest takim bubkiem. Nie zna się na naszej robocie, ale wtrąca się we wszystko, co robimy. W dodatku robi to w sposób obrzydliwy i po prostu chamski. Większość zespołu stanowią ludzie doświadczeni, a w związku z tym nie najmłodsi. Tak jak i ja – do emerytury niewiele mi już brakuje.

A mimo wszystko szef krzyczy na nas, jakbyśmy byli jakimiś gówniarzami. Z przykrością obserwowałam kiedyś scenę, jak nawyzywał od niekompetentnych idiotów jednego z inżynierów. Fakt, Jan popełnił błąd, ale przecież nie ma ludzi nieomylnych! Poza tym nic nie upoważnia szefa do takiego traktowania pracownika. Ten inżynier zwolnił się potem, bo jak powiedział, nie jest w stanie pracować pod taką presją, i z kimś, kto go nie szanuje.

Owszem, popełniłam błąd, ale bez przesady!

A teraz, niestety, przyszła moja kolej. Pierwszy raz podpadłam szefowi, gdy odmówiłam… sprzątania. W ramach oszczędności zwolnił sprzątaczki, a potem wymagał od nas, byśmy podlewali kwiaty, porządkowali papiery i zmywali kubki, między innymi po nim. Oczywiście, nikt tego nie potraktował poważnie, i pewnego dnia szef zwrócił się bezpośrednio do mnie.

– Nie mogę tego zrobić – odpowiedziałam spokojnie, chociaż w środku wszystko się we mnie gotowało. – Jestem księgową, a nie sprzątaczką.

– Nikomu jeszcze włos z głowy nie spadł z tego powodu, że coś zmył albo odkurzył – zauważył z przekąsem; co za bezczelny typ! – Myślałem, że kobieta lepiej poradzi sobie z tego typu zadaniem, ale nie zmuszam pani. Chociaż w świetle kodeksu pracy mam do tego prawo – uśmiechnął się znacząco, i poszedł dalej szukać ofiary. Gdyby nie moja koleżanka, Mirka, chyba popłakałabym się wtedy. Nikt nigdy mnie tak nie poniżył!

– Daj spokój, nie warto – powiedziała, wciskając mi w dłoń chusteczkę. – Nie dawaj mu dodatkowej satysfakcji. Przecież wiesz, że to kretyn. Jemu sprawia przyjemność wgniatanie ludzi w ziemię. Nie pokazuj, że się tym przejęłaś.

Wtedy nie wiedziałam, że to nie był najgorszy dzień w mojej karierze. Kilka dni temu popełniłam błąd. Praca księgowego wymaga wyjątkowego skupienia i czasem wystarczy moment nieuwagi, i faktura jest do korekty. Wiem o tym, dlatego zawsze pod koniec dnia sprawdzam wszystkie rachunki i dopiero potem je księguję. Niestety, tego dnia źle się poczułam i wyszłam z pracy wcześniej, nie przeglądając rachunków po raz drugi.

– To jest niedopuszczalne bałaganiarstwo i brak kompetencji – usłyszałam następnego dnia; szef czekał już na mnie, potrząsając jakimiś papierami. – I pani mówi, że jest księgową? Może już najwyższy czas przejść na emeryturę?!

– Ale co się stało? – zapytałam, przestraszona jego wybuchem. – I nawet tego pani nie wie? – ryknął. – To już jest szczyt lenistwa albo głupoty. Przez panią firma będzie miała straty! Kosztorysy trzeba zmieniać! Ja panią obarczę odpowiedzialnością finansową!

– Ale przecież można zrobić korektę – broniłam się, usiłując przejrzeć rachunki. – Muszę się temu przyjrzeć i…

– Niczemu nie będzie się pani przyglądać – krzyczał, wyrywając mi papiery. – Pani Mirka to zrobi. Miałem przeczucie, proponując pani pracę sprzątaczki! Może tam by się pani sprawdziła!

Gdyby nie koleżanka, dałabym mu wygrać

Nie wytrzymałam. Wybiegłam tak jak stałam z firmy, z postanowieniem, że więcej tam nie wrócę. Mam dość, nie pozwolę się tak traktować!

– Irena, poczekaj – usłyszałam za plecami głos Mirki. – Poczekaj, zatrzymaj się! Nie możesz tak po prostu uciec z pracy, zwolni cię dyscyplinarnie!

– Nie wrócę tam – powiedziałam, zatrzymując się. – Mam dość tego chama.

– Nie rób głupstw – przekonywała mnie koleżanka. – Wracaj do roboty, bo dasz mu kolejny pretekst.

– Ja tam już nie wrócę! – powtórzyłam. – Jutro przyniosę wypowiedzenie.

– Irena, zostały ci cztery miesiące do okresu ochronnego – powiedziała stanowczym głosem. – To niedużo, wytrzymasz. Nie daj zrobić sobie krzywdy. Przecież on i tak nic z tego nie zrozumie, a stracisz głównie ty! Nie pozwól, żeby wygrał.

– Nie wygra – zaprotestowałam.

– Wygra. Jak się teraz zwolnisz, to wygra. Udowodni sobie, że ma władzę nad ludźmi, że może sterować ich życiem, że to on o wszystkim decyduje.

– Nie wiem, czy dam radę – przyznałam.

– Dasz. Zaciśniesz zęby i dasz. Wróciłam tego dnia do pracy, a następnego nie napisałam wypowiedzenia. Próbuję wygrać z tą… z tą świnią, i tylko modlę się, żeby wytrzymać te cztery miesiące.

Czytaj także:
„Mój mąż uparł się, że pies nie będzie spał w łóżku. Nie przez bakterie, ubzdurał sobie, że musi zachować hierarchię”
„Moja siostrzenica jest dorosłą babą, a ciągle żeruje na swoich rodzicach. Bo »ma wygórowane ambicje«!”
„Pomagam wszystkim kobietom, które nie mogą liczyć na swoich mężów. Swój biznes nazwałem… mąż do wynajęcia”

 

Redakcja poleca

REKLAMA