„Jestem masażystką i mam dystans do ludzkiego ciała. Ale temu boskiemu adonisowi nie mogłam się oprzeć”

przystojny mężczyzna fot. Getty Images, RossHelen
„Robert na pewno zauważył, że nie mogę oderwać od niego oczu, ale niczego nie dał po sobie poznać. Może był tak samo zakłopotany, jak ja? A może po prostu przyzwyczaił się, że kobiety pożerają go wzrokiem?”.
/ 23.01.2024 22:30
przystojny mężczyzna fot. Getty Images, RossHelen

Jako masażystka, widziałam już wszystko, a lata praktyki pozwoliły mi nabrać dystansu do nagości. Tak przynajmniej myślałam, bo gdy w moim gabinecie zjawił się Robert, przekonałam się, że nie każdemu ciału mogę się oprzeć.

Tak chciało przeznaczenie

Jako nastolatka miałam na siebie zupełnie inny plan. Od zawsze fascynuje mnie historia i po liceum chciałam studiować archeologię, by odkrywać tajemnice dawnych cywilizacji. Do dziś pasjonuje mnie ten temat, ale wybrałam zupełnie inną drogę zawodową.

Gdy miałam dziewiętnaście lat, przydarzył mi się fatalny wypadek. To było tuż po maturze. Wracałam ze spotkania ze znajomymi, kiedy potrącił mnie samochód. Szłam chodnikiem, rozmyślając nad studiami, które niebawem miałam rozpocząć. Nagle „zgasło światło”. Chyba lepiej nie potrafię tego opisać.

Obudziłam się dopiero trzy dni później, w szpitalnym łóżku. To była niczyja wina. Kierowca, który mnie potrącił, był trzeźwy i nie przekroczył dopuszczalnej prędkości. Nagle i niespodziewanie w jego samochodzie wybuchła opona i ściągnęło go na prawo, akurat prosto na mnie. Trwało to ułamki sekundy. Nie mógł niczego zrobić, by zapanować nad bezwładną maszyną, wytrąconą z toru jazdy.

W wypadku doznałam poważnego urazu kręgosłupa, ale diagnoza nie była beznadziejna. Po trzech operacjach i szesnastu miesiącach fizjoterapii stanęłam na nogi. To jednak nie był koniec moich problemów. Przez cały czas doskwierał mi ból w odcinku lędźwiowym, na tyle silny, że właściwie uniemożliwiał mi normalne funkcjonowanie.

Chciałam studiować archeologię, tymczasem nie byłam nawet w stanie schylić się, by zawiązać buty. Tabletki przynosiły chwilową ulgę, ale silne leki przeciwbólowe mają długą listę działań niepożądanych, na której szczycie zawsze znajduje się możliwość uzależnienia od zawartej w nich substancji czynnej. Nie mogłam łykać proszków w nieskończoność, ale bez nich nie byłam w stanie normalnie żyć.

– Aśka, koniecznie udaj się do masażystki, która zajęła się mną po wypadku na boisku – powiedział mi pewnego dnia Damian, mój dobry kolega. – Pamiętasz chyba, że po tamtej kontuzji byłem wrakiem? Pani Dagmara dosłownie przywróciła mi chęć do życia.

– Nie wiem, czy warto tracić na to czas. Chyba muszę przyzwyczaić się do życia z bólem, bo nie wierzę, że masaże mogą cokolwiek zmienić – odparłam pesymistycznie.

– Zanim ostatecznie odmówisz, zastanów się przez chwilę i odpowiedz sobie na pytanie: masz coś do stracenia?

Też chciałam pomagać innym

Z tym argumentem nie mogłam polemizować. Nie studiowałam i nie pracowałam, więc wolnego czasu miałam w nadmiarze. Pomyślałam wtedy: „Dobra, spróbuję”.

Na pierwszym spotkaniu pani Dagmara przyjrzała się mojej dokumentacji medycznej i zbadała mi kręgosłup.

– Jestem tu dlatego, że nalegał na to mój przyjaciel, ale nie obiecuję sobie zbyt wiele – powiedziałam, gdy studiowała dokumenty.

– Doskonale rozumiem, co czujesz. Życie z bólem może każdego zmienić w sceptyka, ale zanim porozmawiamy o możliwych opcjach, pozwól mi dokładnie zapoznać się z twoim przypadkiem.

Masażystka stwierdziła, że problem nie tkwi w układzie szkieletowym, a w mięśniach, które przez długi czas nie spełniały swojej funkcji. „Mogę ci pomóc” – stwierdziła, a wyraz jej twarzy sugerował, że jest pewna tego, co mówi.

Po pierwszym zabiegu poczułam istotną ulgę, a z każdym kolejnym było tylko lepiej. Miesiąc później całkowicie odstawiłam proszki przeciwbólowe. Po dwóch miesiącach funkcjonowałam, jakbym nigdy nie doznała żadnego urazu.

To było niesamowite! Ta kobieta swoimi dłońmi dokonała prawdziwego cudu. Właśnie wtedy stwierdziłam, że ja też chcę w ten sposób pomagać cierpiącym ludziom. Zapisałam się do szkoły policealnej i wybrałam specjalizację masaż leczniczy. Po uzyskaniu dyplomu technika odbyłam jeszcze dwa specjalistyczne kursy, by być odpowiednio przygotowaną do zawodu. Nie miałam doświadczenia, ale szybko znalazłam zatrudnienie w prywatnym ośrodku rehabilitacji i fizjoterapii.

W drzwiach mojego stanął przystojniak

W pracy spotykałam różnych ludzi: od przepracowanych budowlańców, przez osoby cierpiące na otyłość, aż po sportowców, którzy nieco przeszarżowali. Poznałam ludzkie ciało, jak mało kto. Początkowo nieco mnie to krępowało, ale jako profesjonalistka nie mogłam okazać zakłopotania. Szybko nabrałam dystansu i przestałam zwracać uwagę na anatomiczne szczegóły pacjentów, którzy przychodzili do mojego gabinetu. Miesiąc temu przekonałam się jednak, że nie jestem taka odporna, jak myślałam.

To był wtorek. Punktualnie o 16:00 usłyszałam pukanie do drzwi gabinetu.

– Zapraszam – powiedziałam na tyle głośno, by mój głos przebił się do poczekalni.

– Dzień dobry. Byłem umówiony na szesnastą – usłyszałam, gdy otworzyły się drzwi.

– Jest pan punktualnie. Proszę wejść i usiąść – zaprosiłam pacjenta i uniosłam wzrok ponad ekran komputera. Zobaczyłam 30-letniego mężczyznę o atletycznej budowie i interesującej twarzy. – Pan Robert, prawda?

– Zgadza się.

W trakcie wywiadu ustaliłam, że pacjent jest mechanikiem samochodowym i doznał kontuzji w pracy, gdy próbował samodzielnie unieść ciężką skrzynię biegów. Wykonane przez lekarza badania nie ujawniły żadnego poważnego urazu, ale wystarczyła mi chwila, bym mogła stwierdzić, że doszło u niego do naciągnięcia mięśni grzbietu.

– Problemem jest przykurcz, panie Robercie. Zaradzę temu. Proszę zapisać się w recepcji na pierwszy wolny termin.

– Tak zrobię. Dziękuję pani.

Tego dnia nie miałam już żadnego pacjenta. Ucieszyło mnie to, bo gdy Robert wyszedł z gabinetu, z zakłopotaniem stwierdziłam, że drżą mi nogi. „Co się z tobą dzieje, Aśka? To twój pacjent i nie możesz reagować w ten sposób!” – skarciłam się w myślach.

Po powrocie do domu nalałam sobie kieliszek wina. Przez cały czas myślałam o Robercie. Odrobina alkoholu poszerzyła nieco moją perspektywę i sprawiła, że zdobyłam się na szczerość wobec samej siebie. „Dobra, jest przystojny. Może nawet nieziemsko przystojny. Jestem kobietą i w mojej reakcji nie ma niczego dziwnego. Ale jestem też profesjonalistką, więc gdy przyjdzie na wizytę, będę spokojna i opanowana”.

Ten facet wyglądał jak grecki bóg

Wizyta Roberta przypadała na czwartek. Kiedy wszedł do gabinetu, zdołałam się nie zaczerwienić, co uznałam za wielki sukces. „Proszę się rozebrać do bielizny” – poleciłam. W przypadku masażu pleców, pacjenci mogą mieć na sobie spodnie, o ile są to wygodne dresy. Robert był ubrany w dopasowane jeansy, więc musiał je zdjąć.

Gdy zobaczyłam go w obcisłych bokserkach, prawie zemdlałam. Jego ciało wyglądało, jakby wyszło spod dłuta Michała Anioła. Idealnie proporcjonalna sylwetka i wspaniale zarysowane mięśnie pasowały jak ulał do jego przystojnej twarzy. Wpatrywałam się w niego, jakby stał przede mną najpiękniejszy bóg z greckiego panteonu. „To tyle jeżeli chodzi o profesjonalizm” – pomyślałam.

Robert na pewno zauważył, że nie mogę oderwać od niego oczu, ale niczego nie dał po sobie poznać. Może był tak samo zakłopotany, jak ja? A może po prostu przyzwyczaił się, że kobiety pożerają go wzrokiem? Całe szczęście, jego przypadek nie był skomplikowany i wystarczyły trzy zabiegi, bym mogła zaradzić jego dolegliwościom. Gdyby nasze spotkania miały trwać dłużej, nie wiem, czy zdołałabym się przy nim opanować.

Gdy nastał termin ostatniego zabiegu, zrobiło mi się smutno, że już go nie zobaczę. Wspięłam się na szczyt nieprofesjonalnej postawy, ale przecież sama przed sobą mogłam przyznać, że zaczęłam się w nim podkochiwać. Myślałam nawet, czy po zakończonym masażu nie zaprosić go na kawę, ale uznałam, że nie mogę tego zrobić. Na całe szczęście on nie miał takich dylematów.

– Dokonała pani prawdziwego cudu. Może w ramach podziękowania zaproszę panią na drinka lub kawę?

– To bardzo miłe, panie Robercie, ale nie musi pan czuć się zobowiązany. To moja praca.

– A co jeżeli powiem, że nie chodzi o wyraz wdzięczności. Pani Joanno, będę szczery. Spodobała mi się pani, odkąd po raz pierwszy wszedłem do gabinetu. Jeżeli pani chce, może to pani nazwać randką. W końcu nie jestem już pani pacjentem.

Co mogłam zrobić? Uległam. W końcu żadna wolna kobieta nie oparłaby się takiemu facetowi, a ja miałam to szczęście, że wybrał mnie. Jesteśmy już po trzeciej randce i wszelkie znaki wskazują, że coś z tego będzie.

Czytaj także:
„Mam 4 rodzeństwa i zero wsparcia rodziny. Kiedyś byłam im potrzebna jako opiekunka, teraz muszę radzić sobie sama”
„Teściowa wmawiała naszej córce, że bajki są pełne grzechu. Gdy się nią opiekowała, kazała jej oglądać msze w telewizji”
„Gdyby mąż mnie nie zostawił, nie wzięłabym się za siebie. Teraz wyglądam 10 lat młodziej i romansuję z kolegami córki”

Redakcja poleca

REKLAMA