„Gdyby mąż mnie nie zostawił, nie wzięłabym się za siebie. Teraz wyglądam 10 lat młodziej i romansuję z kolegami córki”

atrakcyjna kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Widząc jej zdumioną minę, mimowolnie parsknęłam śmiechem. Tak, mnie też trudno by było uwierzyć, że ktoś może się tak zmienić w przeciągu pół roku. A ja po prostu po rozwodzie wreszcie pomyślałam o sobie ‒ chodziłam na siłownię, zmieniłam dietę, wreszcie się wysypiałam. I były tego efekty”.
/ 20.01.2024 22:00
atrakcyjna kobieta fot. Getty Images, Westend61

Gdy zdrada męża wyszła na jaw, przeżyłam szok. Ale nie mogłam się poddać i postanowiłam wszystkim pokazać, że porzucona kobieta może świetnie dać sobie radę.

Myślałam, że moje życie się skończyło

Z Adą spotkałyśmy się po raz pierwszy od mojego rozwodu. Nic więc dziwnego, że przyjaciółka zapamiętała mnie jako przygniecioną ciężarem, zrzuconym na moje barki przez byłego męża, zaniedbaną, z wyraźną nadwagą, która tylko się pogłębiała. Przez telefon oczywiście tłumaczyła się, że nie kontaktowała się ze mną, żeby nie naciskać. Dać mi trochę oddechu. Pozwolić się pozbierać. No to się pozbierałam.

Widząc jej zdumioną minę, mimowolnie parsknęłam śmiechem. Tak, mnie też trudno by było uwierzyć, że ktoś może się tak zmienić w przeciągu pół roku. A ja po prostu po rozwodzie wreszcie pomyślałam o sobie –  chodziłam na siłownię, zmieniłam dietę, wreszcie się wysypiałam. I były tego efekty.

– Wyglądasz… jak milion dolarów – wykrztusiła w końcu.

– Wiem – uśmiechnęłam się szeroko. – I dokładnie tak się czuję.

Ada pokręciła głową, chyba wciąż nie dowierzając.

– Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Sabiną?

– Wykopałam ją – stwierdziłam szczerze. – I muszę ci powiedzieć, że taka, jak teraz dużo bardziej się sobie podobam.

Kiedy osiem miesięcy wcześniej Paweł oznajmił mi, że odchodzi do innej, dosłownie mnie zmroziło. Próbowałam z nim wtedy rozmawiać, żałośnie przekonywać, że przecież możemy jeszcze popracować nad naszym małżeństwem, a ja mu jakoś wszystko wybaczę. Tyle że on był zdecydowany. I mnie nie kochał. Nie wiem, czy w ogóle, czy ten brak uczuć przyszedł z czasem. Tak czy inaczej, nie miałam czego u niego szukać.

Parę dni później Milena, nasza szesnastoletnia córka, przyszła z wiadomością, że wybranką mojego męża jest sąsiadka, mieszkająca piętro wyżej. „No tak – pomyślałam sobie po zużyciu dwóch paczek chusteczek. – Ładna, szczuplutka, z dużymi cyckami i chyba z dziesięć lat młodsza ode mnie”. Wolał lepszy model. Tak to sobie tłumaczyłam. Milena, kochana córeczka, co prawda próbowała mnie pocieszać, wmawiając, że to wszystko jego wina, a ja zawsze byłam cudowną matką. Przekonywała mnie też, że świetnie poradzimy sobie same. Wtedy jeszcze zupełnie w to nie wierzyłam.

Nie poddałam się

Te tygodnie do uzyskania rozwodu to był najgorszy czas w moim życiu. Prawie w ogóle nie spałam, jadłam za trzech, a gdybym nie pracowała na własny rachunek, już dawno by mnie pewnie zwolniono. Mimo to brakowało nam pieniędzy – ratowała mnie głównie siostra, która szczerze współczuła mi tego, co się stało. Nic nie mówiła, nie chcąc mi pewnie dokopywać, bo tak naprawdę nigdy nie lubiła Pawła. I czuła, że coś kiedyś wywinie.

Kiedy wróciłam z rozprawy, Milena zaciągnęła mnie do salonu i posadziła na kanapie.

– Mamo, nie możesz tak dłużej – powiedziała, patrząc mi głęboko w oczy. – Ojciec… to nie koniec świata. Ten rozwód… to właściwie dla ciebie błogosławieństwo. Pomyśl o sobie. Nie niszcz się dalej, tak jak niszczył cię on!

Milena była tylko małolatą. Dziewczyną, dla której najważniejsze było wtedy to, jak dobrze zaprezentować się w mediach społecznościowych, a największy problem stanowiło to, że najprzystojniejszy chłopak w klasie się za nią nie obejrzał. A mimo to jej słowa mną wstrząsnęły. I stwierdziłam, że się nie poddam. Następnego dnia poszłam do dietetyka, zaczęłam też planować popołudniowe spacery. Wróciłam ponadto do wykonywania codziennych obowiązków zawodowych – nie chciałam, żebyśmy obie z Mileną cierpiały przez to, że ten drań postanowił odejść sobie do młodszej.

Wytrwale stosowałam się do zaleceń mojego dietetyka, a to rzeczywiście sprawiło, że poczułam się lepiej. Już nie wydawałam się sobie taka ociężała i wiecznie zmęczona. Do kolejnych obowiązków też podchodziłam na większym luzie, a praca ponownie zaczęła mi sprawiać radość. Właściwie każdy kolejny dzień wydawał mi się piękniejszy.

Znów czułam się atrakcyjna

W końcu kolega, na którego wpadłam przypadkiem w mieście, zaproponował mi wspólny wypad na siłownię. Fakt, żaliłam mu się trochę na to, że jakoś nie potrafię samodzielnie odzyskać dawnej formy, mimo stosowanej diety. Czułam, że mogłabym być znacznie silniejsza niż w danym momencie, zwłaszcza że bardzo szybko się męczyłam. Za szybko, jak na mój gust.

I tak trafiłam do miejsca, które polecił. Tam zapisałam się na trening, poznałam miłego trenera personalnego, a potem to już jakoś samo poszło. Przyzwyczaiłam się do regularnych ćwiczeń, które zresztą zaczęły mi sprawiać coraz więcej przyjemności. Zresztą, w domu widziałam, że i Marlena patrzy na mnie z uznaniem, a to traktowałam jak największą nagrodę.

Parę miesięcy później nie mogłam już sobie nic zarzucić. To, że wszystkie te moje wysiłki nie poszły na marne, dostrzegłam, gdy zaczęli zwracać na mnie uwagę koledzy mojej córki. Najpierw byłam zszokowana, potem tylko mnie to bawiło. Później jednak doszłam do wniosku, że czemu nie miałabym zaszaleć. Musiałam tylko ustalić, którzy byli już po osiemnastce.

Obecnie nie miałam żadnych zobowiązań. Byłam sama, pracę też organizowałam sobie samodzielnie, a Milena przecież radziła sobie w domu nawet lepiej niż ja. Uznałam więc, że nie muszę się na nikogo oglądać. Oczywiście, nie miałam zamiaru mówić o niczym córce – już widziałam jej oburzone spojrzenie, a potem masę nieprzyjemnych komentarzy. Z początku tylko z nimi flirtowałam. Muszę jednak przyznać, że z czasem przestało mi to wystarczać. No i najpierw przespałam się z jednym, potem z drugim, no a później… cóż. To przecież nic nie znaczyło. A oni byli pełnoletni. I świetnie wiedzieli, co robią.

Z Adą umówiłam się z własnej inicjatywy. Bo dawno nie rozmawiałyśmy, a mnie brakowało dawnych koleżanek i przyjaciółek. Teraz patrzyłam na nią znad filiżanki kawy, wciąż nie mogąc z jej miny.

– A ty? ‒ spytałam. – Nie wolisz mnie takiej?

– Pewnie, że wolę! – wyraźnie się ożywiła. – A jak tam? Znalazłaś sobie już kogoś? No wiesz, nowego kandydata na… męża?

Pokręciłam energicznie głową.

– Nawet nie szukam – stwierdziłam spokojnie. – Uznałam, że nie jestem gotowa. I nie mam ochoty na kolejne rozczarowanie. A poza tym… wcale nie narzekam na nudę w łóżku. – wycelowałam w nią palcem. – I tobie też radzę spróbować.

Ada wciąż miała męża, ale już dawno nic między nimi nie było. Teraz, kiedy się zaczerwieniła, wiedziałam, że dałam jej do myślenia. I dobrze. Może i ona stanie się wolna i niezależna właśnie dzięki rozwodowi.

Czytaj także:
„Pożar odebrał mi dorobek życia. Gdy płakałam na stercie gruzu, dostrzegłam święty obrazek, który dał mi nadzieję”
„Henryk zostawił z niczym, ale po latach jestem mu wdzięczna. Dzięki temu stałam się kobietą sukcesu”
„Gdy zaszłam w ciążę, rodzice wyrzucili mnie z domu. Po latach sobie o mnie przypomnieli, bo chcieli mnie doić z forsy”

Redakcja poleca

REKLAMA