Znam się na swoim fachu, a moje klientki mnie uwielbiają. Przez ponad 20 lat praktyki wyrobiłem sobie renomę i wyleczyłem dziesiątki kobiecych kompleksów. Długie lata studiów i specjalizacji się opłaciły, bo teraz tworzę piękno w czystej postaci i uszczęśliwiam nie tylko pacjentki, ale też ich partnerów i partnerki. No bo kto nie chce mieć zadowolonej, pewnej siebie kobiety?
Dobrze inwestuję swoje umiejętności
Nie mam żony. Widziałem zbyt wiele cudownych kobiet, żeby zostać na dłużej przy jednej. Owszem, bywam w związkach, czasami nawet kilkuletnich, ale ślub to nie dla mnie. Mam dwójkę dzieci z jedną z byłych partnerek i kocham je do szaleństwa. Po prostu nie nadaję się na monogamistę na całe życie.
I chociaż moja rodzina i przyjaciele jakoś to już przełknęli, to inny aspekt mojego prywatnego życia cały czas ich niepokoi. A chodzi o to, że... operowałem niemal wszystkie swoje byłe dziewczyny.
Dopasowuję je do ideału
Mam swój typ urody. Lubię brunetki z jasnymi oczami, wydatnymi kośćmi policzkowymi, małym noskiem i wydatnymi ustami. Biust też podoba mi się dość spory. Nie każda kobieta, w której się zadurzyłem, tak wyglądała. Wszystkie były co prawda bliskie perfekcji, ale jakiegoś elementu układanki zawsze tam brakowało.
Nie powiem, może to i wredne, ale kiedy wiedziałem o jakimś mankamencie swojej kobiety, który dzielił ją od mojego ideału, dawałem jej subtelnie do zrozumienia, że można go jakoś poprawić. Niezbyt nachalnie. Siałem tylko ziarno. Prawie każda prędzej czy później, przychodziła do mnie i prosiła o zabieg. A ja z rozkoszą go wykonywałem, zupełnie za darmo.
Dzięki temu i one zyskiwały piękniejszy wygląd i brak kompleksów, a ja idealną partnerkę, która wpasowywała się w moje oczekiwania. Niestety charakteru nie da się zoperować, więc z większością rozstawałem się z różnych powodów.
Ciągle słyszę krytykę
Kiedy mówię o tym moim bliskim, patrzą na mnie jak na psychopatę i najgorszego faceta na ziemi. Mówią, że niszczę tym dziewczynom życie, że robię im wodę z mózgu i manipuluję jak zabawkami. A to nieprawda!
Ja po prostu wykorzystuję swoje umiejętności i zawód, żeby tworzyć szczęśliwszy związek. Każda ze stron coś zyskuje. Moje dziewczyny oszczędzają tysiące złotych, a zyskują wygląd gwiazd filmowych. A ja mogę patrzeć na swoje piękne dzieło. Czuję się jak artysta, który może kształtować ludzkie życie. To chyba nic złego, że skoro daję coś od siebie, to oczekuję tylko zaufania?
Więcej prawdziwych historii:
„Mój mąż zdradził mnie i zostawił biedną kobietę z brzuchem. 20 lat później zaproponowałam jej, by zamieszkała z nami”
„Córki traktowały mnie jak służącą i opiekunkę. Po latach zorientowałam się, jak bardzo przez to zaniedbałam męża”
„Po śmierci ojca musiałem go zastąpić matce i siostrom. Były tak zazdrosne, że nie pozwalały mi na szczęśliwy związek”
„Pogodziłam się z tym, że mogę nie dożyć 30. Bolało mnie tylko to, że nie dam mężowi upragnionego dziecka”