O tym, że jestem bezpłodna, dowiedziałam się przypadkiem. Sporo ode mnie starsza kuzynka długo nie mogła zajść w ciążę, dlatego postanowiła sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku.
– Błagam cię, pójdź ze mną na badania… Patryk jest zdrowy, ma syna z pierwszego małżeństwa… Boję się, że to przeze mnie ciągle nie mamy dzieci – płakała. Była nie tylko moja kuzynką, ale też najlepsza kumpelką, więc chętnie się zgodziłam. Mało tego, nawet przebadałam dla towarzystwa.
Nie chciałam, żeby Bożena przechodziła przez to wszystko sama. Tyle że gdy poszłyśmy odebrać wyniki, zdębiałam. U niej wszystko było w najlepszym porządku, u mnie, niestety, nie. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale lekarz oświadczył zdecydowanym głosem, że nigdy nie zajdę w ciążę. W pierwszej chwili się załamałam. Nie to, że tak od razu pragnęłam zostać matką. Wtedy nawet przez myśl mi to nie przeszło. Ale chyba żadna kobieta nie chce usłyszeć takiej wiadomości.
Przepłakałam więc dwie noce, ale potem otarłam łzy
Doszłam do wniosku, że nie ma co martwić się na zapas, że będzie, co ma być. Było mi o tyle łatwiej, że jak już wspomniałam, nie w głowie mi było wtedy macierzyństwo. W tamtym okresie skupiałam się na karierze. Nawet na randkowanie nie miałam czasu. Owszem, spotkałam na swojej drodze kilku facetów, jednak na razie to były tylko krótkie romanse, bez przyszłości. Niepłodność w niczym mi więc nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, pomagała. Idąc z nimi do łóżka, nie musiałam się martwić, że zaliczę wpadkę…
Sześć lat temu, poznałam Piotra. Zakochałam się w nim jak wariatka. Jak się okazało, z wzajemnością. To nie była przelotna znajomość, ale poważny związek. Zamieszkaliśmy razem. Piotr troszczył się o mnie, szanował mnie, a co najważniejsze, miał takie same poglądy na wiele spraw. Świetnie się dogadywaliśmy, nawet w przyziemnych sprawach. Im lepiej go poznawałam, tym mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że chcę z nim spędzić resztę życia. On chyba myślał i czuł to samo, bo od koleżanek dowiedziałam się, że szuka dla mnie pierścionka zaręczynowego. Po ledwie roku znajomości!
Z radości chciało mi się skakać! Nie zamierzałam mieć przed Piotrem żadnych tajemnic. Gdy zaczęliśmy się spotykać na poważnie, obiecaliśmy sobie, że będziemy wobec siebie zawsze szczerzy. Początkowo nie przyznawałam mu się do swojej bezpłodności, bo uznałam, że to jeszcze nie czas na takie wyznania. Kiedy jednak usłyszałam o pierścionku, doszłam do wniosku, że nie mogę dłużej zwlekać.
– Piotruś, a co myślisz o dzieciach? Chciałbyś je kiedyś mieć? – zapytałam któregoś dnia.
– Słucham? Nie wiem… Nie zastanawiałam się jeszcze… A co? Śpieszy ci się do pieluch?
– Nie, wręcz przeciwnie… Nigdy nie będę matką – wykrztusiłam.
– Nie chcesz?
– Nie to, że nie chcę. Po prostu nie mogę. Zrobiłam przypadkowo badania, no i lekarz nie pozostawił mi żadnej nadziei. Mówię ci o tym, bo chcę być wobec ciebie uczciwa – ciągnęłam z trudem.
Przez trzy lata całkiem nieźle mi było bez miłości
Wtedy Piotr podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
– Doceniam to, naprawdę. Dziękuję, że mi powiedziałaś – powiedział. Byłam taka szczęśliwa! Myślałam, że moje wyznanie niczego między nami nie zmieni. Że za tydzień, najdalej dwa, Piotr uklęknie przede mną i poprosi mnie o rękę. Niestety, mijały kolejne dni i nic się nie działo. Wręcz przeciwnie, Piotr jakby oddalał się ode mnie. A w końcu oświadczył, że zrywa naszą znajomość.
– Ale jak to, dlaczego? Już mnie nie kochasz? – pytałam zrozpaczona.
– Kocham i to bardzo… Ale muszę odejść… Nie wyobrażam sobie rodziny bez dziecka – odparł.
– Przecież mówiłeś, że się nawet nad tym nie zastanawiałeś – jęknęłam.
– Tak, ale to było pół roku temu. Od tamtego czasu sporo myślałem… Przykro mi… – spuścił głowę.
Kilka dni później się wyprowadził. Po rozstaniu z Piotrem wpadłam w czarną rozpacz. Z nikim się nie spotykałam, z nikim nie chciałam rozmawiać. Po pracy wracałam do domu i na zmianę płakałam, i przeklinałam los. Żałowałam, że wyznałam Piotrowi prawdę. Gdyby nie to, dawno by mi się oświadczył. Planowałabym ślub, wesele… A tak… Zostałam sama jak palec, ze złamanym sercem.
Próbowałam tłumaczyć sobie, że to nie była prawdziwa miłość, że jeszcze spotkam tego jedynego, ale ból nie przechodził. Wręcz przeciwnie, chwilami wręcz narastał. Potęgowały go docierające do mnie informacje o Piotrze. Że spotyka się z inną kobietą, że chcą się pobrać, bo ona jest w ciąży… Normalnie myślałam, że zwariuję…
Kiedy się otrząsnęłam z rozpaczy? Dopiero po półtora roku. Któregoś dnia wstałam i powiedziałam sobie, że dość już tego użalania się nad sobą, że trzeba żyć dalej. Znowu wyszłam do ludzi, zaczęłam umawiać się na randki. Nie traktowałam jednak nowych znajomości poważnie, nie myślałam o małżeństwie. Pogodziłam się z tym, że przez swoją bezpłodność zawsze będę sama. Bawiłam się, romansowałam, a gdy robiło się poważnie, odstawiałam faceta na boczny tor i szukałam innego. Nie chciałam się zakochiwać…
Przez trzy lata świetnie mi się to udawało. Ale kilka miesięcy temu spotkałam na swojej drodze Artura. I wpadłam jak śliwka w kompot. Na początku sądziłam, że będzie jak zawsze. Zabawimy się, spędzimy miło czas, a potem każde pójdzie w swoją stronę. Ale Artur przyczepił się do mnie jak rzep do psiego ogona. A ja złapałam się na tym, że nie chcę, żeby się odczepił…
Spotykamy się prawie codziennie i czuję, że coraz mocniej się w Arturze zakochuję. A i ja nie jestem mu obojętna, bo usilnie namawia mnie, żebym się do niego wprowadziła.
– Jesteś miłością mojego życia. Nie ma takiej siły która mogłaby nas rozdzielić – powtarza każdego dnia. Z jednej strony, się cieszę, ale z drugiej, ogarniają mnie wątpliwości. Piotr też mówił, że kocha, a gdy się dowiedział, że nie mogę mieć dzieci, uciekł w siną dal. Jaką mam gwarancję, że tym razem nie będzie podobnie? Co robić? Zaryzykować i wyznać Arturowi prawdę, czy milczeć i czekać na to, co przyniesie los?
Więcej prawdziwych historii:
„Kochałam go, a on kochał mnie i… swoją żonę i dzieci. Zagroziłam mu, że jeśli ich nie zostawi, odbiorę sobie życie”
„Moja siostra oszalała do reszty. Mieszka z 17 lat młodszym kolesiem i nie widzi, że on leci tylko na jej kasę”
„Wychowałam się bez ojca. Moja matka pogoniła go przez jakiś głupi »proroczy« sen. Nienawidzę jej”