„Janusz był prawdziwym tyranem, a ja nie umiałam się od niego uwolnić. Jednak pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy”

Przestraszona kobieta fot. iStock by GettyImages, fizkes
„Mąż nie fundował mi łatwego życia. Jestem samodzielną kobietą sukcesu, prowadziłam własny biznes, ale w domu byłam zahukaną szarą myszką. Kiedy postanowiłam o siebie zawalczyć, los mnie uprzedził”.
/ 23.09.2023 13:15
Przestraszona kobieta fot. iStock by GettyImages, fizkes

Przez tę opuchliznę ślady pobicia są nadal widoczne. A ja przecież pracuję z ludźmi! Stoję za ladą, realizując recepty. Jak ja się wtedy wstydzę! Mimo że już od dawna biorę w aptece nocne zmiany, kiedy ruch jest mniejszy, mam wrażenie, że i tak wszyscy widzą na moim ciele ślady agresji Janusza.

Po raz pierwszy pobił mnie jeszcze przed ślubem. Dlaczego wtedy nie uciekłam? Matka wychowała mnie na grzeczną dziewczynkę. Układną, uśmiechniętą, co to nigdy nikomu nie wadzi. Poszłam więc do ślubu, ukryta pod grubą warstwą makijażu. Bo niby co miałabym zrobić? Wszystko było już umówione: termin ślubu, wesele na sto osób, a jeszcze mama przepadała za przyszłym zięciem, który jako rasowy psychopata umiał zjednywać sobie ludzi. I co? Miałabym zawieść ich wszystkich? Umarłabym ze wstydu!

Teraz, stojąc w środku nocy w aptece, której jestem współwłaścicielką, wiedziałam, że popełniłam straszny błąd. Bo Janusz, choć po tym pierwszym pobiciu zapewniał, że to się więcej nie powtórzy, po ślubie pokazał swoje mroczne oblicze.

Przez długi czas dostawałam coraz sroższe lania przeplatane okresami „miodowych miesięcy”, kiedy starał mi się wynagrodzić bicie. To był czas kolacyjek przy świecach, spacerków po parku i wręczanych o poranku kwiatów.

Długo wmawiałam sobie, że nie jest źle. Że średnia naszych relacji wypada na przeciętnym poziomie. Tyle tylko, że z biegiem czasu okresy prześladowania zaczęły się wydłużać, a następujący po nich czas spokoju – skracać. Było już jednak za późno na ucieczkę…

Trudno było to ukrywać

Groził mi takimi rzeczami, że aż wstyd je wspominać. Janusz wydawał mi się wszechwładny. Cierpiałam więc w milczeniu, czekając na cud.

Usłyszałam, że ktoś wchodzi do apteki. Poderwałam głowę i dostrzegłam klientkę. Ubrana elegancko, ale bez ostentacji, w średnim wieku, roztaczała wokół siebie aurę pewności siebie. Już z daleka się do mnie uśmiechnęła. Energicznym krokiem podeszła prosto do lady.

Klientka zaciekawiła się, co mi się stało w oko

– Czym mogę służyć? – spytałam.

Nie odpowiedziała. Przyglądała mi się w milczeniu. Ogarnął mnie niepokój.

– Co się pani stało w oko? – spytała.

Nie chciałam odpowiadać. To przecież był mój największy sekret.

– Czy mogę jeszcze czymś służyć?

Nie zwróciła uwagi na mój lodowaty ton. Nadal przyglądała mi się z uwagą. Cisza stała się nie do wytrzymania.

– Bije cię – stwierdziła wreszcie. – Jesteś jedną z tych kobiet, których mężowie to tchórzliwi okrutnicy…

Chciałam zaprzeczyć, poprosić, by wyszła. Coś we mnie jednak pękło i z oczu pociekły łzy. I zanim zdałam sobie sprawę, co robię – opowiedziałam jej o biciu i upokorzeniach.

– Twój mąż nie zasługuje na ciebie – skwitowała twardym głosem i wyszła.

Stałam jak wryta. Byłam na siebie zła, że pozwoliłam wyciągnąć z siebie zwierzenia. A może ta kobieta jest w zmowie z moim mężem i teraz przyjdzie mi zapłacić za gadulstwo? Mimo wszystko poczułam ulgę. Bo wypowiadając te wszystkie okropieństwa, które mnie spotkały, uświadomiłam sobie, że jeśli czegoś nie zrobię, to się nigdy nie skończy.

Przez następne dni Janusz zachowywał się jednak jak zwykle. Nie znaczy to, że wszystko było OK. Czułam, że narasta w nim kolejna fala agresji. I się nie pomyliłam! Nie wiedziałam jednak, że tym razem wybuch będzie tak mocny!

Co tu dużo mówić – wylądowałam w szpitalu ze złamaną szczęką. Sprawa była na tyle poważna, że tym razem sama zgłosiła się do mnie policja. Mąż jednak zagroził mi wcześniej, że jeśli pisnę choć słówko, obleje mi twarz kwasem, zapewniłam więc, że po prostu spadłam ze schodów.

Zrozumiałam jednak, że dalej tak nie wytrzymam. On prędzej czy później mnie zabije! Co robić? Skarga na policji nic mi nie da – wiadomo, jak opieszale działają sądy!

Tydzień później wróciłam do pracy. Tylko tam czułam się bezpieczna i mogłam odpocząć.

– Włóż seksowną bieliznę, przebierz się za pokojówkę i czekaj na mnie! Zabawimy się, gdy wrócę – wydał mi nazajutrz telefoniczną dyspozycję mąż.

U męża zdiagnozowano raka jelita grubego

Wiedziałam, co to oznacza. Nienawidziłam tych jego „zabaw”, z których zawsze wychodziłam sponiewierana i pobita. Po wyjściu ze szpitala miałam w sobie więcej odwagi. Nie chciałam być jego ofiarą. Dlatego, tuż przed jego przyjściem, wlałam kilka kropel na sen do butelki koniaku, którego kieliszek wypijał zawsze po powrocie do domu.

Tak mała dawka na pewno go nie zabije, a może chociaż poczuje się śpiący – pomyślałam. Miałam rację. Przyszedł nabuzowany i od razu uderzył mnie w twarz, że nie wypełniłam jego polecenia. Zaraz jednak wychylił lampkę koniaku i… zrobił się śpiący. Opadł na sofę. Wyrok został odroczony… – pomyślałam, przykrywając go kocem.

Nazajutrz rano Janusz obudził się z bólem brzucha, którego nie uśmierzyły żadne leki. A ponieważ jest przeczulonym na punkcie swojego zdrowia hipochondrykiem, od razu poszedł do lekarza. Ten zlecił mu kolonoskopię, a ta wykazała zaawansowane stadium raka jelita grubego.

Natychmiastowa operacja niewiele dała – Janusz miał już przerzuty. Umarł na moich rękach 3 miesiące później.

Wreszcie miałam spokój. Nawet nie płakałam. Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy. 

Czytaj także:
„Doktorek miał być dobrą partią, a wyszedł z niego tyran. W ramach buntu zaszłam w ciążę i wtedy mnie zostawił”
„Syn to domowy tyran. Traktuje żonę jak popychadło, a dziecko go naśladuje. Co zrobiłam źle, że wyrósł na takiego bydlaka?”
„Teść bił żonę, a Olek patrzył na krzywdę własnej matki. Zrozumiałam, że jeśli z nim nie zerwę, podzielę jej los”

Redakcja poleca

REKLAMA