Po studiach zupełnie nie miałem na siebie pomysłu. Skończyłem pedagogikę, bo to był jeden z tych kierunków, na który łatwo było się dostać, mając humanistyczny umysł. Rodzice twierdzili, że lepiej żyć z dyplomem niż bez, a ja skorzystałem z ich rady, by wybrać sobie jakąś uczelnię w pobliżu rodzinnego domu.
Korzystając ze studenckiego życia, powoli odkrywałem to, co mnie naprawdę pociąga. Zapisałem się na zajęcia z rysunku i totalnie w to wsiąkłem. Postanowiłem, że będę robił ilustracje przy wykorzystaniu digital painting. Problem w tym, że nie kończyłem żadnej artystycznej szkoły ani tym bardziej żadnego przydatnego kierunku na uczelni. Uznałem więc, że będę musiał porobić jakieś kursy na własną rękę, by mieć się czym pochwalić. No i chciałem najpierw zbudować porządne portfolio.
To miało być tymczasowe zajęcie
Po pedagogice nie miałem zbyt wielu możliwości. Szukałem czegoś na chwilę, co po prostu pomogłoby mi w zapełnieniu czasu nim rozpocznę to, na czym naprawdę mi zależy. Praca w szkole odpadała, bo nigdy nie czułem się dobrze w towarzystwie dzieci. Celowałem w kawiarnie, bary i sklepy. Tam, gdzie nie potrzebowali doświadczenia. Nie wszystko jednak poszło tak, jakbym chciał.
Ostatecznie dostałem posadę w lokalnym markecie. Z początku miałem problem, żeby się przyzwyczaić do nowego zajęcia, ale jakoś leciało. W gorszych chwilach natomiast powtarzałem sobie, że robię to tylko dlatego, by przetrwać. I wziąć się za to, co pokochałem.
Moim rodzicom nie podobało się moje życie. Ojciec denerwował się, że nie mam ambicji na jakąś lepszą, bardziej opłacalną pracę, matka z kolei nie rozumiała, dlaczego z nikim się nie spotykam. Prawdę mówiąc, nie miałem czasu na randkowanie. Nie dość, że długie godziny w markecie były dość męczące, to jeszcze brałem udział w licznych kursach z grafiki i rysunku. Większość z nich odbywała się online, ale i tak pochłaniały sporo mojej energii. Kiedy niby miałbym jeszcze spotykać się z kobietami?
Do pracy w markecie szło przywyknąć. Tylko czasem zdarzały się nieprzyjemne sytuacje. Ludzie byli różni – jedni spokojni, inni zmęczeni po pracy, jeszcze inni wiecznie spóźnieni i poirytowani. A to był właśnie jeden z takich dni, że zdarzali się głównie ci ostatni.
Układałem właśnie towar, gdy podszedł do mnie zdenerwowany klient.
– Gdzie macie płatki? – rzucił dość napastliwym tonem.
– Słucham? – Przyznam, że zajęty układaniem kartonów, nie do końca go zrozumiałem.
– No, takie śniadaniowe – tłumaczył dalej. – Bio.
Wyjaśniłem mu, że musi albo zajrzeć do kolejnej alejki, gdzie znajdowała się większość płatków, albo iść na przeciwną stronę sklepu, gdzie był dział produktów bio. No i wtedy się zaczęło.
– Jak to albo tam, albo tam? – oburzył się. – To nie wiesz, co masz w sklepie?
– Proszę pana, to nie jest mój sklep – mówiłem spokojnie. – Ja tu tylko pracuję. Produktów jest dużo, więc podpowiadam, że powinien pan szukać…
– Podpowiadasz?! – przerwał mi. – Zamiast podpowiadać, powinieneś iść i to znaleźć! Myślisz, że mam czas latać od półki do półki, jak nie umiecie tego porządnie poukładać? Czego was w ogóle uczą do tej pracy? W ogóle coś musicie umieć?
Nie mogłem zapomnieć jej uśmiechu
Miałem już serdecznie dość. Powoli dochodziłem do wniosku, że zaraz wybuchnę, bo to już stanowczo za dużo dla mnie jak na jeden raz, ale wtedy wtrąciła się kobieta:
– Jurek, daj spokój – zaczęła. – Już znalazłam te płatki.
– Całe szczęście – burknął awanturujący się facet i poszedł dalej, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.
Kobieta, niewysoka blondynka o ujmującym uśmiechu i szczerych, orzechowych oczach, popatrzyła na mnie przepraszająco.
– Zwykle nie jest taki – mruknęła. – Miał ciężki dzień, co oczywiście go nie tłumaczy, ale…
– Pola! – zawołał tamten. – No chodź wreszcie!
Uśmiechnęła się raz jeszcze, teraz szerzej.
– Do widzenia.
Tego dnia w pracy nie mogłem się więcej skupić. Cały czas myślałem o kobiecie, która załagodziła awanturę o płatki śniadaniowe. Pola. Ładne imię. W ogóle była ładna. I doskonale sobie radziła w sytuacjach stresowych. Po zakończeniu zmiany wciąż wspominałem jej szeroki uśmiech. Postanowiłem nawet powiedzieć o niej swojemu przyjacielowi, Karolowi. Spotkaliśmy się na późnym obiedzie.
– Aż tak cię wzięło, Franek? – zdziwił się lekko rozbawiony. – Widziałeś ją może pięć minut!
– No tak – przyznałem z westchnieniem. – Ale może jeszcze się spotkamy? Może… przyjdzie zrobić zakupy i akurat…
– No chyba nie będziesz z nią randkować w pracy! – zaśmiał się. – Mogłeś wziąć od niej chociaż numer a nie.
Pokręciłem głową.
– Wiesz, że nie miałem okazji.
Wciąż rozbawiony, dodał:
– Myślę, że jakoś byś go od niej wyciągnął.
– Ta – mruknąłem. – Zwłaszcza że była z facetem.
Wróciła! I tak wszystko się zaczęło
Następnego dnia przyszedłem do pracy jak zwykle i zająłem się swoimi obowiązkami. Uznałem, że nie ma czasu na rozpamiętywanie zdarzenia z wczoraj, ani tym bardziej na rozmyślania nad kobietą, której pewnie więcej nie zobaczę. Albo zobaczę z daleka. Razem z tym przemiłym facetem.
– Przepraszam…
Podniosłem wzrok i oniemiałem. Tuż przede mną stała Pola. Dyskretnie uszczypnąłem się w ramię, chcąc sprawdzić, czy to nie przypadkiem sen.
– Tak?
– Ja chciałam przeprosić za wczoraj – zaczęła powoli. – Za zachowanie Jarka. Niepotrzebnie na pana naskoczył.
– Nic się nie stało – zapewniłem szybko. – I żaden ze mnie pan, tylko Franek.
– Pola. – Poprawiła kurtkę. – To może… w ramach przeprosin dałbyś się wyciągnąć na kawę? Oczywiście, po pracy.
Przyznam, że w pierwszej chwili nieco mnie zamurowałem. Kiedy już jednak odzyskałem mowę, naturalnie się zgodziłem. Sytuacja wydawała mi się zupełnie nieprawdopodobna, ale przecież Pola wciąż stała przede mną z tym swoim rozbrajającym uśmiechem. I naprawdę zapraszała mnie na kawę. Zgodziłem się, bo co innego mogłem zrobić? I, jak się później okazało, to nie było nasze ostatnie spotkanie. Bo Pola znalazła stałe miejsce w moim sercu.
Czytaj także:
„Spotkałam mężczyznę swojego życia, ale musiałam mu powiedzieć, że nie możemy być razem. Jego reakcja mnie zaskoczyła”
„Nie wiedziałem, co to miłość, dopóki nie spotkałem Marty. Tylko jak ją zdobyć, skoro za chwilę bierze ślub z moim ojcem?”
„Myślałem, że znalazłem prawdziwą miłość. Zostałem sam. Bez rodziny, bez pracy i bez pieniędzy”