„Jaka matka, taka córka... niestety. Asia przekonała się na własnej skórze, że związek z żonatym facetem to błąd"

Kobieta, która wspiera córkę fot. Adobe Stock, shurkin_son
„Asia pochodziła właśnie z takiego bufetowego związku. Wszystko między mną i wybrankiem mojego serca było dobrze, dopóki nie poprosiłam, żeby dokonał wyboru i zostawił mnie lub żonę. W jej przypadku było tak samo. Związek z żonatym facetem zawsze wiąże się z cierpieniem".
/ 06.08.2021 11:23
Kobieta, która wspiera córkę fot. Adobe Stock, shurkin_son

Asia była moim panieńskim dzieckiem i cały swój czas zawsze poświęcałam tylko jej. Wiedziałam o wszystkich jej problemach sercowych, o zmieniających się chłopakach i powodach tych zmian. Asia mi ufała. Może dlatego, że nigdy nie chciałam żyć jej życiem. Służyłam radą, pocieszałam, ale nie decydowałam za nią.

– Każda z nas ma swoje życie i każda z nas odpowiada sama za siebie – powiedziałam jej pewnego dnia, gdy nie bardzo chciałam wskazać drogę, którą powinna wybrać. – Znam cię dobrze, ale ty sama znasz siebie najlepiej. Mój wybór uwzględnia moje wartości, przyzwyczajenia i upodobania. Ty w wielu sprawach myślisz odmiennie. Nie oczekuj zatem, że wskażę, co powinnaś wybrać. Sama zrobisz to najlepiej. To fajnie, że chcesz słuchać moich rad, ale traktuj je tylko jako rady, a nie ostateczne opinie.

Jeśli chce pogadać, musi mieć poważny problem!

Od tamtej pory Asia rzadko opowiadała mi o sobie, o tym, co ją spotkało i jaki właśnie ma problem. Zresztą nie miała ku temu zbyt wielu okazji, bo od roku mieszkała już sama.

Czy nie brakowało mi tych rozmów? Nie. Uznałam, że to naturalna kolej rzeczy, że dziecko odcina pępowinę i staje się ekspertem od własnego życia.

A jednak, pewnego dnia Asia zadzwoniła i powiedziała, że wpadnie wieczorem, bo chce pogadać. „Ciekawe o czym?” – zastanawiałam się.

Domyślałam się, że od pewnego czasu Asia jest w jakimś luźnym związku. Nigdy jednak na ten temat nie rozmawiałyśmy. Aż wreszcie przyszedł tamten wieczór.

Zjadłyśmy kolację, a potem ja zajęłam miejsce w fotelu, a Asia na stołeczku.

– Co tym razem się urodziło?

To był tradycyjny tekst, którym zawsze rozpoczynałam nasze rozmowy.

– Kocham go i chcę być z nim do końca życia.

– To super – pogłaskałam Asię po głowie. – Ale, jak rozumiem, coś wam nie wychodzi.

– Skąd wiesz… No tak – westchnęła, po czym sama sobie odpowiedziała: – Inaczej nie byłoby mnie obok ciebie. Oboje z Piotrem wiele na ten temat rozmawialiśmy. Jednak wydaje mi się, że nie bardzo wiemy, jak to wszystko rozwiązać. Potrzebny jest ktoś, kto spojrzy na wszystko z boku i powie, co powinniśmy z tym zrobić.

– Jesteś w ciąży? – spytałam wprost.

– Nie, nic z tego. Nie mam ochoty na dzieci, zwłaszcza w naszej sytuacji.

– Może więc przejdziesz do konkretów, bo nic nie rozumiem...?

– Jak już powiedziałam, oboje jesteśmy nieco zdezorientowani sytuacją, w której się znajdujemy… No więc poznaliśmy się pół roku temu. Pamiętasz, przeszłam wtedy do nowej firmy, skuszona lepszą pensją. I już pierwszego dnia, na stołówce, spotkałam Piotra. Usiadł przy moim stoliku. Zjedliśmy lunch, rozeszliśmy się, a ja już po chwili o nim nie pamiętałam. A jednak los chciał inaczej. Następnego dnia znowu spotkaliśmy się na obiedzie, i kolejnego też. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Na czwarty dzień umówiliśmy się już na wspólny posiłek. Niczego sobie po tych spotkaniach nie obiecywałam. Wiesz, że nie cierpię jeść w samotności i lubię z kimś w tym czasie pogadać.

– Aż twoja zupa i drugie danie robią się całkiem zimne – Asia spojrzała na mnie z naganą, więc uniosłam dłonie, jakbym się poddawała. – Okej, już zamieniam się w słuch i niczego nie komentuję.

– Tak więc na początku było między nami coś na kształt koleżeństwa. Okazało się, że w pracy zajmujemy się podobnymi zagadnieniami i pracujemy nawet na tym samym piętrze, w jednym dziale.

– Ile on ma lat?

– Jest pięć lat ode mnie starszy, czyli 35, i pasujemy do siebie idealnie.

Już chciałam wypalić, że ten facet to musi być jakiś „przechodzony kapeć”. Dlaczego tak pomyślałam? No cóż, w wieku 35 lat, albo jest się starym kawalerem, albo gościem, który od wielu lat tkwi w uwierającym go w cztery litery związku, to jeśli chodzi o słowo „przechodzony”. A „kapeć”? Nie wiem, skąd owo określenie przyszło mi do głowy.

– Tak więc przy tych obiadach – kontynuowała córka – coś między nami zaiskrzyło. No i pewnego dnia wylądowaliśmy u mnie w domu. Piotr nigdy nie ukrywał, że jest żonaty. Dlatego nie wiązałam z tą znajomością żadnych konkretnych planów. A jednak pewnego dnia poczułam motylki w brzuchu...

Historia lubi się powtarzać...

Westchnęłam ciężko. Ja też kiedyś doświadczyłam takich „motylków”. Asia pochodziła właśnie z takiego bufetowego związku. Wszystko między mną i wybrankiem mojego serca było dobrze, dopóki nie poprosiłam, żeby dokonał wyboru i zostawił mnie lub żonę. Henryk wybrał żonę, a ja samotnie wychowałam Asię. Najwidoczniej historia lubi się powtarzać.

– On ma z tamtą dzieci? – spytałam.

Asia pokręciła przecząco głową. Tu była jedna odmiana, gdyż mój Henryk miał z żoną dwóch synów.

– Ona jest bezpłodna. Oboje żyją obok siebie, jakby mieszkali w hotelu. To go bardzo stresuje i męczy.

„Bidulek” – złośliwie przemknęło mi przez głowę. „I jak tu takiego nie wziąć do łóżka i nie dać mu się ogrzać”?

– O czym myślisz, mamo? – usłyszałam głos Asi.

– Mówiłaś, że twoje emocje wzięły jednak górę. Przespaliście się i co dalej?

– Nasza sytuacja nie wygląda zbyt różowo –  Asia spuściła głowę. – Nie wiemy, czy być razem, czy zerwać naszą znajomość. On nie chce ratować swojego małżeństwa, które jak twierdzi, już dawno legło w gruzach. Ale wie, że swoim odejściem skrzywdzi żonę i na to nie może się zdobyć. Rozumiesz?

O, tak! Doskonale to rozumiałam! Bo ja też dałam się kiedyś nabrać na takie farmazony i tuliłam biednego misia…

– Mamo, ja nie chcę krzywdzić tamtej dziewczyny – Asia miała łzy w oczach. – Nie chcę budować swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu. Zresztą ty mnie tego nauczyłaś.

Zamiast słów pogłaskałam córkę po głowie

– Z drugiej strony – kontynuowała Asia – choć jesteśmy dla siebie stworzeni, oboje nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy tak dalej żyć. Tego, jako katoliczka, też mnie nauczyłaś.

– Czyli – podsumowałam – waszym problemem jest wiara, która powoduje, że sumienie nie pozwala wam trwać w grzesznym związku?

Kasia kiwnęła potakująco głową.

– Mamo, pomóż, powiedz nam, jakiego wyboru mamy dokonać. Ta sytuacja wykańcza mnie psychicznie. Tak dalej zupełnie nie da się żyć. Czy mamy szansę na to, że będziemy mogli razem być szczęśliwi.

– Wiesz, córeczko, że nigdy niczego nie owijałam w bawełnę.

– Dlatego tu przyszłam.

– Myślę, że ta sprawa wiary i dręczącego was sumienia jest niczym innym, jak tylko zwykłą wymówką. Czasami bywa tak, że czegoś bardzo chcemy, ale nic nie robimy, żeby ten cel osiągnąć. Bo jak wreszcie go osiągniemy, to może się okazać, że nie był on wart aż takiego zachodu.

– Co masz na myśli?

– Według mnie żywisz się iluzjami na temat waszego związku. Znacie się od pół roku, a już jesteście „idealnie dopasowani”. Na świecie, kochanie, nie ma idealnych związków. Najczęściej na wiele spraw przymykamy oko, żeby nie zaburzyć obrazu owego „ideału”. Wspólne życie zawsze zmusza każdego z partnerów do poznania prawdziwych cech drugiej osoby, jej przywar, ułomności, wad itd. Wtedy iluzje pryskają. A jednak związki się nie rozpadają, jeśli spaja je miłość. Wygląda jednak na to, że wy boicie się zrobić ten ważny krok, wyjść ze świata iluzji, tego złudnego dopasowania się. Boicie się spróbować żyć dniem dzisiejszym, a nie marzeniami. Twój ojciec też dużo i źle mówił o swojej żonie. My również byliśmy idealni i sobie przeznaczeni. Kiedy jednak powiedziałam „wybieraj”, podkulił ogon i prysnął do niej. Inaczej mówiąc, przyznał się, że nasz związek był dla niego tylko przelotną miłostką, w której dużo się gada, ale nic nie robi.

Dwa tygodnie później Asia rozstała się z Piotrem. Kiedy dała mu wybór, zdecydował, że wróci do niechcianej żony. Czyli wyszło na moje – „stary kapeć”!

Czytaj więcej:
„Babcia wychowała mnie na naiwną gąskę. To dlatego szybko zostałam samotną matką. Omamił mnie już pierwszy facet”
„W wieku 23 lat miałam wylew i zostałam kaleką. Za 2 miesiące miałam brać ślub. Mój świat się zawalił...”
„Mąż zmusza mnie do kolejnego dziecka, bo chce mieć męskiego dziedzica. Mam już dość macierzyństwa. Musiałam go oszukać"

Redakcja poleca

REKLAMA