Coś ty taki zgrzany jest, Oluś? – córka patrzyła na syna z wyrzutem. – Znowu chcesz być chory? Przecież dopiero...
– Ścigaliśmy się z Bartkiem – mój wyrośnięty, dwunastoletni wnuk machnął ręką gdzieś w nieokreślonym kierunku. – Trenujemy przed zawodami, ja biorę udział w trzech konkurencjach biegowych – dodał z dumą.
– Widzę, że kontynuujesz tradycje rodzinne – uśmiechnęłam się.
– O czym ty, mamo, mówisz – córka spojrzała na mnie ze zdziwieniem. – Przecież w rodzinie nie było żadnych sportowców.
– No, o twoim mężu przecież mówię, a moim zięciu ulubionym – roześmiałam się. – Ja go wtedy widziałam w akcji… No wtedy, jak przyszedł do nas pierwszy raz do domu, gdy mnie odwiózł…
– Wtedy, jak poznałam Janka? – Mania pokiwała głową. – Pamiętam, taki grzeczniutki był, ciągle ci przytakiwał, patrzył w ciebie jak w obraz…
– Dokąd ty mu kawy nie zrobiłaś – roześmiałam się. – Wtedy był już tylko w ciebie zapatrzony…
Wróciłam myślami do tamtych lat
Trudne to były czasy, w sklepach pustki, brakowało wszystkiego, nawet środków czystości i higieny osobistej. Do legendy przecież przeszły już te kilometrowe kolejki nawet po papier toaletowy, w tamtych ostatnich latach peerelu. Nie można go było normalnie kupić w sklepie, tylko spod lady.
Albo w punktach skupu surowców wtórnych wymienić na makulaturę. Jedna rolka bodajże za dwa kilo gazet, czy coś takiego, nie pamiętałam już tego dobrze. Czasem pojawiał się w normalnej sprzedaży i wtedy przed sklepem ustawiały się długaśne kolejki, ciągnące się nieraz przez pół ulicy.
I właśnie tamtego wiosennego popołudnia dostałam cynk od kumpelki z parteru, że w domu towarowym, kilka przystanków tramwajowych dalej, rzucili wielką partię papieru toaletowego, sprzedają po całym kółku, czyli dziesięć rolek nadzianych na sznurek…
Zostawiłam wtedy w kuchni całą robotę i tak jak stałam, wypadłam z mieszkania. Zdążyłam tylko zdjąć fartuch i porwać torbę na zakupy.
Biegiem dopadłam tramwaj
W ostatniej chwili wsiadłam, o mało co mnie motorniczy drzwiami nie przytrzasnął. No, ale rzecz warta była wysiłku, spodziewaliśmy się w niedzielę jakichś gości na obiedzie, a tu w łazience ani jednej rolki papieru nie było. Tylko równiutko przycięte kawałki gazety…
– No babciu, ale miało być o tacie i biegach – przerwał mi niecierpliwie Olek. – A ty o jakiejś srajtaśmie… – zająknął się i popatrzył na mnie spłoszony. – To znaczy, chciałem powiedzieć, o papierze toaletowym opowiadasz…
– Zaraz będzie i tata, spokojnie – odparłam. – Właśnie dochodzę do tego momentu, jak go zobaczyłam.
Wypadłam z tramwaju i biegiem ruszyłam do domu towarowego. Miałam nadzieję, że oprócz tego papieru toaletowego, rzucili może szampon, jakiś lepszy proszek do prania, a może nawet mydełko „Fa”, które wtedy było prawdziwym luksusem. Już widziałam to wszystko w swojej łazience…
Dział gospodarczy w domu towarowym mieścił się na pierwszym piętrze, musiałam więc przebyć jeszcze kilkadziesiąt schodów. A że ważyłam trochę, więc szybko się zasapałam. Zatrzymałam się na sekundę, żeby złapać oddech i wtedy zobaczyłam, jak mija mnie jakiś młodzian, sadząc po dwa stopnie naraz.
Czułam, jak ogarnia mnie złość na tego chłopaka, gdybym to ja tak mogła po te dwa stopnie naraz… A gdy zobaczyłam go stojącego na końcu kolejki po papier, ogarnęła mnie jakaś furia.
– Przepraszam, ale pan mnie wyminął na schodach, a to ja powinnam stać przed panem – wysyczałam do niego.
– Ale... – popatrzył na mnie ze zdumieniem. Nie pozwoliłam mu mówić.
– Nie ma żadnego ale, jakby pan nie sadził tak po dwa stopnie, stałby pan za mną – przerwałam mu gniewnie. Bez oporów wcisnęłam się przed niego.
– A najlepsze w tym wszystkim jest to, że babcia wiedziała, co robi – powiedział mój zięć. – Wyobraźcie sobie, że ona kupiła ostatni zwój papieru.
– Nie rób z siebie takiego nieszczęśnika, przecież podzieliłam się z tobą – uśmiechnęłam się do zięcia.
Usłyszałam wtedy, jak młodzian stojący za mną, zamruczał coś brzydko pod nosem.
Obróciłam się oburzona
Chciałam go znowu objechać za te niestosowne słowa, ale zobaczyłam jego żałosną minę i oczy wpatrzone w te rolki.
– Obiecałem mamie, że na pewno kupię – jęknął. – Jakby się pani przede mnie nie wcisnęła, tobym kupił.
– Jakby mnie pan na schodach nie wyprzedził… – zaczęłam swoje, ale zaraz się zmitygowałam. – Ale wie pan co, ja się z panem podzielę, odsprzedam panu połowę tych rolek.
– Naprawdę? – ucieszył się. – No to bardzo dziękuję. A to ja panią odwiozę do domu, mam tu auto.
– Zaprosiłam go do nas na górę, na herbatę, ale on wolał kawę… – popatrzyłam na córkę. – Z twoich rąk…
– O kurczę, ależ romantyczna historia – roześmiał się Olek. – No nie, jak opowiem kumplom, że moi rodzice poznali się z powodu kłótni o papier toaletowy – pokręcił głową…
W różnych okolicznościach młodzi się poznają. Ważne, żeby ta znajomość zaowocowała. Dzięki temu, że nie dałam zgody na to, aby przed laty jakiś młodzian wyprzedzał mnie na schodach do kolejki po papier toaletowy, dzisiaj byłam babcią jego trojga dorodnych dzieci, a moja córka szczęśliwą żoną i matką.
Czytaj także:
„Mój ojciec to tyran i szantażysta. Nie akceptował mojego chłopaka z powodu jego przeszłości. Musiałam odciąć pępowinę”
„Mój ojciec to tyran i szantażysta. Nie akceptował mojego chłopaka z powodu jego przeszłości. Musiałam odciąć pępowinę”
„Kiedy w starym fotelu znalazłem drogocenną bransoletę, moja pazerna baba zupełnie zgłupiała. Ani mi się śni z nią dzielić”