Pracuję w dużej drogerii sieciowej. Salon położony jest niemal w samym centrum miasta – tuż przy deptaku i w pobliżu dworca PKP. Ruch jest więc ogromny, a personelu, z roku na rok, ubywa.
Cenię jednak stałą pensję, prywatne ubezpieczenie medyczne i zniżki pracownicze na wiele produktów. To dzięki nim mogę kupić chemię do domu w niewygórowanych cenach, a czasami nawet pozwolić sobie na markowy krem czy dobre perfumy, których za regularną cenę na pewno bym nie nabyła.
Jestem singielką skazaną na własne siły
Jestem singielką nieco po trzydziestce, która ze wszystkim musi radzić sobie sama. Wprawdzie od pewnego czasu spotykam się z Pawłem, ale na razie ani ja, ani mój chłopak nie mamy poważnych planów. Na ślub i zakładanie rodziny przyjdzie jeszcze czas. Znamy się rok i nie wiem, czy to rzeczywiście związane na całe życie.
Zresztą problemem są również względy finansowe.
– Paweł pracuje w urzędzie, gdzie ścieżka kariery jest długa, kręta i niestety czasami nie zależy ani od poziomu wykształcenia, ani zaangażowania w wykonywane obowiązki. Wiesz jak to jest. To wprawdzie miasto wojewódzkie, ale bezrobocie w okolicy nadal jest dość duże, a dobre stanowiska zajmuje się po znajomości – ostatnio żaliłam się Iwonie, z którą wspólnie wynajmuję kawalerkę, bo na oddzielne lokum zwyczajnie mnie nie stać.
– Tak, rozumiem. Ja też po studiach zaczepiłam się w tej bibliotece i sama nie wiem, co dalej robić. Wprawdzie kocham swoje zajęcie, daje mi możliwość organizowania wielu spotkań literackich i ciekawych imprez kulturalnych, ale niestety tym się nie najem, że tak brutalnie powiem – koleżanka doskonale wiedziała, o czym mówię. – Naprawdę nie wiem, czy nie wysyłać CV do jakichś korporacji. Tylko, czy z moim humanistycznym wykształceniem w ogóle się tam odnajdę?
– Mam podobnie. Ten sklep to nie jest moje wymarzone zajęcie, ale tutaj mam szansę na pensję, za którą jakoś jestem w stanie się utrzymać. Gdy pracowałam w recepcji za najniższą krajową, było o wiele bardziej krucho. Nie mam pojęcia, jak mam planować przyszłość, gdy opłaty za wynajem rosną w zastraszającym tempie, a resztę zjada zwyczajne życie. Chciałabym pomyśleć o czymś własnym, ale zwyczajnie nie mam na razie zdolności kredytowej.
Brak perspektyw mnie dobija
Ta rozmowa doskonale oddawała sytuację, w której się znajduję. Niby pracuję na pełen etat, staram się, ale bez wsparcia na starcie jestem na przegranej pozycji. Czasami mam wrażenie, że moje pokolenie zostało potraktowane przez los najgorzej. Nasi rodzice jeszcze mieli nieco większe szanse. Brak bezrobocia i przydziały na mieszkania, które później wielu ludziom udało się wykupić za grosze, pozwoliły im ogarnąć codzienność.
Osoby, które dopiero teraz wchodzą w dorosłość, mają zwolnienie z podatku do 26 roku życia i większe szanse na zaczepienie się w swoim zawodzie, bo jednak jest rynek pracownika.
Około 10 lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Duży kryzys, bezrobocie, umowy śmieciowe i niskie stawki godzinowe ludziom zwyczajnie pogrzebały marzenia. Wiele z nich na długie lata utkwiło na podrzędnych stanowiskach, gdzie szanse na awans są niewielkie, a w konkurencji ze studentami, na których pracodawcy ponoszą mniejsze koszty, również nie mają szans podczas rekrutacji.
I właśnie w tej ostatniej grupie się znalazłam i próbuję walczyć o lepszą przyszłość. W ciągu roku dorabiam korepetycjami. Spotkania z uczniami staram się układać wtedy, gdy w pracy mam popołudniowe zmiany.
Okres przedświąteczny
Przełom listopada i grudnia stanowi najcięższy czas dla pracowników sklepów. Już niemal po Wszystkich Świętych zaczyna się istne szaleństwo zakupowe, które apogeum osiąga w połowie grudnia i kończy się wraz z zamknięciem zmiany w Wigilię.
Ludzie wyruszają na przedświąteczne zakupy i z obłędem w oczach poszukują prezentów na Mikołajki oraz Gwiazdkę. A że kosmetyki stanowią uniwersalny upominek, który doskonale sprawdzi się niemal dla całej rodziny, nasza sieć przeżywa ogromne oblężenie.
Kierowniczka układa wyśrubowane grafiki. O jakimkolwiek dniu wolnym pracownicy mogą jedynie pomarzyć. Ktoś musi przecież rozładować ogromne dostawy z kolejnymi perfumami, dezodorantami, wodami po goleniu, olejkami do kąpieli, balsami i innymi kosmetykami, które chyba właśnie teraz wszyscy producenci chcą wysprzedać z magazynów.
Do tego dochodzą bombki, łańcuchy i inne ozdoby choinkowe, które również pojawiają się w naszej ofercie. Plus gotowe zestawy prezentowe, papiery do pakowania, wstążki, ozdobne torebki, pudła, pudełka i pudełeczka.
– Odkąd pracuję w sklepie, przestałam lubić święta – zaczęła ostatnio żalić mi się Monika, z którą przystrajałyśmy sklepową wystawę. – Wiesz, zawsze kochałam te świąteczne szlagiery z „White Christmas” na czele, migające wszędzie lampki i bożonarodzeniowe gadżety. Teraz na ich widok zaczynam czuć obrzydzenie.
– To brzmi nieco brutalnie, ale taka jest prawda. Listopad i grudzień w handlu to prawdziwy koszmar. Zresztą klienci robią się wtedy nieznośni. Wykłócają się o byle drobiazg, pospieszają i sarkają jakby na tym polegał duch świąt – mówiłam przemęczona tym czasem w równym stopniu co moja koleżanka.
Czuję się przemęczona
Zmęczenie od rozładowywania kolejnych palet, upychania towarów z za dużych dostaw na magazynie i ciągłej próby okiełzania bałaganu na półkach robionego przez klientów to jednak nie jedyna rzecz, która drażni mnie w okresie przedświątecznym.
Nie dość, że w tym czasie kolejki ciągną się niemal przez cały sklep i muszę skupiać maksymalną uwagę, aby nie pomylić się przy wydawaniu, to jeszcze czuję się zwyczajnie pomijana przez mojego pracodawcę. Dlaczego? Chodzi o świąteczne upominki i bony.
Nasza sieć przygotowuje dla swoich pracowników prezenty. Mają one stanowić nie tylko miły gest, ale i podziękowanie za ciężką pracę w tym okresie. W końcu to przed Bożym Narodzeniem obroty rosną w zastraszającym tempie i ktoś na tym zarabia. Nasze pensje przecież stoją w miejscu. Ale te rekompensaty są bardzo niesprawiedliwie rozdawane.
Najwięcej bonusów dostają dzieciaci
– Najwięcej dostają dzieciaci. Ja rozumiem, że drobne podarki dla maluchów byłyby OK. Jednak u nas osiągnęło to rozmiary absurdu – żaliłam się mojemu chłopakowi, gdy siedzieliśmy przy pizzy i winie, ponieważ żadne z nas nie miało zwyczajnie czasu oraz siły, aby przygotować domową kolację.
– U mnie jest to samo. W ogóle w Polsce wspiera się wyłącznie rodziny z dziećmi. Dostają mnóstwo bonusów. Od słynnego 500 plus przez inne zasiłki aż po zwroty podatku, o których my możemy jedynie pomarzyć – mój chłopak był zgodny z moim zdaniem.
– No właśnie, tylko nikt nie pomyśli, że nie każdy ma dzieci. A może ktoś nie może ich mieć lub nie chce? Albo zwyczajnie jest odpowiedzialny i chce najpierw zbudować stabilność finansową i kupić mieszkanie, żeby nie tułać się z maluchem po wynajmie jakichś ciasnych klitek – dodałam.
U mnie w pracy tylko ja, Monika i jeszcze 2 studentki, które dorabiają na umowę zlecenie, nie mamy dzieci. Pozostałe dziewczyny mają co najmniej dwójkę, a 3 nawet trójkę maluchów. Podobnie jak magazynier, który jest szczęśliwym ojcem sześcioletnich bliźniaków i starszej córki.
Dla dzieci pracowników są przygotowywane ogromne paczki na Mikołaja. To nie są jakieś tanie słodycze czy tandetne zabawki, ale markowe produkty z wyższej półki. Książeczki, zestawy plastyczne, gry na playstation, planszówki, gadżety, drogie zabawki, gry kreatywne, dobre czekoladki.
Do tego dowiedziałam się, że w paczkach dla starszych dzieci pojawiły się najnowsze smartfony. Ja tymczasem już od czterech lat mam tani telefon kupiony na wyprzedaży, bo po opłaceniu rachunków po prostu nie stać mnie na jego wymianę.
Z okazji Mikołajek nie dostanę nic. Na święta mają być kolejne paczki dla dzieci i bony. Dla pracowników bez pociech zostanie niewielka premia świąteczna oraz bony zakupowe na dużo niższą kwotę. Tak, tak. Dokładnie tak to rozdzielono. Dla rodzin pracowników są dodatkowe bony.
– Tylko, czy to te dzieci i rodziny pracują w pocie czoła, rozkładając towar, próbując rozładować długie kolejki i znosząc fochy klientów, którym wiecznie coś nie pasuje? Czy oni użerają się z paniusiami, które nie rozumieją, że nie wolno malować się szminkami i błyszczykami przeznaczonymi do sprzedaży? – tłumaczyłam Monice, która jako jedyna znajdowała się w dokładnie takiej samej sytuacji jak ja, dlatego rozumiała moje rozżalenie
– Albo że nie wolno rozpakowywać oryginalnych perfum, żeby sprawdzić ich zapach (są przecież testery) czy sprawdzać kolorów całej palety fluidów ułożonych na półce. Takich w połowie zużytych opakowań przecież nikt nie kupi – dodała koleżanka, która doskonale znała realia pracy w drogerii.
– A ja zwyczajnie w listopadzie i grudniu tracę pieniądze, bo przez ciągły ruch w sklepie i ten młyn przychodzę do domu, a potem padam na twarz ze zmęczenia. W tym czasie nie mogę dawać korepetycji, które wspierają mój skromny budżet. W zamian mam mniejszą premię niż pracownice z dziećmi.
Prezenty na Mikołajki i bony świąteczne dostają nawet osoby przebywające na urlopie macierzyńskim, co uważam już za jawną niesprawiedliwość.
Jaki wkład w przedświąteczne działanie sklepu będzie miała np. Klaudia, które właśnie przebywa na drugim zwolnieniu ciążowym. Ona pracowała u nas nieco ponad rok i w ogóle nie angażowała się w zadania. Robiła jedynie zamieszanie i jawnie olewała obowiązki.
Myślę, że zatrudniła się tylko po to, aby mieć płatne L4 i macierzyński. Chyba dogadała się z kierowniczką, bo wróciła dokładnie na tydzień i przyniosła kolejne zwolnienie.
To jawna dyskryminacja
Naprawdę czuję się pokrzywdzona i tak jest już kolejny rok. Dzieciaci dostają o wiele więcej. Do tego chcą pierwsze zmiany, bo przecież muszą odebrać dzieci z przedszkola, szkoły czy od teściowej. Przed świętami nawet udaje się im wziąć jakieś wolne na przygotowania.
Ja zawsze pracuję w Wigilię (bo przecież Matki Polki nie mogą) i jadę do rodziców na ostatnią chwilę. Ciągłe wysłuchuję, że wciąż tylko pracuję, zamiast przyjechać wcześniej i pomóc w porządkach czy pieczeniu ciast.
Już powoli mam dość tej sytuacji. Ale co mam zrobić? Złożyć zażalenie? Już widzę tę obrazę matek, którym przecież wszystko się należy tylko, dlatego że urodziły dziecko.
Czytaj także:
„Matka wykrzyczała mi, że zapłodnił ją gwałciciel nie tata. A ja cały czas przypominam jej o tym zdarzeniu”
„Kochałam Artura całe życie. Próbowałam go zeswatać z przyjaciółką, potem z siostrą. Teraz jesteśmy razem, ale mam poczucie winy”
„Jako dobra ciocia nigdy nie skąpiłam prezentów dzieciom. Ale gdy dostały skromne upominki, moje siostry się obraziły”