Każda dzielnica w dużym mieście ma swoją miejską legendę. W latach 80. najpopularniejszą była czarna wołga albo znikający autostopowicz, a w tym mieście, w sercu Polski, tą legendą był Marek. Wysoki, przystojny, uśmiechnięty - wszystkie dziewczyny się w nim kochały. Pierwszy z bloku miał markowe dżinsy i sportowe buty. Na ręku zawsze nosił kilka rzemyków. Grał w kosza i miał fajnego ojca. Ale kiedy skończył 18 lat zmienił się. Najpierw sprawa o pobicie. Druga o kradzież butelek po mleku sprzed supersamu. Z miłego chłopaka zamienił się w łobuza. Dużo pił. Podobno ćpał. Potem ktoś powiedział, że to dlatego, że Marek jest dzieckiem z gwałtu. Dowiedział się i mu odbiło. Wszyscy zaczęli patrzeć na niego z litością. A potem Marek i jego rodzina zniknęli. Mieli się wyprowadzić do pięknej willi w Konstancinie i zacząć nowe życie.
Prezent na urodziny
- Faktycznie wyprowadziliśmy się, ale też do bloku tylko że pod miastem - opowiada Marek.
Dziś ma 40 lat, rodzinę, żonę, córeczkę. Skończył studia. Jest lekarzem. Na ręku ma kilka rzemyków.
- Już nie myślę o tym, co było kiedyś. To było dawno i nieprawda. Z matką mam słabe relacje, jak zawsze. Tylko o ojcu czasem myślę. Ale nie o tym, który mnie zrobił. Tylko o tym, który mnie wychował.
Marek miał dobre dzieciństwo. Odkąd pamięta najważniejszy był ojciec. To on spędzał z nim najwięcej czasu. Chodził na wywiadówki do szkoły. Nauczył grać w piłkę. Kupił papugę, która mówi. Był obrotny. Potrafił zarobić, ale zawsze miał czas dla rodziny.
- Matka była, ale zawsze obok. Stosowała tak zwany zimny chów. Zero pochwał, krótkie komendy, unikanie kontaktu wzrokowego. W sumie to ona na mnie nigdy nie patrzy - mówi Marek. I dodaje:
- Tylko dwa razy widziałem na jej twarzy jakieś emocje, pierwszy raz, kiedy jako gówniarz powiedziałem, że ją kocham. Drugi raz, kiedy przyszła do szpitala zobaczyć moją córkę. Ale teraz mnie to nie dziwi. Dziwi mnie tylko fakt, że zdecydowała się mnie urodzić.
18. urodziny Marka są nie do zapomnienia. To wtedy dowiedział się, że matka nienawidzi tego dnia.
- Pokłóciliśmy się o coś - wspomina. - Chyba o to, że nie chciałem być na urodzinowym obiedzie dla całej rodziny. I wtedy ona wybuchnęła. Powiedziała, że ta data powinna być przeklęta, że powinienem być jej wdzięczny za to, że mnie urodziła, że zapłodnił ją gwałt, a nie tata… Co było większym szokiem? Chyba to, że ojciec nie jest moim ojcem. Resztę wyparłem.
Rola ojca
Dla chłopaka, który tak bardzo kochał swojego ojca i był przez ojca kochany – taka wiadomość to szok. Marek z tego dnia pamięta tylko wyznanie matki. Nic poza tym.
- Chyba czułem do wszystkich nienawiść - zastanawia się. - Wyparłem resztę.
Awantury, alkohol, kradzieże. Zaczął życie przypominające stanie na jeden nodze na krawędzi wieżowca. Może chciał zniszczyć siebie? Może to była reakcja na 18 lat życia w kłamstwie? Tego Marek nie wie. Zdawkowo mówi, że jest lekarzem, ale nie psychologiem i swojej duszy nie wyleczył.
- Ale wyleczyłem relacje z ojcem – mówi.
Najpierw mu wykrzyczał, że jest kłamcą. Nie chciał go znać. Brzydził się go.
- Potem czułem do niego żal, że nie znalazł tego gnoja, który skrzywdził matkę i go nie zabił, potem kpiłem że wziął sobie babę z bękartem, bo wiedział, że tylko taka desperatka go pokocha – ciągnie.
Ale to wszystko minęło, kiedy zrozumiał, co tak naprawdę zrobił człowiek, którego nazwisko nosi.
- Rodzice byli parą od zawsze – opowiada. – Pochodzili ze wsi pod Białymstokiem. Zaręczyli się zaraz po maturze i zaraz potem na jakiejś wiejskiej bibie w remizie moja matka została zgwałcona. Marek nie zna szczegółów. Nigdy o nie nie pytał. Wie tylko, że był alkohol, dużo ludzi, że wszyscy myśleli, że to jej nowy chłopak. Sprawa została szybko umorzona z braku wykrycia sprawcy. No, ale matka zaszła wtedy w ciążę. Kiedy się o tym dowiedziała, chciała się zabić. Wtedy narzeczony postanowił się z nią ożenić i uznać dziecko jako swoje. I kochać je najmocniej i najpiękniej, jak umiał.
Tylko żal...
- Wiesz, ja nawet byłem do niego fizycznie podobny – uśmiecha się Marek. - Dlatego to dla mnie był taki szok i pewnie dlatego byłem najbardziej zły na niego, że mi nie powiedział. Teraz wiem, że po prostu nie umiał. To nawet zabawne, że ten gwałt to nie on mi wykrzyczał, tylko matka.
Minęło wiele lat zanim Marek mógł o tym normalnie porozmawiać ze swoimi rodzicami. Musiał dorosnąć, przełknąć to wszystko jak gorzką pigułkę.
- W zasadzie to żałuję tego czasu, kiedy się na nich wkurzałem, kiedy się odciąłem – mówi jeszcze.
Ma poczucie, że nie wszystko zostało powiedziane. Trzy lata temu ojciec Marka umarł. Wylew. Ale zdążył powiedzieć Markowi, że bardzo go kocha i uważa go za swojego syna. Zawsze uważał. Marek wtedy zrozumiał, że ojciec kochał nie tylko jego, ale przede wszystkim matkę. To ona była najważniejsza. Zrobił to wszystko dla niej. A że Marek w połowie był jej częścią, pokochał także i jego.
- Nie zdążyłem mu powiedzieć, że jest dla mnie wzorem. Największym w życiu - mówi Marek. - A matka? Zimna i zamknięta. Jak puszka, w której schowała wszystkie emocje, złość i krzywdę. Tylko raz zapytałem ją, dlaczego zdecydowała się mnie urodzić. Powiedziała: „Bo to nie była twoja wina”. Rozumiesz to? I nic więcej. A ja od pełnoletności żyłem z poczuciem winy. Przestałem się czuć winny dopiero, kiedy tata odszedł - dodaje.
Dziś kontakty Marka z matką są poprawne. Odnalazła się w roli babci i jest w niej lepsza niż jako matka. O przeszłości nie rozmawiają. Czasami wspominają ojca:
- Czasami matka się uśmiecha do siebie. Czasami ma mokre oczy, ale nic poza tym.
Najsławniejszym dzieckiem z gwałtu jest Miss Pensylwanii Valerie Gatto. Jej matka została zgwałcona w wieku 19 lat. Sprawcy nigdy nie odnaleziono i nie osądzono. Valerie dowiedziała się o gwałcie, kiedy miała 6 lat. "Zły człowiek mnie skrzywdził. Ale Bóg dał mi ciebie" – powiedziała wtedy jej matka. Valerie przyznaje, że miłość matki, dziadka i babci bardzo pomogła jej w życiu. Zdecydowała się wziąć udział w konkursie na Miss USA w 2014 roku właśnie po to, aby podzielić się ze światem swoją historią.