„Jajko było mądrzejsze od kury. Syn okazał wielkie serce staruszce, podczas gdy ja martwiłam się tylko o swój tyłek”

Dumny chłopiec fot. Adobe Stock, FotoAndalucia
„Nie ma co ukrywać… Zachowaliśmy się jak ci wszyscy idioci, którzy potrafią tylko bardzo pięknie i dużo gadać. A jak przychodzi co do czego, nie robią nic, bo uważają, że ich to nie dotyczy, że od tego są inni. Uczyliśmy dziecko, że trzeba pomagać, a nawet do głowy nam nie przyszło, żeby wyręczyć tę starszą kobietę w niesieniu zakupów. Koszmarna porażka”.
/ 07.04.2023 12:30
Dumny chłopiec fot. Adobe Stock, FotoAndalucia

Szykowaliśmy się do tej wyprawy jak na jakieś wielkie święto. Mój mąż, Adrian, jest przedstawicielem handlowym w sieci hurtowni spożywczych. Dużo i długo pracuje, często także w weekendy, więc rzadko mamy okazję gdzieś razem wskoczyć na kilka godzin. A tu nagle oświadczył, że całe dwa dni ma wolne i chce nas zabrać w jakieś fajne miejsce. Pogoda zapowiadała się bardzo upalna, więc wyprawa nad wodę wydawała się idealnym rozwiązaniem.

Maciek, nasz siedmioletni syn, bardzo cieszył się na ten wyjazd. Już od bladego świtu pakował do plecaka okulary do pływania, kąpielówki, ręcznik. A gdy wyszliśmy z domu, popędził na parking.

– Możecie iść szybciej? Jak tak dalej będziecie się wlec, to nam najlepsze miejsca na plaży zajmą! – pokrzykiwał na nas.

Była blada, ciężko oddychała

Widać było, że chce jak najszybciej znaleźć się w samochodzie i ruszyć w drogę. Jednak w pewnym momencie nagle się zatrzymał i zaczął spoglądać w zadrzewioną alejkę prowadzącą do sąsiedniego bloku.

– Co się stało, synku? Dlaczego tak nagle stanąłeś? – zapytałam, gdy go dogoniliśmy.

– O, zobaczcie! Tam siedzi jakaś pani. Chyba coś jej jest, bo tak dziwnie wygląda!

Spojrzeliśmy z mężem w tamtą stronę. Rzeczywiście kilkadziesiąt metrów od nas siedziała na ławce starsza kobieta. Nie znałam jej, tyle tylko co z widzenia i opowieści naszej dozorczyni. Wiedziałam, że kilka lat temu zmarł jej mąż i od tamtej pory żyła sama, bo dzieci wyjechały za granicę i rzadko ją odwiedzały. Czasem widziałam, jak spaceruje po osiedlu ze swoim czworonożnym pupilem lub wraca ze sklepu z zakupami. Zazwyczaj poruszała się dość żwawo. Teraz jednak postawiła torby na ziemi i usiadła na ławce. Była blada, ciężko oddychała.

Tak się spieszył, a teraz co?

– Nie martw się, kochanie, tej pani nic złego się nie dzieje. Po prostu ma już dużo lat, nie ma tyle siły co my i zmęczyła się dźwiganiem zakupów. Zwłaszcza że jest bardzo gorąco, a starsi ludzie źle znoszą upały. Jak chwileczkę odetchnie, to znowu ruszy dalej – uspokoiłam synka. Mały zastanawiał się przez chwilę.

– No nie wiem… A jak ją serce boli? Albo jej się w głowie kręci? Najlepiej pobiegnę i zapytam – krzyknął i zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, ruszył przed siebie. Zamienił z kobietą kilka słów i wrócił do nas.

– I co? – zapytałam.

– Miałaś rację, mamo. Ta pani jest tylko bardzo zmęczona. Powiedziała, że zrobiła za ciężkie zakupy i trudno jej zanieść torby do domu. Ale zaraz się pozbiera.

– A nie mówiłam? Wszystko jest więc w najlepszym porządku.

– No, chyba nie do końca… – powiedział Maciek.

– A dlaczego tak uważasz?

– Bo skoro te zakupy są dla niej za ciężkie, to ktoś powinien je za nią nosić. Żeby się tak nie męczyła i na przykład nie zachorowała. No tak czy nie? – patrzył mi w oczy.

– W zasadzie masz rację. Powinien nosić – skinęłam głową.

– To dlaczego nie nosi? – drążył.

– Widać nie ma nikogo bliskiego, kto mógłby ją wyręczyć – włączył się do dyskusji mąż.

– Właśnie. Jej dzieci mieszkają bardzo daleko i musi niestety radzić sobie sama. To smutne, ale takie jest życie – dodałam.

Maciek znowu się zamyślił

– A my? – zapytał

– Co my? – nie rozumiałam, o co mu chodzi.

– No, czy my nie moglibyśmy jej pomóc? Mieszkamy przecież blisko – przewrócił oczami, jakby nie mógł uwierzyć, jakim cudem jestem taka niedomyślna.

– Ale dlaczego? Przecież nie znamy tej pani! A w ogóle skąd ci to przyszło do głowy? – zdziwił się mąż.

Synek spojrzał na niego zdumiony.

– Sami mnie tego uczyliście.

– My? – wbiliśmy w niego wzrok.

– No tak! Od zawsze mi powtarzaliście, że nie wolno myśleć tylko o sobie, że trzeba być miłym i grzecznym dla innych ludzi, pomagać potrzebującym i słabszym. Bo tak zachowuje się dobry człowiek.

– Rzeczywiście, tak mówiliśmy – przyznaliśmy z Adrianem.

– No właśnie. Czy ta pani waszym zdaniem jest potrzebująca i słaba?

Kiwnęliśmy głowami

– No to dlaczego tata pyta, skąd mi to przyszło do głowy? Skoro ta pani nie ma nikogo bliskiego, to my musimy jej pomóc! I to zaraz. Ja zaniosę tę najmniejszą siatkę, a wy weźmiecie te większe. W sumie jesteście silniejsi ode mnie – stwierdził.

– Zaraz, zaraz… Poczekaj… A co z naszą wyprawą nad zalew? Już nie boisz się, że nie będzie dla nas dobrego miejsca na plaży? – spytał mąż.

Synek przekrzywił głowę.

– A tam, jakieś zawsze się znajdzie.  A poza tym teraz mamy do załatwienia coś ważniejszego. Jak wy mówicie na takie sprawy? Prarytat czy jakoś tak…

– Chyba priorytet? – poprawiłam go odruchowo.

– O właśnie. To takie trudne do wymówienia, ale mądre słowo… – odparł Maciek, a potem odwrócił się na pięcie i popędził alejką przed siebie.

Chwilę później usłyszeliśmy, jak tłumaczy zaskoczonej kobiecie, że nie musi się już martwić o to, jak zanieść ciężkie zakupy do domu, bo mama i tata bardzo chętnie jej pomogą. I on oczywiście też.

– No i jak ty się z tym wszystkim czujesz, kochanie? – jeszcze z lekkim osłupieniem zapytałam męża.

– Szczerze? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz było mi tak głupio – zawstydzony spuścił oczy.

– Ja też nie. Nie ma co ukrywać… Zachowaliśmy się jak ci wszyscy idioci, którzy potrafią tylko bardzo pięknie i dużo gadać. A jak przychodzi co do czego, nie robią nic, bo uważają, że ich to nie dotyczy, że od tego są inni. Uczyliśmy dziecko, że trzeba pomagać, a nawet do głowy nam nie przyszło, żeby wyręczyć tę starszą kobietę w niesieniu zakupów. Koszmarna porażka.

– Masz rację… Koszmarna… Na szczęście nasz syn jest mądrzejszy od nas
– uśmiechnął się, a potem dziarsko ruszył za Maćkiem.

Poszłam za nim. Chwilę później targaliśmy już ciężkie zakupy na drugie piętro.

Jest dla nas jak rodzina

Pani Maria, bo tak ma na imię kobieta, której pomogliśmy, okazała się przemiłą, serdeczną osobą. Z wdzięczności zaprosiła nas na kompot i placek z malinami własnego wypieku. I nie wypuściła z domu, dopóki nie zjedliśmy prawie całej blachy. Gdy w końcu wyszliśmy, jeszcze w progu dziękowała nam serdecznie. I powtarzała, że nie spodziewała się, że w tych zalatanych czasach znajdzie się ktoś, kto zechce jej pomóc.

Nad zalew dotarliśmy dopiero w południe. Plaża była oczywiście pełna ludzi. Znaleźliśmy wolny skrawek na rozłożenie ręczników kilkaset metrów od wody. Wcale nam to jednak nie przeszkadzało. Świetnie się bawiliśmy. Gdzieś tam kiedyś czytałam, że pomaganie innym poprawia nastrój. U nas sprawdziło się to w stu procentach!

Jak się zapewne domyślacie, to nie było nasze ostatnie spotkanie z panią Marią. Odwiedziliśmy ją jeszcze raz, potem drugi i bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy.

Teraz jesteśmy jak rodzina i pomagamy sobie nawzajem. My wyręczamy ją w zakupach lub zabieramy do sklepu samochodem, wyprowadzamy jej psa, gdy pani Maria gorzej się czuje, pomagamy w załatwieniu spraw urzędowych czy jakichś domowych naprawach. Ona natomiast gotuje nam od czasu do czasu przepyszne obiady i zajmuje się Maćkiem, kiedy chcemy z mężem wyskoczyć na romantyczną kolację.

Mały wprost uwielbia spędzać z nią czas. Gdyby mógł, siedziałby u niej przez cały dzień. Razem wyprowadzają Miśka, grają w różne gry, chodzą do kina, na lody...

Chwilami jesteśmy nawet o to trochę zazdrośni, ale szybko nam przechodzi. Bo jak mawia pani Maria, rodzice są od wychowywania, a babcie od rozpieszczania. A my ze swoich wychowawczych powinności wywiązujemy się na razie na medal.

Czytaj także:
„Moja córka ma 30 lat i ani myśli się wyprowadzać czy szukać pracy. Tatuś wychował ją na księżniczkę, która nic nie musi”
„Moja córka nie ma czasu na głupoty i plotki z koleżankami. Musi zostać kimś, a to wymaga poświęceń”
„Moja córka gardzi naszym życiem. Uważa, że dziadujemy i niczego się nie dorobiliśmy, ale w robocie nie pomaga”

Redakcja poleca

REKLAMA