„Ja byłam sprzątaczką, a mój brat wielkim panem z kasą. Los się odmienił, gdy odkryłam jego przekręt”

pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Mix and Match Studio
„– Nie mów rodzicom, proszę – wyszeptał, jakby zrezygnowany. – Bo co? Bo nagle przestaniesz być ulubieńcem? Zaradnym synkiem, co ma rzekomo taki łeb do interesów? Ale by się zdziwili, jakby się dowiedzieli, kim jesteś – pastwiłam się nad nim”.
/ 23.01.2024 11:15
pewna siebie kobieta fot. Adobe Stock, Mix and Match Studio

Mój brat zawsze był cwaniaczkiem. Nigdy nie sądziłam jednak, że posunie się do czegoś takiego... A jednak, byłam naiwna!

Bartek zawsze manipulował

Już jako dzieciak potrafił okręcić sobie wokół palca wszystkich – włącznie z rodzicami i nauczycielami. Był mistrzem metody „zarobić, ale się nie narobić”. Potrafił pożyczać kolegom swoje bajeranckie rowery i deskorolki w zamian za odrabianie za niego lekcji. Rodzicom potrafił wmówić, że wcale nie musi sprzątać swojego pokoju w zamian za kieszonkowe, bo „drobne pieniądze” na swoje potrzeby należą mu się w ramach rodzicielskiego obowiązku. A mnie potrafił zawsze wrobić tak, że wykonywałam obowiązki domowe za niego. No po prostu cwaniak.

Cały okres nastoletni nie przepadałam za moim bratem. Dopiero, gdy obydwoje byliśmy już dorośli, udało mi się nawiązać z nim jakąś relację, a i on zdawał się dojrzeć.

– Bartek, z ciebie to był kiedyś taki wyzyskiwacz! – śmiałam się przy wigilijnym stole, gdy wspominaliśmy stare czasy.

– Aj tam, wyzyskiwacz... Ja po prostu od dziecka miałem łeb do interesów – chichotał brat.

Faktycznie, ten łeb do interesów szybko zaczął mu się opłacać. Już w wieku 23 lat brat zarobił na pierwsze mieszkanie, które kupił bez kredytu, jeździł niezłym samochodem i latał na zagraniczne wakacje przynajmniej raz w roku. W międzyczasie ja, mimo ukończenia studiów wyższych, sprzątałam biura za marne grosze.

Rodzice zaczęli nas do siebie porównywać

Chociaż na co dzień starałam się myśleć, że przecież nadal jestem młoda i to, że obecnie mam akurat taką pracę, nie oznacza, że zawsze będę ją wykonywać, było mi ciężko, bo rodzice trochę faworyzowali Bartka.

– Natalka, pogadaj może z Bartkiem, może ci znajdzie jakąś pracę... On jest taki obrotny, a ty coś sobie nie możesz poradzić – sugerowała matka, a ja natychmiast się obrażałam.

– To uczciwa i godna praca, mamo. Wypraszam sobie – broniłam się.

Matka, chociaż milkła, nadal nie zmieniała zdania na mój temat. To się po prostu czuło. Kiedyś podsłuchałam jej rozmowę telefoniczną z jakąś daleką krewną ze Stanów i przekonałam się, jakie ma mniemanie o mnie, a jakie o Bartku.

– Bartuś? Tak, no świetnie sobie radzi! Teraz jest, proszę ja ciebie, na Wyspach Kanaryjskich na wakacjach. Zaradny chłopak, udał nam się. Rozwija te swoje interesy, takie to zawiłe, że ja nawet nie rozumiem, co on do końca robi. Ale mówię ci, łeb jak sklep ma chłopak – chwaliła matka. – Co? Natalka? Jakoś tam przędzie...

I na tym skończyła się wzmianka o mnie. Zabolało. A ja znowu zaczęłam odczuwać niechęć do Bartka, chociaż tym razem nie była w żaden sposób spowodowana przez jego własne zachowanie.

Walczyłam z zazdrością 

Starałam się jednak nie okazywać Bartkowi swoich uczuć. W końcu to nie jego wina, że wiedzie mu się lepiej niż mnie... Gdy więc następnym razem brat zaprosił mnie do siebie na kolację, skorzystałam z zaproszenia i zdusiłam w sobie głos, który kazał mi wykręcić się od tej wizyty.

– Co tam? Wyglądasz marnie. Rodzice dają ci w kość? Mówię ci, powinnaś się wyprowadzić – zasugerował brat.

– Za co? Moja pensja ledwo starcza na podstawowe potrzeby i drobne dorzucenie się do rachunków rodzicom – westchnęłam. – Powiedz mi, nie masz dla mnie jakiejś roboty, wielki biznesmenie? Może coś w tej twojej firmie? Będę pracować ciężko, obiecuję! Po prostu chcę w końcu zarobić jakąś porządną kasę, żeby nie siedzieć wiecznie na garnuszku u rodziców.

Bartek wyglądał na zmieszanego. Spojrzał w przestrzeń gdzieś za mną i zaczął nerwowo skubać skórki przy paznokciach.

– Nie wydaje mi się, siostra. To niestety biznes, do którego bierzemy tylko ludzi z konkretnym technicznym wykształceniem. Przykro mi. Wiesz, że bym pomógł, gdybym mógł. Ale słuchaj, dostałem ostatnio niezłą premię... – powiedział, wyciągając z kieszeni zwitek gotówki. – Weź, kup sobie coś fajnego.

– No co ty, nie mogę przecież! – zaoponowałam, chociaż oczy zaświeciły mi się na widok takiej ilości pieniędzy.

– Pewnie, że możesz. Od czego ma się brata? – mrugnął do mnie.

Taki prezent sprawił mi wielką radość. Po raz pierwszy mogłam sobie pozwolić na kupno czegoś tylko dla przyjemności: nowych butów, jakiegoś kosmetyku, biletu do kina... Z drugiej strony, zaczęłam się zastanawiać, czym tak naprawdę zajmuje się mój brat. Dopiero zorientowałam się, że tak naprawdę zupełnie nic nie wiem o jego biznesie. Gdyby ktoś zapytał mnie, co robi, nie potrafiłabym nawet odpowiedzieć. „Czy to nie dziwne?”, zastanowiłam się.

Byłam bardzo ciekawa

Okazja do zgłębienia tego tematu nadarzyła się już kilka tygodni później, gdy Bartek zgubił klucze do swojego mieszkania i poprosił mnie, żebym wpadła do niego z zapasowymi.

– Pewnie, mogę, ale musiałabym już teraz, bo nie bardzo mam, po co kręcić się po mieście do twojego powrotu, a strasznie dziś zimno – powiedziałam.

– Nie ma problemu, jedź do mnie i zaczekaj na miejscu – odparł brat, po czym skończyliśmy rozmowę.

Czułam się nieco skrępowana myślą, że... od razu przyszło mi do głowy myszkowanie po pustym mieszkaniu brata. Nie kierowało mną jednak wścibstwo. Byłam zwyczajnie ciekawa. „Bartek jest, mimo wszystko, skryty. Może w ten sposób dowiem się więcej o jego życiu”, pomyślałam.

Gdy tylko zdjęłam kurtę, poszłam w stronę wolnego pomieszczenia, które Bartek traktował jako gabinet połączony z domową siłownią. Trzymał tam jakieś hantle, skakanki, ale też stosy papierów, którym nigdy nie miałam okazji się przyjrzeć. Aż do teraz. Delikatnie przesuwałam ręką dokumenty, ale informacje w nich zawarte właściwie nic mi nie mówiły. Gdzieś pod górami papierów natknęłam się na stos dokumentów.

„Co to takiego?”, pomyślałam zaniepokojona.

Odkryłam prawdę

Martwił mnie jednak fakt, że żadne nie należało do mojego brata... „O co tu chodzi?!”, myślałam coraz bardziej przestraszona. Przeglądałam stosy przedmiotów na biurku brata, ale nie mogłam znaleźć żadnych odpowiedzi na setki pytań, które kłębiły mi się w głowie. Aż nie zauważyłam, że niektóre dokumenty posiadają te same dane osobowe, ale... inne zdjęcia! „Matko, czy on je fałszuje?!”, zaczęłam panikować. Emocje tak bardzo we mnie szalały, że nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi.

– Co ty tu robisz?! Grzebiesz w moich rzeczach?! – krzyknął na mnie z progu Bartek.

– Nie, to nie tak... – zaczęłam się tłumaczyć. – Ale chwila, to chyba ja powinnam zadawać pytania. Co to wszystko znaczy? Te dokumenty, te dziwne dane, inne zdjęcia?

– Nie interesuj się – warknął brat i zaczął wyrywać mi z dłoni trzymane paszporty.

– A właśnie, że będę się interesować! – oburzyłam się. – Czy ty jesteś zamieszany w jakieś nielegalne interesy? Mów natychmiast!

Byłam w szoku

Bartek zamilkł i na chwilę przestał się ze mną szarpać, jakby coś analizował.

– To jest tymczasowa robota... Ludzie płacą krocie, a dla mnie to często tylko parę godzin pracy – mruknął, przerywając w końcu ciszę.

– Fałszujesz dokumenty? – zapytałam cicho, chociaż znałam już odpowiedź na to pytanie.

– Nie mów rodzicom, proszę – wyszeptał, jakby zrezygnowany.

– Bo co? Bo nagle przestaniesz być ulubieńcem? Zaradnym synkiem, co ma rzekomo taki łeb do interesów? Ale by się zdziwili, jakby się dowiedzieli, że jesteś zwykłym kryminalistą – pastwiłam się nad nim.

– Natka, proszę cię, zrozum... Nadarzyła się okazja, skorzystałem. Chciałem zarobić na siebie, na was, na lepsze życie. Jestem bezpieczny, koledzy mnie kryją, nie ryzykuję. Zarobię i z tym skończę, obiecuję – tłumaczył się smutnym głosem.

Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się od brata, aby spojrzeć w okno. Przez chwilę żadne z nas się nie ruszało, ani nie odzywało.

– Bartek, możesz sobie tym zniszczyć całe życie. Pójść do więzienia. Czy ty sobie z tego zdajesz sprawę? Wyobraź sobie, co czuliby rodzice, gdyby tak wyszło. Rzuć to jak najszybciej – powiedziałam stanowczo.

A po zamknięciu za sobą drzwi rozpłakałam się jak dziecko. To był moment, w którym przestałam się czuć gorsza. Mało tego, w tym momencie czułam się nawet lepsza. Ja przynajmniej uczciwie pracuję, a mój brat jest zwykłym kryminalistą.

Czytaj także: „Casanova z sanatorium skradł nie tylko moje serce. Udawał niewinnego romantyka, by powoli ogołocić moje konto”
„Zaliczyłam wpadkę z żonatym facetem. Nie zdradziłam córce, kim jest jej ojciec, a ona teraz chce go poznać”
„Wnuki nie potrafią włączyć pralki i obrać ziemniaków. Córka niby dba o ich edukację, ale chowa życiowe niedorajdy”

 

Redakcja poleca

REKLAMA