„Iwona w nocy była kokietką, a w dzień stawała się naburmuszoną paniusią. Nie sądziłem, że flirtuję z bliźniaczkami”

Mężczyzna, który randkuje z siostrami fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Wieczorami jest bezpośrednia, a w ciągu dnia robi wrażenie zupełnie innej, zamkniętej osoby. Zupełnie tego nie rozumiałem. Jak roześmiana trzpiotka może tak szybko zmieniać się w Królowa Lodu? No cóż, w końcu przecież prawie się nie znamy”.
/ 03.04.2022 22:04
Mężczyzna, który randkuje z siostrami fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Fantastycznie, że dałem się namówić na ten wyjazd. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy naprawdę potrzebowałem wypoczynku. Znajomy polecił mi ten ośrodek odnowy biologicznej
w górach jako znakomite miejsce na złapanie oddechu, wyciszenie i relaks.

Ponadto potrzebowałem rehabilitacji. Niedawno odniosłem lekkie obrażenia w wypadku samochodowym. Nic groźnego – stłuczenia i kilka zadrapań. Jednak lekarz zalecił ćwiczenia, które miały przywrócić mi formę.

Muszę dodać, że prowadzę niewielką, kilkuosobową firmę remontowo-budowlaną i sam też zasuwam nielicho, więc sprawność fizyczna jest mi po prostu niezbędna, żeby móc normalnie funkcjonować. Nie wiedziałem, że wyjazd do tego ośrodka dostarczy mi też doznań zupełnie innego rodzaju…

Wziąłem tydzień wolnego i wyruszyłem w Sudety, gdzie mieścił się ośrodek. Malownicze położenie, ostry klimat i do tego wspaniała śnieżna zima. Sceneria, w której się znalazłem, była naprawdę bajkowa.

Już pierwszego dnia pobytu ustaliłem plan zajęć, którego starałem się przestrzegać. Ranek i wieczór zarezerwowałam sobie na półgodzinny jogging. A w ciągu dnia miałem szereg zabiegów, z kąpielami błotnymi i masażami włącznie. Wychodziło na to, że czas spędzę intensywnie. Miałem nadzieję, że również efektywnie.

Drugiego dnia po lekkiej kolacji i późniejszym wymoczeniu się w jakiejś solance, zgodnie z planem rozpocząłem wieczorny jogging. Ruszyłem truchtem ścieżką wokół budynków. W pewnym momencie jedne z drzwi otworzyły się i ku mojemu zdumieniu zobaczyłem, jak ktoś wybiega na śnieg.

Ten ktoś niewątpliwie był kobietą. W dodatku... nagą kobietą! Dzieliło mnie od niej nie więcej niż dziesięć metrów, więc mimo zmroku widziałem ją całkiem wyraźnie. Z wrażenia stanąłem jak wryty i z otwartymi ustami przyglądałem się, jak ona dosłownie nurkuje w zaspach.

Dopiero po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że moje zachowanie jest odrobinę bezczelne. Z zażenowaniem odwróciłem wzrok. Kobieta chyba też mnie zauważyła, jednak w ogóle nie zareagowała. Wciąż zajęta była zabawą w śniegu.

– Czy nie jest pani zimno? – odezwałem się w końcu, za wszelką cenę usiłując nie gapić zbyt nachalnie na jej kształty.

– Ależ skąd! – odkrzyknęła, ani trochę niespeszona. – Wyskoczyłam prosto z sauny. Nigdy pan tego nie próbował?

– Szczerze mówiąc, nie – odparłem. – Ale patrząc na panią, nabieram ochoty…

W odpowiedzi roześmiała się tylko i dalej hasała w śniegu. Nie pozostało mi nic innego, jak życzyć jej dobrej formy i wrócić do swojego biegania, co też uczyniłem. Tej nocy długo nie mogłem zasnąć.

Cały czas miałem przed oczyma jej obraz

Że też musiałem zachować się jak bęcwał! Trzeba było pogadać z nią dłużej! Z drugiej strony,  pewnie zostałbym poczytany za natręta. Dziewczyna jest najwyraźniej bezpruderyjna, nie należy jednak przesadzać… Miałem nadzieję, że spotkam ją znowu. Istniało duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie.

W końcu ośrodek nie był nie wiadomo jak duży. Uspokojony tym wnioskiem zasnąłem. Podczas śniadania bezskutecznie wypatrywałem jej w stołówce. Do południa kręciłem się to tu, to tam z nadzieją, że gdzieś ją zobaczę. W końcu dałem za wygraną.

Dopiero przy obiedzie poczułem przyspieszone bicie serca… Siedziała przy jednym ze stolików! W świetle dziennym wyglądała odrobinę inaczej, no i oczywiście miała na sobie ubranie, ale to z całą pewnością była ona!

W stołówce obowiązywał szwedzki stół. Nałożyłem sobie na talerz sporą porcję gulaszu i podszedłem do jej stolika.

– Czy można? – spytałem z uśmiechem.

Blondynka spojrzała na mnie obojętnie i bez słowa skinęła głową. Czyżby mnie nie poznała? Wszystko na to wskazywało.

– Te zabiegi naprawdę dobrze robią, prawda?… – nieudolnie próbowałem ją zagadać.

Popatrzyła na mnie wzrokiem, który mówił: „O co ci właściwie chodzi?”.

– Po to tu jesteśmy – odparła niechętnie.

Pomyślałem, że chyba powinienem dać sobie na razie spokój. Dziewczyna najwyraźniej nie miała ochoty na rozmowę. A może rzeczywiście mnie nie poznała? Tak czy owak, apetyt jej dopisywał. Gdy przyjrzałem się uważnie, zauważyłem, że ma troszkę ciałka tu i ówdzie. Dziwne, bo wczoraj wydawała się smukła jak gałązka...

Do końca obiadu prawie nic nie mówiliśmy, a mnie nurtowało pytanie: gdzie się podziały jej otwartość i spontaniczność? Na jogging wychodziłem rozemocjonowany. Kto wie, może znowu ją spotkam?

Obiegłem cały ośrodek i już myślałem, że tym razem jej nie będzie, jednak przy drugiej rundce dojrzałem w oddali postać baraszkującą w śniegu. Dziwne, ale teraz znowu wydała mi się trochę inna niż w stołówce; jakaś szczuplejsza, bardziej wiotka. Tym razem, gdy podbiegłem wystarczająco blisko, to ona pierwsza odezwała się do mnie.

– Znowu się spotykamy! – zawołała radośnie. – Czyżby biegał pan tędy specjalnie, żeby się na mnie natknąć?!

Zatrzymałem się. Z zadowoleniem zarejestrowałem, że puściła do mnie oko.

– Dzisiaj mógłbym powiedzieć, że tak – odparłem. – Ale wczoraj przecież nie wiedziałem, że panią spotkam, prawda?

– To prawda – uśmiechnęła się. – A może pan miałby ochotę na chwilę relaksu w saunie?

Czułabym się bardziej komfortowo, gdybym miała towarzystwo. Poczułem, że się rumienię jak nastolatek.

– Dlaczego nie? – bąknąłem.

Przedstawiliśmy się sobie, zupełnie jakby to był wieczorek zapoznawczy, jakby ona nie stała nago po kolana w śniegu i jakbym ja nie był totalnie oszołomiony tym widokiem.

– Wpadnij do mnie jutro do pokoju 106 koło dwudziestej – rzuciła na pożegnanie.

Co za dziewczyna!

Iwona, bo tak miała na imię, zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Ktoś mógłby pomyśleć, że chodziło mi o jej nagość. Ale to nie do końca prawda. W kobietach ceniłem nie tylko piękno ciała, ale też otwartość na ludzi i wesołe usposobienie. U niej od razu te cechy rzucały się w oczy.

Nagle zdałem sobie sprawę, że już bardzo dawno nie przebywałem w damskim towarzystwie. Wszystko przez to, że byłem taki zapracowany. Co dzień po powrocie z pracy marzyłem tylko o kolacji i ciepłym łóżku, nie w głowie były mi randki.

Poza tym wciąż miałem w pamięci ostatnie niepowodzenie miłosne, zostałem boleśnie zraniony. Teraz jednak nie miałem najmniejszej ochoty wracać do tego myślami. Najważniejsza była teraźniejszość i to, że znów poczułem tak silne emocje na widok kobiety.

Gdy nadeszła pora obiadu, cieszyłem się jak dzieciak, mając nadzieję, że Iwona pojawi się w stołówce. Tego dnia było wyjątkowo tłoczno. Dostrzegłem ją dopiero, gdy już wychodziła z sali. Pomachałem w jej stronę i chyba nawet zawołałem ją po imieniu, ale w ogóle mnie nie zauważyła.

Dziwne! Czyżby prowadziła ze mną jakąś grę?

Wieczorami jest bezpośrednia, a w ciągu dnia robi wrażenie zupełnie innej, zamkniętej osoby. No cóż, może tak musi być… W końcu przecież prawie się nie znamy. Około godziny dwudziestej, ubrany jedynie w ręcznik i firmowy szlafrok, zastukałem do drzwi pokoju 106. Byłem odrobinę niespokojny. Nie wiedziałem, czego właściwie mam się spodziewać: dziewczyny radosnej
i bezpośredniej czy apatycznej i obojętnej.

Kiedy Iwona otworzyła mi drzwi, z ulgą stwierdziłem, że mam przed sobą to pierwsze wcielenie. Miała na sobie podobnie jak ja jedynie szlafrok, a w jej orzechowych oczach dostrzegłem zadziorny błysk.

– Cóż za punktualność! – pochwaliła mnie, po czym bez żadnego skrępowania wzięła za rękę i poprowadziła do sauny.

Gdy w przedsionku zdejmowaliśmy szlafroki, okazało się, że oboje mamy identyczne ręczniki. Jednocześnie parsknęliśmy gromkim śmiechem.

– Zupełnie jak brat z siostrą! – skomentowała Iwona. – Zdaje się, że ty jesteś pierwszy raz w saunie, tak?

– Nie da się ukryć – odparłem zdawkowo, wciąż lekko onieśmielony.

– Wobec tego nie możesz siedzieć zbyt długo, to źle działa na serce – poinstruowała mnie. – Nie masz problemów z sercem?

– Na razie nie mam – odparłem. – A jeśli już, to... moje problemy są innej natury.

Skarciłem się w myślach za powiedzenie takiej głupoty. Teraz pewnie uzna, że się nad sobą użalam! Tymczasem Iwona pokiwała głową ze zrozumieniem.

– I pewnie masz nadzieję, że pobyt tutaj ci pomoże? – spytała z filuternym uśmiechem.

Nie odpowiedziałem, bo wtedy musiałbym przyznać jej rację, a jakoś głupio mi było to zrobić. Bo już nabrałem nadziei, że to ona mogłaby być dla mnie skutecznym lekarstwem na problemy sercowe…

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Głównie o ośrodku, dietach, zabiegach i innych tego typu sprawach. Nie chciałem poruszać żadnych ryzykownych tematów, żeby jej nie spłoszyć, a i ona je omijała. Nawet nie skomentowałem jej dziwnego zachowania w stołówce, bo i po co?

Trochę mnie zawstydziła swoim obyciem  i oczytaniem. Moje lektury od dawna ograniczały się prawie wyłącznie do cenników i faktur, a podróżowałem głównie służbowo, w mało ciekawe miejsca. Jej wiedza niesłychanie mi imponowała.

Pół godziny minęło błyskawicznie. Potem zaś przyszła kolej na najbardziej emocjonującą część wieczoru. Zrzuciliśmy z siebie ręczniki i nagusieńcy, jak nas pan Bóg stworzył, wybiegliśmy na dwór. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w życiu tak dobrze się bawił.

W każdym razie na pewno nie w dorosłym życiu! Biegałem, rzucałem w nią śnieżkami, turlałem się po śniegu, jakbym znów był małym chłopcem... Co dziwne, nie czułem wcale zimna ani wstydu.

Coś absolutnie cudownego!

– Fajnie było! – powiedziała, gdy już się ubieraliśmy. – Szkoda, że to ostatni raz.

– Jak to? Dlaczego? – zdziwiłem się.

– Jutro wieczorem wyjeżdżam – wyjaśniła. – Pewnie się już nie zobaczymy.

– Naprawdę? – nie potrafiłem ukryć rozczarowania. – W takim razie może chociaż spotkamy się na obiedzie?

– Jeśli chcesz, możemy tak zrobić – powiedziała niepewnie. – Chociaż zwykle staram się unikać tutejszej stołówki…

Zdziwiły mnie jej słowa. Przecież już dwa razy spotkałem ją w tym miejscu i zdawało mi się, że wszystko jej bardzo smakuje! Sam nie wiedziałem, co o tym myśleć. Iwona podobała mi się coraz bardziej, lecz to zachowanie było naprawdę dziwne. „Kobieta zmienną jest” – pomyślałem i poszedłem w swoją stronę, życząc jej dobrej nocy.

Następny ranek spędziłem na staraniach, by jakoś zabić czas przeróżnymi zabiegami. Nie mogłem doczekać się pory obiadowej i spotkania z Iwoną. Ze zdenerwowania właściwie odechciało mi się jeść.

Napięcie ustąpiło, gdy tylko wszedłem do stołówki – już tam była… Uśmiechnęła się do mnie i pomachała ręką. Po chwili zasiadłem z tacą naprzeciw niej. Przyjrzałem jej się uważnie. Wyglądała znowu nieco inaczej niż na poprzednim obiedzie, nieco szczuplej. Zauważyłem też, że nałożyła sobie bardzo malutką porcję.

A przecież przedtem tak solidnie jadła.

– Dlaczego tak skromnie? Najesz się tym?  – spytałem zdziwiony.

– No pewnie. – uśmiechnęła się – Zawsze tyle jem, nie trzeba mi dużo.

– Jak to? Przecież… – nie skończyłem, ponieważ Iwona podniosła się i pomachała do kogoś za moimi plecami.

Odwróciłem głowę i mnie zamurowało

W naszą stronę, z tacą pełną jedzenia szła… druga Iwona! Podobieństwo miedzy nimi było ogromne. Ta druga dziewczyna postawiła swój posiłek na stoliku, rozsiadła się wygodnie i wyciągnęła do mnie rękę.

– Justyna – przedstawiła się. – A ty pewnie jesteś Mariusz? Siostra mówiła mi o tobie.

No tak. Wreszcie zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi. Oczywiście to bliźniaczki! Miały identyczne rysy twarzy, takie same włosy i fryzury, a nawet brzmienie głosów. Tylko Iwona była nieco szczuplejsza.

– O rany... – bąknąłem tylko.

– Tylko na pozór jesteśmy takie same – uśmiechnęła się Iwona. – Tak naprawdę wiele nas różni. Na przykład Justyna jest smakoszem, jak już zauważyłeś. Ja za to lubię saunę i zabawy w śniegu z nieznajomymi, na co zapewne również zwróciłeś uwagę – mrugnęła do mnie szelmowsko.

– No, udało wam się zrobić mi kawał! – powiedziałem z uznaniem. – I raczej nie uda mi się wam odwdzięczyć tym samym.

– To będzie rzeczywiście trudne, skoro dzisiaj wyjeżdżam – Iwona pokiwała głową ze smutkiem. – Ale nic straconego...

I podała mi swoją wizytówkę. Mały kartonik zawierał wszystko, co najważniejsze: adres, telefon i e-mail.

– Ja natomiast zostaję do końca tygodnia – powiedziała Justyna. – Tylko nie myśl, że uda ci się namówić mnie na wspólną saunę. A już na pewno nie na tarzanie się w śniegu.

Czytaj także:
„Mama we wszystkim mnie wyręczała, nie umiałam nawet prania nastawić. Przywykłam do bycia księżniczką”
„Wiedziałem, że gdzieś żyje owoc mojej zdrady, ale nie sądziłem, że zapuka do moich drzwi. 15 lat kłamstw wyszło na jaw”
„W życiu nie zgodzę się, by córka wyszła za mąż za Arka. Zrobię wszystko, by wybić jej z głowy ślub z tym zbójem”

Redakcja poleca

REKLAMA