„Facet myślał, że mi zaimponuje grubym portfelem i miał rację. Byłam rozanielona, póki nie odkryłam, czym się zajmuje”

dziewczyna na randce fot. iStock by Getty Images, gollykim
„Oczarował mnie całkowicie. Snuł fascynujące historie o dziejach naszego kraju, był znawcą sztuki i miał za sobą wiele podróży”.
/ 15.11.2024 13:15
dziewczyna na randce fot. iStock by Getty Images, gollykim

Do dziś mam w pamięci okres, kiedy odmawiałam sobie przyjemności kupowania kawy w kawiarniach albo posiłków w restauracjach. No bo po co, skoro domowa lodówka była pełna – tak przynajmniej powtarzała mi mama. Dorzucała jeszcze, że chodzenie do knajp to wyrzucanie forsy w błoto. Problem w tym, że faktycznie nigdy nie miałam zbyt dużo kasy w portfelu...

Ledwo wiązałam koniec z końcem – wystarczało na podstawowe rachunki, najprostsze jedzenie i bilety na autobus, którym dojeżdżałam czy to do pracy w magazynie, czy w kwiaciarni. Po ślubie z Kornelem liczyłam, że będę miała wsparcie, również finansowe. Niestety, choć mój mąż dobrze zarabiał, był okropnym sknerą. Wyszło na to, że to ja go sponsorowałam, chociaż to ja urodziłam nasze dziecko i ogarniałam wszystko w domu.

Zostałam sama, bez pieniędzy

Na koniec córka poszła na swoje, partner stwierdził, że nasze drogi się rozchodzą, a ja zostałam sama, bez pieniędzy i z uczuciem, że życie mi gdzieś ucieka...

– Teraz musisz pomyśleć wreszcie o sobie! – mówiły koleżanki. – Pomyśl, jakie masz marzenia, i weź się za ich realizację!

Zawsze chciałam zwiedzać świat – odpowiedziałam szczerze. – Szkoda tylko, że nie mam funduszy na wymarzony wyjazd do francuskich zamków...

– To może zacznij od zobaczenia polskich zabytków? W naszym kraju jest ich przecież całe mnóstwo! – podsunęły mi pomysł.

Tak właśnie wylądowałam w Opolu, skąd wybrałam się zobaczyć zamek w Mosznej.

Nie stać mnie było na nocleg w apartamentach znajdujących się w dawnej części zamkowej, ale postanowiłam zaszaleć i zjeść wieczorny posiłek w tutejszej restauracji. I właśnie wtedy wpadłam na Darka. Wyglądał jak książę z filmu – miał przystrzyżoną szpakowatą brodę, krótkie włosy i świetnie skrojone ciuchy.

Elegancki kelner w czarnym fraku wskazał mi stolik tuż obok miejsca, przy którym on siedział.

– Może skusisz się na coś z naszej śląskiej kuchni? – powiedział, wygodnie opierając się o krzesło. – Chociaż do tego polecam wino australijskie. Wiem, że to nieoczywiste połączenie, ale świetnie pasuje do rolad.

– Hmm... – zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć, bo zaskoczyło mnie, że taki gość w ogóle ze mną rozmawia. – Prawdę mówiąc, kompletnie nie orientuję się w winach... Chyba zostanę przy wodzie lub soku.

Mój towarzysz zaprotestował, twierdząc, że podczas wizyty w tak wyjątkowym zamku wypada pić wyłącznie szlachetne wino. Nie minęła chwila, a już zajmował miejsce obok mnie.

– Weźmiemy całą butelkę merlota – oznajmił, a ja ze zdziwieniem uniosłam brwi, bo nigdy wcześniej nie spotkałam się z sytuacją, gdzie ktoś zamawiał do jedzenia pełną butelkę wina.

Ruszyliśmy na przechadzkę

Kolega doradził mi, co wziąć na obiad i nie pominął też czegoś słodkiego na koniec. Denerwowałam się trochę, bo w zamkowej restauracji ceny nie należały do najniższych, a mój budżet był mocno ograniczony. Jednak w momencie płacenia Darek oznajmił:

– Skoro to ja cię namówiłem, stawiam całość i nie przyjmuję sprzeciwu. – musnął moje ramię, a ja poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele.

Kiedy zjedliśmy, ruszyliśmy na przechadzkę – najpierw do przepięknej szklarni pełnej tropikalnych okazów, a następnie do miejsca, gdzie trzymał swoje konie. W trakcie spaceru zdradził mi kilka rzeczy o swoim życiu. Prowadził własny biznes – wytwórnię produktów mrożonych. Większość spraw załatwiał online.

– Życie to nie tylko praca od rana do nocy. Trzeba też umieć się nim nacieszyć – stwierdził. – Uwielbiam odkrywać nowe miejsca, a obecnie moim celem jest odwiedzanie polskich zamków. Zdarzyło ci się być w Gołuchowie?

Zaprzeczyłam i natychmiast rozpoczął swoją opowieść o urokach tego miejsca oraz innych atrakcjach wartych zobaczenia. Oczarował mnie całkowicie. Snuł fascynujące historie o dziejach naszego kraju, świetnie się orientował w tematach związanych z budownictwem, był prawdziwym znawcą win i miał za sobą wiele podróży. Najlepsze było to, że sprawiał wrażenie, jakby naprawdę się mną interesował!

– Planujesz już powrót? – spytał.

– Tak, następnego dnia – odrzekłam i od razu rzuciłam podobne pytanie. – A ty kiedy się wybierasz?

– Właściwie to miałem wyjeżdżać dzisiaj, ale chyba przedłużę pobyt w tym magicznym zakątku o jeden wieczór. Może dasz się zaprosić na wspólny posiłek?

Był moim osobistym księciem

Cały wieczór wyglądał dokładnie w ten sposób. Jeździliśmy wyłącznie taksówkami, ponieważ Darek chciał mieć możliwość raczyć się wybornym winem i szampanem. Nalegał na pokrycie wszystkich wydatków, a ja nie protestowałam, czując się jak w bajkowej opowieści.

No bo faktycznie – u mojego boku był mój osobisty książę: ujmujący, atrakcyjny i hojny mężczyzna. Trudno się więc dziwić, że kiedy odprowadził mnie pod drzwi pokoju około trzeciej nad ranem, zapytałam o kolejne spotkanie.

– Pod warunkiem, że zostawisz mi swój telefon – rzucił z czarującym uśmiechem, po czym złożył pocałunek na mojej ręce.

Obiecał, że da znać telefonicznie wcześnie rano, przed wyruszeniem do własnego mieszkania. Planowaliśmy wspólny wyjazd w kolejny weekend – chcieliśmy zobaczyć pałac w Gołuchowie. Niestety, Darek się nie odezwał. Jedyną pamiątką po naszym spotkaniu pozostał kwiat, który nabył dla mnie od staruszki handlującej na starówce.

Kolejne tygodnie były dla mnie emocjonalnym rollercoasterem – przeplatały się we mnie złość i przygnębienie. Nie mogłam sobie wybaczyć, że pozwoliłam się tak nabrać.

– Ale że też byłam tak głupia i uwierzyłam w te bajki! – żaliłam się Ance. – Facet szukał tylko rozrywki. Postawił mi jeden obiadek, a ja, idiotka, wpadłam po uszy!

Naprawdę się zakochałaś?! – wykrzyknęła Anka ze zdumieniem.

– Sama już nie wiem... – westchnęłam bezradnie. – Chyba faktycznie coś mnie wzięło... Głupia ze mnie baba, no nie? Ale miał taki dar przekonywania, taki był... jakby to powiedzieć... czarujący...

Prawdę powiedziawszy, kompletnie nie interesowało mnie, czy jest bogaty. Pomiędzy nami pojawiła się jakaś chemia i to mnie zafascynowało. Wydawało mi się, że rozwinie się z tego poważny związek. Co za naiwność z mojej strony!

Okropnie za nim tęskniłam

Wciąż wracałam myślami do naszych spotkań, nie mogłam przestać myśleć o tym, jak na mnie spoglądał i jak całował... Wiedziałam, że to głupie, ale okropnie za nim tęskniłam. W noc sylwestrową zostałam w mieszkaniu, oglądając telewizję. Nie miałam funduszy na wyjście do znajomych.

Telefon co chwilę pikał od życzeń noworocznych. Bez entuzjazmu wysyłałam odpowiedzi, sącząc przy tym kieliszek merlota, który przywoływał pewne wspomnienia. W pewnym momencie dostałam SMS z nieznajomego numeru.

Rozpoznałam go natychmiast! Odpisałam mu bez zastanowienia, chociaż moje słowa były pełne złości. Po prostu nie mogłam inaczej. W mojej odpowiedzi wyładowałam całą frustrację, jaką do niego czułam. Może to nie było najlepsze rozwiązanie, ale emocje wzięły górę.

Powiedziałam mu, że oczywiście chcę się spotkać, najlepiej od razu. W głowie szumiało mi od wina, a uczucia były tak intensywne, że nie potrafiłam nad nimi zapanować. Odpowiedział, że właśnie przebywa w tej samej miejscowości co ja. Po 30 minutach spotkaliśmy się. Zaprowadziłam go do mieszkania i czekałam, przepełniona mieszanką złości i radości.

– Muszę Cię przeprosić... – powiedział cicho – bo nie wiedziałem, jak ci to wyjaśnić... Powinnaś wiedzieć, że nie jestem osobą, za którą się podawałem.

– To znaczy, że nie jesteś Darkiem? – spytałam przestraszona, robiąc krok w tył. – W takim razie jak się nazywasz?

Prawda wyszła na jaw – jedynie jego imię nie było kłamstwem.

– Tak naprawdę nie mam własnej firmy z mrożonkami, tylko tam pracuję – przyznał się zawstydzony. – Jeżdżę tirem, rozwożąc różne rzeczy po kraju i zagranicą. Większość czasu spędzam na trasie. W miniony weekend pragnąłem poczuć się wyjątkowo, udając kogoś znaczącego, a nie zwykłego truckersa.

Zainwestowałem w nową garderobę i zaplanowałem kolację w zamkowej restauracji. Przepraszam za to kłamstwo, ale sama powiedz – gdybym od razu wyznał, że jestem szeregowym kierowcą, to... czy dałabyś nam w ogóle szansę?

Ukrywanie prawdy stało się nie do zniesienia

Szczerze mówiąc, gdyby okoliczności były inne, wszystko mogłoby się potoczyć zupełnie inaczej. Pamiętam, jak zaimponował mi podczas kolacji, stawiając nie tylko danie, ale też wino do tego. Zastanawiam się, czy zwróciłabym na niego w ogóle uwagę, gdybyśmy się poznali w jakimś barze z fast foodem.

– Wiesz, sprawy nabrały tempa... Próbowałem być w twoich oczach kimś niezwykłym – wyznał szczerze. – Ale ukrywanie prawdy o sobie stało się nie do zniesienia, więc po prostu się wycofałem. Najgorsze jest to, że... nie potrafiłem wyrzucić cię z pamięci...

Zrozumiałam nagle, że cały ten luksus, wyjścia do restauracji i jeżdżenie taksówkami jakbyśmy byli milionerami – to wszystko kompletnie mnie nie kręciło.

– Znaczyłeś dla mnie bardzo dużo – odezwałam się. – Jasne, doceniam dobre wino, ale przecież tak naprawdę liczy się towarzystwo przy kieliszku. Swoją drogą, mam tu jeszcze pół butelki. Może wzniesiemy toast za nadchodzący Nowy Rok?

Spędziliśmy Sylwestra u mnie w mieszkaniu. Wprawdzie kupiłam niezbyt wyrafinowane Merlot, ale oboje uznaliśmy je za całkiem niezłe. Podczas rozmowy Darek opowiadał o swoich podróżach ciężarówką po europejskich krajach. Kiedy słuchałam jego opowieści o historii, winach czy nawet koniach, czułam, że to nie pusta gadanina.

Widać było, że uwielbia czytać i z uwagą poznaje każde odwiedzone miejsce. Nim nastał świt, dotarło do mnie, że już się nie gniewam za tę całą sytuację z pieniędzmi. W końcu radziłam sobie bez nich, więc czemu nagle miałabym stawiać je na pierwszym miejscu?

Nasz związek trwa już od czterech lat. Przekonałam się, że wymarzony partner wcale nie potrzebuje białego rumaka. Ten mój przemierza drogi za kierownicą tira i szczerze mówiąc, nie zamieniłabym go na nikogo innego.

Agata, 38 lat

Czytaj także:
„Marzyłam, by dzień ślubu na zawsze zapisał się w mojej pamięci. Teraz robię wszystko, byle zapomnieć o tej katastrofie”
„Ja próbowałem być idealnym mężem, a żona zdradzała mnie od dnia ślubu. Aż wreszcie przesadziła z pewnością siebie”
„Odkładaliśmy pieniądze na dom, ale mój mąż bujał w obłokach. Któregoś dnia odkryłam, co zrobił za moimi plecami”

Redakcja poleca

REKLAMA