„Harowałem w rodzinnej firmie, ale siostra wysadziła mnie z interesu. Myślałem, że jest pazerna, a prawda była inna”

Kobieta mężczyzna konflikt fot. iStock by Getty Images, LightFieldStudios
„– Nigdy nie chciałaś tej firmy, więc dlaczego teraz się nią przejmujesz? Dziadek mi ją obiecał, a teraz to wszystko, całe moje życie, zabrałaś mi, bo... bo co? Bo masz do tego prawo? – nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje”.
/ 27.09.2024 16:00
Kobieta mężczyzna konflikt fot. iStock by Getty Images, LightFieldStudios

Firma Kowalski i Synowie była dla mnie wszystkim. Dziadek mówił, że to przyszłość naszej rodziny, że będziemy budować na niej fundamenty naszego sukcesu. Już jako dzieciak spędzałem tam całe dnie, ucząc się, jak działa biznes. Mój dziadek nigdy nie miał wątpliwości – mówił, że to ja będę kontynuować jego dzieło. Dla Zosi, mojej młodszej siostry, firma zawsze była jak obcy świat. Ona miała swoje plany, swoje studia. Zawsze powtarzała, że biznes rodzinny ją nie interesuje. Dlatego nigdy nie podejrzewałem, że cokolwiek mogłoby stanąć na mojej drodze.

Gdy dziadek zachorował, spędzałem z nim coraz więcej czasu. Nasze rozmowy stawały się coraz bardziej poważne. Pamiętam, jak pewnego dnia, leżąc w szpitalnym łóżku, spojrzał mi prosto w oczy.

– Michał, pamiętaj, firma będzie twoja. To ty ją poprowadzisz – powiedział, a ja czułem, że obiecuje mi coś, czego nic i nikt nie odbierze.

Po jego śmierci czułem pustkę, ale z drugiej strony czekałem na dzień, w którym oficjalnie zostanę właścicielem firmy. Odczytanie testamentu miało być formalnością.

To musiała być jakaś pomyłka

Siedziałem na skórzanej sofie w biurze naszego rodzinnego prawnika, tak pewny siebie, jak jeszcze nigdy dotąd. Zosia usiadła naprzeciwko, patrząc gdzieś w okno. Była dziwnie niespokojna, jakby nie do końca wiedziała, co się dzieje. Matka siedziała między nami, zaciskając dłonie na kolanach, jakby miała złe przeczucia. Wszyscy czekaliśmy, aż wreszcie się zacznie.

W końcu prawnik podniósł wzrok znad dokumentów i zaczął czytać.

– Zgodnie z wolą Józefa Kowalskiego cały majątek zostaje podzielony równo między członków rodziny – zaczął, a ja ledwie go słuchałem, skupiony na jednym punkcie. – Natomiast firma Kowalski i Synowie... przypada w całości Zofii Kowalskiej.

Usłyszałem te słowa jakby przez mgłę. Zofia. Moja siostra? Co? To jakaś pomyłka! Spojrzałem na prawnika, szukając w jego twarzy cienia wahania, jakiegoś znaku, że źle przeczytał.

– Jak to? – rzuciłem, nie potrafiąc utrzymać emocji. – To niemożliwe! Dziadek obiecał mi firmę! Ja tu pracowałem od zawsze, całe życie się do tego przygotowywałem!

Siostra opuściła głowę, nie patrzyła na mnie. Gdy w końcu się odezwała, jej głos był cichy i pełen niepewności:

– Michał, nie wiem, dlaczego tak jest. Nawet nie chcę tej firmy... – wyszeptała, ale w jej słowach nie było wahania. Była właścicielką.

– Nie chcesz? To oddaj mi to, co moje! – warknąłem, czując, jak złość i bezsilność zalewają mnie od środka.

Prawnik, widząc rosnące napięcie, próbował nas uspokoić, ale w tamtej chwili nie było już dla mnie miejsca na wyjaśnienia.

Testament został sporządzony zgodnie z ostatnią wolą. To ostateczna decyzja. Przykro mi, ale nic więcej nie mogę zrobić – odezwał się.

W głowie huczało mi jedno: zdrada. Zdradził mnie mój własny dziadek.

Nie potrafiłem się uspokoić

Zostawiłem prawnika i rodzinę za sobą, a w głowie kołatało tylko jedno pytanie: „Dlaczego?”. Dlaczego dziadek, który zawsze mówił, że firma będzie moja, zrobił coś takiego? Kiedy wróciłem do rodzinnego domu, matka była w kuchni, stawiała na stole kubki z herbatą, jakby nic się nie stało. Jakby nie rozumiała, że moje życie właśnie rozsypało się na kawałki.

– Michał, wiem, że jesteś wstrząśnięty... – odpowiedziała, ale ja nie zamierzałem słuchać wyjaśnień, bo w jej spokojnym tonie czułem tylko obojętność.

– Wstrząśnięty? – parsknąłem. – Mamo, dziadek mi obiecał tę firmę! A teraz Zośka jest właścicielką? Wiedziałaś o tym?

Spojrzała na mnie, jej twarz zdradzała zmęczenie, ale i coś więcej. Poczułem, że nie mówi mi wszystkiego.

– Nie wiedziałam, co dokładnie będzie w testamencie... – zaczęła, próbując mnie uspokoić, ale z każdym jej słowem wzbierał we mnie gniew. – Dziadek podjął tę decyzję sam. Może miał swoje powody. Nie chcę, żebyś patrzył na to tylko przez pryzmat tego, co ci obiecał.

– Jakie powody? – przerwałem jej ostro, robiąc krok do przodu. – Ja całe życie na to pracowałem! Zośka nawet nie chciała mieć z firmą nic wspólnego! Nigdy się nią nie interesowała, a teraz to wszystko ma być jej?

Matka westchnęła, a ja widziałem, że szuka słów, które mogłyby mnie uspokoić, ale żadnych nie znajduje. To była moja firma. Dziadek o tym wiedział. A teraz czułem, że wszyscy – nawet moja własna matka – stali przeciwko mnie.

– Synu... – odezwała się znowu, tym razem ciszej, bardziej miękko. – Wiem, jak bardzo ci zależało. Ale może dziadek widział coś, czego ty nie widzisz. Może chciał chronić firmę w inny sposób. Może...

– O czym ty mówisz? Chronić przed czym? Przede mną? – przerwałem, a mój głos drżał od złości. – A ty? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

Zamilkła, a ja zdałem sobie sprawę, że nie mogę dłużej z nią rozmawiać. Czułem, jak gniew całkowicie mnie pochłania, a zarazem jak narasta we mnie poczucie zdrady.

– Michał... proszę, nie podejmuj żadnej decyzji pod wpływem emocji – próbowała jeszcze zaapelować matka, ale nie chciałem jej słuchać.

Bez słowa odwróciłem się i wyszedłem, zostawiając ją w kuchni, osamotnioną i bezradną wobec mojego gniewu. Musiałem porozmawiać z Zośką.

Próbowałem rozmawiać z siostrą

Znalazłem Zosię w ogrodzie, gdzie siedziała z telefonem w ręku, jakby ten cały dramat jej nie dotyczył. W jej twarzy nie było widać złości ani radości, jedynie coś w rodzaju zmartwienia, ale trudno było to wyczuć. To wywołało we mnie jeszcze większą frustrację. Podszedłem i stanąłem nad nią.

– Siostra, musimy pogadać – powiedziałem chłodno, ledwo kontrolując emocje.

Podniosła na mnie wzrok. Widziała, że jestem wściekły, ale nie wyglądała na zaskoczoną. Wstała powoli i wsunęła telefon do kieszeni.

– Wiem, co chcesz powiedzieć – zaczęła spokojnie. – I naprawdę... ja nie chciałam tej firmy. Nie wiem, dlaczego dziadek tak zdecydował.

– To proste – przerwałem jej gniewnie. – Skoro jej nie chcesz, oddaj mi ją. To ja powinienem ją mieć. Przecież ty w ogóle się tym nie interesowałaś.

Zamilkła na chwilę, jakby chciała dobrać słowa, ale w końcu westchnęła.

– Myślisz, że to takie proste? – odpowiedziała, a w jej głosie pojawił się cień irytacji. – Michał, to nie jest tylko kwestia „oddania”. Firma to nie zabawka, którą można komuś przekazać. Nawet nie wiem, od czego zacząć.

– Od czego zacząć?! – wybuchnąłem, unosząc ręce w geście frustracji. – Oddaj mi to, co jest moje! Ja na to pracowałem całe życie! Ty nie masz pojęcia, co to znaczy!

Zmarszczyła brwi, a jej ton stał się bardziej obronny.

– Rozumiem, że jesteś wściekły, ale nie możesz mówić, że nie mam pojęcia. Tak, nigdy nie interesowałam się firmą, ale to nie znaczy, że jestem gorsza. Zawsze byłam na drugim planie. Ty i dziadek zawsze byliście w centrum uwagi. Nigdy nie mogłam się przebić. A teraz, kiedy w końcu coś dostałam, oczekujesz, że od razu to oddam, bo to „twoje”?

– Tak, bo to należy do mnie! – krzyknąłem, zbliżając się do niej. – Nigdy nie chciałaś tej firmy, więc dlaczego teraz się nią przejmujesz? Dziadek mi ją obiecał, a teraz to wszystko, całe moje życie, zabrałaś mi, bo... bo co? Bo masz do tego prawo?

Przestała się tłumaczyć. Widocznie miała dość moich oskarżeń, bo jej ton nagle stał się lodowaty.

– Może to ty powinieneś zrozumieć, że ta firma nie jest jedyną rzeczą na świecie. Może dziadek miał swoje powody, żeby przekazać ją mnie, a nie tobie. I nie, nie oddam ci jej, tylko dlatego, że ty tego chcesz. Jeśli firma jest dla ciebie tak ważna, to zastanów się dlaczego. Bo zaczynam mieć wrażenie, że chodzi tylko o twoje ego.

To były słowa, których nie mogłem znieść. Spojrzałem na nią z furią, gotowy powiedzieć coś, czego później bym żałował, ale zamiast tego po prostu odwróciłem się i odszedłem.

Z każdym krokiem czułem, jak między nami rośnie mur. Firma, która miała być moją przyszłością, nagle stała się polem bitwy. A Zosia, która wcześniej była tylko moją siostrą, teraz była przeciwnikiem.

Odkryłem wreszcie tajemnicę

Kilka dni później matka poprosiła mnie o rozmowę. Jej głos był łagodny, ale czułem, że kryje się w nim coś, czego wcześniej nie mówiła.

– Michał, musisz to zrozumieć – zaczęła, siadając naprzeciw mnie. – Dziadek zmienił testament niedługo przed śmiercią. Nie mówił mi dlaczego, ale wiem, że to była dla niego trudna decyzja.

Spojrzałem na nią, wciąż rozgniewany, ale teraz bardziej zdezorientowany niż kiedykolwiek.

– Trudna? Co masz na myśli?

Matka wzięła głęboki oddech.

– Zosia też była dla dziadka ważna, nawet jeśli tego nie pokazywał. Kiedy była mała, dziadek opiekował się nią, kiedy ja pracowałam. Mieli szczególną więź... – zawahała się, jakby wspomnienie ją przytłoczyło. – Może bał się, że odsunął ją na bok, że zapomnieliśmy o niej, kiedy wszyscy skupiliśmy się na tobie i firmie.

Te słowa trafiły mnie jak cios. Dziadek nie chciał mnie zranić. Chciał naprawić coś, co ja nawet nie zauważyłem.

Musiałem pogodzić się z losem

Po rozmowie z matką nie mogłem przestać myśleć o tym, co mi powiedziała. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia – jak dziadek traktował Zosię, jak często spędzali czas razem, kiedy byłem zajęty firmą. Zrozumiałem, że przez lata widziałem tylko siebie w roli jego spadkobiercy, zapominając, że moja siostra była równie ważna.

Zacząłem zdawać sobie sprawę, że to nie tylko o firmę chodziło. Dziadek próbował coś naprawić, a ja musiałem nauczyć się żyć z jego decyzją. Wiedziałem, że muszę porozmawiać z siostrą jeszcze raz, tym razem bez gniewu.

Spotkałem się z nią w biurze. Wzięła głęboki oddech, kiedy mnie zobaczyła, jakby spodziewała się kolejnej kłótni, ale ja już nie chciałem walczyć.

– Słuchaj, musimy znaleźć jakiś sposób, by to wszystko miało sens. Może powinniśmy razem poprowadzić firmę? – zaproponowałem, patrząc jej prosto w oczy.

Zosia milczała przez chwilę, potem skinęła głową.

– Może to najlepsze rozwiązanie – odpowiedziała cicho.

Tego dnia zaczęliśmy pracować razem, a ja zrozumiałem, że rodzina jest ważniejsza niż jakikolwiek majątek.

Michał, 39 lat

Czytaj także:
„Przepisałam na syna mieszkanie, a on się go pozbył. Teraz mam do wyboru meldunek pod mostem albo etat darmowej niańki”
„Musiałem sprzedać ojcowiznę obcym ludziom. Moje dzieci wolą tyrać po łokcie u Holendra, niż być panami u siebie”
„Teściowa robi z siebie ofiarę, a mój mąż korzysta. Przez nią jest leniem i samolubem, ale ja nie dam się tak tłamsić”

Redakcja poleca

REKLAMA