„Przepisałam na syna mieszkanie, a on się go pozbył. Teraz mam do wyboru meldunek pod mostem albo etat darmowej niańki”

smutna kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Byłam pewna jak amen w pacierzu, że lwia część wydatków będzie na mojej głowie. No ale cóż, mus to mus. Obiecałam sobie, że wytrwam w roli matki, choćby nie wiem co”.
/ 20.09.2024 08:30
smutna kobieta fot. Getty Images, Westend61

Całe moje życie podporządkowałam synowi, uważając, że jestem mu to dłużna, skoro postanowiłam samodzielnie go wychować. Łapałam się różnych prac, byle tylko zdobyć trochę pieniędzy. Udało mi się nawet zebrać fundusze, żeby mógł pójść na studia. Wszystko mu poświęciłam, a on co? Cynicznie to wykorzystał, a ja skończyłam bez dachu nad głową.

Jedyny i ukochany

Nazywam się Alicja i jestem zdruzgotaną mamą, która chce ostrzec innych rodziców. Mam już swoje lata na karku, dobijam do pięćdziesiątki. Przez te wszystkie lata samotnie stawiałam czoła wyzwaniom rodzicielstwa, wychowując mojego jedynego syna. Dzisiaj Alek ma już ćwierć wieku na karku, a ja z bólem serca muszę przyznać, że poniosłam porażkę jako matka. Zawiodłam na całej linii, bo nie potrafiłam przekazać mu tego, co w życiu najistotniejsze — wrażliwości na innych i umiejętności kochania. Ta świadomość napawa mnie ogromnym smutkiem i każe zadać sobie pytanie, co takiego zrobiłam nie tak? Gdzie tkwi źródło moich rodzicielskich potknięć?

Nie możesz całkowicie porzucać własnych marzeń – przekonywała mnie koleżanka, która zawsze mnie motywowała. – Bycie samemu jest straszne, a kiedy Alek opuści dom rodzinny, zostaniesz tylko ty.

– Eee tam, aktualnie o tym nie rozmyślam – mówiłam, gdy poruszała tę kwestię. – Skupiam się na teraźniejszości.

I rzeczywiście tak się działo. Nie snułam żadnych wizji na nadchodzące lata, nie dumałam nad tym, co przyniesie przyszłość. Zbyt mocno koncentrowałam się na tym, co tu i teraz.

– I bez sensu aż tak się szarpiąc – pouczała mnie Jadzia. – Pociechy nie w każdym przypadku pałają wdzięcznością. Obym nie usłyszała później twojego narzekania.

Moi starzy żyją na wiosce, w sumie to ja też z tamtych stron pochodzę. Wybyłam do metropolii i tu już się zahaczyłam. Nie było po co wracać. W betonowej dżungli wylądowałam na etacie, chociaż z początku spodziewałam się czegoś lepszego. Marzyłam o wielkiej miłości, gniazdku, familii, którą stworzę. Wpadł mi w oko Darek i myślałam sobie, że to ten jedyny, z którym będę dzielić życie po grób. To właśnie Alek jest owocem naszej relacji. Do końca życia będę pamiętać jego słowa, gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży:

– Masz pewność, że to ja jestem ojcem?

Nasz związek trwał zaledwie dwanaście miesięcy, a on już podejrzewał, że to nie jego potomek? Dotarło do mnie, że to uczucie jest dalekie od ideału, że mój partner nie potrafi dać nam poczucia bezpieczeństwa i należytej troski. Prawda wyszła na jaw, choć zdecydowanie za późno. Wspomniał mimochodem, że nie czuje się przygotowany na rodzicielstwo, pragnął jeszcze nacieszyć się życiem, czerpać z niego pełnymi garściami. Mój wybór o zakończeniu relacji przyjął z nieukrywaną ulgą.

Musiałam sobie radzić sama

Pieniądze na utrzymanie dziecka wpływały od niego z przerwami, aż w końcu w ogóle przestał je przesyłać. Od tego czasu zasiłek otrzymywałam od państwa. Mama z tatą nie mogli pogodzić się z faktem, że nie stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Wydaje mi się, że po dziś dzień mają mi za złe tę decyzję o samodzielnym wychowywaniu syna. W dużych aglomeracjach to nic nadzwyczajnego, ale na wsiach wciąż jeszcze ciężarna, niezamężna kobieta jest tematem wielu rozmów i spekulacji.

Oddałam wszystko dla mojego dziecka, ale czułam, że to mój obowiązek, skoro postanowiłam wychowywać go samotnie. Nigdzie się nie ruszałam, chyba że z małym Alkiem u boku. Było naprawdę trudno, szczególnie na starcie, kiedy maluch bez przerwy łapał jakieś infekcje. Oddałam go do żłobka, bo nie mogłam sobie pozwolić na opiekunkę.

Łapałam się różnych prac, raz tu, raz tam, ale żaden szef nie był zadowolony z pracownicy, która co chwila siedzi na L4. Dorabiałam też, przepisując różne teksty — najpierw na maszynie, którą dostałam od Jadzi, a potem na komputerze, który tanio kupiłam w drugiej robocie.

Udało mi się nabyć sporo umiejętności, między innymi opanowałam sztukę pisania do tego stopnia, że mogłam podjąć pracę jako sekretarka. Ukończyłam odpowiednie szkolenie i całkiem dobrze sobie radzę. Moje życie jakoś się poukładało, głównie za sprawą dobrych ludzi, których spotkałam na swojej drodze.

Przez dłuższy czas wynajmowałam małe mieszkanko w bloku, po jakimś czasie właściciel dał mi nawet szansę je kupić, ale nie było mnie na to stać. W końcu musiałam się stamtąd wynieść, bo lokal trafił na sprzedaż. Kiedy rozglądałam się za jakimś tanim miejscem do wynajęcia, los sam podsunął mi świetną okazję.

– Czy pani kogoś poszukuje? – odezwała się sędziwa kobieta, kiedy na próżno usiłowałam odszukać w mrocznej klatce schodowej lokal z anonsu. Poczułam rozczarowanie, ponieważ oferta okazała się nieaktualna.

– A może zechciałaby pani u mnie zamieszkać? Ja będę miała lżej na duszy, a pani nie oberwie po kieszeni – zasugerowała, gdy wyjaśniłam jej cel swojej wizyty.

Z wdzięcznością odmówiłam, bo zależało mi na własnych, niezależnych czterech ścianach. Wspomniałam, że mam siedmiolatka na wychowaniu i nie chcę nikomu zawracać głowy.

– Ja wprost przepadam za dzieciarnią. Jestem zupełnie sama, a mój wiek niestety rośnie z dnia na dzień.

Prowadził wygodne życie

W końcu się zdecydowałam i nie mam najmniejszych wątpliwości, że postąpiłam słusznie. Szczególnie że pani Marysia przekazała mi swoje mieszkanie. Od samego początku złapałyśmy naprawdę świetny kontakt. Alek wzbogacił się o babcię, a ja stanęłam na własnych nogach. Żyłam jak pustelnica, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało.

Pani Marysia to była bardzo bystra i spostrzegawcza . Uwielbiałyśmy godzinami rozmawiać o różnych sprawach. Kiedy jej zabrakło, poczułam się strasznie samotna. Szczególnie że Aleksander już dorósł i miał własne sprawy na głowie, swoich kolegów.

Dałam z siebie wszystko, harując po godzinach, łapiąc każdą możliwą fuchę, aby Alek mógł skupić się na nauce. Zresztą zdał egzaminy bez żadnych przeszkód. Teraz widzę, że już wtedy powinnam zwrócić uwagę na sygnały świadczące o tym, że coś jest nie tak z jego postawą. Wyrazy wdzięczności nie były mocną stroną Alka — zachowywał się tak, jakby świat był mu winien przysługi. Ja odmawiałam sobie przyjemności, a on nawet będąc studentem, nie wpadł na pomysł, żeby w wolnym czasie trochę zarobić.

Mój syn tylko od czasu do czasu dorabiał, a syn koleżanki wolał spędzać czas przy komputerowych grach. Mówiłam mu, że ledwo wiążę koniec z końcem, ale to nic nie dawało. Na uczelni spotkał Magdę. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że poniosłam klęskę i bezpowrotnie coś przepadło.

Gdzieś w głębi duszy liczyłam jednak, że nadejdą zmiany i wydarzy się cud przemiany… Aleksander ukończył edukację, sądziłam, że odetchnę z ulgą i w końcu zacznę cieszyć się życiem. Jak bardzo się pomyliłam.

– Mamuś, bierzemy ślub – oznajmił pewnego dnia. – Chcemy zaprosić osiemdziesiąt osób na wesele. Magda pochodzi z licznej rodziny.

Wszystko brał za pewnik

Byłam pewna jak amen w pacierzu, że lwia część wydatków będzie na mojej głowie. No ale cóż, mus to mus. Obiecałam sobie, że wytrwam w roli matki, choćby nie wiem co.

– O czym ty w ogóle mówisz? – Jadzia nie kryła zdenerwowania. – Alek jest już dorosły i sam zarabia na chleb. Nie możesz mu tak wiecznie pomagać finansowo.

Szczerze mówiąc, zgadzałam się z nią, choć moje słowa i czyny temu przeczyły. Uroczystość ślubna wypadła wspaniale, pomimo że ciągłe przygotowania i harówka dały mi nieźle w kość. Marzyłam tylko o tym, żeby paść na łóżko i odpocząć. Czułam satysfakcję z dobrze wypełnionego zadania.

Miałam pewność, że dałam z siebie wszystko dla dobra mojego dziecka. Wprawdzie przez parę miesięcy mogłam odetchnąć z ulgą, bo młodzi zamieszkali u rodziców synowej, a do mnie wpadali jedynie sporadycznie na niedzielny obiadek. Z początku nic nie wskazywało na to, że będę mieć kłopoty.

– Mamuś, mam dla ciebie niespodziewaną wiadomość – oznajmił mój syn, dosłownie w momencie gdy opróżnił talerz z zupą.

Zostaniemy rodzicami. Maluch przyjdzie na świat dokładnie w Dzień Matki. Czy to nie fantastyczny przypadek?

Radość ze szczęścia moich bliskich przepełniała moje serce. Objęłam Magdusię czule, przytulając ją do siebie mocno.

– Planujemy kupić własne mieszkanie – kontynuował Alek. – Wolimy uniknąć zaciągania pożyczki, bo wiecie, jak to bywa z tymi instytucjami finansowymi. Ale gdy pozbędziemy się tego gniazdka, rodzinka Magdy wspomoże nas brakującą sumą.

– Chwila moment, jak to „pozbędziemy się tego gniazdka?” – nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.

Od razu ogarnął mnie żal, że wcześniej przepisałam mieszkanie na mojego potomka.

– Wprowadzisz się do nas. Będziesz dla nas wsparciem, kiedy Magda będzie po porodzie... Najrozsądniej byłoby, jakbyś całkowicie porzuciła etat, bo opiekunki do dziecka są teraz strasznie drogie. Przecież możesz sobie dorabiać w domu, pisząc jakieś teksty!

W ten sposób zadecydowano o mojej przyszłości. Straciłam swój własny kąt. Nie byłam w stanie odmówić. Powinnam była to zrobić znacznie wcześniej. Teraz powoli oswajam się z nową sytuacją.

Alicja, 50 lat

Czytaj także:
„Moja córka ma 4 dzieci z 3 tatusiami. Ze wstydu najchętniej zapadłabym się pod ziemię, idąc z tą dzieciarnią po ulicy”
„Na firmowej integracji wskoczyłam szefowi do łóżka jak grzyb do koszyka. Liczyłam na więcej niż zabawa przy ognisku”
„Po śmierci ojca wyszły na jaw skrywane latami tajemnice. Kiedyś był dla mnie wzorem, a teraz stał się zwykłym oszustem”

Redakcja poleca

REKLAMA