„Teściowa robi z siebie ofiarę, a mój mąż korzysta. Przez nią jest leniem i samolubem, ale ja nie dam się tak tłamsić”

Kobieta zmęczona sprzątaniem fot. iStock by Getty Images, AaronAmat
„Doskonale zdaję sobie sprawę, że kierują nią dobre intencje i bezgraniczna miłość do dziecka. Ale to zwyczajna głupota, a nie przejaw troski! Ona puszcza mu w niepamięć każde przewinienie. Chodzi za nim krok w krok i wszystko robi za niego”.
/ 19.09.2024 20:00
Kobieta zmęczona sprzątaniem fot. iStock by Getty Images, AaronAmat

Wiem, że nie jestem jedyną osobą na tym globie, która nie dogaduje się ze swoją teściową. Tyle że ja swojej po prostu nie znoszę z całego serca. Czy istnieją ku temu jakieś podstawy? Przekonajcie się sami...

– Twoja mama – mówię – przypomina akupunkturzystkę! Wbija we mnie te swoje szpilki, licząc na to, że mnie uzdrowi.

Powinnaś odczuwać w stosunku do niej wdzięczność!

– Niby dlaczego? Nie jestem na nic chora. To twoja rodzicielka ma nierówno pod sufitem!

– Znowu szukasz zaczepki?

– Szukam rozwodu! Mam tego wszystkiego serdecznie dosyć… Niech ona wreszcie zniknie z mojego życia!

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić!

Aktualnie gnieździmy się u mojej teściowej. Jemy to, co nam postawi na stole, bo grosz do grosza się liczy, a darmowe jedzenie jest jak wiadomo najlepsze. Zajmujemy największą sypialnię w jej czteropokojowym lokum, dokładamy się do czynszu jedną trzecią kwoty, a za prąd i wodę ani złotówki nam nie policzy! Niby szczęście niesamowite, ale jak się człowiek głębiej zastanowi, to wcale nie taki wspaniały ten nasz los...

Matka mojego męża rzadko gdziekolwiek się wybiera, jedynie w każdą niedzielę na mszę. Non stop krąży po mieszkaniu, ścierając kurze, odkurzając, zamiatając i porządkując... Można oszaleć, gdy się ogląda telewizor, a ona wpada z tym swoim odkurzaczem i rozkazuje:

– Nogi do góry! Tutaj są wszędzie resztki chrupek! Czy naprawdę nie potraficie jeść nad talerzami?

Wyobraźcie sobie taką scenę: mama wpada do pokoju i zaczyna szaleć z tymi wszystkimi kablami. Wyrywa je z kontaktów jakby od tego zależało jej życie. Laptop – bęc, ładowarka – won, nawet biedna suszarka obrywa. A potem zaczyna swoje kazanie:

– Ludzie, ogarnijcie się z tym prądem! Rachunki mi rosną, że głowa boli. Gdzieś wyczytałam, że nawet jak sprzęt nie działa, to i tak pobiera prąd, jak jest do gniazdka wpięty. Rozumiecie co do was mówię?

Nie mogę tego słuchać, wręcz mnie trafia!

Co chwilę lata i sprawdza, czy jest zgaszone światło – w ubikacji, pod prysznicem i cholera wie, gdzie jeszcze. Wzdycha i marudzi:

– Rany, czemu wy mnie nie słuchacie? Jak wychodzicie, to tak trudno kliknąć i zgasić światło? Poza tym, w łazience jest przecież okno jak stodoła. Na co wam tam włączone światło w środku dnia?

Ma rację, moglibyśmy być bardziej uważni, ale wiecznie gdzieś pędzimy! W głowach kłębią nam się myśli o robocie, szkole i tym, co przyniesie jutro. Ona tego nie rozumie! Wydaje jej się, że te kable i gniazdka to sprawa życia i śmierci! Denerwuje mnie, gdy się nachyla, podnosi jakieś graty, wspina na krzesła, żeby przetrzeć półki z kurzem, a potem chodzi skrzywiona, trzymając się za bok.

Twoja mama próbuje sprawić, żebym poczuła się winna – denerwuję się. – Na początku odgrywa rolę nastolatki, a zaraz potem wydaje z siebie jakieś syki, jakby ją coś bolało! Dlaczego? No po to, żeby mi dać popalić, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że nie rzucę wszystkiego w kąt i nie zacznę latać ze szmatą, tylko po to, żeby wkupić się w jej łaski!

– No ale zawsze możesz na moment odejść od laptopa i jej pomóc! – mój małżonek stara się mnie zmienić na siłę. – Przecież nie robiłaś niczego pilnego… Pisanie z koleżanką na facebooku to nie jest najważniejsza rzecz na świecie; w każdej chwili można zrobić sobie przerwę.

Ale ja już dobrze wiem, że jakbym choć odrobinkę ustąpiła, to moja teściowa by mnie totalnie zdominowała! Niedoczekanie! Dasz im trochę luzu, a oni zaraz będą chcieli przejąć pełną kontrolę... Nie ma mowy!

– Sam sobie sprzątaj. Ja nie zamierzam być waszą służącą na każde zawołanie!

Tylko jedno ją trzyma w ryzach

Kiedy zaczynam drzeć się wniebogłosy, mój małżonek od razu kuli uszy po sobie. Zna mnie jak zły szeląg i wie, do jakich rzeczy jestem zdolna. Moja teściowa, słysząc moje wrzaski, pędem leci zamykać okna w całym domu. Wstyd ją ogarnia na myśl, co pomyślą sąsiedzi. Jak tylko to zobaczyłam, od razu zrozumiałam, gdzie ją najbardziej boli. No i mam na starą niezłego haka!

Irytuje mnie okropnie, że wpada do nas oglądać telewizję... Włącza jakieś dno i albo rzuca uwagi, albo wzdycha: „O rany, co się teraz stanie? Ale z niego drań... Nie da się tego oglądać!”. A jednak ogląda, czy raczej się bezmyślnie gapi, bo te jej tasiemce i programy o zwierzątkach to jakaś porażka! Idealne dla staruszków, i to niezbyt bystrych. Dokładnie takich jak ona!

Ja uwielbiam oglądać kino pełne dynamicznych scen – thrillery, filmy przygodowe i science fiction, w których akcja gna przed siebie... Moja teściowa kompletnie tego nie rozumie, ciągle przerywa seans głupimi pytaniami w stylu: „co on teraz robi?, dlaczego tak postępuje?, kim jest ten gość?…”. Normalny człowiek by tego nie zniósł! A do tego jeszcze śmierdzi jakimiś kiepskimi olejkami ze sklepu! Masakra! Ostatnio poskarżyłam się, że od tego zapachu boli mnie głowa, a ona się rozbeczała i mąż znów robił mi wyrzuty.

Odczepiłabyś się w końcu od mamy! Ma prawo używać, czego jej się podoba. Przecież to jej dom...

– Serio?! Wytykasz mi, że tutaj mieszkamy? Jak chcesz, to mogę się wynieść choćby zaraz. Tylko potem nie licz, że wrócę. Decyduj!

Nieraz łapię się na myśli, co tak naprawdę powoduje, że nie darzę jej zbytnią sympatią. Daje się traktować gorzej niż niewolnica i nawet nie protestuje. Gdybym ja swojej mamie odpowiedziała choć w odrobinie tak bezczelnie jak jej, to by mnie z domu wyrzuciła na zbity pysk! Kiedy u niej gościmy, mamy narzucony sztywny grafik. Moja matka ma do siebie szacunek i oczekuje go również od innych. U nas zawsze panowała jasna hierarchia – najpierw mama, potem ogromna przepaść, dalej tata, a ja na szarym końcu. Jestem do tego przyzwyczajona. Uważam, że to właściwe i naturalne.

A teściowa to prawdziwy wybryk natury

Niby taką ogarniętą kobietą się wydaje – samodzielna, pełna wigoru i w ogóle, a tak naprawdę to każdemu z drogi zejdzie, na zawołanie skacze, czyta w myślach i jeszcze się podlizuje... Normalnie słabo mi się chce jak to widzę! Najlepiej zignorować tę kobietę, bo sama się o to prosi swoim zachowaniem!

Doskonale zdaję sobie sprawę, że kierują nią dobre intencje i bezgraniczna miłość do dziecka, ale to zwyczajna głupota, a nie przejaw troski! Mój ślubny niby od czasu do czasu staje w jej obronie, ale tak naprawdę ma po dziurki w nosie tej sytuacji! Matula swojemu synalkowi puszcza w niepamięć absolutnie każde przewinienie. Chodzi za nim krok w krok, jak gdyby miała w czterech literach wmontowaną szczotkę do zamiatania!

– Kocham cię nad życie, synku – szepcze czule. – Zrobiłabym dla ciebie dosłownie wszystko… Tylko ty nadajesz sens mojemu istnieniu.

We mnie narasta wtedy ogromna wściekłość i mam ochotę wrzasnąć jej prosto w oczy: „Zacznij w końcu żyć dla siebie, ty durna! On sobie poradzi!”. Serio, w jej obecności mam wrażenie, że zamieniam się w jeżozwierza! Jej zachowanie, ta dziecinna ufność, podatność na wpływy i ustępliwość tak strasznie działają mi na nerwy, że gdy tylko się do mnie przybliża, to aż się nastroszam i ją kłuję.

No dobra, niech już skończy to gadanie i w końcu zacznie stawiać nam jakieś wymagania! Powinna uderzyć ręką w blat i określić jakieś reguły, jakieś limity, i powiedzieć: jak nie weźmiecie się za oszczędzanie prądu, to wszystkie wasze elektroniczne gadżety wylecą przez okno! I żeby jeszcze to faktycznie zrobiła!

Kiedy mówię, że teściowa wbija mi szpilki, to mija się to nieco z rzeczywistością. Ona tak strasznie mnie irytuje, wkurza i wyczerpuje psychicznie, że mam wrażenie, jakbym zamieniała się w kłębek drutów najeżonych kolcami! Złość, którą w sobie noszę przez nią, sprawia, że staję się jakimś potworem. Pragnęłabym, aby poczuła ten ból, wyciągnęła z tego jakąś lekcję i w końcu przestała zachowywać się jak ta bezradna, słaba kobieta...

Nie rozumie, ile przez to zła nam wyrządza!

– Chcę się wyprowadzić – mówię do męża. – Zobaczysz, poradzimy sobie. W tym miejscu zamieniamy się w darmozjady, rośnie nam sadło. To się kiepsko skończy!

– Postradałaś rozum? – bulwersuje się mój facet. – Gdzie będzie mi lepiej? Tu mam wszystko jak na talerzu, zero zmartwień. Podane, wysprzątane, wyprane, nakarmiony… I miałbym się wyrzec tego raju?!

– Ty tępaku! – wkurzam się na niego i wyjaśniam mu: – Nie rozumiesz, że to prosta droga do piekła? Jeszcze chwila i nie dasz rady sam zrobić kroku!

On ma to gdzieś i tylko chichra się pod nosem. Czuje się świetnie. Powolutku przeistacza się w nieudacznika, który myśli tylko o sobie. A przecież jako dziecko taki nie był, to mamuśka go tak zepsuła. Niby z wielkiej miłości! Ale co to za uczucie... I dlatego nie darzę sympatią mojej teściowej!

Aleksandra, 28 lat

Czytaj także:
„Moje małżeństwo było idealne, dopóki nie zamieszkała z nami teściowa. Mąż pozwalał jej rządzić nawet w sypialni”
„Rodzina ciągle przesiadywała u mnie w weekendy. Teraz mam spokój, bo wystawiłam im rachunek za gościnę”
„Siedział na tronie jak udzielny książę, a ja skakałam wokół niego jak głupia. Otworzyłam oczy, gdy znowu mnie wystawił”

Redakcja poleca

REKLAMA