„Harowałam na emigracji, a mój mąż w tym czasie wił nam w Polsce gniazdko. Gdy wróciłam zamiast domu, zastałam zgliszcza”

zdradzona kobieta fot. iStock, Povozniuk
„Co zrobię? Nie mam pojęcia. Krystian przeprasza i twierdzi, że Milena była jedynie błędem. Omotała go, a on był taki samotny beze mnie, że dał się jej uwieść”.
/ 22.10.2023 14:30
zdradzona kobieta fot. iStock, Povozniuk

Kiedy szefowa zamknęła punkt ksero, w którym pracowałam, sytuacja naszej rodziny zrobiła się naprawdę nieciekawa. Syn był w piątej klasie, córka w trzeciej. Potrzeby dzieci cały czas rosły. Mieszkaliśmy kątem u teściów. Do dyspozycji mieliśmy 2 małe pokoiki, a kuchnia i łazienka były wspólne. W miarę dobrze dogadywałam się z rodzicami męża, ale ciasnota i brak prywatności naprawdę nam dokuczały.

– Mamusiu, kiedy ja wreszcie będę mieć swój pokój? – dopytywała Sylwia. –  Wszystkie moje koleżanki z klasy mają, tylko ja nie. Nie chcę już mieszkać razem z Bartkiem. Zawsze, gdy przychodzą do niego koledzy, wygania mnie i muszę siedzieć z wami albo u babci  –  marudziła.

Straciłam pracę i nie mogłam niczego znaleźć

Doskonale ją rozumiałam, bo mieszkanie ze starszym bratem rzeczywiście nie należało do najwygodniejszych. Co jednak miałam na to poradzić? Krystian pracował w pobliskiej hurtowni ogrodniczej jako magazynier i kierowca dowożący towar do klientów. Zarabiał przeciętnie. Ja straciłam zatrudnienie, gdy szefowa zamknęła nasz punkt ksero, w którym były dostępne także materiały papiernicze.

– Sama widzisz, że ruch coraz mniejszy. Ludzie teraz kserują dokumenty w domu, a długopisy, zeszyty czy kredki do szkoły najczęściej kupują w marketach, bo są po prostu tańsze – mówiła. – Dostałam propozycję pracy u bratowej w firmie i lepiej wyjdę na etacie. Przynajmniej pensja będzie pewna każdego miesiąca.

– Tak, doskonale panią rozumiem. Tylko, co teraz będzie ze mną? – odpowiedziałam.

– Iwona, byłaś dobrym pracownikiem i zawsze będę cię cenić. Na razie jednak nie mogę ci pomóc. Musisz wysyłać CV, może ktoś się odezwie – powiedziała.

Moje poszukiwania stałego zajęcia nie szły jednak najlepiej. Mieszkam na wsi, do najbliższego miasteczka powiatowego jest około 20 km. Dojazd nie stanowi dla mnie problemu, chociaż przyznam, że przy najniższej krajowej, na którą mogę liczyć, koszty zakupu benzyny stanowią spore obciążenie dla domowego budżetu. 

Nie udało mi się znaleźć nic sensownego oprócz połowy etatu w sklepie mięsnym.

– Nie wiem, czy jest sens, żebyś tam szła. Ile zarobisz za 4 godziny dziennie? Przecież to będą jakieś grosze – mąż sceptycznie podchodził do mojego nowego zajęcia.

– Lepiej jednak, żebym w ogóle pracowała niż mam siedzieć w domu. Dzieci są już duże, wiesz, że twoja mama zawsze ugotuje im obiad. A my musimy odkładać. Przecież w przyszłości planujemy budowę własnego domu.

Działkę dostaliśmy od teściów, mieliśmy już kupione trochę materiałów. Jednak ruszenie z budową wiązało się z koniecznością zapłacenia za projekt i formalności. Na to potrzeba pieniędzy, a my nie mieliśmy ani oszczędności, ani odpowiedniej zdolności kredytowej.

Koleżanka poradziła mi wyjazd za granicę

Oferta koleżanki, którą znałam jeszcze z liceum ekonomicznego, wydała mi się niczym gwiazdka z nieba.

– Wiem w jakiej jesteś sytuacji, a ja co roku wyjeżdżam do Belgii do pracy w szklarniach. To jest naprawdę dobry sposób na dorobienie. Tam stawki są zupełnie inne niż w Polsce. Pojedziesz ze mną, to na pewno nieco się odkujesz. My za zarobione pieniądze kupiliśmy wszystkie meble, wymieniliśmy dach w domu i auto na nowsze – namawiała mnie przy kawie i serniku, którymi ją poczęstowałam.

– Chętnie bym pojechała. Ale nie wiem, co na to Krystian. I czy teściowa poradzi sobie z dziećmi. W końcu dorastający chłopak i dziewczynka to naprawdę dużo obowiązków, a ona nie robi się coraz młodsza. Boję się, czy w ogóle się zgodzi – byłam pełna wątpliwości.

– Jak uważasz. Nie będę cię okłamywać, że praca jest lekka. Ale tutaj na pewno tyle nie zarobisz. Może pojedziesz raz i spróbujesz, jak ci będzie szło? – Paulina chyba naprawdę chciała mi pomóc.

Od razu wieczorem tego samego dnia porozmawiałam z mężem, a on nie robił problemów.

– Myślę, że to jest dobry pomysł. Dzieci nie są już malutkie, dam sobie radę nimi się zaopiekować. Babcia i dziadek też pomogą. Przecież jeszcze nie chorują, są sprawni, samodzielni i w miarę silni. A ty dorobisz. Będzie nam łatwiej ruszyć z budową – Krystian zdecydowanie był na tak.

Pozostało jeszcze przekonanie teściowej, ale ku mojemu zdumieniu, nie musiałam jej szczególnie namawiać.

– Jedź Iwonka. My z Antkiem pomożemy Krystianowi zająć się dziećmi. To dla ciebie duża szansa. Tam rzeczywiście więcej zarobisz, a tutaj masz małe szanse na znalezienie dobrej pracy. Sama wiesz, że w urzędach wszystkie stanowisko pozajmowane, firm niewiele i zostają tylko sklepy, które płacą niewiele w zamian za ciężką harówkę – słowa teściowej były naprawdę sensowne.

Wyjechałam do Belgii

Wspierana i namawiana przez całą rodzinę, postanowiłam spróbować. Już za niecałe 3 tygodnie siedziałam w busie wiozącym nas do Belgii. Paulina pomogła mi znaleźć zatrudnienie przez swoją agencję. Miałyśmy pracować razem w szklarni z tulipanami.

Zajęcie przy cebulkach i kwiatach wydawało mi się wprost wymarzone. Rzeczywistość okazało się jednak mniej różowa niż w moich wyobrażeniach. Owszem, stawki były całkiem przyzwoite, ale praca naprawdę ciężka i na akord. Do tego stojąca. Po 10 godzinach na nogach bolały mnie stopy, kostki i łydki.

Przyzwyczaisz się. Na początku jest zawsze najciężej – Paula starała się mnie pocieszać, gdy siedziałyśmy w naszym pokoju wieczorem.

Chociaż pokój, to dużo powiedziane. Noclegi do komfortowych nie należały. Ot, łóżka, szafki nocne, duża szafa na ubrania i stolik. W każdym pokoju było zakwaterowane po 4 osoby, dlatego ciasnota dawała się we znaki.

– Nie przyjechałam tutaj przecież na wakacje. Nie oczekuję więc luksusów. Ważne, że jest czysto i ciepło. Mamy własną łazienkę i dostęp do kuchni. Nie jest najgorzej – opowiadałam przez telefon mężowi, który codziennie dopytywał o moją pracę i samopoczucie.

Praca była prawdziwą harówką

Chciałam jak najwięcej zarobić, dlatego brałam nadgodziny i nie robiłam sobie wolnych sobót. Paulina miała rację. Praca była bardzo ciężka, ale z czasem się do niej przyzwyczaiłam i w niedzielę nie bolały mnie już wszystkie kości.

– Dasz radę, ja tak jeżdżę od dobrych kilku lat i dzięki tym saksom naprawdę wspieram domowy budżet. Zimę mam wolną i poświęcam ją rodzinie – koleżanka wspierała mnie na duchu.

Po zakończeniu pierwszego turnusu i przeliczeniu kwoty na moim koncie byłam wprost zachwycona. W naszej okolicy taka suma była nieosiągalna nawet dla osób z dobrym wykształceniem, które zajmowały wyższe stanowiska w pobliskich urzędach.

Przywiozłam całej rodzinie prezenty, spędziłam czas z dziećmi, nacieszyłam się mężem i pomogłam teściowej ogarnąć dom. Po miesiącu znowu wróciłam do Belgii. Po jakimś czasie razem z Pauliną zmieniłyśmy zatrudnienie. Trafiłyśmy do dużego gospodarstwa, gdzie zajmowałyśmy się pakowaniem warzyw. Stawka była tutaj nieco wyższa, mogłyśmy także brać więcej płatnych nadgodzin.

Powoli zaczęłam przyzwyczajać się do życia na walizkach. Teściowa twierdziła, że dobrze radzi sobie z dziećmi, a mąż sam mnie namawiał na kolejne wyjazdy.

Teraz ja dostałem podwyżkę. Ty pomęczysz się jeszcze trochę i będziemy mogli ruszyć z budową – mówił, a ja przyznawałam mu rację.

Kolejne 3 lata spędziłam w szklarniach, pieczarkarniach, chłodniach i sadach przy zrywaniu jabłek. Wyjechałam także do Francji na winobranie, gdzie skusiła mnie naprawdę wysoka stawka. To była jednak ciężka praca w ogromnym upale. Temperatura dochodziła niemal do 40 stopni, pot płynął po plecach, a skóra płatami schodziła z opalonych rąk i nóg.

Codziennie rano smarowałam się jednak kremem z wysokim filtrem, ubierałam lekką bluzkę i zaczynałam dzień z myślą, że ten wyjazd pozwoli mi spełnić swoje marzenia o własnym domu. I marzenia moich dzieci.

– Mamusiu. Babcia dzisiaj usmażyła naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną. Dokładnie takie jak lubię – mówiła Sylwia, a mnie rozmowy telefoniczne z córeczką dodawały sił do dalszej pracy.

– To cudownie. A co tam w szkole? Jesteś grzeczna i słuchasz babci? Co słychać o twojej najlepszej przyjaciółki? – dopytywałam, bo na razie tylko tak mogłam uczestniczyć w wychowaniu moich dzieci.

Mąż zaczął budowę domu

W tym czasie Krystian zaczął budowę naszego domu. Wspólnie wybraliśmy projekt  i prace ruszyły pełną parą. Ja otrzymywałam zdjęcia z wylanymi fundamentami i kolejnymi etapami robót. Byłam dumna, że moja ciężka praca za granicą przynosi efekty i dzięki niej wszystkim nam będzie żyło się lepiej.

Kiedy domyśliłam się, że coś jest nie tak? Chyba długo w ogóle nie chciałam o tym myśleć. Przemęczona pracą i skupiona na odkładaniu oszczędności nie zwróciłam uwagi, że Krystian coraz rzadziej do mnie dzwoni. Wieczorami już nie spotykaliśmy się na kamerce i nie oglądaliśmy wspólnie filmów – on w Polsce, a ja u siebie. Nie wysyłał mi też czułych SMS-ów, które niegdyś były naszą tradycją.

Dopiero telefon od mamy uświadomił mi, że mój związek i rodzina powoli się rozpadają.

– Córuś, musisz przyjechać do domu i ratować swoją rodzinę – powiedziała przez telefon.

– Co? O co ci w ogóle chodzi? – dopytywałam bardzo zaskoczona, ale nie chciała nic więcej powiedzieć.

Nie przedłużyłam umowy na kolejny miesiąc. Najszybciej, jak się tylko dało, wzięłam wolne i pojechałam niezapowiedziana do Polski. Tym razem nie wszystko było przyszykowane na mój powrót. Jedynie Sylwia ucieszyła się na mój widok.

– Mama, mama. Babciu patrz, mama przyjechała – wybiegła z piskiem przed furtkę i zawiesiła się na mojej szyi.

Szybko dostrzegłam zdziwiony wzrok teściowej. Chyba chciała coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowała.

– A gdzie tata? Jeszcze w pracy? – zapytałam, spoglądając na zegarek.

– Nie wiem, mamusiu. Tatuś często nie nocuje w domu – powiedziała  z dziecięcą szczerością, chociaż teraz uświadomiłam sobie, że przez ostatnie 3 lata naprawdę wyrosła i z mojego słodkiego maluszka zrobiła się prawie nastolatka.

– Sylwia, co ty za głupoty mamie opowiadasz? Krystian jest w pracy, pojechał komuś zawieźć zamówiony towar. Zaraz pewnie wróci – teściowa starała się, żebym w ogóle nie zwróciła uwagi na słowa córki.

Mnie jednak już dały one do myślenia

Mąż rzeczywiście za godzinę wrócił do domu z uśmiechem i drobnym prezentem dla mnie. Czyli matka go uprzedziła, że jestem. Do tego postępy na budowie wcale nie wyglądały tak, jak mogłabym się tego spodziewać. Na drugi dzień umówiłam się z moją mamą, żeby dowiedzieć się, dlaczego kazała mi koniecznie wrócić. Okazało się, że mąż ma kochankę i to na nią wydał dużą część moich zarobków

– Ludzie plotkują, że Krystian się z kimś spotyka. To ponoć sekretarka z jego firmy. Młoda dziewczyna ledwie po studiach. Przepraszam, że nie zauważyłam tego wcześniej, ale wiesz, że niewiele interesuję się plotkami i zwyczajnie dowiedziałam się ostatnia – powiedziała mama i mocno mnie przytuliła.

– Jesteś tego pewna? – nie mogłam uwierzyć w jej słowa.

– Tak dziecko, jestem tego pewna. Pani Krysia przypadkiem ich widziała w restauracji w miasteczku. Akurat przechodziła i zobaczyła przez szybę, że się całują. Wiesz, że jej można ufać. Gdy mi powiedziała, od razu do ciebie zadzwoniłam – kontynuowała.

Okazało się, że romans męża nie jest moim jedynym problemem. Krystian wcale nie inwestował wszystkich pieniędzy, które zarobiłam w budowę. Przecież nie sprawdzałam żadnych faktur czy rachunków. Ufałam mu, a on to wykorzystał i duże sumy przeznaczał na prezenty, wyjścia czy weekendowe wyjazdy ze swoją kochanką.

Wprawdzie nie wyczyścił mi konta do zera, ale straciłam naprawdę dużo pieniędzy. Do tego Bartek ma straszne zaległości w nauce i może być zagrożony z matematyki, bo już zdążył złapać jedynki ze sprawdzianów.

Gdy ja w pocie czoła harowałam za granicą na naszą lepszą przyszłość, mój mąż wcale nie wił dla nas szczęśliwego gniazdka. Wykorzystał moją łatwowierność i świetnie się bawił. W kraju zastałam prawdziwe zgliszcza, które teraz będzie mi bardzo ciężko odbudować.

Krystian chce, jeszcze jednej szansy

Co zrobię? Nie mam pojęcia. Krystian przeprasza i twierdzi, że Milena była jedynie błędem. Omotała go, a on był taki samotny beze mnie, że dał się jej uwieść.

– Kocham tylko ciebie Iwonko. Przecież mamy dzieci, możemy jeszcze wszystko odbudować. Budowa nowego domu trwa. Ja naprawdę dużo w niego zainwestowałem. Teraz wezmę nadgodziny, żeby kontynuować prace. Albo sam wyjadę za granicę – przekonuje niemal ze łzami w oczach.

Czy mu wierzę? W żadnym wypadku. Na razie wyprowadziłam się z dziećmi do rodziców, a syna zapisałam na korepetycje. Może uda mu się jeszcze poprawić oceny. Cały czas myślę, co zrobić. Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno nie wyjechałabym do tej pracy. Tylko czy to, by coś zmieniło? Przecież mąż i tak mógł mnie zdradzić.

Czytaj także:
„Zdrada przyjaciela bolała mnie bardziej, niż żony. Z satysfakcją patrzył, jak przez niego wali mi się życie”
„Siostra nie mogła się otrząsnąć po śmierci męża, choć miała małe dziecko. Nie myślałam, że spotka nas kolejna tragedia”
„Z firmowego pośmiewiska zmieniłem się w znawcę kobiet. Ustawiały się do mnie kolejki, bo wiedziałem, co chcą usłyszeć”

Redakcja poleca

REKLAMA