„Miałam tylko tatę, ale góra lodowa miała więcej uczuć. Całe życia chciałam zasłużyć na jego pochwałę”

Córka, która szuka miłości ojca fot. Adobe Stock, Zamrznuti tonovi
„Mieszkałam tylko z tatą, bo mama nie żyła już od kilkunastu lat. W domu było jak w szpitalu – czysto, niemal sterylnie, posiłki o stałych porach i suche, wyprane z emocji rozmowy. Ojciec starał się, żeby niczego mi nie brakowało, ale właściwie to miałam wrażenie, że mnie nie lubił”.
/ 09.11.2021 10:28
Córka, która szuka miłości ojca fot. Adobe Stock, Zamrznuti tonovi

Siedziałam przed komputerem i z niedowierzaniem patrzyłam na informację, jaką dostałam od organizatora konkursu poetyckiego.

„Dziękujemy za zgłoszenie. Pani zestaw wierszy został zarejestrowany. O wynikach poinformujemy dnia…”.

Na początku myślałam, że to jakiś spam, czyli niechciana korespondencja, ale kiedy zobaczyłam tytuły moich wierszy, zrozumiałam, co musiało się stać.

– Jarek? – zadzwoniłam do męża, żądając wyjaśnień. – Dlaczego zgłosiłeś moją poezję na konkurs bez mojej zgody? Co ty sobie myślałeś? Tak się nie robi!

– Iwonko, proszę cię, uspokój się – mitygował mnie. – Rozmawialiśmy o tym, pamiętasz? Przyniosłem ci wycinek z gazety o tym konkursie i powiedziałem, że moim zdaniem powinnaś wystartować. Zgodziłaś się ze mną…

Pamiętałam tamten poranek

Spieszyłam się do pracy, a Jarek zaczął coś mówić o konkursie poetyckim. Wiedział, że zdarza mi się pisywać wiersze, czasami prosił mnie o pozwolenie na ich przeczytanie. Zawsze twierdził, że są piękne, poruszające. Doceniałam jego wsparcie, ale nigdy bym się nie odważyła pokazać mojej twórczości komuś poza nim.

Odpowiedziałam mu wtedy coś w stylu: „tak, tak, kiedyś je wyślę”. Dopijałam właśnie kawę i spieszyłam się na autobus, powiedziałam to na odczepnego! W domu dalej próbowałam wymusić na nim skruchę z powodu tego, co zrobił. Uparcie twierdziłam, że nie miał prawa wysyłać wierszy za moimi plecami.

– Ale ty sama nigdy byś nic z nimi nie zrobiła – tłumaczył się. – A spójrz na tytuł tego konkursu: „Być sobą wśród innych”, inspirujące, prawda? Wybrałem trzy twoje utwory, które najbardziej mi się kojarzyły z tym hasłem. Zresztą dlaczego jesteś taka zła?

Właściwie to nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Byłam zdenerwowana, bo przerażało mnie, że ktoś będzie czytał i, co gorsza, oceniał moją poezję. Ten ktoś może więc stwierdzić, że jest do kitu, że to grafomania i bzdury. Właściwie to byłam pewna, że jury dokładnie tak to oceni.

To niemożliwe, żeby ktoś uznał, że mam talent. Pisałam sobie do szuflady i tak powinno było pozostać. Zmuszanie kogokolwiek do czytania moich utworów było marnowaniem jego czasu. Powiedziałam to Jarkowi i zobaczyłam mieszankę współczucia i gniewu w jego oczach.

Bo doskonale wiedział, dlaczego tak o sobie myślę…

Kiedy się poznaliśmy, mieszkałam tylko z tatą, bo mama nie żyła już od kilkunastu lat. Ojciec starał się, żeby niczego mi nie brakowało, ale nie był specjalnie ciepłym człowiekiem. Właściwie to miałam wrażenie, że mnie nie lubił.

Dbał o mnie, pilnował, żebym była zdrowa, najedzona i ciepło ubrana, ale nigdy nie okazywał mi serdeczności. Za to wiele wymagał.

– Czwórka plus? – pytał, kiedy przynosiłam jedną z najlepszych ocen z testu w klasie. – A ktoś dostał piątkę? Pewnie Marlena? Zatem ona mogła, a dlaczego ty nie?

Robiłam więc wszystko, żeby mieć te piątki, ale kiedy już je dostawałam, kwitował to suchym skinieniem głowy. Nigdy nie usłyszałam „jestem z ciebie dumny, córeczko” ani „doskonale się spisałaś”. Tak desperacko chciałam na to zasłużyć, że chwytałam się różnych metod.

Na przykład wywalczyłam rolę w szkolnym przedstawieniu. To był „Sen nocy letniej”, a ja marzyłam, żeby ojciec zobaczył mnie w roli szekspirowskiej Hermii. Zdaniem naszej polonistki, byłam całkiem dobra. Grałam przekonująco, naturalnie, a przy tym dramatycznie – tak brzmiały jej słowa.

Po spektaklu przybiegłam do taty, jeszcze w sukni i z kwiatami we włosach. Cała drżałam z oczekiwania na tę najważniejszą recenzję, jaką mogłam dostać.

Marzyłam, że zobaczę na twarzy ojca dumę, wzruszenie...

A on powiedział tylko:

– Widać było, że dwa razy się zacięłaś. Powinnaś była lepiej opanować tekst. Za to ta dziewczyna, która grała Helenę, była doskonała!

Nie zobaczył moich łez. Widziały je tylko koleżanki z klasy, które pocieszały mnie w łazience. Takich sytuacji było bez liku. Ojciec był wymagający, surowy i chłodny. W domu było jak w szpitalu – czysto, niemal sterylnie, posiłki o stałych porach i suche, wyprane z emocji krótkie rozmowy o faktach, niczym lekarskie odprawy.

Co dostałam z matematyki, kiedy mam test z geografii, jaką będę mieć średnią…? Oczywiście był też rozczarowany moimi wyborami, najpierw przedmiotów na maturze, potem kierunku studiów.

Co do chłopaków, to nie miał czym być rozczarowany, bo zwyczajnie ich mu nie przedstawiałam. Tylko raz popełniłam ten błąd i zaprosiłam do domu kolegę, z którym miałam iść na studniówkę. Nie byliśmy parą, ale wszyscy wiedzieli, że Kacper się we mnie kocha. Kiedy poznał mojego ojca, usłyszał:

– Co to? Wszystkie ładne dziewczyny w klasie już były zajęte?

Udawaliśmy, że to miał być żart, ale do dzisiaj pamiętam, jak strasznie zabolały mnie te słowa.

Nie mam pojęcia, dlaczego taki dla mnie był

Dlaczego nigdy mnie nie doceniał, uważał, że nie mam do niczego talentu i we wszystkim doszukiwał się niedociągnięć. Może chciał tylko, żebym była coraz lepsza? Tak sobie usiłowałam to tłumaczyć, kiedy krytykował moje osiągnięcia, zachowanie i wygląd.

Ale potem zdałam sobie sprawę, że to mnie niszczy. Moje kolejne związki rozpadały się, bo wybierałam mężczyzn, którzy żerowali na moim niskim poczuciu własnej wartości. Z jednej strony oczekiwałam od nich kiepskiego traktowania, z drugiej żyłam nadzieją, że któryś wreszcie mnie pochwali, doceni, naprawdę pokocha.

Dopiero Jarek powiedział mi, że jestem piękna, mądra i fascynuję go każdego dnia. Zabrał mnie z domu mojego ojca i sprawił, że zaczęłam czuć się akceptowana i bezwarunkowo kochana. Dlatego pozwoliłam mu czytać moje wiersze, pokazałam swoją prawdziwą twarz, odkryłam się przed nim.

Teraz z jednej strony złościłam się, że nadużył mojego zaufania, z drugiej rozczulało mnie, że dla niego było oczywiste, iż moja poezja nadaje się do wysłania na prestiżowy konkurs. On wierzył, że mam talent!

– Jarek… chodź tutaj, szybko! – zawołałam go kilka tygodni później, czytając maila od organizatora konkursu. – Zobacz, widzisz to, co ja?! Czy oni naprawdę piszą, że…

– Wygrałaś! – wrzasnął mi nad uchem. – Zajęłaś pierwsze miejsce! Opublikują twoje wiersze w specjalnej antologii! Wiedziałem! Musieli się na tobie poznać!

Ale w mailu było coś jeszcze. Zaproszenie na galę wręczenia nagród. Mogłam zabrać osobę towarzyszącą, gala miała odbyć się w eleganckim hotelu, obowiązywał strój wieczorowy. Aż mi się zakręciło w głowie z wrażenia: musiałam kupić suknię, iść do fryzjera i manikiurzystki, pożyczyć od przyjaciółki złoty naszyjnik…

Jarek oczywiście zasugerował, że powinnam zadzwonić z tą nowiną do ojca. Wiedział, jak mnie traktował przez całe życie i chciał, żebym wreszcie mogła mu czymś zaimponować.

Uważał, że to mnie uszczęśliwi

– Mylisz się – pokręciłam głową, bo już to przemyślałam. – On mi to tylko zepsuje. Powie, że te wiersze są słabe, albo że gość, który zajął drugie miejsce był lepszy. Naprawdę nie zależy mi już na jego uznaniu, zapewniam cię. Nie umiał cieszyć się żadnym moim sukcesem, więc i tego nie chcę z nim dzielić. Nie zamierzam nic mu mówić. Ciebie proszę o to samo.

Nic więc ojcu nie powiedzieliśmy. Widzieliśmy się z nim w międzyczasie kilka razy, ale nawet mnie nie kusiło, żeby wspomnieć o wygranej. Raz przywieźliśmy ojcu pieczoną kaczkę w jabłkach mojej roboty i oczywiście ją skrytykował.

Ponoć jakaś jego znajoma robi o niebo lepszą. Nic na to nie odpowiedziałam, po prostu spojrzałam na Jarka ze smutnym uśmiechem. Po wyjściu mąż przyznał, że dobrze robię, nie mówiąc tacie o swoim sukcesie. Dzień przed galą byłam w kompletnej histerii.

Sukienka mnie piła, nie mogłam znaleźć butów, fryzjerka usiłowała przełożyć wizytę, a do tego Jarek oznajmił, że przyjedzie do hotelu prosto z ważnego spotkania i mam wziąć taksówkę. Wszystko mnie zaczynało przerastać, do tego denerwowałam się, czy dobrze wypadnę, deklamując publicznie swoje wiersze, bo taki był przywilej zwycięzcy konkursu.

I w tym całym zdenerwowaniu i rozgardiaszu zadzwonił mój tato

– Zaprosiłem na jutro ciocię Manię – poinformował mnie. – Może przyjdziecie z Jarkiem na szóstą?

– O szóstej to ja będę na gali! – wypaliłam bez namysłu, próbując znaleźć buty w szafce.

I natychmiast zakryłam usta dłonią.

– Jakiej gali? – oczywiście zapytał.

Nie miałam czasu ani siły, żeby wymyślać jakieś kłamstwo.

„W sumie to bez różnicy, że się dowie” – pomyślałam.

– Wygrałam konkurs poetycki i jestem zaproszona na galę wręczenia nagród – oznajmiłam mu rzeczowo, ale nagle poczułam, że zalewają mnie emocje i dorzuciłam impulsywnie:

– Zajęłam pierwsze miejsce! Moje wiersze będą opublikowane w antologii. Nie chcę, żebyś cokolwiek mówił na ten temat. Nie zepsujesz mi tego, tato. Nie tym razem. Zawsze mnie tylko krytykowałeś, zamieniałeś moje sukcesy w porażki i nawet nie wiem dlaczego.  Ale wiesz co? Już nie chcę wiedzieć. Całe życie wypruwałam sobie żyły, żeby zasłużyć na twoje uznanie, ale teraz już nie muszę.

Rozłączyłam się, nie pozwalając mu dojść do głosu, a potem odrzuciłam trzy połączenia od niego. Nie chciałam z nim rozmawiać przed galą. To miało być moje święto. W hotelu czułam się zagubiona i wystraszona. Jarek się spóźniał, a ja byłam sama w pełnych przepychu wnętrzach, w swojej eleganckiej sukni.

No, nie sama, bo krążyło tam ze dwieście osób, może raczej samotna. Na szczęście znalazłam kogoś ze strony organizatora i zajęłam swoje miejsce. Nie miałam pojęcia, czy Jarek już dotarł i czy mnie widzi, ale miałam nadzieję, że tak.

Kiedy odbierałam statuetkę, głos mi drżał, ale zdołałam wyrecytować swoje utwory i wygłosić podziękowania. Wspomniałam przy mikrofonie, że wygraną zawdzięczam ukochanemu mężowi, który zawsze we mnie wierzył. Publiczność biła brawo, ale nie mogłam dostrzec w tłumie tej jednej, znajomej twarzy ukochanego.

Potem zaproszono nas na bankiet i poszliśmy marmurowym korytarzem do innej sali. Szłam, rozglądając się za mężem, ale nigdzie go nie było. Już sięgałam po telefon do torebki, kiedy nagle pod filarem zobaczyłam inną znajomą twarz!

– Tato? Co ty tu robisz? – potknęłam się o brzeg sukni. – Co… jak…

– Jarek załatwił mi wejście – powiedział mój ojciec.

Stał tam w swoim brązowym, za luźnym garniturze, nerwowo wyłamywał palce i patrzył na mnie wzrokiem, jakiego nigdy u niego nie widziałam.

– Córeczko, ja… po prostu musiałem tu być… Wiem, że nie chciałaś mnie tu widzieć i wcale ci się nie dziwię, ale chcę, żebyś wiedziała, że… – głos mu się załamał.

Ja nie mogłam się poruszyć.

– Twoje wiersze są cudowne. Takie dojrzałe, głębokie… Piszesz jak Jasnorzewska…

– Bez przesady – mruknęłam, bo poczułam łzy pod powiekami i bałam się, że zaraz rozmaże mi się makijaż.

– Naprawdę! – zapewnił mnie gorąco. – Nigdy nie byłem szczęśliwszy niż słuchając cię, jak je deklamujesz! Masz wielki talent, córeczko. I… i jesteś piękną kobietą. Śliczną i mądrą… Przepraszam, że nigdy wcześniej ci tego nie mówiłem…

Pewnie oboje byśmy się tam rozkleili, gdyby tłum nie porwał nas w stronę stołów. Nagle odnalazł się i mój mąż, szepczący mi do ucha:

– Co miałem zrobić? On błagał niemal z płaczem, żebym go tu zabrał.

Nie miałam siły, żeby w tamtej chwili to roztrząsać, więc po prostu poprosiłam Jarka o wino i nałożyłam sobie przekąski na talerz. Jedliśmy, gawędziliśmy z innymi laureatami, wznosiliśmy toasty. Rozpłakałam się dopiero dwie godziny później, kiedy tata odprowadził nas do taksówki.

Bo pierwszy raz od dwudziestu paru lat mnie przytulił. Objął mnie mocno i trzymał długo. A potem powiedział do taksówkarza:

– To moja córka, poetka. Niech pan zapamięta, że ją pan wiózł, bo ona jeszcze będzie sławna.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA