Przeprowadzka do dużego miasta spędzała mi sen z powiek
– Wyprowadzamy się do miasta!
Kiedy zorientowałam się, że mój świeżo upieczony mąż, Karol, wcale nie żartuje, zamarłam. On naprawdę dostał pracę w samym centrum dużego miasta! A to oznaczało, że już wkrótce będziemy zmuszeni się tam przeprowadzić. Wcześniej miałam jeszcze wymówię, bo pracowałam w miejscowym sklepie spożywczym, ale kiedy pani Zosia, właścicielka, uznała, że powinna zatrudnić swoją córkę, dla mnie nie starczyło już miejsca.
Mogłam oczywiście zostać na wsi i przyjeżdżać do niego tylko w weekendy, ale już widziałam, jak ludzie by gadali. Bo kto to widział, żeby żona mieszkała z dala od męża? Mój ojciec już dawno uznał, że Karol nie nadaje się do prowadzenia gospodarstwa, a mama śmiała się, że jest za delikatny do tego naszego świata. Czułam zresztą, że mój mąż tylko czeka, żeby się stąd wyrwać, ale trzeba mu przyznać, szukał pracy w pobliżu. Tylko kto miałby mu zaoferować tutaj jakiekolwiek stanowisko w branży IT?
Zupełnie nie umiałam się odnaleźć
Postanowiłam zaufać Karolowi i dać się namówić na tę przeprowadzkę. Poza tym, nie chciałam, żeby marudził, że podcinam mu skrzydła. W końcu wiedziałam, jak bardzo chciał się rozwijać zawodowo, a co on by biedny robił na tej naszej wsi.
Póki co mieliśmy zamieszkać u jego brata, Piotrka. Mój mąż planował, że potem coś wynajmiemy i bez problemu zapuścimy korzenie w miejscu, z którego przecież nie tak dawno sam wyjechał. Tak, Karol był mieszczuchem w każdym calu i nie dało się temu zaprzeczyć. Nigdy nawet nie próbowałam sobie wmawiać, że jest inaczej.
W mieście było… dziwnie. Głośno, tłoczno, chaotycznie. Choć Piotrek miał duże, dwupoziomowe mieszkanie, nadal nie przypominało ono naszego domu na wsi. Uznałam, że nie będę się stamtąd ruszać, choć mąż przekonywał mnie do poszukiwań pracy. Chciał co prawda, żebym najpierw oswoiła się z nową sytuacją, ale miał nadzieję, że i ja będę się tu spełniać. Niestety, wbrew jego oczekiwaniom, czułam się tu obco i dziwnie. Robiłam jednak dobrą minę do złej gry, nie dając nic po sobie poznać.
Mniej więcej po tygodniu od naszej przeprowadzki zaczęło mi się trochę nudzić. Karol znikał na całe dnie i wracał dopiero przed dwudziestą pierwszą, a ja siedziałam w domu i nie wyściubiałam nosa na zewnątrz. W końcu uznałam, że może warto mu zaufać, a co za tym idzie, chociaż spróbować poznać to miasto.
Koło siedemnastej postanowiłam więc wreszcie wyjść z domu i zwiedzić okolicę. Dziwnie czułam się w tłumie ludzi, ze wszystkich stron zamknięta przez zabudowania i ulice, pełne rozpędzonych samochodów. Najpierw przeszłam się po galerii handlowej, potem weszłam do cukierni, a w końcu wylądowałam w barze.
Nigdy dotąd nie byłam w takim miejscu. Było tam klimatycznie, w tle rozbrzmiewała przyjemna, kojąca muzyka, a delikatne oświetlenie pozwalało się odprężyć. Kiedy zamówiłam sobie pierwszego drinka, podszedł do mnie jakiś mężczyzna.
– Jesteś sama? – zapytał.
Pokiwałam głową, nieco speszona.
– Dotrzymać ci towarzystwa? – uśmiechnął się ciepło.
– Czemu nie!
Nie sądziłam, żeby było to coś złego. W końcu, może też czuł się osamotniony? A może i był tak samo zagubiony jak ja?
Uznałam, że lepiej o tym zapomnieć
Zaczęłam z nim rozmawiać. Okazał się miły, uprzejmy i bardzo wyrozumiały. Nie mogłam się nadziwić, że takich ludzi można spotkać w mieście, w pierwszym lepszym barze. Problem w tym, że po pierwszym drinku był następny, a potem jeszcze jeden. Nic dziwnego, że całą resztę pamiętałam jak przez mgłę.
W którymś momencie mój nowy znajomy zaproponował, żebyśmy poszli do niego. Wtedy nie uważałam tego za głupi pomysł i chętnie się zgodziłam. Na miejscu, mocno rozbawiona, śmiałam się z wszystkiego, co mówił. Nawet nie wiem, w którym momencie oboje wylądowaliśmy w jego łóżku. Kiedy po wszystkim zaczęłam przysypiać, szturchnął mnie w ramię.
– Dobra, dziewczyno, zbieraj się – mruknął zniecierpliwiony. – Za dwadzieścia minut będzie tu moja żona.
– Żona? – zdziwiłam się lekko.
– No przecież mówię! – rzucił trochę ostrzej. – No idź! Już cię nie ma.
Posłuchałam. Jak wyszłam, zamówiłam taksówkę i jakoś dotarłam do domu. Karol już tam był, mocno zaniepokojony, bo przecież przez ostatnie dwie godziny nie odbierałam telefonów. Powiedziałam mu, że wyszłam do galerii handlowej i trochę się zasiedziałam, a potem odwiedziłam jedną z restauracji, bo zgłodniałam.
Czy zdołam wychować je sama?
Rano, kiedy obudziłam się z potwornym bólem głowy, trochę się przeraziłam. Kiedy dotarły do mnie wszystkie wspomnienia z poprzedniego wieczora, zrobiło mi się niedobrze. Nie wierzyłam, że mogłam to naprawdę zrobić. Nie pamiętałam nawet imienia tamtego mężczyzny. W końcu jednak doszłam do wniosku, że lepiej zapomnieć też o wszystkim innym. Przecież Karol o niczym nie wiedział. I tak miało pozostać.
Jakiś czas później zaczęłam narzekać na swoje samopoczucie. Choć udało mi się dostać pracę w osiedlowym sklepie, szybko ją straciłam, bo z jakiegoś niewyjaśnionego powodu nie potrafiłam sobie za nic poradzić z emocjami. Zresztą, zrzuciłam to wtedy na dziwaczność tych wszystkich mieszczuchów, z którymi nie potrafiłam się dogadać.
Kiedy kolejnego ranka znów dopadły mnie mdłości, uznałam, że warto sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Pełna najgorszych przeczuć, kupiłam testy ciążowe. Zrobiłam trzy, tak dla pewności i niestety każdy pokazał to samo. Byłam w ciąży.
Krążyłam po salonie tam i z powrotem, zastanawiając się, co teraz zrobić. Przecież z Karolem nie planowaliśmy dziecka. Co więcej, miał teraz tyle pracy, że raczej o tym nie marzył. Uznałam jednak, że jakoś go urobię. W końcu nasza rodzina się rozrośnie, bliscy się ucieszą. Po pracy i tak był tak zmęczony, że pewnie nawet nie pamiętał, czy spaliśmy ze sobą, czy nie. Mogłam mu pewnie wcisnąć cokolwiek, nawet to, że to jego dziecko.
To nie jego dziecko...
Niestety, rozmowa z Karolem nie przebiegła tak, jak się spodziewałam. Nie udało mi się przekonać, że ze sobą spaliśmy i niestety szybko pojął, że dziecko nie jest jego. Próbowałam go jeszcze przepraszać, mówić, że ten jeden raz z zupełnie obcym mężczyzną nic nie znaczył. Mój mąż po prostu nie chciał mnie dłużej znać. Wkrótce po tym, jak poinformowałam go o ciąży, złożył pozew o rozwód.
Teraz mieszkam u koleżanki, którą poznałam pracując w sklepie. Do rodzinnego domu nie mogę wrócić. Gdybym pokazała się rodzicom z brzuchem i przyznała, że to nie dziecko Karola, sami by mnie wyrzucili. W ogóle nie miałabym życia na wsi. Tu mogę zacząć od nowa. Znalazłam już nawet pracę na w herbaciarni – właścicielka wie, że spodziewam się dziecka i obiecała dopasowywać mi obowiązki tak, żebym się nie przemęczała. Czy zdołam wychować maleństwo sama? W dużym, praktycznie obcym mieście? Nie mam pojęcia.
Czytaj także:
„Zdradziłam męża z facetem, który okazał się bezdusznym padalcem. Popełniłam wielki błąd, a teraz muszę to jakoś odkręcić”
„Mój bezpłodny mąż myśli, że jest ojcem dziecka, które noszę pod sercem. Kocha mnie tak bardzo, że nie uwierzyłby, że go zdradziłam”
„Zdradziłam męża, ale to jego wina. Kochaliśmy się tylko 3 razy w miesiącu, a ja mam dopiero 30 lat i swoje potrzeby"