Odkąd pamiętam, zawsze walczyłam o to, aby mojej córce niczego nie brakowało. Mam czterdzieści lat i samotnie wychowuję Olę, która niedawno skończyła czternaście. Nasze życie nie jest usłane różami, ale starałam się robić wszystko, by Ola czuła się kochana i mogła liczyć na stabilność, której ja sama nigdy nie zaznałam.
Martwiłam się
Praca pochłaniała mnie bez reszty, a mimo to często ledwo wiązałam koniec z końcem. Ciągłe kalkulacje, cięcie wydatków – wszystko po to, żeby Ola mogła mieć to, czego potrzebuje. Ale bywały dni, gdy czułam, że jestem na granicy wytrzymałości.
Patrzyłam na Olę, jak coraz bardziej zamyka się w sobie, przesiadując godzinami w swoim pokoju, i zastanawiałam się, czy gdzieś nie popełniłam błędu. Szczególnie kiedy mówiła mi, że w szkole nie ma wielu przyjaciół, że czuje się gorsza od innych dziewczyn. Nie mogłam tego słuchać, bo wiedziałam, jak bardzo jej zależy, żeby być taka jak reszta.
– Ola, wszystko dobrze? – pytałam, próbując wyciągnąć ją na rozmowę, ale jej odpowiedzi stawały się coraz bardziej zdawkowe.
– Tak, mamo, po prostu jestem zmęczona – odpowiadała z wyraźnym znużeniem, a ja nie wiedziałam, jak do niej dotrzeć.
Miałam gorsze dni
Od czasu do czasu pozwalałam sobie na odrobinę luksusu, byśmy mogły wspólnie spędzić czas poza domem, ale i te chwile nie były już takie jak dawniej. Patrzyłam, jak nasza relacja się zmienia, a Ola coraz bardziej zamyka się w swoim świecie, dalekim od mojego zrozumienia.
Codzienność stawała się coraz bardziej przytłaczająca. Praca, dom, rachunki, a do tego świadomość, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich pragnień córki. Nie mogłam dać jej tego, czego tak bardzo pragnęła – poczucia, że jest taka sama jak jej koleżanki. Czułam, że z każdym dniem oddalamy się od siebie, a moje wysiłki, by zbliżyć się do niej, były jak walka z wiatrakami.
Ginęły mi pieniądze
Ostatnie tygodnie były szczególnie trudne. Coś nie dawało mi spokoju, ale nie potrafiłam określić, co to jest. Pieniądze, które odkładałam na koncie na wszelki wypadek, zaczęły się rozchodzić szybciej, niż planowałam. To było kilka złotych tu, dziesięć tam, ale suma się nie zgadzała. Na początku myślałam, że to moja nieuwaga. Może kupiłam coś, o czym zapomniałam, albo przelałam pieniądze na opłaty, nie zapisując tego.
Jednak po kilku dniach, gdy znowu coś mi się nie zgadzało, zaczęłam bardziej pilnować swoich wydatków. Przeliczałam kasę w portfelu, sprawdzałam paragon po paragonie. I wtedy zaczęło do mnie docierać, że to nie tylko moje roztargnienie. Drobne kwoty znikały. Kilkanaście złotych w poniedziałek, kilka monet w środę... Byłam zaniepokojona, ale wciąż wmawiałam sobie, że to tylko przypadek, że może gdzieś je wydałam i po prostu tego nie zapisałam.
Córka zrobiła się dziwna
Wieczorem, kiedy Ola zamknęła się w swoim pokoju, próbowałam do niej podejść, ale było to jak rozmowa z zamkniętymi drzwiami.
– Kochanie, jak tam szkoła? – zagaiłam, stojąc w progu jej pokoju.
– W porządku, mamo – odpowiedziała beznamiętnie, nawet nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
– A co u twoich koleżanek? Spotkałaś się z Anką ostatnio? – próbowałam jakoś podtrzymać rozmowę, mając nadzieję, że uda mi się wyciągnąć od niej coś więcej.
– Nie bardzo, teraz mamy dużo nauki – odpowiedziała krótko, nie patrząc na mnie.
– Może wybierzemy się gdzieś razem na weekend? – zaproponowałam, ale od razu poczułam, że to nie był dobry pomysł.
– Mamo, naprawdę nie mam teraz na to czasu. Muszę się skupić na nauce – zakończyła temat, a ja, czując się kompletnie zbędna, wycofałam się z jej pokoju.
To była moja Ola, ale jednocześnie czułam, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. Wieczorem, kiedy siedziałam sama w salonie, coś zaczęło mnie niepokoić. Próbowałam to wyrzucić z głowy, skupić się na książce, którą od dawna chciałam przeczytać, ale myśli ciągle wracały.
Zastanawiałam się, czy Ola ma jakieś problemy, o których mi nie mówi. Czy to coś w szkole, czy może jakieś problemy z koleżankami? Ostatnio była taka cicha, zamknięta w sobie. Zaczęłam analizować nasze rozmowy, jej zachowanie, próbując znaleźć jakiekolwiek wskazówki.
Byłam zaniepokojona
Nocą, leżąc w łóżku, nie mogłam zasnąć. Miałam wrażenie, że tracę kontrolę nad wszystkim, co jest dla mnie najważniejsze. W głowie krążyły mi pytania, na które nie miałam odpowiedzi. Dlaczego Ola zaczęła się zmieniać? Czy to moja wina, że coś przegapiłam? Czy powinnam była być bardziej czujna?
Zaczęłam zauważać inne drobne zmiany. Jej niechęć do rozmów, coraz częstsze zamykanie się w pokoju, unikanie pytań o szkołę i koleżanki. Wydawała się bardziej rozdrażniona, jakby coś ją gryzło od środka. Ale kiedy próbowałam się z nią o tym porozmawiać, zawsze kończyło się na wymijających odpowiedziach.
Wtedy jeszcze nie łączyłam tych zmian z zaginionymi pieniędzmi. Myślałam, że to tylko faza dojrzewania, że Ola potrzebuje więcej przestrzeni i prywatności. Ale gdzieś w środku czułam, że coś jest nie tak, że być może jest coś, o czym mi nie mówi. Że ta niewielka różnica w bilansie pieniędzy to tylko czubek góry lodowej, której nie chciałam jeszcze zobaczyć.
Czułam, że kłamie
Ola wróciła ze szkoły później niż zwykle, a kiedy weszła do domu, zauważyłam, że ma nowy piórnik. Był to drogi model, który widziałam ostatnio w sklepie – wiedziałam, że nie miała na niego pieniędzy. Zmroziło mnie. Przez głowę przebiegła mi myśl, że to Ola mogła podbierać drobne z mojego portfela. Próbowałam zachować spokój.
– Skąd masz ten piórnik, kochanie? – zapytałam, starając się, by mój głos zabrzmiał naturalnie.
– Od koleżanki – odpowiedziała zbyt szybko, unikając mojego spojrzenia.
Wiedziałam, że coś ukrywa. Napięcie między nami rosło.
Wieczorem, podczas rozmowy z przyjaciółką, opowiedziałam o swoich obawach. Zaczęła mi doradzać, żeby porozmawiać z Olą, ale nie byłam pewna, jak to zrobić. Ola stawała się coraz bardziej zamknięta, a ja coraz bardziej pewna, że coś jest na rzeczy. Patrzyłam na nią i czułam, jak moje serce zaciska się z bólu.
Córka mnie okradała
Gdy Ola wróciła ze szkoły, w mojej głowie było już pełno niespokojnych myśli. Musiałam znać prawdę, nawet jeśli miała mnie zaboleć. Zawołałam ją do salonu, starając się ukryć drżenie w głosie.
– Ola, musimy porozmawiać – powiedziałam, starając się zapanować nad emocjami. – Zabierasz pieniądze z mojego portfela?
Jej twarz momentalnie straciła kolor. Patrzyła na mnie, jakby nagle świat się zatrzymał. Widziałam, że próbuje coś wymyślić, ale jednocześnie czułam, że to moment, w którym nie ma już odwrotu. W końcu odwróciła wzrok, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
– Mamo... potrzebowałam ich – przyznała w końcu, a jej głos załamał się w połowie zdania.
W jednej chwili poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Wstałam gwałtownie, nie mogąc opanować gniewu i zawodu, który mnie ogarnął.
– Jak mogłaś?! – krzyknęłam, a w moim głosie brzmiała mieszanka szoku i bólu. – Dlaczego to zrobiłaś?
Chciała kupić sobie przyjaźń
Ola zaczęła szlochać, jej ramiona drżały, jakby nie mogła złapać oddechu. – Bo... bo chciałam być jak inne dziewczyny... – wyszeptała, ledwo mogąc się opanować. – One mają wszystko, a ja się czułam gorsza. Myślałam, że jeśli będę miała to, co one, to będą mnie lubić – jej słowa urwały się w rozpaczy.
Nie wiedziałam, co robić. Chciałam ją przytulić, a jednocześnie miałam ochotę ją potrząsnąć, żeby zrozumiała, jak bardzo mnie zraniła. Zamiast tego stałam tam, patrząc na swoją córkę, której nie potrafiłam już rozpoznać.
– Myślisz, że to wszystko załatwi się pieniędzmi? Że to sprawi, że poczujesz się lepiej?! – wyrzuciłam z siebie, choć czułam, jak łzy napływają mi do oczu.
Ola zamilkła, skulona na kanapie, jakby bała się, że każde kolejne słowo tylko pogorszy sytuację. Po chwili, którą wydawała się wiecznością, zrobiłam coś, czego sama się po sobie nie spodziewałam. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam, czułam, jak obie drżymy. Nie miałam już siły krzyczeć, złość powoli ustępowała miejsca głębokiemu żalowi.
– Musimy znaleźć inne wyjście, córeczko – wyszeptałam przez łzy. – Ale musisz mi obiecać, że już nigdy więcej nie zrobisz czegoś takiego. Proszę...
Ola, trzęsąc się, skinęła głową. Wiedziałam, że to dopiero początek naszej walki, ale nie mogłam pozwolić, żeby ta przepaść między nami się pogłębiła.
Chciałam dla niej jak najlepiej
Następnego dnia czułam się przygnębiona, ale wiedziałam, że musimy z Olą porozmawiać na spokojnie. Zaparzyłam herbatę i poprosiłam ją, żeby usiadła ze mną przy stole. Ola wyglądała na wyczerpaną, jakby nie przespała nocy. Sama zresztą niewiele spałam, myśląc o tym, co się wydarzyło.
– Ola, musimy znaleźć sposób, żebyś nie czuła się tak źle wśród rówieśników – zaczęłam ostrożnie, starając się unikać oskarżycielskiego tonu. – Nie chcę, żebyś czuła się gorsza od innych. Pamiętaj, że pieniądze nie rozwiążą wszystkich problemów.
– Wiem, mamo – odpowiedziała cicho, wpatrując się w kubek herbaty. – Ale to tak trudno, kiedy widzisz, że inni mają wszystko, a ty… nic.
Te słowa przeszyły mnie na wskroś. Przypomniały mi się czasy, kiedy sama byłam nastolatką, pełną kompleksów i poczucia, że nigdy nie dorównam innym. Zrozumiałam, jak ogromny ciężar Ola dźwigała w sobie.
Porozmawiałam szczerze z córką
– Kiedy byłam w twoim wieku, czułam się tak samo – wyznałam, nie mogąc już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. – Wydawało mi się, że jeśli będę miała to, co inni, to wreszcie poczuję się akceptowana. Ale wiesz co? To nie działa. Prawdziwa wartość człowieka nie zależy od tego, co ma, ale od tego, kim jest.
Ola spojrzała na mnie z niedowierzaniem, jakby nie spodziewała się, że mogę zrozumieć jej sytuację. Po chwili, pełnej napięcia ciszy, usłyszałam ciche pytanie:
– To co mam zrobić, mamo?
– Przede wszystkim musimy popracować nad twoją pewnością siebie – powiedziałam, delikatnie kładąc dłoń na jej ręce. – Może zaczniemy od znalezienia jakiejś pasji, czegoś, co naprawdę lubisz. A może spróbujesz dorabiać, żeby mieć swoje pieniądze na drobne wydatki? Razem na pewno coś wymyślimy.
Ola wyglądała, jakby w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei. Wiedziałam, że to będzie długi proces, ale czułam, że to dobry krok. Musimy odbudować zaufanie, które zostało nadszarpnięte, ale przede wszystkim nauczyć się, jak radzić sobie z presją, która tak mocno wpłynęła na jej życie.
– Przepraszam, mamo – powiedziała, ściskając moją dłoń. – Chcę to naprawić.
Poczułam, jak łzy cisną mi się do oczu, ale tym razem były to łzy ulgi. Przytuliłam Olę mocno, czując, że jest to pierwszy krok na drodze do odzyskania tego, co między nami utracone.
To była cenna lekcja
Ola zaczęła się zmieniać. Zaczęłyśmy razem szukać zajęć, które mogłyby ją zainteresować. W końcu zapisała się na zajęcia z rysunku. Okazało się, że ma talent, a co ważniejsze, zajęcia dawały jej radość. Widziałam, jak stopniowo wraca jej pewność siebie. Częściej wychodziła z pokoju, pokazywała mi swoje prace, nawet zaczęła bardziej otwierać się na rozmowy.
W międzyczasie znalazłam jej pracę – roznoszenie ulotek w weekendy i wyprowadzanie psów sąsiadów. To nie były wielkie pieniądze, ale pozwalały jej odłożyć coś na swoje potrzeby. Każda zarobiona złotówka zdawała się budować w niej poczucie własnej wartości. Ola zaczęła doceniać te małe kroki, które czyniła w stronę niezależności.
Nasza relacja też się poprawiła. Coraz częściej rozmawiałyśmy o jej problemach, o tym, co ją martwi, ale także o tym, co sprawia jej radość. Czułam, że powoli odzyskuję swoją córkę, choć wiedziałam, że przed nami jeszcze długa droga. Były momenty, kiedy wciąż widziałam cień niepewności w jej oczach, ale teraz przynajmniej wiedziałam, jak jej pomóc.
Pewnego wieczoru, gdy siedziałyśmy razem przy stole, Ola nagle powiedziała:
– Mamo, dziękuję ci, że wtedy mnie nie skreśliłaś. Nie wiem, co by się stało, gdybyś mnie wtedy nie wsparła.
Poczułam, jak ciepło rozlewa się po moim sercu. To była dla mnie największa nagroda – widzieć, jak moja córka powoli staje na nogi.
Marta, 40 lat
Czytaj także: „Mąż wrócił z delegacji z niespodzianką. Po tym, co odkryłam w walizce, czuję do niego tylko wstręt”
„Mój mąż to śmierdzący leń i maruda. Sama urabiałam się po łokcie przy dzieciach, aż ten nierób wreszcie dostał nauczkę”
„Miałam poważny problem, ale sąsiad zaproponował swoją pomoc. Okazało się, że najpierw muszę zrobić >>coś<< dla niego”