„Kiedyś zdominowała mnie w sypialni, a dziś rozstawia po kątach w pracy. Kochanka i szefowa to przepis na tragedię”

zmartwiony mężczyzna w pracy fot. Adobe Stock, bnenin
„To miało być zwykłe spotkanie organizacyjne, nowa przełożona miała zacząć pracę od przyszłego tygodnia. Ale wtedy padło jej imię. Monika. Świat na chwilę stanął w miejscu, a wspomnienia uderzyły mnie z siłą, której się nie spodziewałem”.
/ 15.11.2024 14:30
zmartwiony mężczyzna w pracy fot. Adobe Stock, bnenin

Nigdy nie zapomnę momentu, kiedy odebrałem ten telefon. W biurze panował standardowy gwar – rozmowy, stukot klawiatur i cichy szum klimatyzacji. Akurat przygotowywałem plan na kolejny kwartał, skupiając się na cyfrach, które miały określić moje przyszłe sukcesy jako nowo awansowanego menedżera. Czułem wtedy dumę. W końcu, po latach starań, byłem na swoim miejscu. „Menedżer Janek” – brzmiało to dobrze, prawda?

Telefon wyrwał mnie z tego stanu. Dzwoniła dyrekcja. To miało być zwykłe spotkanie organizacyjne, nowa przełożona miała zacząć pracę od przyszłego tygodnia. Ale wtedy padło jej imię. Monika. Świat na chwilę stanął w miejscu, a wspomnienia uderzyły mnie z siłą, której się nie spodziewałem.

Kilka lat temu mieliśmy romans

– Coś się stało? – zapytała Agnieszka, moja bliska współpracownica, przerywając moje zamyślenie.

– Nie, nie. Wszystko w porządku – skłamałem, chowając drżące dłonie w kieszenie.

Monika. Kobieta, którą znałem zdecydowanie za dobrze. Kilka lat temu mieliśmy romans – krótki, intensywny, taki, który wypala cię od środka. Kiedy to się skończyło, myślałem, że to dla mnie koniec. Ona zakończyła to brutalnie, wybierając karierę. Ja zostałem z poczuciem straty, próbując odbudować swoje życie i zapomnieć.

A teraz miała być moją przełożoną. Cała ta radość z awansu zniknęła w ułamku sekundy. Mieszanka lęku, podekscytowania i niepokoju przetaczała się przez moje ciało. Bo co teraz? Jak mamy funkcjonować w jednym biurze? Czy ona też czuje to samo, co ja? Czy te lata przerwy coś zmieniły? Przed oczami miałem wspomnienie jej uśmiechu, tego charakterystycznego błysku w oczach. Wiedziałem, że nie będzie łatwo.

– Nowa szefowa – westchnąłem cicho, odwracając się do okna. Czy to w ogóle możliwe, by nasza przeszłość nie wpłynęła na teraźniejszość? Wątpiłem.

Gdy Monika weszła do sali konferencyjnej, poczułem, jak serce przyspiesza mi rytm. Widziałem ją wcześniej tylko przez chwilę, jak mijała korytarz, ale teraz – stała naprzeciwko mnie, ubrana w elegancki granatowy garnitur. Jej spojrzenie zatrzymało się na mnie może na sekundę dłużej, niż powinno. Uśmiechnęła się lekko, ale w jej oczach dostrzegłem dawny błysk. Nic się nie zmieniła.

– Witam wszystkich, cieszę się, że możemy współpracować – powiedziała oficjalnie, rozglądając się po zebranych.

Siedziałem na końcu stołu, próbując ukryć nerwowe palce pod blatem. Myśli latały mi jak oszalałe. Monika mówiła dalej o nowych celach, planach, ale ja nie mogłem się skupić. Było coś w jej głosie, co przypominało mi tamte dni. Zastanawiałem się, czy ona czuje to samo.

Przez moment byliśmy sami

Po spotkaniu podeszła do mnie spokojnie. Przez moment byliśmy sami.

– Janek – zaczęła chłodno, ale po chwili ton jej głosu złagodniał – długo się nie widzieliśmy.

Wiedziałem, że to nie koniec. W powietrzu wisiało więcej, niż chciałbym przyznać.

Z początku myślałem, że Monika uda, iż nasza przeszłość nie istnieje. Przynajmniej taką miała minę, kiedy wydawała kolejne polecenia na spotkaniach. Ale nie trwało to długo. Zacząłem dostawać lepsze projekty – zadania, które dotychczas były poza moim zasięgiem.

Każda moja sugestia była przyjmowana z entuzjazmem, a nawet te mniej udane pomysły spotykały się z aprobatą. Z początku czułem dumę, myśląc, że po prostu zasłużyłem na ten kredyt zaufania. Ale wkrótce zorientowałem się, że coś jest nie tak.

– Zauważyłeś, że Monika zawsze daje ci najciekawsze projekty? – rzuciła któregoś dnia Agnieszka, kiedy przygotowywaliśmy raport.

– Przesadzasz – odparłem, choć w głębi duszy czułem, że ma rację.

Zespół zaczynał to dostrzegać. Nawet najdrobniejsze decyzje Moniki wzbudzały niepokój. Coraz częściej czułem na sobie ich spojrzenia, pełne niezrozumienia, a czasem zazdrości. Agnieszka nie kryła swojego niezadowolenia, a ja coraz bardziej zdawałem sobie sprawę, że sytuacja staje się niebezpieczna.

Monika przyciągała mnie do siebie coraz bardziej, a ja, zamiast stawiać granice, czułem, jak zaczynam się zatracać w tej grze.

Wszyscy byli zmęczeni

Sytuacja zaczęła się zaostrzać, kiedy Agnieszka otwarcie zakwestionowała moje decyzje na zebraniu zespołu. Siedzieliśmy w sali konferencyjnej, omawiając szczegóły nowego projektu. Wszyscy byli zmęczeni, atmosfera była gęsta.

– Janek, dlaczego to ty zawsze dostajesz te najbardziej prestiżowe zadania? – zapytała Agnieszka, nie kryjąc irytacji.

Spojrzenia zespołu zwróciły się na mnie. Poczułem, jak robi mi się gorąco.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi – odpowiedziałem, starając się zachować spokój.

– Wszyscy to widzą. Monika faworyzuje cię, a my mamy się cieszyć z ochłapów? – Agnieszka nie odpuszczała.

Zebrałem się w sobie.

– Pracuję tak samo jak wy. Jeśli dostaję więcej, to dlatego, że na to zasługuję – próbowałem bronić swojej pozycji, ale w głębi duszy wiedziałem, że coś jest na rzeczy.

Po spotkaniu Monika poprosiła mnie do swojego gabinetu. Zamknęła drzwi, a na jej twarzy pojawił się uśmiech, który wywołał we mnie mieszane uczucia.

– Janek, nie przejmuj się nimi. Wiesz, że zawsze cię wspieram – powiedziała z ciepłem, które dawno powinienem był uznać za niebezpieczne.

Jej słowa zawisły w powietrzu, a ja poczułem, że balansuję na krawędzi, z której łatwo mogę spaść.

Zaczęli otwarcie unikać rozmów

Nie mogłem dłużej ignorować tego, co się działo. Z każdym dniem faworyzowanie mnie przez Monikę stawało się coraz bardziej widoczne, a ja stawałem się coraz bardziej odizolowany od zespołu. Agnieszka i reszta zaczęli otwarcie unikać rozmów, a ich spojrzenia, pełne podejrzliwości i niezadowolenia, były jak ostrza wbite w moje plecy. Czułem, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Musiałem zareagować.

Pewnego wieczoru, gdy większość pracowników już wyszła, zdecydowałem się porozmawiać z Moniką. Wszedłem do jej gabinetu, nie pukając.

– Monika, musimy porozmawiać – powiedziałem stanowczo, zamykając drzwi za sobą.

Podniosła wzrok znad dokumentów. Była zaskoczona, ale szybko odzyskała swój zwyczajny, chłodny spokój.

– O co chodzi? – zapytała, ale widziałem w jej oczach, że doskonale wiedziała, co chcę powiedzieć.

– To wszystko... Nasza relacja, twoje decyzje... Przecież to się nie uda. Wszyscy to widzą – zacząłem mówić, starając się, by mój głos nie zdradzał emocji, które we mnie wrzały.

Monika odsunęła się od biurka, wstała i podeszła do mnie. Jej twarz była bliska mojej, a w oczach błysnęły emocje, które tak dobrze znałem.

– Janek... – jej głos złagodniał. – Nigdy o tobie nie zapomniałam. Nie zniknąłeś z moich myśli ani na chwilę.

Zamilkłem. Wiedziałem, że w tej chwili nie chodziło tylko o pracę. Czułem, jak emocje, których próbowałem się wyprzeć, zaczynają znów dominować. Ale to była pułapka. Jej słowa były jak sieć, z której nie mogłem się wydostać.

– Monika, to musi się skończyć – powiedziałem, choć w głębi duszy nie byłem pewien, czy byłem gotów na to zakończenie.

Spojrzała na mnie, a jej oczy zaszły łzami. Byłem na skraju, a ona pociągała za każdy możliwy sznurek.

Stanęła w mojej obronie

Sytuacja w pracy osiągnęła punkt krytyczny. Monika zaczęła jeszcze bardziej mnie faworyzować, nie bacząc na rosnące napięcia. Każde zebranie stawało się areną cichej konfrontacji między mną a zespołem. Agnieszka przestała ukrywać swoją frustrację, a reszta zespołu coraz głośniej kwestionowała moje decyzje. Wiedziałem, że tak dalej być nie może.

Wszystko pękło podczas jednego z cotygodniowych spotkań. Omawialiśmy plany na przyszły kwartał, a Monika, jak zwykle, z uśmiechem przyjęła wszystkie moje sugestie. Atmosfera w sali była napięta, a gdy skończyłem mówić, Agnieszka nie wytrzymała.

– Może w końcu ktoś powie, co tu się naprawdę dzieje? – rzuciła ostro, wstając od stołu.

Wszyscy zamarli. Monika spojrzała na nią z chłodnym spokojem, ale ja czułem, jak podłoga zapada mi się pod nogami.

– O co ci chodzi, Agnieszka? – zapytałem, choć odpowiedź była oczywista.

– Naprawdę nie wiesz? – jej głos był pełen gniewu. – Cała firma widzi, jak Monika cię faworyzuje! A my mamy udawać, że wszystko jest w porządku?

Pozostałe osoby z zespołu wymieniały spojrzenia, ale nikt nie odważył się zaprzeczyć. Monika od razu stanęła w mojej obronie.

– To, co sugerujesz, jest absurdalne. Janek jest jednym z najlepszych pracowników – jej głos był opanowany, ale widziałem, że emocje zaczynają ją zdradzać.

– Nie jesteś obiektywna, Monika. Faworyzujesz go, a my wszyscy na tym cierpimy – Agnieszka nie ustępowała.

Musiałem przerwać ten chaos

Monika rzuciła mi szybkie spojrzenie. Wiedziałem, że to, co powie teraz, może przesądzić o wszystkim. Zamiast się bronić, zrobiłem to, czego nigdy nie planowałem.

To ja odchodzę – powiedziałem nagle, przerywając całą tę dyskusję.

Sala zamilkła. Monika spojrzała na mnie, zdumiona, a w jej oczach pojawiło się coś na kształt paniki. Agnieszka patrzyła na mnie, jakby nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Wiedziałem, że to jedyne wyjście. Musiałem przerwać ten chaos, zanim wszystko kompletnie się rozpadnie.

Kiedy wyszedłem z sali konferencyjnej, czułem, jakby nagle opadł ze mnie cały ciężar. Decyzja o odejściu była jedyną, którą mogłem podjąć, choć w głębi serca wiedziałem, że nie będzie łatwo. Nie miałem zamiaru czekać na dalsze rozmowy z Moniką czy zespołem – po prostu musiałem zniknąć.

Pakując rzeczy z biura, czułem mieszankę ulgi i żalu. Każdy dźwięk – stukot klawiatur, szelest papierów – brzmiał, jakby ktoś zamykał przede mną drzwi do życia, które jeszcze niedawno wydawało się idealne. Ale wiedziałem, że to wszystko było iluzją. Iluzją, którą Monika i ja budowaliśmy na dawnej przeszłości.

Wkrótce Monika pojawiła się w moim gabinecie. Stała w drzwiach, jakby nie mogła zdecydować, czy wejść.

– Naprawdę odchodzisz? – zapytała cicho.

Jej głos był pozbawiony tego chłodnego, oficjalnego tonu, który słyszałem na zebraniach. Teraz była po prostu Monika – ta sama kobieta, z którą kiedyś dzieliłem więcej, niż kiedykolwiek powinienem.

Nie mam innego wyjścia – odpowiedziałem, zamykając laptopa. – To wszystko wymknęło się spod kontroli.

Monika spuściła wzrok, jakby próbowała znaleźć odpowiednie słowa, ale żadne nie przychodziły jej do głowy. Widziałem, że to ją boli, ale wiedziałem, że nasza relacja – czy to zawodowa, czy prywatna – była skazana na porażkę.

– Przepraszam, Janek... – powiedziała cicho. – Nie chciałam, żeby to tak się skończyło.

Spojrzałem na nią, chcąc coś powiedzieć, ale każde słowo wydawało się niewłaściwe. Może i ja coś czułem, ale nie miało to już znaczenia. Wyszedłem, zostawiając za sobą Monikę, zespół i wszystko, co zbudowałem. Wiedziałem, że kiedy zamknę te drzwi, zostawię za sobą nie tylko pracę, ale i przeszłość, której tak długo nie potrafiłem się pozbyć.

Czy mogłem postąpić inaczej? Może. Ale czasem jedyną drogą do przodu jest odcięcie się od tego, co było. Nawet jeśli to boli.

Jan, 35 lat

Czytaj także:
„Kolega zdradzał swoją żonę, a ja byłem w niej zakochany po uszy. Zamiast na lojalność, postawiłem na siebie”
„Wierzyłam, że nasze małżeństwo jest idealne. Podczas gdy ja myślałam o wspólnym obiedzie, on w myślach rozbierał inną”
„Faceci mają empatię na poziomie pierwotniaków. Nawet swoje dziecko potrafią wykorzystać do osiągnięcia własnych celów”

Redakcja poleca

REKLAMA