Miałam zaledwie dwadzieścia wiosen, kiedy brałam ślub. Małżonek przewyższał mnie wiekiem o całe siedem lat i w tamtym czasie sprawiał wrażenie kogoś niezwykle rozsądnego i życiowo doświadczonego. W przeciwieństwie do niego, byłam zwyczajną, szczerze zakochaną dziewczyną bez większego pojęcia o życiu. Doświadczone panie często powtarzają, że wszystkie bajki kończą się wraz z wypowiedzeniem sakramentalnego "tak". Ja jednak byłam przekonana, że moja własna historia dopiero zaczyna się rozwijać...
Na studia poszłam na kierunek związany z nauczaniem małych dzieci – pedagogikę przedszkolną. To był naturalny wybór, bo odkąd pamiętam, uwielbiałam maluchy i marzyłam o pracy z nimi. Z kolei mój Paweł zdecydował się inaczej – zaraz po maturze znalazł zatrudnienie.
Wtedy bardzo mi to imponowało, że jest taki samodzielny – zarabiał własne pieniądze i nikogo nie musiał prosić o wsparcie. Niedługo po tym, jak wzięliśmy ślub, okazało się, że będziemy rodzicami. Najpierw urodziła się nasza Antosia, a cztery lata później powitaliśmy na świecie Nataszę.
Mogłam rozpocząć karierę
Zdobycie dyplomu okazało się dla mnie naprawdę trudnym zadaniem. Było to skomplikowane, bo najpierw spodziewałam się dziecka, później zajmowałam się karmieniem maluszka, podczas gdy moja starsza córka chodziła do przedszkola. Ogromnie pomogło nam wsparcie ze strony mamy i taty – pomagali nam finansowo i zajmowali się Tośką.
Gdyby nie ta sytuacja, najpewniej musiałabym zrezygnować ze swoich zamierzeń. Paweł robił wszystko, co w jego mocy, by zapewnić rodzinie godne warunki, ale brak studiów przekreślał szanse na lepsze zarobki. Nie ciągnęło go też do założenia własnego biznesu, brakowało mu też energii do takiego przedsięwzięcia. Imał się różnych zajęć – był i magazynierem, później elektrykiem, a także kierowcą...
Jednak w każdej pracy prędzej czy później pojawiały się problemy i w końcu się zwalniał. Czasem przyczyną był zbyt duży stres, innym razem opóźnione wypłaty – co przy wynajmowanym lokum i małych dzieciach stanowiło spory kłopot. Bywało też tak, że umowa, którą dopiero co podpisał, nagle przestawała obowiązywać, zastępowano ją nową, a ta po miesiącu znów była anulowana.
Po wielu miesiącach ciężkiej pracy udało mi się ukończyć i obronić magisterkę. Kiedy nareszcie zamknęłam etap studiów i mogłam rozpocząć karierę zawodową, o mało się nie popłakałam ze szczęścia. Ze znalezieniem zatrudnienia poszło mi bardzo sprawnie.
Czekało już na mnie miejsce w niepublicznym przedszkolu, gdzie wcześniej odbywałam praktyki i zostawiłam po sobie dobre wspomnienia. Szefowa była bardzo zadowolona z mojej osoby, a ja wprost nie mogłam się doczekać, by spełnić swoje marzenie o pracy z maluchami. Cieszyłam się też na myśl, że wreszcie będę mogła wspólnie z mężem ponosić koszty utrzymania domu.
Rzeczywistość dorosłego życia mocno różniła się od moich dziecięcych wyobrażeń. Żeby wszystko działało jak należy, trzeba było włożyć mnóstwo energii, pieniędzy i poświęceń. Zajmowanie się cudzymi dziećmi, jak się okazało, było dużo prostsze od wychowywania własnych pociech. Mój dzień to głównie gonitwa między pracą a domem. Chociaż codzienność nie była kolorowa i ciągle brakowało czasu, głęboko wierzyłam, że tworzymy wspierającą się, pełną miłości rodzinę i udany związek.
To było nie do pojęcia
Każde słowo z tej podsłuchanej rozmowy wryło mi się w pamięć. Mój mąż był na linii. Gadał z jakąś babką. Normalnie gdy wracam do domu, od razu krzyczę "jestem!", ale tym razem miałam pełne ręce. W jednej siatki z zakupami, w drugiej torebka, a w buzi trzymałam faktury, które wyjęłam ze skrzynki.
Myślałam sobie, że będzie super wieczór – dziewczynki miały nocować u moich rodziców, więc chciałam zrobić fajną kolację. Taki romantyczny wieczór tylko dla nas. Pomyślałam, że wreszcie będziemy mieli czas na randkę, jak za dawnych czasów.
– Skarbie, musisz wiedzieć, że znaczysz dla mnie najwięcej... – dobiegło do moich uszu.
Początkowo pomyślałam, że zostawia mi nagranie na poczcie głosowej, co wzruszyło mnie do łez. Jednak później usłyszałam, jak wymawia to imię.
– Posłuchaj, Iwonka, nie jestem w stanie teraz zostawić rodziny. Błagam, spróbuj to zrozumieć...
To było nie do pojęcia. W jaki sposób mógł zostawić bliskich dla jakiejś Iwonki? Stałam jak wryta, kompletnie sparaliżowana. Nie potrafiłam się nawet poruszyć. Tkwiłam tam niczym słup soli i nadal przysłuchiwałam się rozmowie.
– Kotku, spróbuję wyrwać dla ciebie trochę czasu wieczorem, ok? Odezwę się później, maleńka – mówił cicho Paweł. – Włożysz to, co ci niedawno kupiłem? Kocham cię.
Poczułam straszny, przeszywający ból. Skarbie? Te majtki, które od niego dostała? Zastanawiałam się, co doprowadziło do tego wszystkiego. Co mu chodziło po głowie, że zdecydował się na taki krok? Znieruchomiałam kompletnie, gdy wychodząc z kuchni, natknął się na mnie.
Zorientował się chyba, że byłam świadkiem ich konwersacji, bo znieruchomiał wpół drogi. Nie odzywając się, wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Każde z nas wyglądało jak zamrożone w bezruchu. Z oddali, niczym z równoległej rzeczywistości, przebił się odgłos ambulansu.
Przeszedł mnie dreszcz. Postawiłam siatki z zakupami na ziemi, a korespondencję położyłam na szafce. Odwróciłam się bez słowa i ruszyłam przed siebie.
– Agata! Stój! – krzyczał za moimi plecami.
Romansował z inną kobietą
Szłam dalej i dalej, nie mogąc się zatrzymać. Czułam się strasznie zraniona i przerażała mnie myśl, że mieszkam pod jednym dachem z kimś zupełnie mi obcym. Bez celu włóczyłam się po ulicach, a w głowie kłębiły mi się czarne myśli. Wszystko wydawało się bez sensu, jakbym nagle stała się nikomu niepotrzebna.
Podczas gdy ja myślałam o wspólnym, miłym wieczorze przy domowym obiedzie, on planował rozbierać inną. I to z bielizny, którą specjalnie dla niej kupił! A dla mnie? Czy kiedyś pomyślał, żeby mi sprawić taki prezent?!
Po pewnym czasie znalazłam się z powrotem w swoich czterech ścianach. Bo i gdzie miałam się podziać? Może odwiedzić mamę i tatę, żeby się wyżalić? Albo pogadać z przyjaciółmi? Czy może skonsultować się z jakimś adwokatem? Kurczę, nawet nie miałam ochoty nikomu o tym wspominać.
Kompletnie nikomu! Jedyne czego pragnęłam, to wrócić do przeszłości. By mój małżonek nigdy nie wpadł w to bagno. Niestety, stało się. Na domiar złego romansował z inną kobietą i wyglądało to całkiem serio. Zastanawiałam się, od kiedy się ze sobą spotykali?
Wspinałam się powoli po stopniach, czując jak serce wali mi w piersi. Czekała mnie konfrontacja, która mogła wszystko zmienić. Ogarniał mnie strach przed każdym możliwym scenariuszem – zarówno przed tym, że zostaniemy razem, jak i że się rozstaniemy.
Przerażała mnie myśl o udawaniu, że to wszystko się nie stało, ale równie mocno bałam się życia bez niego. Zauważyłam, że korytarz był już pusty – torby z zakupami zniknęły. Kiedy zatrzasnęłam za sobą wejściowe drzwi, zobaczyłam go stojącego w przejściu do pokoju dziennego.
Słuchałam go w milczeniu
– Agata... Nareszcie! Strasznie się niepokoiłem.
– O, patrzcie państwo! Nagle zacząłeś się o mnie martwić? – na moją twarz wypłynął gorzki uśmiech.
Nie chciało mi się nawet denerwować.
– Agatko, wybacz mi. Kompletnie się zgubiłem. Zachowałem się jak ostatni głupek. Wydawało mi się... nie, to kłamstwo... Po prostu myślałem, że potrzebuję czegoś zupełnie innego...
Słuchałam go w milczeniu.
– Patrząc wtedy w twe spojrzenie, widząc że wszystko rozumiesz... Nigdy nie było mi tak ciężko! W tym momencie zrozumiałem, co posiadam i ile mogę zaprzepaścić. Nagle pojąłem, jakim byłem idiotą. Zerwałem z nią. Zaraz po tym, jak wyszłaś.
Przestał mówić i... trwał w ciszy. Czego oczekiwał? Że go docenię? Że mu odpuszczę? Naprawdę myślał, że to takie proste?
– Więc myślisz, że mam tak po prostu wymazać to wszystko z pamięci, bo doznałeś nagłego oświecenia? – odezwałam się ledwo słyszalnym głosem.
– Nie oczekuję tego teraz. Ale mam nadzieję, że może w przyszłości... dasz radę to zrobić.
– Bo zakończyłeś romans z Iwonką? – nie powstrzymałam się od uszczypliwej uwagi, choć wcześniej wydawało mi się, że brak mi na to energii. – Skoro tak łatwo przyszło ci ją zostawić, to po co w ogóle się z nią wiązałeś? I co ze mną w tym wszystkim? Z jakiego powodu zdecydowałeś się na związek ze mną? Czemu akurat ja?
– Bo czuję do ciebie prawdziwą miłość.
Czułam się kompletnie rozbita
– Przestań, proszę – powiedziałam cicho – daruj sobie te deklaracje uczuć. Dotarło do ciebie, że możesz stracić wszystko – dom, małżonkę, ukochane córki, które widzą w tobie ideał ojca – kontynuowałam. – Strach cię sparaliżował i dlatego postanowiłeś zakończyć romans, gdy dowiedziałam się prawdy. Zastanawiam się tylko, czy nadal bym żyła w kłamstwie, gdybym dziś przypadkiem cię nie nakryła?
Mówiłam cicho, opanowanym tonem, ale stanowczo. W środku czułam się jednak kompletnie rozbita i zdruzgotana. Mężczyzna, którego kochałam najbardziej na świecie – moja pierwsza miłość i tata moich pociech – złamał mi serce. To było jak grom z jasnego nieba. Teraz siedział przede mną ze łzami w oczach, błagając o przebaczenie.
Na kolanach błagał o przebaczenie, powtarzając w kółko, że to był jednorazowy wybryk, moment słabości, z którego nie potrafił się wyrwać – jak jakiś nałóg. Przekonywał mnie, że nawet przez chwilę nie myślał o odejściu, bo ja i nasze małe córeczki jesteśmy dla niego wszystkim. Zaklinał się, żebym mu odpuściła albo chociaż dała możliwość pokazania, że jego słowa są szczere.
Po paru dniach przemyśleń, głównie ze względu na dobro naszych dzieci, postanowiłam zaryzykować i ofiarować mu jeszcze jedną, ostateczną szansę.
Zastanawiałam się, czy damy radę przez to przejść. Problem leżał po mojej stronie, nie jego. Próbowałam sobie wmówić, że potrafię zapomnieć te wszystkie przykre chwile, lecz gdzieś w środku czułam wątpliwości. Miałam obawy, czy zdołam funkcjonować na co dzień jak dawniej, kiedy w moim sercu wciąż tkwił ten bolesny krzyk. Nurtowało mnie też pytanie, czy szczere przebaczenie jest w ogóle możliwe.
Ta zdrada zawsze pozostanie w mojej pamięci, ale ciągłe przypominanie mu o tym nie pozwoli nam stworzyć czegoś na nowo. Gdybym teraz wcieliła się w rolę ofiary, musiałby bez końca przepraszać i kajać się przede mną. Taka sytuacja szybko doprowadziłaby do rozpadu związku. Próba naprawy naszego małżeństwa to ogromne wyzwanie, a odbudowanie bliskości między nami jest jeszcze trudniejsze.
Z perspektywy czasu widzę, że wszystko wygląda inaczej niż w dniu, gdy będąc młodą i zaślepioną miłością kobietą, postanowiłam wziąć ślub. Wspólne lata pokazały mi, że mocno się myliłam wierząc, że problemy rozwiążą się same, a miłość pokona wszelkie przeszkody. Życie okazało się znacznie bardziej skomplikowane.
Agata, 32 lata
Czytaj także:
„Myślałam, że nowy sąsiad próbuje mnie poderwać i zdradzić żonę. Zrobiło mi się wstyd, gdy poznałam prawdę”
„Przyjaciółka zrobiła chłopakowi test z odpowiedzialności. Gdy odkrył jej kłamstwo, została singielką”
„Jesienny urlop spędzałam na budowie u teściów. Jeszcze nigdy zbijanie tynków i malowanie ścian nie było tak gorące”