Miało być tak pięknie! Starsza siostrzyczka zakochana w swoim braciszku, no i ja – zadowolona, szczęśliwa mama.
Kiedy byłam w ciąży z Dominikiem, Patrycja była zafascynowana moim brzuchem. Co i rusz dopytywała się, kiedy urodzę jej braciszka, i kiedy będzie mogła się z nim w końcu bawić.
– Bawić to nieprędko, bo na początku będzie bardzo malutki – tłumaczyłam córeczce, ale ona już szykowała dla niego zabawki.
Potem, gdy wróciłam z synkiem ze szpitala, na krok nie odstępowała małego. Siedziała obok nosidełka, asystowała nam podczas kąpieli. I kiedy tylko mogła, to mi pomagała – podawała myjkę, pieluszkę.
– Będzie z niej idealna starsza siostra – zawyrokowała moja mama.
Też tak sądziłam
Mijały tygodnie, a ja po porodzie czułam się coraz bardziej zmęczona zamiast wypoczęta. Wzrastała także moja irytacja. Dominik nie był bowiem tak spokojnym dzieckiem, jak kiedyś Patrycja. Miewał kolki, płakał całymi nocami. W dzień także nie było lepiej. Pochłaniał całą moją uwagę i przyznam szczerze, że wieczna obecność Patrycji przy każdej czynności także zaczynała mnie irytować.
Musiałam bowiem jeszcze dodatkowo uważać na czteroletnią córeczkę, czy jej nie potrącę, czy ona czegoś nie przewróci. Kiedy rozsypała puder w łazience, chcąc mi go podać podczas przewijania małego, zirytowałam się już nie na żarty.
Cholera, teraz go będę przez godzinę usypiać!
– Idź do swojego pokoju, tam się pobaw! – powiedziałam do niej podniesionym głosem; kiedy w oczach córeczki pojawiły się łzy, zdenerwowało mnie to jeszcze bardziej. – Przestań się mazać! Jesteś już duża! No, dostałaś na urodziny lalkę taką, jak chciałaś! Dlaczego się nią nie pobawisz? Na drugi raz nie kupimy ci z tatą tak drogiego prezentu, zobaczysz! – zagroziłam.
Patrycja zaniosła się płaczem i powędrowała do swojego pokoju. Przestraszony jej głosem Dominik także zaczął płakać i musiałam go utulić. Chodziłam z młodszym synkiem po mieszkaniu, ale to nic nie dawało.
Pomyślałam, że może powinnam wsadzić go w nosidełko dla maluchów i zabrać na przejażdżkę – wtedy na pewno uśnie i będę miała nieco spokoju. Niestety, byłam w domu sama, a jakoś nie chciało mi się zabierać do auta Patrycji. Jej z kolei bowiem podczas jazdy buzia się nie zamyka i synek z pewnością nie mógłby usnąć z powodu jej gadania.
Zapukałam do zaprzyjaźnionej sąsiadki, zapytać, czy nie mogłaby na moment zerknąć na moją córkę. Zgodziła się bez problemu, ale za to mała uderzyła w płacz, że wcale nie chce zostać z ciocią.
– Idź, my sobie tutaj we dwie poradzimy – zapewniła mnie jednak Ewa.
I faktycznie, kiedy pół godziny później wróciłam ze smacznie śpiącym Dominikiem, Patrycja spokojnie siedziała w kuchni i rysowała.
– Jaki piękny obrazek! – pochwaliłam ją, zerkając nieuważnie; byłam wykończona. – To kwiatek?
– Nie! To motylek! – obraziła się.
– No tak, śliczny motylek – pogłaskałam córkę po głowie.
Musiałam szybko zabrać się za obiad. Podziękowałam Ewie, licząc na to, że mam jeszcze z pół godziny, aż mały się obudzi, głodny. Zabrałam się za szykowanie, a tymczasem nie minęło kilka minut, a z sypialni rozległ się wrzask. Pobiegłam do syna. Maluch płakał, a przy jego łóżeczku z niewinną miną stała Patrycja.
– Co mu zrobiłaś? ! – wydarłam się.
– Ja? Nic. Ja tylko chciałam, żeby zobaczył mojego motylka! – usprawiedliwiła się córka.
Dopiero wtedy zobaczyłam, że trzyma w ręce ten swój głupi rysunek!
Wyrwałam go jej z ręki i podarłam! Wcale nie poprawiło mi to humoru, a w dodatku teraz także i Patrycja zaniosła się bekiem.
– Marsz do swojego pokoju! I nie wychodzisz z niego, aż tata wróci z pracy! – zapowiedziałam jej.
Kiedy pojawił się mąż, wydawało się, że wszystko jest już w jak najlepszym porządku. Porozmawiałam z Patrycją i wyjaśniłam jej, że nie powinna była budzić braciszka. Pokiwała głową i mocno się do mnie przytuliła.
– Moja córeczka! – pocałowałam ją.
– Pobawisz się ze mną? – zapytała.
– Teraz nie. Muszę nakarmić Dominika – powiedziałam.
Bije kolegów? Przecież zawsze była taka grzeczna
Po kilku dniach, kiedy odbierałam Patrycję z przedszkola, poprosiła mnie do gabinetu dyrektorka. Mała została pod opieką wychowawczyni, ja weszłam do gabinetu.
– Mamy kłopot z pani córką – usłyszałam, ledwo stanęłam w drzwiach. – Wychowawczyni zauważyła, że podczas zabawy z lalkami Pati bije je i strofuje. Wychowczyni próbowała z nią rozmawiać, ale Patrycja powiedziała jej tylko, że ona je tak wychowuje. Gorzej, że jej agresja przenosiła się na inne dzieci. Dzisiaj popchnęła kolegę, a w dodatku powiedziała do niego: „Głupi Dominik!”, chociaż chłopiec ma na imię Leszek. O ile pamiętam, Dominik to imię pani młodszego synka? – zapytała dyrektorka.
– To prawda – przytaknęłam. – Ale co się dzieje z Patrycją? Nigdy nie była taka niegrzeczna!
– Mogę się tylko domyślać, bo przecież do końca nie wiem, ale… – czy dyrektorka zawahała się. – Czy poświęcacie jej państwo dostatecznie dużo czasu? Po urodzeniu drugiego dziecka wiele się w domu zmienia, a to starsze może poczuć się zagubione, gdy, co naturalne, zostanie odstawione na boczny tor.
– Sama nie wiem – załamałam się. – Staram się, ale… opieka nad niemowlakiem jest taka absorbująca.
– A Patrycja nie może pani trochę pomagać? To mądra dziewczynka.
Faktycznie, Patrycja była do tego chętna, ale przecież… Opowiedziałam pani dyrektor, jak mnie czasami irytowało, że córka wiecznie mi asystowała i wchodziła pod rękę, w sumie przeszkadzając.
– No tak, dziewczynka chciała być przydatna, a teraz poczuła się odstawiona na boczny tor. Stąd ta agresja wobec lalek, kolegów i młodszego brata – zawyrokowała dyrektorka.
Nagle za drzwiami rozległ się rozdzierający płacz. To moja córka domagała się, żebym wreszcie wyszła, no więc szybko pożegnałam się z panią dyrektor. A teraz nie wiem, co robić. Jestem załamana.
Czytaj także:
„Teść remontował nasz dom nie pytając mnie o zdanie. Partner zamieniał się przy nim w dziecko i nie umiał się postawić"
„Po 30 latach małżeństwa, mąż zrobił ze mnie służącą. Miał gdzieś moje potrzeby, więc spakowałam walizki i uciekłam"
„Mój mąż dla żartu zrobił sobie test ciążowy. Wynik wyszedł pozytywny. Dzięki niemu odkrył, że... ma raka"