Los potrafi płatać niespodzianki dokładnie wtedy, gdy się tego nie spodziewamy. Nigdy nie wyróżniałem się z tłumu – typowy szary człowiek. Codziennie ta sama rutyna: osiem godzin w firmie, później do mieszkania, wspólny posiłek z Anną i ewentualnie odcinek ulubionego serialu przed pójściem spać. Jasne, jak każdy miałem swoje fantazje – luksusowe auto, urlop na rajskiej plaży czy niewielki dom z kawałkiem zieleni. Jednak traktowałem je właśnie jako fantazje, nic więcej.
Nagle zostałem milionerem
To wszystko zmieniło się w pewien zwykły wtorek po południu. Wtedy to los postanowił zagrać ze mną w dziwną grę, której reguły były dla mnie zagadką. Trafiłem wszystkie liczby w loterii. Najpierw nie mogłem uwierzyć, a potem zalała mnie fala szczęścia. Pamiętam reakcję mojej żony Anny – jednocześnie zanosząc się śmiechem i roniąc łzy, słuchała mojej opowieści. Przytulaliśmy się wtedy jak para wariatów, którym właśnie spełniło się największe marzenie.
Nie przyszło mi nawet do głowy, że ten radosny moment zapoczątkuje najbardziej skomplikowany etap w całym moim życiu. To, co miało być darem od losu, stopniowo zaczęło pokazywać swoją ciemniejszą stronę, a ja musiałem zmierzyć się z prawdziwym obliczem niespodziewanego fortuny – zupełnie nieprzygotowany na to, co mnie czeka.
W kuchni unosił się aromat kawy, która właśnie została zaparzona tego poranka po naszym zwycięstwie. Anna rozstawiła kubki na blacie i zwróciła się do mnie, dzieląc się swoimi pomysłami.
– Co powiesz na zakup jachtu? Albo lepiej – posiadłości gdzieś na Riwierze Francuskiej? – rzuciła, a jej oczy aż błyszczały.
– Może najpierw porozmawiajmy o tym, na czym nam najbardziej zależy? Przecież zawsze twierdziłaś, że kasa to nie wszystko – starałem się przywołać jej wcześniejsze poglądy, ale moje słowa nie zrobiły na niej wrażenia.
– Zależy? Dostaliśmy szansę na lepsze jutro! Trzeba ją wykorzystać – stwierdziła stanowczo.
Atmosfera w pokoju robiła się coraz bardziej napięta. Moje logiczne podejście kompletnie nie pasowało do jej marzeń o luksusowym życiu.
– Posłuchaj, to się rozmija z naszymi planami – powiedziałem, ale ona tylko spojrzała na mnie gniewnie.
– Naszymi? A może po prostu Twoimi? Chcę korzystać z życia, podczas gdy ty wciąż się przed tym bronisz! – wybuchła ze złością.
– Dlaczego ta wygrana miałaby określać kim jesteśmy? Naprawdę sądzisz, że kupno wielkiej rezydencji przyniesie nam spełnienie? – zapytałem, widząc jak zwykła rozmowa przeradza się w awanturę.
– A czemu nie? Przynajmniej będziemy mogli sobie na wszystko pozwolić! I przestań się oszukiwać, że tego nie pragniesz! – wrzasnęła Anna.
Nie mogłem się ruszyć, wpatrując się w osobę, która wydawała mi się tak znajoma. Nasze słowa latały po pokoju niczym pociski, a każde kolejne zdanie budowało niewidzialny mur pomiędzy nami. Wieczorem, gdy położyłem się do łóżka, czułem się wykończony – nie tylko przez sprzeczkę, ale też przez nowy ciężar, który niespodziewanie musiałem dźwigać. W nocnej ciszy naszego pokoju kłębiły się rozterki, a ja odpływałem w sen ze świadomością, że to, co miało być szczęśliwym zwycięstwem, zaczyna przynosić pierwsze gorzkie chwile.
Miałem rozdawać pieniądze?
Kolejnego dnia umówiłem się z kumplem Michałem w knajpce, gdzie zawsze gadaliśmy godzinami. Coś było jednak nie tak. Zauważyłem to od razu, gdy zobaczyłem jego wzrok. Zająłem miejsce i złożyłem zamówienie na dwa piwa.
– Patrzcie Państwo! Bogacz, a nadal przychodzi do takiej spelunki – powiedział z nutą ironii.
Starałem się nie reagować na jego docinkę, tłumacząc że pieniądze nie wpłyną na naszą znajomość.
– Łatwo ci tak gadać, kiedy masz konto pełne kasy – powiedział Michał z wyraźną goryczą w głosie. – Tylko nie zapomnij o ludziach, którzy byli przy tobie, jak nie miałeś nawet złotówki.
– Nigdy o tym nie zapomnę. Ale przecież nie mogę rozdawać pieniędzy każdemu – tłumaczyłem, co najwyraźniej tylko pogorszyło sprawę.
– Czyli ja też jestem dla ciebie „każdym”? A ja myślałem, że jesteśmy jak rodzeni bracia – odrzekł z wyrzutem w głosie, jakby czuł się zdradzony.
Chciałem mu wytłumaczyć, że nie chodzi tu o kasę, tylko o to, że prawdziwej przyjaźni nie da się kupić. Michał wydał z siebie szyderczy śmiech.
– No proszę, nagle wyskakujesz z zasadami, gdy kumpel prosi o wsparcie. Przekonasz się, Jan, że ta kasa szybko pokaże Ci, jacy naprawdę są ludzie dookoła.
„I ty też się zmieniłeś” – przebiegło mi przez myśl. Zastanawiałem się czy faktycznie każdy patrzy na mnie teraz wyłącznie przez pryzmat mojej wygranej. Miałem wrażenie, że jestem sam jak palec, rozdarty pomiędzy pragnieniem niesienia pomocy a lękiem, że inni chcą mnie po prostu wykorzystać. Ten szczęśliwy los, który miał odmienić moje życie na lepsze, przynosił teraz tylko kłótnie i ciągłe wątpliwości.
Chcieli tylko jednego
Zjazd rodzinny zwykle kojarzył mi się z chwilą wytchnienia. Ten jednak był kompletnie inny. Wszyscy zjechali do naszego mieszkania i non stop gadali o tym, że wygrałem. Siedziałem po cichu i tylko słuchałem, jak kolejni krewniacy składają mi życzenia, patrząc na mnie z wyraźnym zaciekawieniem. To Kasia, siostra Anny, pierwsza ruszyła z tematem.
– Słuchaj, Janek, skoro masz teraz taką kasę, to może byś mi pomógł. No wiesz, chodzi o mój biznes... – nie dokończyła, bo inni członkowie rodziny przekrzykiwali się ze swoimi pomysłami.
Kuzyn Bartek, którego widywałem sporadycznie raz na rok, zbliżył się, trzymając drink.
– No wiesz, łączą nas więzy krwi, nie? W rodzinie trzeba się wspierać – rzucił, dając do zrozumienia dość nachalnie, że jego kłopoty z kasą powinny teraz stać się też moim zmartwieniem.
To spotkanie przerodziło się w jakiś dziwny konkurs o moje względy. Każdy prezentował własne argumenty, dlaczego akurat on zasługuje na wsparcie. Wszystko stało się jasne, kiedy przypadkowo podsłuchałem rozmowę na korytarzu.
– Trzeba działać szybko, nim się połapie – mówiła cicho Kasia do Bartka. – Da się z niego wycisnąć niezłą sumkę, tylko musimy to sprytnie ugryźć.
Poczułem, jak moje serce przyspiesza, a w myślach pojawiły się pierwsze wątpliwości. Może oni coś knują, gdy nie patrzę? Przecież jeszcze niedawno ufałem im bezgranicznie, a teraz zastanawiam się czy moja rodzina faktycznie jest ze mną szczera. Ta cała historia sprawiła, że czuję się nie tylko naciskany, ale też oszukany. To, co miało być przepustką do lepszego jutra – wygrana – stało się powodem stresu i rozczarowania. Kiedyś czułem się w domu bezpiecznie, a teraz mam wrażenie, że jestem obcy wśród bliskich, którzy patrzą tylko na moje pieniądze.
To ja będę decydował
Zdecydowałem się w końcu wyjaśnić sytuację z Anną. Wyruszyliśmy na przechadzkę, z dala od innych ludzi. Nie zdążyłem nawet zebrać myśli, kiedy ona pierwsza zabrała głos.
– Powinniśmy szczerze pomówić o tym, co nas czeka – odezwała się, wpatrując się we mnie. – Zależy mi, żebyśmy rozsądnie zainwestowali tę gotówkę.
– Co właściwie rozumiesz przez rozsądnie? Bo odnoszę wrażenie, że patrzymy na to zupełnie inaczej – zapytałem.
– Rozsądnie oznacza dla mnie zapewnienie nam dobrego życia. Chcę, żebyśmy przestali się martwić o finanse. Żebyśmy wreszcie żyli tak, jak na to zasługujemy – odpowiedziała, ale jej wypowiedź zabrzmiała sztucznie, jakby wcześniej ją sobie przygotowała.
– Martwię się, że ta sytuacja nas odmieni. Nie chciałbym, żeby nasze wspólne życie zamieniło się w przedstawienie dla innych – starałem się wyjaśnić swój punkt widzenia.
– Czemu tak bardzo się upierasz? Naprawdę chcesz wrócić do dawnej szarej codzienności? – usłyszałem w jej głosie narastające zdenerwowanie.
– To nie kwestia powrotu do przeszłości, tylko dbania o nasze wartości. Boję się, że nasz związek stanie się czymś na kształt umowy – odpowiedziałem, zauważając jej poirytowanie.
– Umowy? O czym Ty mówisz? Sugerujesz, że jestem z tobą dla kasy? – spytała wyraźnie dotknięta.
– Ależ nie, po prostu się boję, że te wszystkie pieniądze zaczną nas zmieniać i zniszczą to, co między nami jest – odpowiedziałem otwarcie.
Anna zastanowiła się moment, po czym odparła:
– Chyba coś w tym jest. Faktycznie mogłam przesadzić. Powinniśmy to spokojnie przemyśleć.
Ta nieoczekiwana sytuacja mocno mną wstrząsnęła, choć czułem, że to dopiero początek naszych trudności. Po tym, jak porozmawialiśmy, wydawało mi się, że jeszcze bardziej oddaliłem się od dziewczyny, która kiedyś była mi tak bliska. To uczucie, które nas kiedyś spinało, zostało teraz przykryte warstwą kasy i luksusu. Do mieszkania wróciliśmy w milczeniu, pogrążeni we własnych rozmyślaniach, próbując ogarnąć, jak przywrócić tę więź, która gdzieś nam umknęła w nowej sytuacji.
Nie dawali mi spokoju
Czas płynął, a każda rozmowa z ludźmi wokół mnie wyglądała jak targowanie się o coś. Wydawało się, że wszyscy czegoś ode mnie oczekują. Dawno niewidziani koledzy niespodziewanie zaczęli wysyłać ciepłe pozdrowienia.
Czułem, że powinienem szybko zadbać o bezpieczeństwo niespodziewanie otrzymanego majątku, zanim wprowadzi jeszcze więcej zamieszania w moim życiu Przekroczyłem próg kancelarii poleconej przez kolegę. Pomieszczenie sprawiało wrażenie bardzo oficjalnego – wszędzie stały regały uginające się od kodeksów i opracowań. Mecenas przywitał mnie profesjonalnym uśmiechem i wskazał krzesło przed swoim eleganckim biurkiem z mahoniu.
– Pan Jan, tak? Z tego, co wiem, zależy panu na zabezpieczeniu jutra – dla siebie i najbliższych – rozpoczął rozmowę po tym, jak zajęliśmy miejsca. – Naturalnie, moje usługi wiążą się z pewnym kosztem, jednak to naprawdę niewielka część pańskiej wygranej.
Ton jego wypowiedzi przypominał mi zimną kalkulację handlową.
– Po prostu zależy mi, żeby wszystko było uczciwe – spojrzałem na niego wprost, próbując wyczytać z jego twarzy szczerość.
– Rozumiem pana obawy – odpowiedział mecenas, ale sposób, w jaki na mnie patrzył, wzbudzał mój niepokój. – Muszę jednak zaznaczyć, że nie da się uniknąć pewnych opłat dodatkowych. Tak to po prostu działa w naszej branży.
Spotkanie przeciągnęło się bardziej niż się spodziewałem. Zauważyłem, że adwokata coraz mniej interesowało moje samopoczucie, a coraz więcej uwagi poświęcał moim finansom. Wychodząc z kancelarii, miałem wrażenie, że ktoś mnie osacza. Ta rozmowa pokazała mi, jak wiele jest egoizmu i nieszczerości w środowisku, w którym niespodziewanie się znalazłem.
Kiedy dotarłem do mieszkania, dotarło do mnie, że każdy napotkany człowiek traktował mnie jak worek pieniędzy. Wszystkim zależało tylko na jednym – wyciągnąć z tej sytuacji jak najwięcej dla siebie. Ten prawnik okazał się po prostu kolejnym elementem tego nieprzyjemnego wzorca.
Każdego dnia coraz mocniej utwierdzałem się w swoim postanowieniu.
Wydam je na co tylko będę chciał
Nadszedł moment, żeby zacząć działać i zadbać o swoje jutro oraz równowagę psychiczną. To, że zgromadziłem spory majątek, wcale nie przyniosło mi ulgi – wręcz przeciwnie, zaczęło być powodem ciągłych zmartwień i lęku. Po długim namyśle postanowiłem sporą część pieniędzy z wygranej przeznaczyć na wsparcie organizacji charytatywnych, którym od dawna pomagam.
Resztę kwoty ulokuję w specjalnym funduszu dla mojej rodziny, zabezpieczając go jasnymi zasadami, żeby nikt nie mógł go niewłaściwie wykorzystać. Dodatkowo znalazłem parę ciekawych projektów i inicjatyw, które chcę wesprzeć finansowo – liczę, że dzięki temu przyczynię się do powstania czegoś nowego oraz pomogę ludziom spełniać ich plany.
Po wielu rozmowach Anna w końcu pojęła, co mną kierowało i dała mi swoje wsparcie. Dotarło do niej, że to nie majątek jest źródłem naszej radości, ale wspólne, proste momenty każdego dnia. Z czasem przestawałem widywać się ze znajomymi, którymi rządziła żądza pieniądza – i szczerze mówiąc, czułem się z tym coraz lepiej. Przy mnie została niewielka grupa oddanych przyjaciół, którzy okazali się być na wagę złota.
W moim domu kiedyś wiecznie coś się działo, a atmosfera była napięta. Dziś panuje tu kompletna cisza. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu, trzymając książkę, i poczułem, że nareszcie mam wpływ na to, co dzieje się w moim życiu. To, co mogło być moją zgubą – ta wygrana – nauczyła mnie wielu rzeczy i sprawiła, że stałem się lepszym człowiekiem. Zerknąłem przez szybę i zobaczyłem, że świat wokół wcale nie przeszedł tak wielkiej przemiany, jak mi się wydawało.
Uśmiechnąłem się do siebie, gdy dotarło do mnie, że to, czego tak zawzięcie szukałem, było na wyciągnięcie ręki – w zwykłej codzienności, uczuciach i prawdziwych relacjach z bliskimi. Nigdy nie zależało mi na kasie. Potraktowałem ją jako sposób na pomaganie innym, a dzięki temu odnalazłem wewnętrzną harmonię.
Jan, 34 lata
Czytaj także:
„Teściowie ciągle nas męczyli i pytali, kiedy zostaną dziadkami. Mało brakowało, a daliby nam korepetycje z biologii”
„Podsłuchałem rozmowę mojej dziewczyny. Byłem w szoku, gdy dowiedziałem się, co przede mną ukrywa”
„Bliscy zabierali mnie na urlop tylko po to, by mieć darmową służącą do sprzątania i gotowania. Przyszedł czas na bunt”