„Gdy teściowa trafiła do szpitala, teść był zrozpaczony. Pojechałam się nim zaopiekować, a wylądowaliśmy w sypialni”

Przespałam się ze swoim teściem fot. Adobe Stock, Antipina
„Wzięłam teścia pod rękę, dał się prowadzić jak dziecko i bez słowa zajął miejsce w samochodzie. Płakał. Weszłam po cichu do pokoju Mogłam się z nim pożegnać pod jego domem, ale bałam się, czy w tym stanie na pewno trafi do mieszkania. Wydawał się taki nieobecny, bezbronny. Zdecydowałam się więc wejść z nim na górę”.
/ 13.07.2022 10:30
Przespałam się ze swoim teściem fot. Adobe Stock, Antipina

Telefon dzwoniący w środku nocy rzadko kiedy zwiastuje dobrą wiadomość. Gdy więc odezwała się komórka Tomka, przez chwilę miałam nadzieję, że to jakaś pomyłka, bo kto normalny niepokoi ludzi o drugiej? Twarz mojego męża jednak stężała chwilę po tym, jak ją odebrał, i już wiedziałam.

Stało się coś złego...

– Mama. Pogotowie zabrało ją do szpitala – rzucił Tomek w przestrzeń cichego pokoju.

– Co się stało? – zerwałam się z pościeli wiedziona odruchem, aby go przytulić, lecz Tomek lekko się odsunął i moje ręce natrafiły na pustkę. Splotłam je więc na piersi, jakby nagle zrobiło mi się zimno. – Tata mówi, że nagle rozbolała ją głowa, proszek nie pomógł, zaczęła tracić przytomność.

Nie brzmiało to dobrze. Z tą wystraszoną miną mój mąż wyglądał jak mały zagubiony chłopczyk. Nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, co teraz czuje, i za nic nie chciałabym być na jego miejscu. Od razu pomyślałam o swojej mamie, która pewnie spała teraz smacznie u boku taty, pochrapując lekko, jak to miała w zwyczaju. Na szczęście była bezpieczna.

– Tomek, a gdzie ty idziesz? – ocknęłam się z zamyślenia, widząc, jak mąż zmierza do drzwi.

– Jadę do szpitala! – stwierdził Tomek i już zawiązywał buty.

– Jadę z tobą! – zadecydowałam, wyskakując z łóżka natychmiast.

Nienawidzę szpitali, chyba jak każdy normalny człowiek. A w nocy puste korytarze pachnące płynem odkażającym są chyba jeszcze bardziej przerażające i smutne. Teść siedział samotnie na jednym z krzesełek. Uderzyło mnie to, że podobnie jak Tomek wyglądał bardzo bezbronnie!

– Tato? Co się dzieje? – mąż rzucił się w kierunku ojca.

– Mama miała wylew, jest operowana – powiedział ten głucho i na powrót zapadła złowroga cisza.

Nie jestem osobą przesadnie wierzącą, ale tamtej nocy modliłam się żarliwie i szczerze o zdrowie mojej teściowej. Przecież miała dopiero 52 lata! Jeszcze tyle wspaniałych dni było przed nią. Taka piękna i mądra kobieta… Kiedy człowiek zakochuje się bez pamięci i właściwie od pierwszej randki marzy o ślubie właśnie z tym facetem, z żadnym innym, rzadko kiedy zastanawia się, jacy będą przyszli teściowie. Mili czy nieżyczliwi? Pomocni czy wtrącający się we wszystko?

Takie pytania pojawiają się dopiero później, kiedy myśl o ślubie nabiera realnych kształtów i przychodzi pora na to, aby poznać rodziców chłopaka. Pamiętam dobrze to lekkie ssanie w żołądku z nerwów, kiedy szłam do nich po raz pierwszy. Wiedziałam, że mama Tomasza była kiedyś modelką, i to, że ojciec ją bardzo kocha, lecz w sumie nie byłam przygotowana na to, co zobaczę.

Mama mojego chłopaka była bowiem bardzo piękna…

Wysoka i szczupła miała smukłą sylwetkę i twarz, której się nie zapomina. Wysokie kości policzkowe, duże oczy w kolorze górskiego jeziora. Zawadiacko krótkie włosy odejmowały jej lat. Kiedy się do mnie uśmiechnęła, pomyślałam, że dałabym wiele, aby wyglądać chociaż w połowie tak świetnie jak ona. I to nie za 20-30 lat, ale już teraz!

Nic dziwnego, że ojciec Tomka, przystojny na swój sposób, szpakowaty, spokojny pan wpatrywał się w żonę z uwielbieniem. Wyraźnie świata poza nią nie widział! To moje pierwsze wrażenie potwierdzało się potem wielokrotnie. Rodzice Tomka byli niezwykle mili i życzliwi. Lubiłam do nich jeździć i chętnie także zapraszałam ich do naszego domu. Zawsze czułam się u nich ugoszczona, a gdy przyjeżdżali do nas, to nigdy z pustymi rękami. Przywozili nam prezenty, co do których wiedziałam, że wybierali je starannie, bo zawsze były trafione. Mimo to miałam zawsze wrażenie, że oni są jacyś tacy… samowystarczalni.

Oni we dwoje tworzyli swój własny mały świat, do którego nikt nie miał dostępu, nawet ich ukochany syn. Te spojrzenia wymieniane co chwilę, drobne czułe gesty, uśmiechy, którymi się obdarzali nawzajem.

Chyba im trochę zazdrościłam

Kocham Tomka i wiem, że on mnie także bardzo kocha, ale – muszę to przyznać szczerze i z żalem – między nami nigdy nie było takiej niesamowitej chemii jak między jego rodzicami. I, co tu kryć, chciałabym, aby ktoś kiedyś spojrzał na mnie tak, jak teść patrzył na teściową – z takim bezbrzeżnym uwielbieniem. Jestem pewna, że teść nie wyobrażał sobie nawet, że może stracić swoją ukochaną kobietę. I kiedy nagle na tym szpitalnym korytarzu zdał sobie sprawę z tego, że to jest możliwe, na jego twarzy malowało się autentyczne przerażenie. Mijały minuty, a on ani drgnął, wpatrzony w drzwi, za którymi operowano jego ukochaną.

– Tato, przynieść ci kawę? – zaproponowałam, kiedy mijała druga godzina oczekiwania.

Tomek drzemał obok na krześle. Teść mi nawet nie odpowiedział, ale kiedy przyniosłam parujący kubek, wziął go machinalnie i upił łyk. „Jakie on ma delikatne ręce, jakie ładne, długie palce” – pomyślałam nie po raz pierwszy.

Tomek ich po ojcu nie odziedziczył. Ręce mojego męża są duże i silne, trochę prostackie. Przyznam, że czasami zastanawiałam się, do kogo właściwie Tomek jest podobny, i dlaczego nie odziedziczył tej delikatności swojego ojca. 

– Nic jeszcze nie mogę konkLubiłam, kiedy teść przytulał mnie lekko na powitanie czy pożegnanie. To było zawsze takie przyjemne… Kiedy z sali operacyjnej wyszedł lekarz, teść zerwał się z krzesła, wylewając kawę na podłogę.retnego powiedzieć oprócz tego, że stan pana żony jest ciężki, ale stabilny – usłyszeliśmy od lekarza.

Ojciec z głośnym świstem wciągnął powietrze

– Pacjentka będzie na razie utrzymywana w stanie śpiączki farmakologicznej, proponuję więc, żeby pan pojechał do domu i się wyspał – stwierdził lekarz.

Widziałam po minie teścia, że nie zamierza posłuchać, lecz minęła 5 nad ranem, wszyscy byliśmy wykończeni tym czekaniem pod salą. Tomek poza tym musiał za 3 godziny iść do pracy, marzył o tym, żeby złapać chociaż trochę snu, wyraźnie widziałam to po jego minie.

– Odwieziemy tatę – zaproponował.

Wiedziałam jednak, że jeśli pojedzie do mieszkania rodziców, które jest po drugiej stronie miasta, to za nic się już nie położy, nawet na chwilę.

– Ja odwiozę ojca, a ty weź taksówkę do domu – zaproponowałam.

Akurat tego dnia miałam wolne, mogłam potem odpocząć. Mąż spojrzał na mnie z wdzięcznością. Wzięłam teścia pod rękę, dał się prowadzić jak dziecko i bez słowa zajął miejsce w samochodzie. Płakał. Weszłam po cichu do pokoju Mogłam się z nim pożegnać pod jego domem, ale bałam się, czy w tym stanie na pewno trafi do mieszkania. Wydawał się taki nieobecny, bezbronny. Zdecydowałam się więc wejść z nim na górę.

Szedł niczym lunatyk po schodach, w domu zaproponowałam mu coś do picia czy jedzenia, ale pokręcił przecząco głową i poszedł od razu do sypialni. Powinnam była wtedy wyjść, jednak nie zrobiłam tego. Nasłuchiwałam i po chwili dobiegło mnie szlochanie. Teść płakał. Zawahałam się, co robić, w końcu weszłam po cichu do pokoju. Ojciec mojego męża siedział na łóżku, plecy mu drżały.

Wyglądał tak bezbronnie, że zalała mnie fala wzruszenia

Podeszłam do niego i usiadłam obok, a potem go objęłam. Nie odtrącił mnie, ale przytulił mocno, poczułam jego ciepłe łzy na swojej szyi. Sama nie wiem, kiedy pocałowałam go lekko w policzek, scałowując te słone krople z jego twarzy, jedna po drugiej. Nie bronił się… A ja?

Całowałam go coraz bardziej żarliwie w jakimś przedziwnym zapamiętaniu, jakbym kompletnie straciła rozum! Jakby do głosu doszły jakieś moje długo skrywane uczucia. Utonęłam w ramionach teścia i nagle on oddał mi pocałunek. Miał takie gorące i namiętne usta. Wtedy już do końca straciłam głowę, miałam wrażenie, że znalazłam się nagle na miejscu mojej pięknej teściowej, że ona i ja to jedno. I kochałam się z ojcem mojego męża…

Co teraz? Czy mam się przyznać? Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłam. Myślę, że gdzieś w głębi duszy marzyłam o tym od dawna, chciałam uszczknąć dla siebie odrobinę tego ich niesamowitego szczęścia. Nie, nie oznacza to, że w swoim związku byłam nieszczęśliwa, ale…

No cóż, czegoś mi jednak w nim najwyraźniej brakowało

Kiedy teść zasnął u mojego boku, długo na niego patrzyłam, a potem ubrałam się i wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie zastanawiałam się wtedy, co będzie, kiedy spotkamy się następnym razem, refleksja przyszła później, już w domu.

„Boże, co ja zrobiłam? Jak ja teraz spojrzę wszystkim w oczy? Tomkowi, teściowi i teściowej, kiedy się ocknie ze śpiączki? Co teraz będzie?” – na myśl o najbliższych dniach oblałam się zimnym potem.

Cieszyłam się, że przez 2 dni prawie nie będę widziała się z mężem. Miniemy się w drzwiach, gdy on wróci z pracy, a ja będę szła do swojej na drugą, nocną zmianę.

„Może do tego czasu ochłonę, może coś postanowię” – myślałam.

Ale, oczywiście, nic nie wymyśliłam. Poczułam się tylko jeszcze bardziej spanikowana, kiedy Tomek zadzwonił.

– Mama się obudziła i czuje się lepiej. Ma lekki paraliż prawej strony, nie może ruszać swobodnie ręką, jednak lekarze mówią, że po rehabilitacji powinna z tego wyjść – miał taki optymistyczny głos.

– To cudownie! – wykrztusiłam przez ściśnięte gardło.

– Jadę do niej w odwiedziny. Pojedziesz ze mną? Mogę zabrać cię spod pracy – zaproponował mąż.

Chciałam odpowiedzieć, że nie, bo przerażała mnie myśl o tym, iż spotkam w szpitalu teścia, ale przecież Tomek byłby zdziwiony moją odmową. Na pewno zacząłby drążyć temat, dlaczego nie chcę jechać. Zgodziłam się więc…

Droga do sali, w której leżała, była dla mnie katorgą

Teść siedział już przy jej łóżku, podniósł na mnie wzrok i… nic. Nie było z jego strony żadnej reakcji, jakby między nami nic się nie wydarzyło! Byłam tym tak zdumiona, że z trudem to ukryłam. Na szczęście nikt specjalnie nie patrzył na mnie, to teściowa była w centrum uwagi. Widać było na jej twarzy zmęczenie i to, że po wylewie lekko opadał jej prawy kącik ust, mimo to wyglądała jak zwykle pięknie.

Teść wpatrywał się w nią z uwielbieniem. I tak zwyczajnie rozmawiał i ze mną, i ze swoim synem. Uśmiechał się do mnie, pytał o coś, lecz żaden mięsień na twarzy mu nie drgnął, niczym, absolutnie żadnym gestem nie zdradził się, że wspomina to, co się między nami wydarzyło. Byłam w szoku! Do dziś, a minęły 3 tygodnie, nie padło między nami ani jedno słowo na „ten” temat. Niby mnie to cieszy, ale i… trochę mi przykro. Bo dla mnie tamta noc nie była bez znaczenia.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA