„Gdy szukałem kobiety godnej męża dyrektora, ta jedyna była tuż obok. Ocknąłem się, lecz w jej łóżku spał już inny”

Załamany mężczyzna fot. iStock, Rawpixel
„Przyznam szczerze, że poczułem, jak serce łamie mi się na pół. Szybko się pocieszyła, a podobno jeszcze chwilę temu nie mogła beze mnie żyć”.
/ 24.12.2023 19:17
Załamany mężczyzna fot. iStock, Rawpixel

– Chłopie, kiedy ty sobie w końcu znajdziesz jakąś babę? – grzmiał mój ojciec zza telewizora. – Kawał przystojniaka z ciebie. Gębę masz niebrzydką, pracę niczego sobie. Czemu nadal jesteś sam? Panienki na pewno same do ciebie lgną. Chyba że to ty ubzdurałeś sobie coś, o tej jednej jedynej?

Załamałem ręce. Jak ten facet niczego nie rozumie. Kiedyś było inaczej. Moją mamę wybrała mu babka. Nie musiał przedzierać się przez tłumy nierozgarniętych kobiecin, które lecą tylko na kasę. Ta była mu pisana i już. Ze mną jest inaczej. 

Dlaczego nie mogę znaleźć drugiej połówki? To jest świetne pytanie. Ojciec ma rację. Mam lustro i wiem, że jestem całkiem przystojny. Mam dobra pracę, własne mieszkanie, serce na dłoni, tylko kobiety mi brak. Żadna jednak nie jest mną zainteresowana. 

Nie jest też tak, że szukam ideału. Wiem, że takie nie istnieją. Chcę tylko kobiecego ciepła, wsparcia i oddania. Przecież to nie jest aż tak dużo... Jednak niektórzy mieli na ten temat inne zdanie.

W pracy uchodziłem za ważniaka

To całkiem przykre, biorąc pod uwagę, że zawsze starałem się być koleżeński i nie robić nikomu pod górkę. Jednak znalazły się plotkary, które postanowiły dodać od siebie do tej historyjki nieco pikanterii.

– Wiesz, ten Grzesiek to jest niereformowalny. Nic tylko chodzi z uniesioną głową, jakby był lepszy od nas. Wygrzał sobie miejsce na tym dyrektorskim stanowisku, to teraz mu się baby zachciało. Pewnie czeka, aż jakaś księżniczka mu się trafi, bałwan – mówiły do siebie, gdy tylko znikałem z horyzontu. 

–Grzesiu, nic się nie przejmuj gadaniem starych bab. One nic lepszego nie mają do roboty. Kogoś się muszą przyczepić, skoro każda w domu ma leniwego nieroba, który wiecznie zalega na kanapie i w domu rozstawia je po kątach – otuchy dodawała mi Kaśka. 

Urocza jest ta dziewczyna. Była dla mnie jak siostra. Młodsza, średnio zgrabna, z małokobiecą twarzą, ale wciąż kochana i słodka. Lubiłem ją! Tylko ona potrafiła mnie rozweselić. Może ktoś w końcu dostrzeże w niej głęboko ukryte piękno. Jej też w tej pracy banda sępów nie potrafiła oszczędzić. 

– Nawet sobie nie wyobrażasz, jak świetnym tematem do rozmów dla tych bab z kadr jest moja osoba. Idealnie im się rozpowiada brednie o tym, że zostanę starą panną, bo przecież nikt nie zechce takiej kobiety, jak ja. 

Kaśka była moją najlepszą kumpelą. Spędzałem z nią mnóstwo czasu. Wspólne obiady w pracowniczej stołówce, weekendowe wypady na piwo, czy nasze ulubione wizyty w kinie. To wszystko sprawiało, że czułem się lubiany. Doceniałem w niej to, że nie widziała we mnie worka z kasą, tylko kumpla, z którym można pogadać o bzdurach. Była moim skrzydłowym. Jednak pewnego dnia, nawet ona nie znalazła słów otuchy. 

Doskonale wiedziałem, co tutaj robi

Dostałem wyniki badań. Zwykła coroczna kontrola okazała się moim gwoździem do trumny. Diagnoza zwaliła mnie z nóg. Natychmiast potrzebowałem przeszczepu szpiku. Lekarze rozkładali ręce, gdy kolejne osoby z mojej rodziny przychodziły i dowiadywały się, że nie mogą mi pomóc

Nie wiem jakim cudem moi współpracownicy dowiedzieli się o mojej chorobie. Podejrzewam, że to sprawka mojej matki. Choć tłumnie przychodzili na badania, dodawali mi sił, jednak nikt nie mógł być dawcą. Wszystko odmieniło się w dzień, gdy dźwięk mojego szaleńczo dzwoniącego telefonu, wybudził mnie z niedzielnego snu. 

– Panie Grześku. Mamy to!

Zerwałem się na równe nogi. Nie wiedziałem, czy mam płakać z radości, czy skakać pod sufit. Udało się i to już po 2 miesiącach! Ktoś uratował mi życie! Tylko kto? Wszystko szybko się wyjaśniło. Wystarczyło, że przekroczyłem próg gabinetu lekarskiego, zobaczyłem Kaśkę i zamarłem.

Operacja przebiegła pomyślnie, a gdy tylko stanąłem na nogi i wróciłem do firmy, musiałem jak najszybciej powiedzieć wszystkim, na jaki bohaterski czyn zdobyła się Kasia. Pomyślałem, że może wtedy ktoś spojrzy na nią inaczej i kto wie, może ktoś na poważnie się nią zainteresuje?

Gdy jednak zawitałem do firmy, złożyłem kwiaty na ręce Kasi, ona w wyrazie uznania wręczyła mi swoje wypowiedzenie. 

 

Kaśka, no co ty? Dlaczego?

– To nic personalnego Grzesiu, po prostu muszę iść dalej. 

Synku, co ty wyprawiasz?

Nic z tego nie rozumiałem. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Ta dziewczyna uratowała mi życie, a teraz tak po prostu odchodzi z pracy? Mam przestać codziennie ją widywać? To niedorzeczne. Nie mieściło mi się to wszystko w głowie. Moją konsternację zobaczyła Bożenka z kadr

 

– Facet, co ty oczu nie masz? Każdy doskonale wie, że Kaśka lata za tobą, bo się w tobie zakochała, a teraz każdy po kątach gada, że nigdy jej nie zechcesz. A jeśli już to z litości. Chyba w końcu ocknęła się z letargu i postanowiła odpuścić. 

Nie wierzyłem własnym uszom. Poczułem się, jakbym dostał solidny policzek. Jak to zakochana? Z jakiej litości? Przecież wielokrotnie powtarzaliśmy, że czujemy się w swoim towarzystwie jak kumple. Nic z tego nie rozumiałem. Musiałem to wyjaśnić. 

– Grzesiek. Co niby innego miałam zrobić? Nie mogę dłużej żyć nadzieją, że któregoś dnia zobaczysz we mnie kogoś innego niż kumpla. Plotki są prawdziwe. Tak, zakochałam się, ale to nic. Samo weszło, samo wyjdzie. Nie przejmuj się mną, dam sobie radę. 

Odwróciła się na pięcie i wyszła. Stałem jak kołek, a łza sama pociekła mi po policzku. Musiałem się otrząsnąć. Wpadłem w wir randkowania. Chciałem jakoś zapełnić lukę po Kaśce. Gdy kolejna kandydatka na żonę odpadła z konkursu, mama wzięła mnie na rozmowę. 

Synku, co ty wyprawiasz? Wiem, że naciskaliśmy na ciebie, żebyś w końcu sobie kogoś znalazł, ale w głębi duszy wierzyłam, że odnajdziesz miłość, a nie wywłokę. Czy ty nie próbujesz przypadkiem się z czegoś wyleczyć? Ktoś złamał ci serce? 

Miała rację

Próbowałem oszukać sam siebie, a prawda była taka, że odkąd ostatni raz widziałem Kaśkę, moje życie nie było takie samo. Nie śmiałem się tak dużo jak wtedy na wspólnych wypadach, nie miałem się komu wygadać, nie czułem się wyjątkowy. Czy to oznaczało, że tę jedyną miałem zawsze przy sobie? Musiałem to sprawdzić, więc jeszcze tego samego wieczoru zapukałem do jej drzwi. 

Tak? A pan do kogo? – zapytał grubym głosem postawny blondyn.

– Szukam Kaśki, czy jest może w domu? – bylem lekko zmieszany. 

Przyznam szczerze, że poczułem, jak serce łamie mi się na pół. Szybko się pocieszyła, a podobno jeszcze chwilę temu nie mogła beze mnie żyć

– Aaa, tak. Już zawołam siostrę. 

Siostrę? Kamień spadł mi z serca. Przystąpiłem do działania. Kto wie, może to właśnie będzie początek czegoś wielkiego?

Czytaj także:
„Ksiądz z ambony grzmiał o rozpuście, a sam zmajstrował parafiance dzieciaka. Nie będzie klecha mi mówił, jak mam żyć”
„Pierwszy raz w życiu spotkałam księdza, który za poświęcenie domu nie brał kasy w kopercie. Miał swój powód”
„Na emeryturze chciałam pomóc synowej w opiece nad dzieckiem. Usłyszałam, że jestem natrętna i mam być babcią od święta”

Redakcja poleca

REKLAMA