„Gdy szef mnie wezwał, czułam, że coś mi wyzna. Liczyłam na romans, ale zamiast miłości dostałam wypowiedzenie”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, Andrey Popov
„Podziwiałam Piotra, doceniałam go i szanowałam. Nasza relacja była wyjątkowa, dzieliliśmy się ze sobą wieloma tajemnicami i wspieraliśmy się wzajemnie, gdy tylko zachodziła taka konieczność. Jednak nigdy nie pojawiły się w niej elementy intymne. I szczerze mówiąc bardzo tego żałowałam”.
/ 10.12.2023 08:30
załamana kobieta fot. Adobe Stock, Andrey Popov

Od niemal godziny siedziałam przy kuchennym stole. Dwukrotnie zawibrował telefon, jednak nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Obok mnie leżało wypowiedzenia z pracy, które z końcem lata nabierało mocy prawnej. Zastanawiałam się nad tym, co czuję. I ze zdziwieniem odkryłam, że nie jest to ani strach, ani złość czy smutek. Byłam po prostu zdziwiona tym, co się stało i jednocześnie ciekawa, co przyniesie przyszłość.

Może to ciągle był szok? A może po prostu zaakceptowałam swoją sytuację? Nie od dziś wiadomo, że strata pracy to jedno z najgorszych doświadczeń, które może spotkać człowieka. Jednak ja nie rozpaczałam, a jedyne co czułam, to delikatny smutek i żal. W końcu przez jedenaście lat byłam związana z tą firmą. Byłam odpowiedzialna za administrowanie biurem, co przynosiło mi satysfakcję i wiele radości. Miałam świetnego przełożonego, wspaniałych kolegów i interesujące wyzwania. Tak naprawdę nic nie wskazywało na nadchodzący kryzys.

To nie było w jego stylu

– Jola, Jolka! – usłyszałam głos Kaśki, która jak zwykle wołała mnie przez całe biuro. – Gdzie jest szef? Mam sporo faktur do podpisania!

– Nie wiem – odparłam. – Pewnie zaraz przyjdzie.

– Przyjdzie albo i nie. Z nim nigdy nic nie wiadomo – mruknęła nerwowo Kaśka. – Zadzwoń do niego – powiedziała rozkazującym tonem.

– Szef nie przepada, jak dzwonię do niego bez ważnego powodu – przypomniałam jej.

– Co znaczy, że bez powodu? –parsknęła. – Już wczoraj miał podpisać dokumenty. Jednak zniknął tak szybko, że nie zdążyłam go złapać.

Rzeczywiście, Piotr wczoraj przeprowadził długą rozmowę telefoniczną za zamkniętymi drzwiami swojego biura, a potem zniknął bez żadnego słowa wyjaśnienia. Nagle uświadomiłam sobie, że to zupełnie nie jest w jego stylu. Szef nie miał w zwyczaju tak po prostu znikać. Podobnie jak nie spóźniał się bez wyraźnego powodu – tak jak to miało miejsce teraz. Sama przed sobą musiałam przyznać, że było to dziwne, podejrzane i trochę niepokojące.

– Kochana, nie ma potrzeby się denerwować – powiedziałam cicho i bardzo spokojnie, bo stres nigdy nikomu nie służył. – Uspokój się. Szef na pewno zaraz przyjdzie i podpisze wszystko, co trzeba – dodałam.

A potem zapytałam Kaśkę, czy Piotr kiedykolwiek nie zrobił tego, co do niego należało. Nie chciałam, żeby Kaśka panikowała, że wydarzyło się coś złego. Nie chciałam też, aby jej panika przeszła na mnie. Zawsze byłam w tej firmie oazą spokoju, która wyciszała wszelkie konflikty. I chociaż także czułam niepokój, to nie mogłam pozwolić, aby ktokolwiek to zauważył.

– W porządku, zostawię dokumenty na twoim biurku – powiedziała nieco uspokojona Kaśka. – Ale pamiętaj o tym, aby mu przypomnieć, że należy podpisać je jak najszybciej.

– Jasne – odparłam z uśmiechem i wróciłam do raportu.

Czułam dziwny niepokój

Zbliżało się południe, a szefa wciąż nie było. To było coraz bardziej niepokojące. Przez myśl przeszła mi myśl, że być może doszło do jakiegoś wypadku. Dlatego zdecydowałam, że jeżeli w ciągu kilkunastu minut Piotr się nie zjawi, to zaczynam działać. Na szczęście, po kilku minutach szef pojawił się w firmie. Uspokoiłam się na jego widok.

– W końcu jesteś – powiedziałam z ulgą. A potem zażartowałam – Jak można przychodzić do pracy tak późno i to w dodatku bez żadnego wyjaśnienia? Jaki wzór dajesz zespołowi?

Mój szef spojrzał na mnie zaskoczony. Wyglądał tak, jakby dopiero teraz mnie zauważył. 

– Cześć Jolu – powiedział cicho. – Miałem kilka rzeczy na głowie, w sumie nadal mam...

Spojrzałam na niego uważnie. Ogarnęło mnie złe przeczucie. 

– Tak…? – spojrzałam na niego z zainteresowaniem i uprzejmie się uśmiechnęłam.

Dziwnie się zachowywał

Nigdy wcześniej nie widziałam u niego takiego zmieszania. To zdecydowanie nie było w jego stylu.

 – Dobrze, że jesteś przy mnie... – stwierdził melancholijnie. A ja zupełnie nie miałam pojęcia, co ma na myśli. – Razem przetrwamy te trudności, prawda? – zapytał.

 – Oczywiście, szefie – odparłam z całą energią, na jaką było mnie stać. I chociaż nadal nie rozumiałam, o co mu chodzi, to mimo wszystko postanowiłam go wspierać.

– Na tobie zawsze mogę polegać – dodał jeszcze mój szef. A potem poprosił mnie o zrobienie kawy.

– Przyjdź potem do mnie. Musimy pogadać – mruknął i ruszył w kierunku drzwi swojego gabinetu.

– Oczywiście – odparłam uśmiechając się wesoło, chociaż nie czułam żadnej radości, a jedynie niepokój. – Już przygotowuję i zaraz do ciebie przyjdę.

Piotr tylko spojrzał na mnie, a potem przekroczył próg swojego gabinetu i zamknął za sobą drzwi. Skierowałam się do kuchni i uruchomiłam ekspres do kawy.

Podzieliłam się wątpliwościami z koleżanką

 –Jolka! Jolka! – usłyszałam z drugiego końca biura. – Widziałam, że szef już przyszedł. Pamiętasz, co trzeba załatwić w pierwszej kolejności?

– Pamiętam – mruknęłam i sięgnęłam po kawę. Kaśka szybko pojawiła się obok mnie.

– Nie zapomnisz o tych podpisach? – zapytała napastliwie. – Mam wrażenie, że mnie ignorujesz – dodała.

Kaśka często irytowała mnie swoją skłonnością do przerysowywania rzeczywistości i odbierania wszystkiego bardzo personalnie. I chociaż zazwyczaj to lekceważyłam, to akurat teraz jej egocentryzm wydał mi się zupełnie nie na miejscu.

– No skąd, nie odważyłabym się – powiedziałam z nutą sarkazmu. – Niemniej jednak, to polecenia szefa są dla mnie najważniejsze. Dlatego zgodnie z jego prośbą przygotuję kawę i zaniosę mu ją do gabinetu. Przy okazji wezmę te twoje dokumenty. Możesz być pewna, że są już prawie podpisane. 

– Prawie podpisane to nie to samo, co podpisane – wymamrotała.

– Nie narzekaj –westchnęłam. – Zobowiązałam się, więc doprowadzę to do końca. Chociaż bardziej niepokoi mnie postawa Piotra niż brak tych podpisów. Mam przeczucie, że coś się wydarzyło – dodałam.

I od razu spojrzałam na Kaśkę. Przez piętnaście lat była pracownikiem tej firmy i zazwyczaj była pierwszą osobą, która o wszystkim wiedziała. Czy tym razem coś jej umknęło?

– Co konkretnie? – zapytała.

– No właśnie nie mam pojęcia – powiedziałam

Kaśka uniosła ramiona w geście rezygnacji. Kawa zdążyła się zaparzyć, co pozwoliło mi uniknąć niepotrzebnej rozmowy.

Chciał mi coś wyznać

–Czy mogę wejść? –zapytałam Piotra, stojąc w progu jego gabinetu.

– Nie tylko możesz, ale wręcz powinnaś – odpowiedział z dosyć niewyraźnym uśmiechem na twarzy. – Proszę, wejdź i usiądź – dodał i pokazał mi krzesło naprzeciwko sobie.

Kiedy usiadłam, obserwował mnie przez chwilę w ciszy. Wyglądał na zamyślonego, tak jakby zbierał się do powiedzenia mi czegoś trudnego. Zaczęłam odczuwać dziwny i nieracjonalny lęk. Niemal od razu przyszło mi do głowy, że za chwilę wyzna mi coś, co mnie zupełnie zaskoczy, np. płomienne uczucie, o którym nie miałam pojęcia.

Podziwiałam Piotra, doceniałam go i szanowałam. Nasza relacja była wyjątkowa, dzieliliśmy się ze sobą wieloma tajemnicami i wspieraliśmy się wzajemnie, gdy tylko zachodziła taka konieczność. Jednak nigdy nie pojawiły się w niej elementy intymne. I szczerze mówiąc bardzo tego żałowałam.

Wprawdzie nie popierałam bliskich stosunków z przełożonymi, ale uważałam, że niewinny romans nie byłby taki zły. Tym bardziej, że Piotr był atrakcyjnym i inteligentnym mężczyzną. W dodatku był samotny, co także działało na jego korzyść. A jednocześnie coraz częściej miałam wrażenie, że on w stosunku do mnie ma podobne odczucia.

Tego się nie spodziewałam

Mój szef robił głęboki wdech. A potem powiedział coś, zo zupełnie mnie zaskoczyło.

– Jola, zamykają nas.

 – Co takiego? – zapytałam. – Ale kto i kogo? – dodałam.

Skupiona na swoich myślach o romansie nie od razu zrozumiałam sens jego słów. 

– Tak po prostu – powiedział Piotr. – Nasz oddział w Polsce jest likwidowany, a cała firma przenoszona jest do Czech.

– A co to oznacza dla nas? – zapytałam, gdy tylko odzyskałam głos. To było przecież kluczowe pytanie.

– Koniec. Absolutny koniec. Pakujemy się i szukamy nowego zajęcia – odparł Piotr. Potem zamilkł i zapatrzył się w okno.

Oparłam się o oparcie kanapy. Szczerze mówiąc, to byłam zszokowanaPoszukiwanie nowego zajęcia.. . No tak, być może dla niego to była prosta sprawa, lecz dla czterdziestoletniej kobiety rynek pracy nie miał zbyt wiele do zaoferowania. I właśnie w tym momencie pojawiło się pierwsze zaskoczenie. Zamiast uczucia strachu, poczułam przypływ energii. Taka sytuacja mogła zdarzyć się każdemu. Ale przecież nie ma co rozpaczać, tylko trzeba wziąć się do roboty i przeanalizować swoje dalsze kroki i możliwości. Tym bardziej, że to nie była moja wina. Tak się po prostu zdarza.

Trochę się obawiałam

– Jak dużo mamy czasu na znalezienie nowej pracy? – zapytałam. 

– Do uporządkowania wszystkiego potrzeba nam pół roku – powiedział Piotr. – Jednak zwolnienie niemal wszystkich pracowników nastąpi w ciągu trzech miesięcy – dodał. 

– Trzy miesiące... – powtórzyłam. To było naprawdę mało. Piotr pokiwał głową. 

– Kiedy zamierzasz powiedzieć o tym reszcie załogi? – popatrzyłam Piotrowi prosto w oczy.

– Gdy tylko dojdę do siebie – odpowiedział. – Dasz radę? Gwarantuję, że zrobię wszystko, aby pomóc ci w znalezieniu pracy. Jesteś świetną asystentką, tak naprawdę to najlepszą, jaką można sobie wymarzyć. Twoja reakcja tylko to potwierdza – uśmiechnął się do mnie. A potem dodał, że wszystko się jakoś ułoży. 

– Pewnie, że tak – powiedziałam z uśmiechem. – Zostawiam dokumenty od Kasi – dodałam jeszcze i ruszyłam w stronę drzwi.

– Proszę, nie mów na razie nikomu – usłyszałam jeszcze głos Piotra.

– Nie planuję wyręczać cię w tym obowiązku. Bycie doskonałą asystentką ma swoje limity – odważyłam się na drobną ironię.

Nie wahałam się

Wypowiedzenie umowy otrzymałam jako jedna z ostatnich osób w firmie. Już na wypowiedzeniu wysłałam dziesiątki aplikacji o pracę i umówiłam się na kilkanaście spotkań z potencjalnymi pracodawcami.

Mój były już szef postanowił mi pomóc – dokładnie tak jak obiecał. W jednej z firm miał dobrego znajomego, któremu mnie polecił. Natychmiast postanowiłam skorzystać z oferty. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że osoby rozważne nie dają się ponieść niepotrzebnej dumie i nie starają się na siłę dowodzić, że poradzą sobie samodzielnie.

Pomimo utraty pracy, jakoś sobie radziłam. W przeciwieństwie do wielu moich byłych współpracowników, dla których zwolnienie było równoznaczne z końcem świata. Dla mnie był to raczej nowy etap w życiu. I pewnie dlatego nie rozpaczałam, nie rwałam włosów z głowy i nie histeryzowałam. Oczywiście, czułam stres i strach, ale w tym przypadku działał on na mnie w sposób mobilizujący. Bo czy panikowanie lub histeryzowanie może przynieść jakiekolwiek korzyści? Absolutnie nie. Zawsze byłam spokojną, racjonalną i opanowaną osobą. I teraz miałam szansę to udowodnić. 

Odkryłam inną siebie

Miałam także swoje plusy. Byłam zdrowa, wciąż młoda, wykształcona, profesjonalna i bardzo kompetentna. Dodatkowo otrzymałam doskonałe referencje od Piotra. Podczas rozmów kwalifikacyjnych nie tworzyłam wokół siebie atmosfery desperacji, która działa odpychająco na potencjalnych pracodawców. Nie musiałam zgadzać się na wszystko, co mi zaproponują, bo nie maiłam wątpliwości, że wcześniej czy później ktoś doceni moją osobę. I nie będzie tego żałować. A że zrobił to znajomy Piotra? Takie jest życie. 

Teraz wiem, że na sukces składa się wiara w siebie. To właśnie z niej czerpałam spokój – i to mimo tego, że znalazłam się w trudnej sytuacji. Nie popadałam w smutek, rozpacz i żal, ale wierzyłam, że każdy koniec jest początkiem czegoś nowego. W tym ciężkim okresie w moim życiu zrozumiałam i doceniłam swoją wartość. Było to niezwykle przyjemne i motywujące uczucie. A teraz zbieram nagrodę w postaci nowego stanowiska pracy.

Czytaj także: „Bratowa na swoich dzieciach nie oszczędza, ale mojemu synowi przynosi używane zabawki w prezencie. Co za tupet”
„Rozwiodłam się z mężem, bo nie utrzymywał porządku w domu. Dosyć miałam bycia jego praczką, sprzątaczką i pomywaczką”
„Syn wysłał mnie do domu opieki. Byłam zła, dopóki nie zaczęłam użyczać swojego materaca przystojnemu dziadkowi”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA