„Gdy syn przyprowadził dziewczynę, ugięły się pode mną kolana. Dawna kochanka rozpaliła mnie do czerwoności”

zakochana para fot. iStock, Ridofranz
„To była ona ‒ dziewczyna, z którą miałem przelotny romans rok temu. Zerknęła na mnie i wysłała mi ukradkowy uśmiech, gdy Piotrek nie patrzył. Wtedy poczułem, że to zapowiedź czegoś wielkiego. Czegoś, na co mój syn nie miał żadnego wpływu”.
/ 01.10.2023 22:30
zakochana para fot. iStock, Ridofranz

Przykładne życie jest dobre dla kobiet. My, mężczyźni, potrzebujemy rozrywki. Nie możemy długo tkwić w miejscu, trzymać się kurczowo jednej przedstawicielki płci pięknej, bo zwyczajnie zwariujemy. Żałowałem tylko, że mam tak mało czasu wolnego – w końcu wtedy moje łóżkowe podboje byłyby zdecydowanie lepsze. Mógłbym się spełniać i nikomu wokół by to nie przeszkadzało.

Oczywiście miałem żonę, ale życie z nią pod jednym dachem już mi nie wystarczało. Od blisko trzech lat szukałem jakiejś odskoczni, która pozwoliłaby mi przetrwać domową nudę. Na szczęście mój jedyny syn, Piotrek, szybko dorastał i nie musiałem się obawiać, że cokolwiek wyjdzie na jaw. Bo jeśli nawet tak by się stało, zrozumiałby. A ja mógłbym spokojnie bawić się dalej.

Piotrek miał przyprowadzić dziewczynę

Kiedy Piotrek skończył dwadzieścia dwa lata, zapowiedział, że przedstawi nam swoją dziewczynę. W ogóle zaczął opowiadać te wszystkie banały o wielkiej miłości – że poznał tę jedyną i to z nią koniecznie chce spędzić resztę życia. Trochę mnie to bawiło, bo był zdecydowanie za młody, żeby wygłaszać takie teorie, ale oczywiście wykazałem zainteresowanie, jak przystało na przykładnego ojca.

Mój syn różnił się ode mnie. Nigdy nawet by nie pomyślał, że mógłby sypiać jednocześnie z dwiema kobietami. Był poważny i poukładany aż do bólu. Może to dlatego nigdy się za dobrze nie dogadywaliśmy. Czasem się zastanawiałem, czy jego na pewno nie podmienili w szpitalu.

W każdym razie postanowiłem wziąć udział w tej szopce i wraz z żoną, Ulą, oczekiwać na przyjście Piotrka i jego wybranki. W końcu co miałem do stracenia? Oczywiście, mogłem olać sprawę i wyjść, ale i tak nie miałem nic lepszego do roboty.

Zosia była piękna jak zawsze

Nie wyszedłem do przedpokoju, jak przyszli. Wpadli na mnie dopiero w salonie, do którego przyprowadziła ich rozszczebiotana Ula. Kiedy sprawdziłem, kogo przyciągnął mój syn, na krótką chwilę oniemiałem. To była ona – dziewczyna, z którą miałem przelotny romans rok temu. Zerknęła na mnie i wysłała mi ukradkowy uśmiech, gdy Piotrek nie patrzył.

Wtedy poczułem, że to zapowiedź czegoś wielkiego. Czegoś, na co mój syn nie miał żadnego wpływu. Oczywiście niczym się nie zdradziłem, że ją znam. Ona także stanęła na wysokości zadania i udawała zainteresowaną tym, co mówią moja żona i Piotrek.

Czułem jednak, że tak naprawdę nie może się doczekać, aż zostaniemy sami. Aż uda nam się spotkać sam na sam i powrócić do tamtych cudownych wieczorów, podczas których między nami rozegrało się tak wiele. Teraz należało to po prostu wskrzesić, bo chociaż dopiero co zastanawiałem się, jak mój syn może naiwnie wierzyć w siłę miłości, wówczas sam byłem przekonany, że właśnie się zakochałem. Bo z Zosią mogło być inaczej.

Wykorzystywaliśmy każdą wolną chwilę

Zaczęliśmy się spotykać. Ona mieszkała niedaleko i właśnie zaczęła pracę na pół etatu na recepcji przychodni dentystycznej. Aby Piotrek nie nabrał podejrzeń, przekonywała go, że czasem musi zastępować dziewczynę z drugiej zmiany, bo ona jest teraz na ostatnim roku studiów i wiecznie jej coś wypada. Dzięki temu miała czas dla mnie.

Podczas naszych spotkań nie próżnowaliśmy. Po co było tracić czas na jakieś wyjścia do parku czy kina, skoro można było iść pofiglować do łóżka? Zwykle wynajmowaliśmy pokój w hotelu pod miastem, bo tam nikt nie miał nas szukać. Oboje wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Że nasz związek to tylko kwestia czasu.

Tak naprawdę z Ulą już dawno nic mnie nie łączyło. Za to z Zosią… Czułem się tak, jakby to ona była moją prawdziwą partnerką. To o niej myślałem w każdej wolnej chwili, to przy niej chciałem się zestarzeć. Nie przeszkadzało mi, że ma zaledwie dwadzieścia pięć lat. Skoro ona nie narzekała na mój wiek, ja tym bardziej nie powinienem marudzić. Wręcz przeciwnie – byłem dumny, że zakochała się we mnie taka młoda, piękna kobieta.

Męczyły ją wieczne kłamstwa

Któregoś dnia spotkaliśmy się na kawie. Wybraliśmy cukiernię po drugiej stronie miasta, by mieć pewność, że ani Ula, ani Piotrek przypadkiem na nas w niej nie wpadną. Zosia przyszła wyraźnie zła i przez dłuższą chwilę milczała, chociaż próbowałem ją zawzięcie zagadać.

– Mam tego dosyć, Romek – nie wytrzymała wreszcie.

Nie do końca zrozumiałem, co konkretnie ma na myśli.

– Tego, czyli? – mruknąłem.

Pokręciła głową, uśmiechając się z goryczą.

– Naprawdę? – nie dowierzała. – A kiedy powiesz żonie, co?

Przeczesałem nerwowo włosy palcami.

– Nie myślałem jeszcze o tym – przyznałem.

– Świetnie – burknęła. – Bo mi się już nie chce kłamać, wiesz? Najchętniej powiedziałam Piotrkowi i jej, żeby mieć święty spokój. Nie chcę się ukrywać jeszcze przez kolejne miesiące!

Przyglądałem się jej, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Bo oczywiście nie myślałem o tym, by zostawać z żoną. Mimo wszystko wizja opowiedzenia jej o wszystkim tak samo jak przyznania się do prawdy przed synem napawała mnie przerażeniem. Byłem pewny, że oboje zaczną robić problemy.

Nie, żeby cokolwiek mnie to obchodziło, ale jednak mogło to dojść do jakichś moich znajomych, a na pewno do rodziców. W wyobraźni już słyszałem matkę biadolącą, że zniszczyłem sobie życie, zamiast trwać u boku takiej wspaniałej kobiety i widziałem pogardliwą minę ojca. Właściwie on gardził mną niezależnie od sytuacji, więc może tym rzeczywiście nie było się co przejmować.

– Masz rację – powiedziałem powoli. – Tylko trochę trudno się do tego zebrać tak już, od razu…

Spojrzała na mnie spode łba.

– No to lepiej się zbierz – rzuciła dość ostro i wyszła, nawet nie dopijając kawy.

Jesteśmy z Zosią szczęśliwi

W końcu się zdecydowałem: powiedziałem Uli i Piotrkowi, na czym stoimy. To nie była łatwa rozmowa. Moja żona cały czas płakała, chyba nie dowierzając, że to się rzeczywiście dzieje, syn z kolei nieustannie krzyczał. W końcu jednak przyjęli do wiadomości, że nasze wspólne drogi się rozchodzą.

Teraz z Zosią jesteśmy oficjalnie razem. Mieszkamy w jej niewielkim apartamencie na pobliskim osiedlu, a naszymi jedynymi gośćmi są jej rodzice i koleżanki. Jej mama z początku kręciła nosem na to, że Zosia zmieniła syna na ojca, ale obecnie bardzo dobrze się dogadujemy.

Ze swoją rodziną nie mam żadnego kontaktu. Próbowałem rozmawiać z Piotrkiem, ale on wciąż głupio się upiera, że zniszczyłem mu życie. Zupełnie go nie rozumiem – więc co, miałem go oszukiwać i sypiać z Zosią za jego plecami? Mam nadzieję, że kiedyś dorośnie na tyle, by na nowo się do mnie zbliżyć.

Czytaj także:
„Opiekowałam się córeczką prostytutki. Gdy zmarła, postanowiłam zrobić wszystko, by zapewnić dziecku lepsze życie”
„Cierpiałam po zdradzie i rozstaniu z Erykiem, ale bardziej tęskniłam za jego córką. Gdy zmarł, los nas znów zetknął”
„Miłości mojego życia nie pozwoliłam porzucić dla mnie syna. Wrócił do mojego sadu po 30 latach jako małe pudełko prochów”

 

Redakcja poleca

REKLAMA