„Gdy spotkał się z inną kobietą, od razu z nim zerwałam. Potem okazało się, że to była agentka nieruchomości...”

kobieta która myślała że facet ją zdradził fot. Adobe Stock, Just Life
Wyrzuciłam go z domu, zablokowałam jego numer, a mejle kasowałam bez czytania. Tak doradziła mi przyjaciółka. To ona zrobiła Arkowi fotkę z ukrycia. Fotkę, na której siedział w kawiarni z piękną brunetką...
/ 21.05.2021 11:11
kobieta która myślała że facet ją zdradził fot. Adobe Stock, Just Life

Z Arkiem zerwałam wraz z nadejściem wiosny. Tej kalendarzowej. Powód? Przyjaciółka pokazała mi zdjęcie, jakie zrobiła mojemu ukochanemu. Był na nim z inną kobietą. Magda przechodziła koło kawiarni na rynku i przypadkiem na nich trafiła; głowa przy głowie, jak gołąbki w okresie godowym. Przyjaciółkę znałam od lat, Arka dopiero od pół roku, więc to jej uwierzyłam. Nie chciałam słuchać wyjaśnień chłopaka. Był zbyt cudowny – uległabym jak nic i potem tylko bardziej bym cierpiała. Już przerabiałam ten scenariusz z Jackiem.

„Nie, kochanie, coś ci się przywidziało, nie całowałem jej, nie obejmowałem, po prostu flirtowaliśmy, nie zdradziłbym cię nigdy w życiu, ja taki nie jestem".

A jednak okazało się, że dokładnie taki był. Zdradziecka szuja! Widać przyciągałam drani

Już nigdy więcej! Zerwałam z Arkiem, zablokowałam jego numer telefonu i zamknęłam się w domu, próbując jak najszybciej o nim zapomnieć. Przez jakiś czas próbował się ze mną skontaktować, ale nie otwierałam drzwi mieszkania, nie odpisywałam na mejle, kasując je zaraz po otrzymaniu, a zostawiony w skrzynce list wyrzuciłam do kosza bez czytania.

– Dobrze robisz – utwierdzała mnie w uporze Magda. – Już przez to przechodziłaś i nie było fajnie, przypomnę. Lepiej jedno szybkie cięcie, zero kontaktów niż zrywanie na raty. Bardziej boli. Wolisz potem osobiście go przyłapać?

Nie, nie wolałam. Jacka nakryłam w mojej sypialni z jakąś cycatą blondyną, gdy wróciłam z odwiedzin u mamy nieco wcześniej, niż planowałam. Do dziś robi mi się słabo na samo wspomnienie. Co za upokorzenie... W moim łóżku! Nie o to chodzi, że zdradzanie w hotelu byłoby do przyjęcia, ale naprawdę trzeba nie mieć krzty wstydu, by migdalić się z kochanką w domu swojej dziewczyny.

Muszę raz na zawsze zamknąć ten rozdział

Z rozmyślań wyrwała mnie melodyjka komórki. Magda.

– Co dzisiaj robisz? – spytała.
– Jest wolny dzień, piękna pogoda. Może wyskoczymy gdzieś razem?
– Nie, dzięki – odmówiłam. – Posprzątam mieszkanie. Wciąż zostało u mnie kilka rzeczy Arka.
– Pomóc ci? – zaoferowała się. W jej głosie zabrzmiała troska.
– Muszę sama się z tym uporać – odparłam.

Pogadałyśmy jeszcze chwilę i się rozłączyłam. Porządki po miłości czekały... W pierwszej złości, zaraz po tym, jak dowiedziałam się o Arku i tamtej laluni, zmiotłam z komody wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Szybki się potłukły, niektóre ramki popękały, taka byłam wściekła i rozczarowana. Arek wydawał się zupełnie inny niż Jacek, a jednak też mnie oszukiwał. Powinnam spalić albo podrzeć te fotografie, ale… nie mogłam, choć patrzenie na nie bolało.

Gdy furia minęła, schowałam je na dnie szuflady, usunęłam z widoku. Teraz je wyciągnęłam, by sprawdzić, czy nadal budzą we mnie takie emocje. Usiadłam na podłodze i zaczęłam przeglądać kolejne migawki z naszego szczęścia. Czy naprawdę wszystko było kłamstwem? Poznaliśmy się w kawiarni, do której wpadałam na herbatę. Tego popołudnia było tam sporo ludzi; udało mi się znaleźć miejsce, bo ktoś akurat wychodził. Od dobrego kwadransa piłam herbatę malinową i czytałam gazetę, gdy...

– Przepraszam, mogę się dosiąść? – usłyszałam miły głos.

Uniosłam głowę i ujrzałam sympatycznego bruneta, uśmiechającego się niepewnie, nieśmiało. W dłoniach trzymał filiżankę i talerzyk z ciastkiem.

– Nie będę przeszkadzał. Tylko wypiję kawę, zjem jagodziankę i znikam – obiecał.
– Proszę – wskazałam wolne krzesło. – Bez pośpiechu, to niezdrowe.

Nie wiem, czemu to powiedziałam, ale nie chciałam, by pił kawę chybcikiem. Skoro już przyszedł do kawiarni, niech się cieszy chwilą, aromatem napoju, smakiem jagodzianki. Mężczyzna usiadł, zajął się swoją kawą i ciastkiem, a ja wróciłam do czytania gazety i popijania herbaty. Gdy przeczytałam ostatni interesujący artykuł, zerknęłam na nieznajomego, z którym dzieliłam stolik. Odniosłam wrażenie, że mnie obserwował, i to od pewnego czasu.

– Proszę wybaczyć, że się gapię, ale wyglądała pani tak spokojnie – zaczął z tym swoim chłopięcym uśmiechem. – Nie mogłem się powstrzymać.
– Spokojnie? To znaczy?
– Wyłączyła się pani. Kompletnie. Ścisk, gwar, a pani niczego nie widzi, nie słyszy. Jakby cały świat wokół nie istniał.

Nie bardzo rozumiałam, co miał na myśli, ale zabrzmiało jak komplement. Dlatego gdy wyszliśmy z kawiarni i zaproponował wspólny spacer, zgodziłam się. Na do widzenia powiedział, że jestem niezwykła. Przyszedł do kawiarni spięty, zdenerwowany, ale dzięki mnie odzyskał spokój, za co mi dziękuje. I spytał, czy możemy spotkać się znowu. Jeżeli to był sposób na podryw, zadziałał.

Zaczęliśmy randkować, choć nie nazywaliśmy tego randkami

Wspólne spacery, wspólne kawy i herbaty, wspólne rozmowy i posiłki. Nim się zorientowałam, spotykaliśmy się codziennie, bo dzień bez niego wydawał się niepełny. Wybraliśmy się razem na kilka wycieczek, zwiedzaliśmy miasto, w którym oboje mieszkaliśmy, ale dopiero teraz – wspólnie – odkrywaliśmy jego nieznane nam dotąd zakamarki. I z dnia na dzień stawaliśmy się sobie coraz bliżsi.

– Dobrze się przy tobie czuję – powiedział któregoś wieczoru. – Jak przy nikim innym. Czuję się taki… bezpieczny. Nie chodzi tylko o to, że dobrze się nam rozmawia, że uwielbiam cię całować, po prostu kocham spędzać z tobą czas. I ciebie kocham.
– To zupełnie jak ja – wyznałam. To było takie łatwe, takie naturalne.
– Smutno mi, gdy muszę się z tobą rozstawać. Zamieszkajmy razem – zaproponował.

Tak po prostu. A ja tak po prostu się zgodziłam. Planowaliśmy wynająć wspólne mieszkanie, ale nim do tego doszło, Magda zobaczyła go w kawiarni z inną kobietą. Ponoć bardzo ładną.

A mówił, że szczera rozmowa to podstawa

Do oczu napłynęły mi łzy. Przyglądałam się naszym wspólnym zdjęciom, przypominałam sobie, jak dobrze nam było razem – i nie mogłam ich zniszczyć. Stanowiły dowód, że kiedyś byłam szczęśliwa. „Co się stało, że przestał mu wystarczać spokój u mojego boku? Spokój, który tak cenił. Co zrobiłam źle?".

– Nic. To nie twoja wina – powiedziałam do siebie. – To on okazał się fałszywym draniem. I już go nie ma, tylko fotki zostały. Wije sobie nowe gniazdko z inną. Jej prawi te swoje urocze, nieoczywiste komplementy, do niej się uśmiecha, jak tylko on potrafi... – łzy popłynęły mi ciurkiem po twarzy. – Podrzyj te cholerne fotki! Bądź dzielna. Zostaw przeszłość za sobą. Podrzyj, wywal do kosza albo znowu schowaj gdzieś głęboko. Bo to wszystko nieprawda… – mruczałam pod nosem.

Więc czemu marzyłam, żeby się tu zjawił, wziął mnie w objęcia i powiedział, że to jakaś jedna wielka pomyłka. „Przecież mnie znasz" – szeptałby. „Przecież ja taki nie jestem…".

– A jaki? Jaki jesteś?!

Gapiłam się nasze zdjęcie przez łzy. O, tu karmimy kaczki w parku. A tamtą fotkę zrobiliśmy, gdy pojechaliśmy na przejażdżkę starym tramwajem. A to z dnia, gdy weszliśmy na kopiec. Wspomnienia powróciły jak żywe.

– Jak mogłeś mi to zrobić? – chlipnęłam. – Jak mogłeś mnie zdradzić? Kto jak kto, ale ty?!

Przecież zdobył moje serce tym, że tak cenił uczciwość. Oboje sobie obiecaliśmy szczerość. Zawsze, wszędzie, bez względu na okoliczności. „Więc dlaczego mnie oszukiwał, dlaczego mnie zdradzał? A może wtedy dopiero badał grunt? Może jeszcze nic takiego się stało? Może... w ogóle nic się nie stało, a ja – wcześniej zraniona i skażona nieufnością – popełniłam największy błąd w swoim życiu? W końcu jedyne, co widziała Magda, to Arka rozmawiającego z jakąś kobietą w kawiarni...

W kawiarni? To nie była jakaś tam kawiarnia! Jak mógł? No ale to jeszcze nic nie znaczy. Ta kobieta mogła być, mogła być na przykład jego… jego kuzynką. Kuzynką? Sama siebie posłuchaj. Brzmisz żałośnie. Dlatego Magda radziła szybkie zerwanie. Żadnych mętnych tłumaczeń. Spojrzałabyś w tego jego piękne, smutne oczy i uwierzyłabyś w każdą brednię. Poza tym czy nie za późno na szukanie dla niego wymówek…? Z drugiej strony czy to w porządku, że go nie wysłuchałam, że nie dałam mu szansy? Przecież go znałam, kochałam, i on... taki nie był. Nie był podły.....

A może to był błąd, że nie dałam mu szansy?

Mocno po niewczasie pomyślałam, że dałam się ponieść złości i rozgoryczeniu. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki i wypytać ją, co dokładnie widziała tamtego dnia. Na zdjęciu, które zrobiła, głowa Arka stykała się z głową nieznajomej kobiety, ale czy to dowód na romans? Niedawno zagapiłam się i wpadłam na jakiegoś faceta. Wykazał się refleksem, przytrzymał mnie mocno, obrócił się i wsparł plecami o mur, a ja oparłam się całym ciałem o niego. Gdyby ktoś nam wtedy strzelił fotkę, wyglądalibyśmy jak para w namiętnym uścisku. Czy mogłam się tak pomylić…?

Telefon Magdy nie odpowiadał. Zostawiłam zdjęcia na podłodze i poszłam do łazienki. Na półce wciąż stała woda toaletowa Arka. Odkręciłam flakon i znów ożyły wspomnienia. Przymknęłam oczy. Miałam wrażenie, że znowu przytulam się do ukochanego i wdycham jego zapach. Zrobił to czy nie, wciąż go kochałam i tęskniłam za nim jak potępieniec za zbawieniem. Dopiero po długiej chwili zmobilizowałam się do wyjścia z łazienki. Spojrzałam na leżące na podłodze zdjęcia. Powinnam je posprzątać. Powinnam coś zrobić...

„Boże, nawet nie wyjaśniłam mu powodu zerwania. Po prostu z dnia na dzień z nim skończyłam. Nie chciałam słuchać wyjaśnień, pytań, niczego. A jeśli mnie nie zdradził? Jeśli nic złego nie zrobił? Jak to odebrał? Co sobie pomyślał, jak się wtedy czuł?".

Gdy rozdzwoniła się moja komórka, rzuciłam się na nią z absurdalną nadzieją, że może to Arek.

– Kaśka, dzwoniłaś? Zmieniłaś zdanie? Wyskoczymy gdzieś razem? – głos Magdy mnie otrzeźwił. Arek? Jakim cudem? Przecież zablokowałam jego numer.
– Ten dzień, gdy widziałaś Arka w kawiarni na rynku... – zaczęłam.
– Znowu chcesz to wałkować? – westchnęła.
– Muszę. Przypomnij sobie, proszę, wszystkie detale.

– Siedział przy stoliku przy oknie, z ładną brunetką, uśmiechał się do niej, rozmawiali. Wyjęłam komórkę, bo coś mnie tknęło. Pomyślałam, zrobię zdjęcie, prześlę ci i zapytam, czy znasz tę laskę. No i pstryknęłam w idealnym momencie. Pewnie miał tam randkę. Ciebie też poderwał w tej kafejce, prawda? Tak, mnie też tam poderwał...

– Ale czy oni… No wiesz, czy on trzymał ją za rękę? Czy ją pocałował? Widziałaś coś takiego?
– Nie, nie widziałam – przyznała. – Siedzieli przy stoliku, na blacie leżały jakieś papiery. Pochylali się nad nimi, rozmawiali o czymś, śmiali się, wyglądali na bardzo sobą zajętych, potem zetknęli się głowami, ja zrobiłam zdjęcie. Nie byłam w środku kawiarni, tylko na chodniku za oknem. Nie wiem, o czym rozmawiali ani czy pod blatem stykali się też kolanami. No ale gdyby nie miał nic do ukrycia, chyba powiedziałby ci wcześniej, że jest z kimś umówiony, prawda?
– Prawda – zgodziłam się z nią.

Z Arkiem mówiliśmy sobie o wszystkim. Zawsze uważał, że rozmowa to podstawa.

– A powiedział ci coś o tym spotkaniu?
– Nie powiedział.
– Właśnie. Ukrył to przed tobą. Dlaczego? Czemu spotykał się z ładną brunetką w tajemnicy?
– Nie wiem...
– A jak idą porządki? – zainteresowała się.
– Opornie – przyznałam. – Wracam do nich, pa – odłożyłam słuchawkę.

Najbardziej w tym wszystkim bolało mnie to, że spotkał się z nią w naszej kawiarni. „To było dla nas specjalne miejsce, wyjątkowe. A on tam umówił się z inną kobietą! Jeśli nie na randkę, to po co? Papiery na blacie? Może to było spotkanie służbowe? Bzdura. Arek pracował wyłącznie z facetami. Chyba by się pochwalił, gdyby w ich gronie pojawiła się kobieta. Oczywiście, o ile nie miałby czegoś na sumieniu...".

Rozpłakałam się. Moje wiosenne porządki skończyły się fiaskiem. Zamiast posprzątać ślady po miłości, tylko rozgrzebałam wspomnienia. Sypnęłam sól na niezabliźnioną ranę. Jeśli nie zamknę tego etapu, nigdy się nie zabliźni.

Zazdrość wzięła górę nad rozsądkiem

Nazajutrz wstałam z zapuchniętymi od płaczu oczami. Przeraziłam się swojego widoku w lustrze. Obmyłam twarz lodowatą wodą, a potem odblokowałam numer Arka. Uznałam, że pora wreszcie wyjaśnić sobie to i owo. Dość chowania głowy w piasek. Jeśli nie uporządkuję uczuciowego bałaganu po Arku, nie ruszę do przodu. Sprawdziłam pocztę mejlową. Skasowanych wiadomości nie dało się przywrócić, a nowych od Arka nie było.

Widać po dwóch miesiącach zrezygnował. Ile można próbować? Kolejny ruch należał do mnie. Drżącymi palcami wystukałam krótki mejl do Arka.„Co u ciebie słychać?”. Gdy tylko go wysłałam, roześmiałam się nieco histerycznie. „Co za bezsensowne pytanie!". Jednak Arek na nie odpowiedział. Ja mu odpisałam. Potem znowu on coś napisał. A kilka godzin później pojawił się w progu mojego mieszkania…

Tego dnia wyjaśniliśmy sobie wszystko. Kobieta, z którą Magda widziała go w kawiarni, była agentką z biura nieruchomości. Arek załatwiał dla nas mieszkanie. Fakt, to miała być niespodzianka, dlatego milczał. Chciał najpierw wytypować kilka najfajniejszych propozycji, spośród których już razem coś byśmy wybrali. Przeglądali z agentką oferty, dlatego blisko siedzieli i może nawet zetknęli się głowami. Nie pamiętał tego szczegółu, bo był skupiony na ofertach, nie na kobiecie, która je przedstawiała. A wybrał naszą kawiarnię, bo czuł się w niej komfortowo.

Przepraszałam go milion razy. Za brak zaufania. Za brak wiary w niego. Za złość, za zazdrość, którym dałam się porwać. Całowałam go, płakałam i znowu przepraszałam. I mogę to robić do śmierci, byle już więcej nie znikał z mojego świata. Magda też przeprosiła. I mnie, i Arka. Wiem, że działała kierowana troską o mnie. Widziała, jak cierpiałam z powodu Jacka, więc próbowała mnie chronić przed kolejnym rozczarowaniem. Niemniej dostałam nauczkę na całe życie. Choćby nie wiem, jak bolała, jak była trudna – rozmowa to podstawa.

Czytaj także:
Moja narzeczona jeździ na wózku. To dlatego matka nie chce naszego ślubu
Moja żona miała obsesję na punkcie wagi. Nawet w ciąży się głodziła
Nieodpowiedzialny tatuś zostawił dziecko samo przed sklepem. Doszło do tragedii

Redakcja poleca

REKLAMA