„Gdy Robert został moim kochankiem, powiedziałam o tym jego żonie. Myślałam, że ją rzuci, a on szybko do niej wrócił”

zła kobieta fot. Adobe Stock, Alliance
„Czułam, że powinnam coś zrobić. Sprawić, by Mariola wreszcie się od niego odczepiła. Bo Robert był mój. To ze mną spędzał najlepsze chwile. W moim łóżku czuł się naprawdę wolny i kochany. A ona nie miała już czego przy nim szukać. Skoro sam nie potrafił jej tego powiedzieć, uznałam, że go wyręczę”.
/ 21.12.2023 21:15
zła kobieta fot. Adobe Stock, Alliance

Roberta pamiętałam jeszcze z czasów szkolnych. Było wtedy z niego niezłe ciacho. Oglądała się za nim większość dziewczyn, a on i tak nie zwracał na mnie uwagi. W końcu znalazłam sposób, by się do niego zbliżyć.

Przymilałam się do niego

W niektórych dziedzinach byłam naprawdę dobra, a jemu szło właściwie tylko w sporcie. Dlatego któregoś razu zaproponowałam mu pomoc w nauce. Była mu potrzebna, więc się zgodził, a ja mogłam spotykać go częściej. W sumie całkiem regularnie. No i tak się zdarzyło, że kilka razy się pocałowaliśmy. Niby nic wielkiego, ale cieszyłam się. Bo inne przecież nie mogły liczyć nawet na to.

No, ale jak to w życiu, skończyliśmy szkołę i nasze drogi się rozeszły. On wyjechał studiować gdzieś w drugiej części Polski, ja postawiłam na uczelnię tu, na miejscu. Podobno wybrał się tam z koleżanką z równoległej klasy, Mariolą. Pamiętałam, że podczas matury byli parą, co mocno mną wstrząsnęło. Poczułam się nawet trochę dotknięta jego wyborem. Szybko jednak wyrzuciłam moją licealną miłość z głowy. Miałam inne problemy. I nie przypuszczałam, że spotkam Roberta także jako dorosła kobieta.

Przez lata byłam sama

Na Roberta wpadłam pierwszy raz w pobliskim supermarkecie. Okazało się, że zamieszkał niedaleko, dwa bloki dalej od tego, w którym sama miałam mieszkanie. Trochę pogadaliśmy, pośmialiśmy się i postanowiliśmy odnowić dawną znajomość.

Mnie nie ułożyło się w życiu. A przynajmniej tak uważała moja rodzina. No, w sumie to głównie matka i siostra. Ojcu było wszystko jedno. W każdym razie, byłam sama. Nie, żeby mi zależało na roli singielki – po prostu nie znalazłam nikogo odpowiedniego. Wtedy jednak, gdy zobaczyłam ponownie Roberta, zaczęłam się zastanawiać, czy to właśnie nie jest ten facet. W końcu to, że znowu się spotkaliśmy, na pewno było jakimś znakiem.

Tyle tylko, że on miał żonę. Aż mnie zatkało, gdy dowiedziałam się, że to Mariolka z równoległej klasy. Oczywiście, nie zamierzałam się z nią spotykać. Zresztą, Robert nie nalegał. Na szczęście, jak się szybko okazało, ich wspólne życie wcale nie wyglądało tak różowo. Mieli dwójkę dzieci, niewielkie mieszkanie i zero wspólnych tematów. Robert często się na nią skarżył i wcale nie wydawał się szczęśliwy. A ja oczywiście zamierzałam to wykorzystać.

Pocieszałam go w trudnych chwilach

W życiu Roberta wiecznie coś było nie tak. A kiedy miał jakiś problem lub pokłócił się z Mariolą, zawsze przychodził do mnie. Najpierw to były tylko słowa. Później umawialiśmy się na jakieś wyjścia – z początku krótsze, potem coraz dłuższe. A w końcu jakoś tak wyszło, że wylądowaliśmy w łóżku.

Robert nie wyglądał na takiego, który miał wyrzuty sumienia. Pasował mu taki układ – w końcu znalazł kobietę spełniającą wszystkie jego potrzeby. Bo byłam pewna, że zdecydowanie lepiej wyglądam u jego boku niż Mariola. Moim zdaniem byliśmy sobie przeznaczeni. W końcu wszystko na to wskazywało, łącznie z tym naszym nagłym odnowionym kontaktem, którego przecież nikt nie przewidywał.

Cieszyłam się, że mnie docenia

Przez długi czas pozostawałam w stałej euforii. W końcu miałam swojego Roberta – tak, jak sobie kiedyś wymarzyłam. Mogłam z nim robić wszystko to, co chciałam, o ile wpasowałam się w jego dobowy grafik. Byłam zakochana i przekonana, że on też darzy mnie uczuciem. W końcu ciągle do mnie przychodził, spędzał ze mną zresztą znacznie więcej czasu niż z żoną i dziećmi. O dzieciach w ogóle wypowiadał się tak, jakby stanowiły kulę u nogi. Cóż, chyba potrafiłam go zrozumieć, bo sama nigdy nie chciałam być matką.

Lubiłam nasze wieczory. Przepadałam też za porankami. Chętnie chodziłam z nim do kina, na spacery do parku, czasem na jakiś szybki obiad czy kawę. Zdecydowanie bardziej wolałam jednak spędzać z nim czas w łóżku. Uważałam, że świetnie do siebie pasujemy. Jak dwie połówki pomarańczy. Pewnie dlatego tak często o nim śniłam.

Miałam dość takiego układu

Z czasem to zaczęło się robić męczące. Drażniło mnie, że mogłam mieć Roberta tylko wtedy, gdy akurat nie siedział z żoną. Chciałam go na wyłączność, a te krótkie chwile przestawały mi wystarczać. W dodatku o wszystkim dowiedziała się moja matka i zaczęła mi wiercić dziurę w brzuchu.

– No z żonatym facetem! – przeżywała, jakby co najmniej miała co. Beata! To wolnych mężczyzn nie było? Tyle lat sama i jak wreszcie coś, to z żonatym!

 Przesadzasz – burknęłam. – Poza tym, my się naprawdę kochamy.

Prychnęła z irytacją.

 Jak cię tak niby kocha, to niech zostawi dla ciebie żonę – stwierdziła.

No i miała w sumie rację. Kiedy zaczęłam o tym mówić z Robertem, zaczął mnie zwodzić. Zapewniał, że powie Marioli, ale jeszcze nie w tamtym momencie. Twierdził, że jego żona ma kłopoty z sercem i nie chce jej zbyt mocno denerwować. Chciał to załatwić jakoś delikatnie, a poza tym nie umiał przekazywać trudnych wiadomości. Tak już podobno miał.

Czułam, że powinnam coś zrobić. Sprawić, by Mariola wreszcie się od niego odczepiła. Bo Robert był mój. To ze mną spędzał najlepsze chwile. W moim łóżku czuł się naprawdę wolny i kochany. A ona nie miała już czego przy nim szukać. Skoro sam nie potrafił jej tego powiedzieć, uznałam, że go wyręczę.

Zagrałam z nią w otwarte karty

Znalezienie Marioli na Facebooku nie było szczególnie trudne. Miałyśmy sporo wspólnych znajomych, ona obserwowała też profil naszego dawnego liceum. Kiedy popatrzyłam na jej zdjęcie profilowe, skrzywiłam się nieco. Skubana, wyglądała młodziej niż ja. A może po prostu fotografia nie była do końca aktualna? W każdym razie, wbrew temu, co sobie wyobrażałam, wcale nie wyglądała źle ani staro.

Przez dłuższy czas biłam się z myślami, aż w końcu wybrałam funkcję pisania wiadomości. Uznałam, że powiem wszystko prosto z mostu, żeby nie miała żadnych wątpliwości co do tego, o co mi chodzi.

„Cześć, Mariola. Możesz mnie pamiętać z liceum. A jeśli nie, to nieważne. Tak czy inaczej, spotykam się z twoim mężem. Sypiamy ze sobą. On już Cię nie kocha, tylko nie potrafi ci tego powiedzieć. Zostaw go, bo z waszego małżeństwa nic już nie będzie. I tak więcej czasu spędza ze mną”.

Przyglądałam się dłuższy czas temu, co napisałam, nim kliknęłam „wyślij”. Zastanawiałam się, czy nie byłam za ostra. Zbyt bezpośrednia. Z drugiej strony, co mnie to wszystko obchodziło? Zawsze słyszałam, że o miłość trzeba walczyć, więc…

Mariola wyświetliła moją wiadomość, ale nie odpisała. Czyli już wiedziała. I to mi wystarczało.

Naprawdę przegrałam

Wciąż tego nie pojmuję, ale dostałam kosza. Tak po prostu, jak w tym głupim liceum. Ten dureń wybrał Mariolę! Przyszedł do mnie, nawrzeszczał, że niepotrzebnie ją zdenerwowałam, a on przecież popełnił tylko taki tam, nic nieznaczący błąd. No, ale na szczęście żonka mu wybaczyła, tylko zakazała mu się ze mną spotykać.

 Nie jesteś tym, kogo potrzebuję powiedział mi wtedy. – Namąciłaś mi w głowie i stąd ten cały absurdalny romans.

Zerwał ze mną tak po prostu. Powiedział, że to był tylko seks, a ja sobie wszystko wyolbrzymiłam. Podobno potrzebował odskoczni od codziennego życia w rodzinie. Tłumaczył to też nagłym kryzysem wieku średniego. Tylko tyle potrafił powiedzieć. Bo pewnie tak naprawdę byłam dla niego nikim.

Czuję się paskudnie przez to, co zaszło. Nie sądziłam, że ktoś jeszcze zdoła mi złamać serce. Ot tak, bez wysiłku. A ja, naiwna, myślałam, że będziemy razem. Że stworzymy coś wspaniałego. I wierzyłam w przeznaczenie. Teraz już w nic nie wierzę. No cóż, widocznie pisana mi jest samotność i rola wiecznej singielki.

Czytaj także: „Mąż mnie zostawił, bo nie chciał zajmować się chorym dzieckiem. Odszedł do kochanki, która da mu zdrowe potomstwo”
„10 lat czekałam na pierścionek, a ukochany bawił się ze mną w kotka i myszkę. Dziś zasypiam u boku innego, jego strata”
 „Siostra bała się rozwodu, więc trwała przy damskim bokserze. Zmieniła zdanie, gdy na wsi pojawił się nowy proboszcz”

 
 

 

Redakcja poleca

REKLAMA