„Gdy ojciec rozwiódł się z mamą, przestałam dla niego istnieć. Otrzeźwiał dopiero, gdy dowiedział się, że ma wnuka”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Mój synek skończył teraz 7 lat. Dobrze wiedział, że ma nie tylko dwie babcie, ale i dwóch dziadków. Jednego z nich widywał regularnie. Ale coraz częściej dopytywał o drugiego. Na początku tłumaczyłam mu, że mieszka daleko, bo co miałam mu powiedzieć? Że ma nas w nosie i go nie obchodzimy?”.
/ 04.05.2023 19:15
smutna kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Arek po raz kolejny zapytał, czy dziadek przyjedzie na jego urodziny. A ja po raz kolejny odpowiadałam, że nie wiem. Bo naprawdę nie wiedziałam! Nie utrzymywałam kontaktu z tatą, a i on jakoś za mną nie tęsknił. Ale mały chciał mieć dziadka i rozumiałam to. Tylko że nie bardzo wiedziałam, czy ten dziadek faktycznie odnajdzie się w tej roli, i czy w ogóle ma ochotę na kontakt z nami.

Moje relacje z tatą są dość trudne. Odszedł od nas, kiedy miałam niespełna 10 lat. I chociaż na początku deklarował, że nadal jest moim ojcem i będziemy się widywać, to z biegiem lat coraz bardziej się od tego migał. Podobno i z alimentami mama miała jakieś kłopoty, ale to nie była moja sprawa. Ja chciałam mieć tatę. Takiego, którego pamiętałam z dawnych czasów, gdy jeszcze z nami mieszkał.

Myślę, że zawsze był typem luzaka, który zwyczajnie nie dorósł do roli ojca i męża. Jego fascynowały motory i spotkania z kumplami, rodzina była gdzieś na dalekim miejscu na liście jego priorytetów. Dlatego mama zdecydowała się na rozwód. Jak mi potem tłumaczyła, miała dość mieszkania z jeszcze jednym dzieckiem. Nie mogła na ojca liczyć.

A ja… No cóż, dla mnie akurat był fantastyczny. Bo przy nim nigdy nie musiałam jeść zupy mlecznej ani odrabiać lekcji. Za to mogłam jechać nagle, w środku tygodnia na ryby albo po prostu na wycieczkę. Miał fantastyczne pomysły i nigdy do niczego mnie nie zmuszał. O to rodzice też się zresztą kłócili. Mama chciała mnie wychowywać i nauczyć odpowiedzialności, tata uważał, że życiem należy się cieszyć w każdej chwili i szkoda czasu na dyscyplinę i ograniczenia. Oczywiście, teraz ją rozumiem, ale wtedy byłam całym sercem za ojcem.

Co jeśli z nim postąpi jak ze mną?

Dlatego bardzo przeżyłam ich rozwód i jego odejście. Pamiętam, że nawet miałam żal do mamy, że nie zgodziła się, żebym zamieszkała z tatą. Ale ona dobrze wiedziała, co robi. Po pierwsze, tata faktycznie nie nadawał się do wychowywania dzieci. A po drugie… No cóż, myślę, że od początku przewidziała, że jego ojcowskie uczucia nie wytrzymają próby czasu.

Zaraz po rozwodzie jeździłam do niego – a właściwie do babci, bo u niej zamieszkał – co tydzień lub co dwa. Ale potem coraz częściej się zdarzało, że tata zapomniał po mnie przyjechać albo coś mu wypadło. Nasze kontakty stawały się coraz rzadsze. Pamiętam, jak kiedyś spędziłam weekend u babci, jego mamy, bo obiecał, że się ze mną zobaczy. Nie pokazał się

Im byłam starsza, tym bardziej rozumiałam o co chodzi, i tym większy miałam do niego żal i pretensje. A kiedy weszłam w czas nastoletniego buntu, odwróciłam się od ojca zupełnie. A on nie zrobił nic, żeby pokazać jak ważna jestem dla niego, jak mnie kocha. Zaczęłam interesować się chłopakami, potem przyszła matura i studia, potem poznałam swojego obecnego męża. Nie było już w moim życiu miejsca dla ojca. Pewnie, gdyby się odezwał, chciał wznowić kontakty, wykazał jakiekolwiek zainteresowanie, z radością rzuciłabym się w jego ramiona. Ale on żył swoim życiem i nie miał czasu dla swojej córki.

Zaprosiłam go na ślub, a potem na chrzciny Arka. Przyjechał na obydwie uroczystości i zaklinał się, że dojrzał i teraz będzie się ze mną kontaktował. Po urodzinach Arka zadzwonił raz…

Mój synek skończył teraz 7 lat. Dobrze wiedział, że ma nie tylko dwie babcie, ale i dwóch dziadków. Jednego z nich widywał regularnie. Ale coraz częściej dopytywał o drugiego. Na początku tłumaczyłam mu, że mieszka daleko, bo co miałam mu powiedzieć? Że ma nas w nosie i go nie obchodzimy? Kiedyś nawet zastanawiałam się, czy nie odszukać ojca, nie zaprosić go do nas. Mój mąż mnie do tego namawiał. Ale zwyczajnie bałam się.

Już nawet nie chodziło o mnie. Jestem dorosła, rozczarowanie w życiu już przeżyłam, wiem, jak to boli i wiem, że sobie z tym poradzę. Ale martwiłam się o synka. Bo co zrobię, jeśli mój ojciec postąpi z nim tak, jak ze mną? Spotka się raz czy dwa, naobiecuje złotych gór, a potem po prostu zniknie… To dlatego na pytania Arka udzielałam zawsze pokrętnych odpowiedzi, zmieniając temat najszybciej jak się da. Nie chciałam mu powiedzieć prawdy o dziadku, ale nie chciałam też kłamać.

Ale los zadecydował za nas. Pewnego dnia spotkałam ojca na mieście. Niestety, byłam z Arkiem, a mój tata z właściwym dla siebie brakiem wyczucia, natychmiast poinformował Arka, że jest jego dziadkiem. Zaprosił nas na lody, a ja, widząc zachwyt i wzruszenie synka, nie mogłam odmówić. Siedziałam więc w cukierni, dziobałam łyżeczką w roztapiającej się mazi i słuchałam rozmowy mojego ojca z moim synem. I wcale nie byłam wzruszona ich spotkaniem!

– Nie widziałem cię od czasu, kiedy byłeś malutki, niesamowicie wyrosłeś – przyznał mój ojciec, uśmiechając się do wnuka. – Wiem, że długo się nie odzywałem, ale teraz na pewno nadrobimy wszystkie zaległości, prawda stary? Zabiorę cię na wycieczkę. Albo wiesz co? Zrobimy sobie taką męską wyprawę na ryby, co ty na to?

Niestety, musiałam sprowadzić go na ziemię

Słuchałam tych samych tekstów, które ja słyszałam jako dziecko i miałam ochotę natychmiast zabrać synka. Widziałam, z jakim zachwytem wpatruje się w mojego ojca. Fakt, że urok i ten pociągający luz mu pozostał, wiedziałam więc dobrze, jakie uczucia budzi w dzieciaku, spragnionym wolności i przygody. Nie wytrzymałam.

– Tato, jeżeli małemu dziecku się coś obiecuje, to trzeba słowa dotrzymać – przerwałam brutalnie jego ckliwe przemówienie. – Jesteś pewien, że znajdziesz czas na taką wyprawę?

– Ależ oczywiście, córeczko! – zawołał, patrząc mi w oczy. – Wiem, że nie byłem idealnym ojcem i bardzo tego żałuję. Ale lata płyną, zmieniłem się. Dorosłem. Zaufaj mi.

Ile razy słyszałam te zapewnienia! Jakoś nie potrafiłam znów zaufać…

– A przyjedziesz na moje urodziny? – zapytał nagle Arek. – Będą wszystkie babcie i dziadek Marek. I ciocia, i wujek. I jakbyś ty przyszedł, to wtedy nikogo by już nie brakowało.

Spojrzałam na ojca, zastanawiając się czy rozumie, co to oznacza. Po pierwsze, mały wyraźnie mu komunikuje, że mu go brak. Poza tym musiałby się spotkać ze mną i z moją mamą.

– Postaram się – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Obiecuję.

Wytrzymałam jego spojrzenie, to on spuścił wzrok. Nie był to dobry znak.

Dlatego, gdy już wyszliśmy z tej cukierni i wracaliśmy do domu, starałam się delikatnie wytłumaczyć synkowi, żeby nie brał obietnic dziadka zbyt poważnie. Muszę przyznać, z trudem przychodziło mi sprowadzanie rozradowanego Arka na ziemię…

Dziadek jest super – zachwycał się, podskakując koło mnie. – Pojadę z nim na ryby. I przyjdzie na urodziny!

– Powiedział, że się postara – stopowałam go. – Wiesz, dorosłym czasem coś może wypaść. Pamiętasz, jak tata obiecał ci, że przyjdzie na mecz, a musiał jechać w niedzielę do pracy?

– No tak, ale dziadek powiedział, że się postara – mały był uparty. – Dziadek też jest lekarzem?

– Nie, nie jest – uśmiechnęłam się.

– No to nie ma dyżurów w niedzielę! – zawołał triumfalnie.

Chyba jednak zasiałam w nim ziarno niepewności, bo wciąż wypytywał mnie, czy dziadek się pojawi.

Ewidentnie czekał na kogoś

W dniu urodzin siedział z noskiem przyklejonym do szyby. Zawsze cieszył się z wizyt moich teściów i brata mojego męża z żoną, ale teraz ledwie się z nimi przywitał. Ewidentnie czekał na kogoś, a mnie, wraz z upływem każdej minuty, coraz bardziej krajało się serce. Nie było jeszcze tylko mojej mamy, która z niewiadomych przyczyn się spóźniała, ale wiedziałam, że gdy ona się pojawi, to będziemy już musieli usiąść do tortu. Jak mały poradzi sobie z tym rozczarowaniem?

Kiedy rozległ się dzwonek, Arek wystartował do drzwi jak rakieta. Ja akurat byłam w kuchni i gdy usłyszałam głos swojej mamy, to aż jęknęłam. A więc wszystko stracone! Ale jednocześnie ten śmiech Arka, ta jego radość… Wychyliłam się do przedpokoju i zobaczyłam, jak mój tata pomaga mamie zdjąć żakiet. Przyszli razem!

Dopiero po jakimś czasie miałam możliwość porozmawiania z mamą.

– Rysiek zadzwonił do mnie wczoraj i powiedział, że chciałby się ze mną spotkać i porozmawiać – wyjaśniła mama. – Umówiliśmy się na dziś, ale oczywiście się spóźnił. Powiedział, że dostał zaproszenie do Arka na urodziny, wie, że ja też tam będę, więc chciał najpierw się ze mną rozmówić, żeby między nami nie było nieporozumień podczas urodzin małego.

– Coś takiego! – zawołałam. – Czyżby zaczął się zachowywać odpowiedzialnie?

– Nie wiem – mama spojrzała mi prosto w oczy. – Chciałabym w to wierzyć, ale pamiętam, co ty przeżywałaś, i jak się o ciebie martwiłam. Nie wiem, czy można mu zaufać. Fakt, że rozmawiał ze mną bardzo poważnie. Przyznał się do swoich błędów. Ma nawet świadomość tego, że ty mu pewnie nigdy nie wybaczysz. Chciałby jednak dostać jeszcze jedną szansę.

– Kosztem mojego syna?

– Córciu, ja nie wiem, co powinnaś zrobić – mama uśmiechnęła się smutno. – Chyba nie mogę ci nic doradzić.

Wróciłyśmy do pokoju. Arek z moim ojcem składali kolejkę, którą dostał od niego na urodziny, pomagał im mój mąż i jego brat. Reszta siedziała przy stole i chyba rozmawiali na ten temat, bo umilkli, kiedy weszłam.

Nie wiem, co robić. Dać ojcu szansę? A co, jeżeli znowu nas skrzywdzi? Z drugiej strony, czy mam małemu zabronić kontaktów z dziadkiem, którego już uwielbia? Mam go chronić przed domniemaną przykrością? Ciężko być matką. Gdybym potrafiła chociaż trochę uwierzyć w to, że mój ojciec się zmienił. Ale nie potrafię…

Czytaj także:
„Mój ojciec porzucił matkę i założył nową rodzinę. Przykro mi, że moja córka ma dziadka, który w ogóle się nią nie interesuje”
„Ojciec nigdy się mną nie interesował, więc nie czułam potrzeby zapraszać go na ślub. Byłam w szoku, gdy i tak przyszedł”
„Dawny kochanek wrócił po latach, by zburzyć mój spokój. Chce być ojcem dla naszej córki, choć ona zna go jako... brata”

Redakcja poleca

REKLAMA