„Gdy ojciec postanowił przedstawić mi kochankę, pomyślałem, że zwariował. Przecież ma 60-tkę na karku i żonę od 35 lat”

starsza para nad morzem fot. Adobe Stock, aletia2011
„Nie miałem śmiałości, by do nich podejść. Po prostu nie mogłem. Widziałem ich splecione dłonie, rozjaśnioną twarz ojca, jego roziskrzony wzrok… Słyszałem ich śmiech. Sprawiali wrażenie zakochanych nastolatków, co w ich wieku wydawało się nieco żenujące. To nie była zwykła znajoma, ich zażyłość świadczyła o tym, iż są kochankami”.
/ 07.10.2022 12:30
starsza para nad morzem fot. Adobe Stock, aletia2011

Ojca zobaczyłem w momencie, kiedy wjechałem samochodem na rondo. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, więc zrobiłem chyba ze trzy okrążenia, żeby się upewnić, że to na pewno on. W drogę na Darłówko Zachodnie zjechałem dopiero wtedy, kiedy z tylnego siedzenia usłyszałem głos dzieciaków:

Patrz, tato, dziadek z jakąś panią!

– Coś wam się przywidziało – stwierdziłem pewnym tonem. – Tu jest mnóstwo ludzi, pewnie to jakiś podobny pan ze swoją żoną.

– To po co jeździłeś w kółko na rondzie? – spytała Ola, która zawsze była bystrą dziewczynką.

Zełgałem, że nie byłem pewien, którą drogę wybrać, ale i tak mi nie uwierzyła. Była za duża i za mądra na takie bajeczki. Co innego Mateusz, ten chodzi jeszcze do przedszkola i dla niego słowo taty jest święte. Jeżeli tata powiedział, że to nie dziadek, to znaczy że tak właśnie jest, i nie ma co kombinować.

Nie mogłem się zebrać, żeby pogadać z ojcem

Dzieciaki nie drążyły tematu, bo nad morzem miały dużo ciekawszych atrakcji niż dziadek obściskujący nieznajomą, ale mnie po prostu nosiło. To był mój pomysł, żeby zabrać ojca na wczasy, które planowałem spędzić wspólnie z żoną i dziećmi. Tata zimą przeszedł zawał serca i lekarze zalecali mu rekonwalescencję i wypoczynek. Wspólny wyjazd zaaprobowała nawet mama, która czasami bywała nadopiekuńcza w stosunku do męża.

– Bałabym się wysłać go samego do sanatorium – mówiła. – A tak, będziesz miał na ojca oko.

Jasne, tylko że tata nie jest dzieckiem, któremu można zabronić tego czy tamtego! Już w pierwszym dniu pobytu nad morzem stwierdził stanowczo, że sam będzie sobie organizował wolny czas, bo nie kręci go leżenie całymi dniami na plaży i budowanie zamków z piachu. Telefon komórkowy obiecał mieć przy sobie, żebyśmy się o niego nie martwili, a w razie spóźnienia na posiłki miał dzwonić.

Pomysł wydawał się dobry i nawet się sprawdzał przez pierwszych pięć dni. Każdy robił, co mu się podobało: żona leżała w grajdołku na plaży, dzieciaki szalały parę metrów dalej tuż przy rozbryzgujących się falach, dziadek krążył w sobie wiadomych miejscach, a ja koordynowałem ruchy wszystkich uczestników wycieczki. A teraz się okazało, że dałem ciała i nie upilnowałem ojca.

– Nie przesadzaj – uspokajała mnie spalona na skwarek Karolina. – Nie jesteś jego niańką. Poza tym ojciec nie obściskiwał żadnej lafiryndy, tylko, i tu zacytuję naszą córkę, która jest bardziej wiarygodnym świadkiem od ciebie: „szedł z jakąś panią, trzymając ją za rękę”. To nie koniec świata. Ludzie czasem trzymają się za ręce!

Pragnę zauważyć, że mój ojciec ma żonę, która, zupełnie przypadkiem, jest moją matką! – odparłem cierpko. – W życiu nie widziałem, żeby chodzili za rękę, a tu tatulo spaceruje sobie, ot tak, z obcą babą. Jezu, jak ja to wyjaśnię w domu?!

Karolina stwierdziła, że histeryzuję, bo sama by się nie odważyła podać ręki teściowej, więc ojca rozumie. Dodała też, bym porozmawiał o tej sprawie z samym zainteresowanym, jeżeli to dla mnie takie ważne.

Ja nie mogę, co za wstrząsający luz! Całkiem możliwe, że nakryłem ojca na małżeńskiej zdradzie, a ona się zastanawia, czy to może być ważne! Facetowi idzie do sześćdziesiątki, serce mu siada i jeszcze ma siłę romansować na boku. Przecież tworzyli z mamą całkiem dobry związek. Może nie idealny, ale do cholery, czy takie istnieją?

No tak, najlepiej by było porozmawiać z ojcem w cztery oczy… Poinformować go, że jego tajemnice są już wszystkim znane i pora się opamiętać. Tylko że czułem się skrępowany. W naszej rodzinie nie poruszało się tematu seksu, bo, jak twierdziła mama, to było obrzydliwe. Wiedzę o intymności czerpałem zawsze od kolegów, więc jak, do diabła, miałem teraz zacząć taką rozmowę z własnym ojcem?

– Boże! – Karolina nie rozumiała moich oporów. – Przecież obaj jesteście dorośli. Jak chcesz, to sama z nim porozmawiam.

Nie, to byłoby z kolei dla ojca krępujące… Tę sprawę musiałem załatwić osobiście. Dwa dni zbierałem siły i odwagę. Układałem przemowę, szukałem najtrafniejszych argumentów, a gdy już wszystko miałem poukładane i byłem gotowy do konfrontacji, ojciec poinformował nas, że po południu chciałby przedstawić nam swoją przyjaciółkę. Tak po prostu. Nawet mu powieka nie drgnęła, kiedy wspomniał o tej kobiecie. Wytłumaczył, w której kawiarni będą na nas czekać, pożegnał się i zniknął.

To na pewno nie była zwykła znajoma

– Staremu zupełnie odbiło – powiedziałem cicho. – Zamierza przedstawić swoją flamę wnukom?

Chyba tobie odbiło – żona i tym razem nie stanęła po mojej stronie. – Zachowujesz się jak stara dewotka, wietrząc wszędzie seksafery.

Jasne, łatwo jej mówić, bo to nie jej ojciec robi z siebie błazna!

Postanowiłem jechać na spotkanie sam. Nasze dzieci nie powinny uczestniczyć w tej szopce, a zostać same też nie mogły, więc naturalną koleją rzeczy Karolina musiała odpuścić. Nie była zachwycona, koniecznie chciała zobaczyć kobietę, która zawróciła ojcu w głowie. Próbowała nawet zostawić dzieciaki pod opieką zaprzyjaźnionego małżeństwa, ale coś im nie pasowało i ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Kawiarnia, w której miał czekać ojciec, znajdowała się dwa kilometry od morza, czyli w samym Darłowie. Kilkanaście minut przed umówioną godziną, wsiadłem w samochód i pojechałem do miasta. Zobaczyłem ich z daleka, jak siedzieli na tarasie przy stoliku. Ulica była zatłoczona, ja byłem raczej niewidoczny w tłumie turystów…

Kobieta siedząca naprzeciwko ojca mimo iż niemłoda, sprawiała sympatyczne wrażenie. Zadbana, ale nie wysztafirowana jak małolata, co czasem się zdarza podstarzałym damom w nadmorskich kurortach. Raczej ładna, choć dla mnie, jej „termin przydatności do spożycia” już dawno minął, zresztą, na Boga, musiała być w wieku mamy!

Nie miałem śmiałości, by do nich podejść. Po prostu nie mogłem. Widziałem ich splecione dłonie, rozjaśnioną twarz ojca, jego roziskrzony wzrok… Słyszałem ich śmiech. Sprawiali wrażenie zakochanych nastolatków, co w ich wieku wydawało się nieco żenujące. To nie była zwykła znajoma, ich zażyłość świadczyła o tym, iż są kochankami, i moja obecność wydawała się całkowicie zbędna. Wręcz krępująca. Byłem zły na ojca, że postawił mnie w tak niezręcznej sytuacji – cóż za perwersyjną radość mógł czerpać z przedstawienia mi swojej kochanki? I jak właściwie miałbym się zachować?

Nie, rola którą przeznaczył mi w tej grze, zdecydowanie mnie przerastała. Nie chciałem być narzędziem rozgrywki między nim a matką. Zdecydowanie sam powinien wypić piwo, którego nawarzył. Nie podszedłem do stolika. Wróciłem do samochodu i pojechałem z powrotem do żony i dzieci. Parę razy zadzwonił telefon, a wyświetlacz poinformował, że to ojciec. Nie odebrałem. Nie chciałem gadać. Po trzecim razie dał sobie spokój.

– Ależ z ciebie mimoza – skwitowała moją ucieczkę Karolina.

Kompletnie nie rozumiała, w jak kłopotliwym położeniu się znalazłem! Czy naprawdę tak trudno było pojąć, że lojalność nie pozwalała mi na konspirowanie za plecami matki?

Nie spodziewałem się usłyszeć takiej historii

– Ty się po prostu boisz – żona nie miała litości. – Odwracasz wzrok od problemów, które się pojawiają, ale to w niczym nie zmieni tego, co ma się stać, uwierz mi.

Trzeba uczciwie przyznać, że miała rację. Problemy przyszły same, bez mojego udziału.

– Nie wracam z wami do Wrocławia – zakomunikował ojciec, kiedy pojawił się wieczorem w pensjonacie. – Zostanę jeszcze parę dni dłużej u Małgosi i rozejrzę się, jakie są możliwości przeniesienia firmy.

– Jak to? – spytałem zdumiony. A co z mamą?

– Właśnie o tym chciałem z wami porozmawiać, ale nikt nie raczył się zjawić na spotkaniu – oznajmił ojciec. – Trochę brzydko wyszło, ale to nic. Może nawet lepiej? Trzeba wziąć na klatę to, co nieuniknione. Wszystko zaczęło się od mojego zawału, wiesz? Kiedy wydawało się, że to już koniec… Poza strachem pojawiło się pytanie: „I to już wszystko? Tak po prostu?”.

Ból powoli mijał, ale wątpliwości dotyczące sensu istnienia nadal drążyły moją duszę. Leżąc na intensywnej terapii, zastanawiałem się, czy jestem zadowolony ze swojego życia. Co osiągnąłem, z czego mogę być dumny, a czego powinienem się wstydzić. Wyszło mi niewiele plusów… No, co tak patrzysz? Taka jest prawda, ale jednym z dużych plusów, może nawet najważniejszym, jesteś ty, synu. Jestem dumny z ciebie i ze swoich wnuków. Karolinka, nie obrażaj się, ale gdybyś była moją córką, też byłbym z ciebie dumny, nie mogę jednak odbierać zasługi twoim rodzicom. W każdym razie cieszę się, że tworzycie tak dobraną parę. Moje małżeństwo nigdy tak nie wyglądało… 

No, nie rób takich min, synu. To, że nie krzyczeliśmy na siebie i nie dochodziło do przemocy, nie oznacza, że w rodzinie triumfowała miłość i szacunek! Sam wiesz, że nie. Tworzyliśmy z mamą sterylny związek, którego głównym i, jak dla mnie, jedynym celem było wychowanie dziecka. Byłeś synu, że tak się wyrażę, wypadkiem przy pracy. Durnie to zabrzmiało, ale wiecie, o co chodzi, nie? Nie planowaliśmy dziecka. Właściwie z twoją matką łączyła mnie tylko jedna noc.

Pokłóciliśmy się wtedy z Małgosią i romans na boku miał być formą zemsty… Strasznym gówniarzem wtedy byłem. W każdym razie ta jedna jedyna noc zaowocowała ciążą. Kiedy miałem się oświadczyć Małgosi, odwiedziła mnie twoja matka z informacją, która zmieniła całe moje życie. Skończyły się romantyczne marzenia i zaczęła zwykła proza. I tak mi ten czas zleciał, nie wiedzieć kiedy.

O dawnej miłości myślałem coraz rzadziej, aż w końcu prawie o niej zapomniałem. Aż do wypadku z sercem… Pierwszy obraz, jaki pojawił się w mojej głowie to była twarz Małgosi. Taka, jak ją zapamiętałem. Nie myślałem o tobie ani o mamie, tylko o młodzieńczej miłości. Te myśli przywracały mnie do życia. Kiedy tylko trochę wydobrzałem, odnalazłem ją na Facebooku i znów nawiązaliśmy romans. Taki internetowy, wiecie, ale kiedy zaproponowałeś mi wyjazd do Darłowa, pomyślałem sobie, że tym razem niebo może nam sprzyjać, przecież Małgosia mieszka całkiem niedaleko. Decyzja o wspólnym zamieszkaniu zapadła już tu, na miejscu. Nie chcemy marnować więcej czasu, kto wie, ile nam go zostało…

Byłem dumny ze starego, że posłuchał głosu serca i potrafił tak radykalnie zmienić swoje życie, ale bałem się konfrontacji z mamą i tego, że obarczy mnie winą za to, co się stało. O dziwo, przyjęła nowiny nad wyraz spokojnie. Jakby od jakiegoś czasu spodziewała się takiego obrotu spraw. Jakby go oczekiwała. Uzmysłowiłem sobie, że w ogóle nie znałem swoich rodziców, i zastanawiam się czasem, ile jest jeszcze w moim życiu takich spraw do odkrycia. Może pora zabrać się za nie, nim strach i ból ściśnie moje serce, a czas na Ziemi dobiegnie końca.

Czytaj także:
„Podły szantażysta chciał ode mnie wyłudzić pieniądze. Byłam w szoku, gdy okazało się, że… bardzo dobrze go znam”
„Gdy przestało mi iść w biznesie, zamiast od razu się wycofać, utrzymywałem grę pozorów. Zapłaciłem za to wysoką cenę”
„Facet mojej siostry to furiat. Podczas napadów szału bije ją i upokarza. Ewa wie, że powinna go rzucić, ale się boi...”

Redakcja poleca

REKLAMA