Dosyć często wyjeżdżałam w delegacje w ramach służbowych obowiązków. Taka praca. Chciałaś kariery, kobieto, to masz. Pozostawało mi pogodzić się z decyzjami szefostwa, bo co innego mogłam zrobić? Teraz też siedziałam na peronie i czekałam, aż przyjedzie mój pociąg do Kołobrzegu. I kolejne szkolenie, na którym miałam przedstawić kursantom podstawowe zasady działania... Zresztą mniejsza z tym.
Lubiłam te swoje podróże. Zawsze to okazja do poznania nowych ludzi, wymiany poglądów, dyskusji. Choć z drugiej strony cierpiało na tym moje życie rodzinne. Zdarzały się miesiące, gdy więcej mnie w domu nie było, niż byłam. Mojego męża to oczywiście nie zachwycało. Zwłaszcza że należał do tych bardziej zazdrosnych typów i wciąż się odgrażał, że znajdzie sposób, aby wybić mi z głowy jakiekolwiek myśli o romansie, a nawet ich cień. Nie żebym miała takie zapędy, ale co tu kryć – po kilku latach temperatura naszego związku nieco spadła...
Gdy na mnie patrzył, drżałam z ekscytacji
Słysząc zapowiedź przyjazdu mojego pociągu, zamknęłam książkę i wcisnęłam ją do teczki. Podniosłam się, poprawiając spódnicę. Chwyciłam za rączkę walizki. Kątem oka zauważyłam przyglądającego mi się mężczyznę. Pociąg już wjeżdżał na peron, więc nie miałam czasu go sobie obejrzeć. Nie umknęło jednak mojej uwadze, że był przystojny.
Wysoki, barczysty, o ciemnych włosach zaczesanych do tyłu. Przez obcisłą koszulę widać było jego mięśnie, a uroku dodawały mu ciemne okulary (wrześniowe słońce świeciło mocno), kilkudniowy zarost i skórzana kurtka niedbale narzucona na ramię. Wyraźnie robił wszystko, żeby się podobać. Pozer. Ale przystojny… I gapił się właśnie na mnie.
Pociągnęłam walizkę za sobą w stronę otwierających się drzwi.
– Może pomóc? – drgnęłam, słysząc jego głos tuż przy swoim uchu.
– Dziękuję, poradzę sobie – odparłam i zaczęłam wciągać walizkę do wagonu.
Kątem oka zauważyłam, że pan macho powędrował do drugiego wejścia. W końcu wciągnęłam walizkę do środka i zaczęłam szukać wolnego przedziału. Przeszłam prawie cały pociąg, nim trafiłam na pusty przedział. No, prawie pusty. Odsunęłam drzwi i mój wzrok spotkał się ze wzrokiem przystojniaka z peronu. Trafił tu pierwszy. No cóż, nie miał bagażu, to i szybciej mu szło szukanie. Siedział pod oknem, bawiąc się telefonem. Skórzana kurtka wisiała obok jego głowy.
Odchrząknęłam niepewnie. Nie bardzo wiedziałam, co dalej. Jak to rozegrać. Udawać, że go widzę pierwszy raz?
– Wolne? – spytałam odruchowo.
Skinął głową, mierząc mnie uważnym spojrzeniem, centymetr po centymetrze. Niczym łowca polujący na bezbronną zwierzynę. Głody łowca. Poczułam się dziwnie zmieszana. I zarazem podekscytowana. Puls mi przyspieszył. Gdy mężczyzna tak patrzy na kobietę, ta traci rozsądek: zapomina, że jest matką, żoną, porządną obywatelką. Budzi się w niej coś... szalonego. Ręka mi zadrżała, kiedy odwróciłam się, wciągając walizkę.
– Wrzucić na półkę?
Nawet nie widziałam, kiedy wstał. Był teraz tuż za mną. Przechylił się i domknął drzwi przedziału, zasłonił firankę. Przez chwilę stał tak blisko, że poczułam orzeźwiający zapach wody toaletowej, której używał. Znałam ten zapach, lubiłam go, ale dotąd wydawał mi się zwyczajny. Teraz nabrał niepokojących, korzennych nut. Ciarki przeszły mi po plecach.
– Jeśli to nie kłopot... – wydusiłam z siebie, odwracając się w jego stronę.
Popatrzył na mnie przeciągle.
– Żaden – pochylił się i sięgnął po walizkę. – Nawet najmniejszy...
Nakrył moją dłoń swoją i z bezczelnym uśmieszkiem zajrzał mi w oczy. O nie. Nie będziemy się tak bawić. Nie wiem, w co pogrywał, ale... Matko Boska, byliśmy w pociągu, miejscu publicznym! Co on sobie w ogóle wyobrażał?!
Poczułam głód, który nie miał nic wspólnego z jedzeniem
Czym prędzej wyrwałam rękę i odsunęłam się. Mięśnie pod obcisłą koszulą napięły się, kiedy z łatwością podniósł mój bagaż i umieścił go na półce. Nie mogłam oderwać od faceta wzroku. Zauważył to. Mój puls przyspieszył, a policzki zaczęły płonąć. Do jasnej cholery! Rumieniłam się jak nastolatka, która pierwszy raz w życiu zobaczyła przystojnego, dobrze zbudowanego mężczyznę!
– Proszę – szepnął i wciąż patrzył w sposób, który przyprawiał mnie o dreszcze, bicie serce i nieprzyzwoite myśli.
– Dziękuję – starałam się zapanować nad moim drżącym głosem.
Rozsiadł się wygodnie i na powrót zaczął bawić telefonem, nie zwracając już na mnie uwagi. Co za perfidia! Przycupnęłam niepewnie na brzegu siedzenia tuż koło drzwi. Wyciągnęłam z teczki książkę i próbowałam skupić się na lekturze. Zazdrościłam mu tego opanowania. Ja byłam podminowana. Co rusz mój niesforny wzrok uciekał w stronę przystojniaka. A ten wodził palcem po ekranie telefonu, uśmiechając się pod nosem.
Tak jak wcześniej nie mogłam oderwać oczu od seksownych ramion i torsu, tak teraz gapiłam się na jego rękę. Zataczał palcem kółka, przesuwał nim w górę i w dół, to znowu wracał i kreślił ósemki. Zaschło mi w gardle. Odchrząknęłam, odkładając książkę, i niespokojnym ruchem sięgnęłam po butelkę z wodą.
Uniósł lekko głowę.
– Pewnie niewygodnie... pani w tych szpilkach – rzucił, patrząc na moje stopy. – Niechże je pani zdejmie i wyprostuje nogi. Jeśli też do Kołobrzegu, to czeka nas kilka godzin podróży – znowu patrzył na mnie jak głodny drapieżnik na zdobycz.
– Tak... – znów odchrząknęłam. – Ma pan rację – podjęłam jego formalny ton.
– Zwykle ją mam – odparł, odkładając swój telefon na siedzenie obok.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, przykucnął obok moich kolan. Ujął moją stopę i delikatnie ściągnął z niej pantofel.
– Ale... – spróbowałam zaprotestować.
W każdej chwili ktoś mógł wejść!
Podniósł głowę i spojrzał na mnie tak pożądliwym wzrokiem, że wszelka ochota na protesty przeszła mi jak ręką odjął. Co ma być, to będzie! Najwyraźniej dostrzegł w moim spojrzeniu zgodę, bo po chwili pozbawił mnie drugiego buta. Przyklęknął, siadając na piętach. Położył sobie moje stopy na udach i gładził je delikatnie. Poczułam pod palcami naprężone mięśnie jego nóg. Jedną dłonią ścisnął moją kostkę, unieruchamiając ją, a drugą musnął łydkę. Przesuwał po niej palcami, kreślił ósemki, tak jak wcześniej na telefonie.
Przeszła mnie fala dreszczy, od stopy aż do nasady włosów. To było bardzo przyjemne, odprężające... Mimowolnie usiadłam wygodniej i oparłam głowę. Tymczasem mężczyzna nie przerywał pieszczot. Masował, ugniatał, głaskał, wywołując u mnie elektryzujące ciarki. No i stało się. Ja też poczułam głód, który nie miał nic wspólnego z jedzeniem.
Tę podróż oboje pamiętamy do dziś
Z żalem pomyślałam, że kiedy skończy masaż, pewnie wróci na swoje miejsce. Nie sądziłam, by mimo odgrywanej pozy macho odważył się posunąć dalej. Żeby zdecydował się przekroczyć granicę. A ja? Czy ja byłam gotowa na więcej – i na ewentualne konsekwencje igrania z ogniem? Naprawdę nie wiedziałam...
Ciało zdecydowało za mnie. Bezwiednie poruszyłam biodrami, rozsuwając nieco uda w zachęcie. Wstrzymałam oddech i spojrzałam na mężczyznę. Kąciki jego warg drgnęły, uśmiechnął się drapieżnie. Powinnam się wystraszyć tego pewnego siebie uśmieszku, powinnam faceta odepchnąć, ale czułam wyłącznie żądzę.
Nie wypuszczając z uchwytu mojej nogi, ugiął ją i oparł piętą na siedzeniu. Pochylił się i pocałował miejsce tuż nad kostką. Kolejny pocałunek złożył nieco wyżej. Następny jeszcze wyżej… W końcu dotarł językiem pod kolano, muskając je delikatnie. Jego zarost otarł się o wrażliwe wnętrze mojego uda, gdy podwinąwszy mi spódnicę, składał kolejne pocałunki – coraz wyżej i wyżej. Aż dotarł do majtek.
Gdyby ktoś wszedł... Gdzieś na obrzeżach świadomości zamajaczyła mi ta myśl, ale zamiast mnie speszyć, tylko bardziej nakręciła. Możliwość, że w każdej chwili ktoś mógł nas przyłapać, wprawiała mnie w jeszcze większe podniecenie. Czułam jego gorący oddech i nie wytrzymałam. Jęknęłam, pragnąc, żeby wykonał następny ruch… Posłuchał. Chwycił mnie za biodra, zsunął na brzeg siedzenia. Złapał za majtki i pociągnął mocno. Rozległ się trzask rozrywanego materiału...
Wtedy ktoś szarpnął drzwiami, próbując wejść. Zastygłam jak zając przyłapany przez snop światła. On zareagował błyskawicznie, złapał za uchwyt i przytrzymał.
– Halo, jest tam ktoś? Proszę otworzyć. Bo pójdę po konduktora!
Pasażer się dobijał, pokrzykiwał, a my patrzyliśmy na siebie w milczeniu, dysząc ciężko. Pierwszy strach minął i podniecenie wróciło. Oboje myśleliśmy o jednym.
Wreszcie natręt przestał się dobijać, a mój współpasażer uśmiechnął się łobuzersko i wrócił do momentu w którym przerwaliśmy. Odsunął majtki i zaczął całować mnie głęboko, intymnie... To było niesamowite! Fala spełnienia przyszła nagle, niczym szkwał. I jak sztorm potężna.
– Myślę, że tę podróż zapamiętamy na długo – uśmiechnął się do mnie.
I oboje pamiętamy ją do dziś. Mój mąż wciąż trzyma mandat, który dostaliśmy za zakłócanie spokoju w pociągu. Bo natręt jednak poszedł do konduktora na skargę. Niemniej sposób małżonka na ożywienie naszego związku przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Zwłaszcza że gdy wróciłam z delegacji, on już czekał na rewanż...
Czytaj także:
„Miałam dość biedowania i jedzenia najtańszych parówek, więc skłamałam, by dostać pracę. Karma szybko do mnie wróciła”
„Odeszłam od męża, bo nie było już między nami chemii. Chciałam mieć gorącego kochanka w sypialni, a nie dziada na kanapie”
„Wygrałam ogromne pieniądze, ale nie potrafiłam się cieszyć. Wszędzie widziałam pijawki, które chcą wyssać ze mnie każdy grosz”