„Gdy moja siostra popełniła samobójstwo, zaopiekowałam się jej synkiem. Nie mogłam mieć przecież własnych dzieci”

kobieta która zaopiekowała się synkiem siostry fot. Adobe Stock
Zawsze miałyśmy kiepski kontakt. Byłyśmy zupełnie inne. Ja spokojna, Ola bardzo rozrywkowa. Nie odzywałyśmy się miesiącami, ale dowiedziałam się od mamy, że Ola ma raka. Moja siostra zakończyła swoją walkę - wzięła leki i popiła je wódką...
/ 10.03.2021 09:49
kobieta która zaopiekowała się synkiem siostry fot. Adobe Stock

Ola była ulepiona z zupełnie innej gliny. Inna od zawsze, odkąd pamiętam. Starsza ode mnie o dwa lata, w dzieciństwie wydawała mi się dorosła, i zawsze marzyłam o tym, że pewnego dnia będę taka jak ona. Odważna i mądra.

W średniej szkole zazdrościłam jej powodzenia u chłopców

Zawsze kręcili się wokół niej jacyś beznadziejnie zakochani adoratorzy, których Ola gestem kapryśnej królowej odtrącała. Ja kochałam się w Igorze, ale taką głęboko ukrytą i nieśmiałą miłością. Wystarczyło, że spojrzał na mnie, żebym cała pokryta pąsem uciekała w najciemniejszy kąt. Okropnie się bałam, że ktoś się zorientuje w stanie moich emocji.

Czasami chłopcy, którzy przychodzili do Oli próbowali mnie zaczepiać. Niewinnie, nic wulgarnego. Ja wtedy jeszcze bardziej zapadałam się w swoje okulary, ukryta pod długą grzywką spinałam się gotowa do ucieczki.

– Zostaw ją, to nieużytek jest – radziła chłopakom Olga i śmiała się ze mnie.
– Olu, dlaczego tak o mnie mówisz? – pytałam, gdy byłyśmy same.
– Daj spokój, Magda, jesteś nieużytek i tyle.
– Ale dlaczego tak sądzisz?
– Bo tak jest. Nic nie rozumiesz z życia. Może jeszcze kiedyś dojrzejesz… a może nie… – machała ręką z rezygnacją.
– To mi wytłumacz, proszę! Powiedz, jaka mam być, co mam ze sobą robić?
– No, nie wiem, czy możesz coś ze sobą zrobić. Taki masz chyba charakter.
– Czyli jaki?
– No taki. Małej myszki. Skrob, skrob sobie w tych książkach i siedź tak i czekaj na księcia. Beznadzieja.
– A ty? Ty nie czekasz na księcia?
– Oszalałaś chyba! Nie ma takiego, taki nie istnieje. Chłopaki są fajne, ale na moment, żeby się z nimi pobawić. Ale na dłużej? Nigdy.

Potem Ola dostała się na Akademię Sztuk Pięknych i wyniosła z naszego domu. Spotykałyśmy się coraz rzadziej. Nie miała zbyt wiele czasu, żeby wpadać do nas, a ja nie bywałam w miejscach, w których ona spędzała czas. Uspokoiło mnie to trochę.

Nie kłuła mnie w oczy swoim zachowaniem, nie porównywałam się do niej bezustannie

Pogodziłam się z tym, że „mam taki charakter”. Czasami, dwa, trzy razy w roku dzwoniła i pytała, co u mnie słychać.

– Zdałam maturę, wiesz? Bardzo dobrze mi poszło i będę studiować filologię polską.
– No i pięknie. A jak tam życie osobiste?
– To znaczy co?
– No co, no co, no chłopcy! Dopadłaś wreszcie jakiegoś ogiera?
– Przestań nawet tak mówić.
– Czyli żelazna dziewica forever.

Zabolało mnie to. Jakaś pogarda w jej słowach i tonie. A kim ona była, że tak mnie traktowała? Czy ja ją nazywam zimną s*** albo zdz***? A przecież mogłabym! Coś tam do mnie docierało, szlajała się na potęgę. Artystka jedna!

Igor miał rację – to musi być przeznaczenie

Na pierwszych zajęciach nagle ktoś dotknął moich pleców. Podskoczyłam.

– Nie chciałem cię przestraszyć. Jak to fajnie, że tu się spotykamy, może wreszcie uda nam się jakoś zaprzyjaźnić.

To był Igor. Nawet nie wiedziałam, że też tu zdawał. Teraz usiadł koło mnie i wszystko się gwałtownie zmieniło. Może dlatego, że nie było już nikogo z naszej klasy, sami obcy ludzie. Igor musiał odczuwać to samo, bo przecież w liceum nigdy mnie tak otwarcie nie zaczepił.

Zaczęliśmy się spotykać, po przyjacielsku. Rozmawialiśmy o literaturze, chodziliśmy do kina, uczyliśmy się do egzaminów. Zdarzało się, że piliśmy wino. Któregoś razu wreszcie mnie pocałował. Bałam się tego, co działo się w moim ciele, ale byłam gotowa na wszystko.

– Przepraszam, nie mogłem się opanować, bo wiesz przecież, jak bardzo mi się podobasz. Musiałaś to czuć przez całą naszą szkołę, a ja ciągle myślałem o tobie. Uciekałaś ode mnie i ja to rozumiem, sam bym od siebie uciekał. Ale popatrz, Magda, teraz jakby jakiś cud zadziałał i spotykamy się… i gadamy, i tyle rzeczy nas łączy… Może któregoś dnia jeszcze bardziej mnie… polubisz…

– Lubię cię. Zawsze cię lubiłam.

Przytulił mnie i tak trwaliśmy bez ruchu. Sami w pustym kosmosie. Tak mi się roiło w głowie.

– Nie myśl, że chodzi mi, wiesz o co. To taki męczący stereotyp, że my, mężczyźni, to tylko jednego chcemy. Ja jestem inny. Ja chcę cię kochać i szanować, bo jesteś tego warta. A pewnego dnia, jeśli tylko będziesz chciała, stanie się najważniejsze…
– Czyli co?
– No, przecież wiesz, zostaniesz moją żoną.

Bardzo tego chciałam i wkrótce najważniejsze się stało

Igor poprosił mnie o rękę, zgodziłam się i wzięliśmy ślub.

– Ola, Olka, jestem taka szczęśliwa.
– No, nie wiem. Moim zdaniem to jakaś parszywa niewola, ale to w końcu twoje życie. A w łóżku przynajmniej wam dobrze?
– Pewnie że dobrze… Chyba dobrze.

Pewnie, że było mi dobrze, ale skąd miałam wiedzieć, o co tak naprawdę pytała Ola. Może było gdzieś jakieś „lepiej”. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Byłam żoną, kochałam Igora i nie zamierzałam tego sprawdzać.

– Musisz nas odwiedzić. Koniecznie.
– Jak będę miała wolną chwilę. Odezwę się.

Byłam bardzo dumna, kiedy do nas wpadła. Moja starsza siostra. Wyglądała pięknie. Moja zwariowana Ola. Złapałam się na tym, że od czasu swojego ślubu, myślę o niej jak o młodszej siostrze, takiej ciągle nieuporządkowanej, z chaosem w głowie i w sercu. Nabrałam nadziei, że tak jak kiedyś ja chciałam być nią, tak teraz ona zacznie chcieć być taka jak ja. Niech widzi moje szczęście i niech zacznie dorastać.

– No, fajnie, fajnie tu macie. Tylko barek jakiś ubogi. Nie znajdzie się coś mocniejszego? – zagaiła.
– My w zasadzie nie pijemy, tylko wino od czasu do czasu, tak jest zdrowiej i rozsądniej – roześmiał się Igor.
– No tak.
– A ty, Olu, co z twoją twórczością? Nad czymś pracujesz? – zapytałam.
– Taaa, coś tam rzeźbię. Jeszcze się zobaczy…
– To ciekawe – powiedział Igor.

– Tak sobie. Taka dłubanina. Ale, ale, mam pomysł! Teraz korzystam z pracowni takiego mojego przelotnego chłopaka. Cudowne miejsce, prawdziwe, wiejskie siedlisko. On jest aktualnie w Paryżu i nie wiadomo kiedy wróci. Może wpadniecie do mnie na wieś. Na weekend. Tak żeby spokojnie się napić, posiedzieć, pogadać. Bez pośpiechu. Powłóczyć się po okolicy. Pięknie tam jest. Co?

Spojrzałam pytająco na Igora.

– Dlaczego nie? – rzucił. – Pewnie. Normalnie weekendy spędzamy w domu, czasami tylko idziemy do kina, zawsze to będzie jakaś odmiana. Nie uważasz, Magdusiu?
– Jasne!

Następny weekend spędziliśmy u Oli na wsi. To był dziwny dom

Na zewnątrz stara chałupa, a w środku jak jakaś galeria sztuki. Obrazy, nie-obrazy, rzeźby nie-rzeźby. Bałagan i muzyka zupełnie nie do tańca. Olę odwiedził jakiś znajomy. Od razu domyśliłam się, że to kolejny kochanek. Kłócili się trochę w kuchni, a potem zniknęli w sypialni.

– Fajnie tu, nie?
– Nie wiem, Igor. Trochę fajnie, a trochę strasznie. Ciężko by było tu żyć. –
Żyć pewnie ciężko, ale tak wpaść na chwilę to fajnie. Jeszcze trochę tego winka?
– Ja najbardziej się cieszę z tego, że mam znów kontakt z siostrą…
– Bo rodzina jest najważniejsza! A kto jest teraz twoją podstawową rodziną? No kto?
– Ty, Igorku.

Mieliśmy przygotowany pokoik na piętrze. Rano połaziliśmy po okolicy, a w południe pojechaliśmy do domu.

– Wpadajcie kiedy chcecie, oczywiście do czasu, aż mnie gospodarz nie wywali – wołała za nami Ola.

Jej fagas nalewał sobie wódkę i milczał. Widywaliśmy się od czasu do czasu z Olą. Nie za często. Jej życie jednak nie przystawało do naszego. W pewnym momencie nasze kontakty się urwały. Igor jakoś stracił do niej sentyment, Ola nas nie szukała, a my nie mieliśmy na to głowy, bo okazało się, że jestem bezpłodna i to nas kompletnie rozbiło.

Ale mi prezent sprawiłaś, kochana siostrzyczko!

Dowiedziałam się za to od mamy, że Ola urodziła dziecko, chłopczyka. Poczułam silne ukłucie w sercu.

– A ojciec? Ma kogoś? – ucieszyłam się.
– Kto ją tam wie. Znasz Olę. Próbowałam się dodzwonić, ale zawsze bez rezultatu.

Później dowiedziałam się, że Ola bardzo poważnie zachorowała.

– Madziu– zapłakała mama. – Ola nie żyje. Umarła dziś w nocy. Musiała coś przeczuwać, bo zostawiła nam Stasia kilka dni temu.
– O Jezu! Jak to?

Moja siostra popełniła samobójstwo. Najadła się prochów, zapiła wódką i zasnęła

Ustaliłyśmy z mamą, że wezmę Stasia do siebie, że to będzie naturalne i najlepsze dla niego. Staś, synek mojej siostry, został moim dzieckiem w miejsce tego, którego sama nigdy nie urodzę… Igor nie miał wątpliwości, że tak musimy postąpić. Płakałam, wkładając ciuszki Stasia do szafy, układając zabawki przy łóżeczku. Na dole torby była książka. Uśmiechnęłam się przez łzy. Zwariowane historie Alicji po drugiej stronie lustra opowiadała mi Ola, gdy byłyśmy małe. Wypadła jakaś kartka.

Moja najukochańsza siostro. Skoro czytasz ten list, to znaczy, że Staś jest u ciebie. To dobrze. Jego miejsce jest u was – przy Tobie, mojej siostrzyczce, i przy Igorze, jego biologicznym ojcu. Wybacz mi i wybacz Igorowi. Tak się czasami dzieje, że ludzie robią coś, czego nie powinni. To była moja wina i moja intryga, on był tylko pijanym dzieckiem w mgle. Moją kolejną zabawką. Myślę, że mój rak jest karą za to wszystko. Nie potrafię dłużej z tym żyć. Wierzę, że ty dasz sobie radę. Żal mi Was wszystkich opuszczać. Ola.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Moja przyjaciółka zakochała się w psychopacie
Nie wiem, czy dam radę być samotną matką
Wujek chciał oddać babcię do domu starców

Redakcja poleca

REKLAMA