Kochaliśmy się szybko, mocno i namiętnie. Nie chciałam dojść za wcześnie, a Krzysiek o tym wiedział. W końcu padliśmy na łóżko, zupełnie wykończeni i przez moment byłam cudownie, obezwładniająco szczęśliwa. A potem przyszła ta myśl… i się rozpłakałam.
– Ej, mała… – narzeczony objął mnie ciasno ramionami. – Przecież wrócę za jedenaście dni. Wiem, że to ciężkie, ale pomyśl tylko, jak się na ciebie rzucę, jak przyjadę! Przysięgam, że będę cię ujeżdżał aż padniesz z rozkoszy!
Uśmiechnęłam się przez łzy, ale wciąż było mi smutno… Nie znosiłam zostawać sama, a Krzysiek był kierowcą międzynarodowym, i po prostu taką miał pracę. Na szczęście kiedy wracał, miał zwykle kilka dni wolnego i wtedy na ogół nie wychodziliśmy z łóżka. No, nie tylko z łóżka, bo kochaliśmy się też w wannie, na parapecie, na kuchennym stole, a raz w windzie.
Kiedy wyjechał godzinę później, wbiłam twarz w poduszkę i zaczęłam krzyczeć. Jeszcze czułam go w sobie, a już za nim tęskniłam! Ależ mi było ciężko…
No i były jeszcze „życzliwe” koleżanki, które robiły podejrzliwe miny, kiedy opowiadałam o tym, że Krzysiek jest w trasie do Włoch czy Francji.
Decyzję podjęłam spontanicznie
– A nie boisz się, że… no, wiesz co… – pytała co i raz któraś przyjaciółeczka. – Samotny facet w trasie, przydrożne parkingi. Ja bym się bała, że mój skorzysta z oferty tych pań przy drodze.
– A ja się nie boję – odpowiadałam twardo i ucinałam temat.
Naprawdę, nie podejrzewałam, że Krzysiek mógłby mnie zdradzić, i to z prostytutką. Wiedziałam, że dla niego seks był czymś osobistym, tak samo jak dla mnie. Ale, z drugiej strony, zdawałam sobie sprawę z tego, że pewnie mu nie jest łatwo wytrzymać we wstrzemięźliwości. Bo mnie było cholernie trudno!
Mam wysokie libido, kocham seks i jeśli go nie uprawiam, czuję się, jakby mi czegoś brakowało. Kiedy Krzyś wyjeżdżał, zwykle radziłam sobie sama. Tym razem jednak było inaczej. Dosłownie „chodziłam po ścianach” z frustracji seksualnej. Krzysiek dzwonił codziennie i uprawialiśmy seks on-line, czyli on mówił mi, co by ze mną robił, a ja się dotykałam, i nawzajem. Ale to też przestało mi wystarczać.
Przechodziłam ulicą i zobaczyłam sex shop. Weszłam tam, nawet bez zamiaru kupowania czegokolwiek, po prostu chciałam zobaczyć, co tam mają.
– Szuka pani czegoś konkretnego? – zapytała kobieta w średnim wieku, bez makijażu, w dresowej bluzie; kompletnie nie kojarzyła się z personelem sklepu sprzedającego zabawki erotyczne.
– Właściwie to nie wiem…
W domu wypróbowałam swoje nowe cacko
Poczułam się zażenowana, bo kompletnie nic nie wiedziałam o takich akcesoriach. Seks zawsze równał się dla mnie zabawie w parze, nawet nie myślałam o tym, żeby kupić sobie wibrator czy inny gadżet. Nagle poczułam, że tej sprzedawczyni mogę zaufać. Wspomniałam więc, że sama nie wiem, czego szukam, bo nigdy niczego takiego nie miałam.
– Narzeczony wyjechał, no i muszę sobie jakoś radzić – dodałam, zagapiając się na kolekcję sztucznych penisów w różnych rozmiarach i kolorach.
– No to może zacznie pani od wibratorów – zaproponowała sprzedawczyni i pokazała mi regał z drugiej strony.
Tutaj gadżety nie były już tak realistyczne. Kolory też były zupełnie nienaturalne. Wpadł mi w oko gadżet w kolorze fuksji. Był z miłego w dotyku silikonu, z wypustkami i wystającym elementem z przodu.
– Tak, ten jest świetny – pochwaliła mój wybór kobieta. – Świetnie się sprzedaje. Ma dziesięć trybów pracy, trzy różne natężenia wibracji. Wodoodporny, ładowany przez USB, z medycznego silikonu. Może pani włączyć.
Nacisnęłam przycisk i gadżet w mojej ręce zaczął przyjemnie wibrować. W tym momencie zrozumiałam, że dokładnie tego potrzebuję! Wibrator nie był tani, ale absolutnie nie zamierzałam go odłożyć na półkę.
– Kartą czy gotówką? – usłyszałam pytanie i zdałam sobie sprawę, że jeśli zapłacę kartą, to Krzysiek dowie się, że go kupiłam.
To nie tak, że mieliśmy przed sobą tajemnice, przeciwnie, on korzystał czasami z mojego konta, ja się logowałam do jego banku. Po prostu nie chciałam, żeby dowiedział się w ten sposób. No i do końca nie wiedziałam, jak by na to zareagował. Może czułby się zraniony, że znalazłam sobie „substytut”? Zdecydowałam się więc na wycieczkę do bankomatu i płatność gotówką.
Musze przyznać, że było nieziemskie doznanie! Nie sądziłam, że taki malutki gadżet, zwyczajna zabaweczka, może dać tyle rozkoszy!
Do powrotu Krzysia zostało pięć dni i codziennie zabawiałam się sama ze sobą za pomocą mojej nowej zabawki. Eksperymentowałam z biegami i natężeniem wibracji, fantazjowałam o narzeczonym. W dniu, w którym Krzyś wrócił, wibrator trafił na spód szafki nocnej.
A jego naprawdę cholernie to kręci!
Oczywiście narzeczony dosłownie rzucił się na mnie, ledwo tylko wszedł do domu.
Następnego dnia zjedliśmy śniadanie w łóżku, pooglądaliśmy film i już zaczęliśmy się pieścić, kiedy Krzysiek kichnął i zaczął szukać chusteczek, żeby wytrzeć nos. Nim zdążyłam zaprotestować, otworzył szafkę i zaczął w niej macać.
– Yyy… a to co? – zapytał nagle, z oszołomioną miną wyciągając z szafki mój fuksjowy wibrator.
Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja nie wiedziałam, czy mam czuć się winna czy zawstydzona.
– Jak to działa? – zapytał konkretnym tonem. – A, dobra, już widzę.
Włączył wibracje i zmrużył oczy.
– Wiesz, zawsze mi chodziło po głowie, żeby się razem z tobą wybrać do sex shopu – powiedział niskim, podnieconym głosem. – Ale nie wiedziałem, jak byś na to zareagowała…
Kilka dni później poszliśmy do sex shopu razem i zrobiliśmy większe zakupy. Moja szafka nocna to teraz skarbiec, w którym przechowujemy narzędzia rozkoszy. Albo słodkich tortur, jak kto woli. A kiedy Krzyśka nie ma w domu, dzwonimy do siebie i bawię się naszymi zabawkami przed kamerką. A jego naprawdę cholernie to kręci!
Czytaj także:
„Przystojny, dowcipny, romantyczny… Michał wydawał mi się uosobieniem marzeń. Niestety, jedna noc zaważyła na całym moim życiu"
„Mąż zgotował mi piekło na ziemi, ale znosiłam to dla dobra rodziny. Gdy odkryłam, że krzywdzi też dzieci, musiałam walczyć”
„Za 8 lat wyjdę z więzienia i w wieku 35 lat będę mogła zacząć nowe życie. Ale czy dam radę? Czy można żyć z wyrzutami sumienia?"