Gdy stałam na peronie, nie mogłam się powstrzymać od płaczu. Możliwe, że to głupie... Przecież nie jestem już nastolatką, która płacze tylko dlatego, że jej miłość wyjeżdża. Myśl, że Jerzy będzie nieobecny przez prawie dwa miesiące, sprawił, że poczułam się niekomfortowo.
To miała być długa rozłąka
– Nie przejmuj się, te siedem tygodni minie w mgnieniu oka – usiłował mnie pocieszyć, gdy się żegnaliśmy. – Będziesz miała chwilę, by ode mnie odpocząć, poszalejesz trochę z przyjaciółkami. Zawsze mówiłaś, że nie masz wystarczająco dużo czasu na własne rozrywki. Proszę, przestań już płakać. Ludzie na nas patrzą.
Rzeczywiście, ten widok zasługiwał na uwagę – baba beczała na zatłoczonym peronie.
– Chyba lepiej będzie, jak już sobie pójdę – westchnęłam ciężko, doskonale zdając sobie sprawę, że jeżeli pozostanę choćby chwilę dłużej, to załamię się całkowicie.
Widok męża, który stopniowo znikał w pociągu, byłby dla mnie przygnębiający. Nie, nie jestem niezrównoważona. Po prostu niezmiernie kocham Jurka i być może jestem od niego nieco zależna. Od niego, a może... od męskiego wsparcia i opieki.
– Dbaj o siebie, skarbie – usta Jerzego przywarły do moich. Po chwili dodał żartobliwym tonem, abym zachowywała się przyzwoicie.
Gdyby ktoś mi wówczas zasugerował, że niebawem zdradzę swojego męża z facetem, którego spotkałam przypadkiem, nigdy bym w to nie uwierzyła. Ale tak, to się rzeczywiście wydarzyło... Zacznijmy jednak od początku...
Poszłam na imprezę
Pierwsze dni po wyjeździe Jerzego spędzałam samotnie w pustym lokum. Z braku innych zajęć porządkowałam szafy, szuflady i komody, zabrałam się nawet za prasowanie. Aż do momentu, kiedy odezwała się Jola.
– Słyszałam, że twój mąż przebywa teraz w Bawarii! Włóż jakąś sukienkę, idziemy na drineczka! – powiedziała radośnie.
– Odpada, dzisiaj ma do mnie dzwonić Jurek – sprzeciwiłam się, ale Jolka nie widziała w tym żadnej przeszkody.
– Może i zadzwoni, ale kto powiedział, że musisz odebrać? – roześmiała się i oznajmiła, że przyjedzie po mnie przed godziną dziewiętnastą.
Przebrałam się na wyjście – krótka sukienka, szpilki, starannie wykonany makijaż – nie mogłam przecież wyglądać jak sierota obok eleganckiej Jolki, czyż nie?
– Wspaniale jest cię znowu zobaczyć, moja droga! Lecimy do knajpy, zarezerwowałam dla nas miejsce – oznajmiła stając w progu. – Dzisiaj ma tam przyjść mój nowy szef! – pociągnęła mnie za sobą.
Próbowałyśmy przemierzyć pełny ludzi parkiet, ale w międzyczasie Jolka modyfikowała plany.
– O rety, zauważyłam Benka! – zawołała, a już po chwili usiadłyśmy w loży z dwoma przystojnymi brunetami.
Nie zdążyłam nawet zamówić drugiego drinka, gdy znajomi Jolki zaproponowali nam udział w prywatnej imprezie na przedmieściach.
– Nie jestem pewna, chyba powinnam już wracać do domu – zawahałam się, kiedy wsiadałyśmy do ich samochodu, lecz Jolka nie chciała nawet słyszeć o moich wątpliwościach.
– Daj spokój. Odpręż się i zabaw! Twój Jurek zapewne teraz raczy się bawarskim piwem i flirtuje z każdą spotkaną dziewczyną! – skwitowała, wciągając mnie do samochodu.
Był taki czarujący
Zabawa była huczna. Przez ogromne pomieszczenia rezydencji na przedmieściach przewijały się rzesze roześmianych uczestników imprezy. Skosztowałam szampana, który moim zdaniem smakował obrzydliwie, i udałam się na rozległy, zadaszony taras. W oddali miasto tętniło życiem, a miliony świateł niemal tańczyły w rytmie nocy. Pomyślałam sobie, że chyba nigdy wcześniej nie doświadczyłam tak wspaniałego spektaklu.
– Wygląda imponująco, nie uważasz? – niespodziewanie usłyszałam za sobą nieznany mi męski głos.
Natychmiastowo się obróciłam. Ujrzałam wysokiego, dobrze zbudowanego blondyna, ubranego w ciemny, stylowy garnitur. Mężczyzna uśmiechał się do mnie tajemniczo.
– Andrzej, jestem przyjacielem właściciela domu – powiedział, wyciągając w moją stronę dłoń.
– Zuzanna. Nie znam tu absolutnie nikogo – zaśmiałam się. – Poza moją przyjaciółką, która nagle zniknęła.
– No dobrze, to zaraz się to zmieni. Myślę, że za mniej więcej za godzinę będziemy najlepszymi przyjaciółmi – oznajmił Andrzej, okrywając moje ramiona swoją marynarką. – Jest trochę chłodno, może powinniśmy wrócić do środka, co ty na to?
– Wewnątrz jest trochę tłoczno. Jeżeli nie masz nic przeciwko, wolałabym jeszcze trochę tu posiedzieć – oznajmiłam.
Usiedliśmy w wiklinowych krzesłach i zaczęliśmy rozmawiać. Po mniej więcej kwadransie pojawił się młody kelner, a Andrzej wziął z przyniesionej przez niego tacy cztery kieliszki szampana.
– Tak na wszelki wypadek – mrugnął do widocznie znudzonego młodzieńca, który jedynie wzruszył ramionami, a następnie zniknął za szklanymi drzwiami, prowadzącymi do salonu.
Poszłam z nim do łóżka
Być może wynikało to z faktu, że zdecydowałam się odpuścić kolację. Nawet serwowane w salonie przekąski nie były w stanie mnie skusić, co doprowadziło do szybkiego pojawienia się zawrotów głowy oraz dość beztroskiego nastroju. Andrzej i ja zaczęliśmy się żartobliwie sprzeczać, a następnie otwarcie kokietować. Później on delikatnie dotknął mojej dłoni, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy i...
On pierwszy mnie pocałował. Jego usta delikatnie musnęły moje. Naszym pocałunkom towarzyszyły dźwięki jazzu dobiegające z salonu. Miałam wrażenie, że jestem w pięknej bajce, odczuwałam przyjemne wirowanie w głowie. Cały świat wirował teraz – wydawał mi się niezwykle magicznym, ekscytującym miejscem. Całowaliśmy się, aż w końcu ujął moją dłoń i poprowadził mnie na piętro, do jednej z przestronnych i elegancko urządzonych sypialni naszego gospodarza.
– Chyba nie powinniśmy... – postanowiłam spróbować się sprzeciwić, lecz on już rozpiął zamek mojej sukienki.
Gdy opadaliśmy na łóżko moje myśli zaczęły krążyć wokół mojego męża, lecz coraz to intensywniejsze pocałunki Andrzeja sprawiły, że szybko o nim zapomniałam. Przecież Jolka, od dawna bezkarnie nie jest wierna swojemu Irkowi. „Dlaczego ja nie mogę zaszaleć przynajmniej raz?” – szeptał głos w mojej głowie, a po chwili już rozpinałam koszulę Andrzeja.
W ten pamiętny wieczór jeszcze dwa razy namiętnie się kochaliśmy, zanim zapadłam w głęboki sen. Nie jestem pewna, czy coś mi się przyśniło, ale jeżeli tak, to na pewno były to jakieś straszne sny, ponieważ obudziłam się w wyjątkowo złym humorze. Ostatecznie, tuż przed szóstą nad ranem, kompletnie wykończona, z bólem głowy i narastającym poczuciem winy, wskoczyłam do taksówki i pojechałam prosto do domu.
Czułam się okropnie
Fakt, że zdradziłam męża, nie dawał mi spokoju zarówno w ciągu dnia, jak i nocy. Dałam się w końcu wciągnąć codziennej rutynie, pozwalając, by wspomnienia nocy spędzonej z Andrzejem zaczęły blednąć w szybkim tempie. Na Sylwestra mój mąż zdecydował, że wybierzemy się do domu Damiana, jego nowego przełożonego. Początkowo mieliśmy zamiar jechać w góry ze znajomymi, więc nie byłam szczególnie zadowolona z tej niespodziewanej zmiany, ale cóż... Wspólne życie zawsze wymaga pewnych ustępstw, prawda?
Już od początku impreza nie wydawała mi się porywająca. Żona Damiana krążyła po domu z wyrazem twarzy przypominającym obrażoną księżniczkę, a szef mojego męża wybitnie nie był typem, który stroni od alkoholu. Przed północą był już mocno wstawiony.
– Zróbmy tak, ucieknijmy stąd, i to jak najszybciej – zasugerowałam mężowi.
– To by było niestosowne, opuścić imprezę zaraz po pierwszych toastach noworocznym – wymamrotał, podając mi kieliszek z szampanem. – Wypij, zrelaksuj się. Przecież to tylko impreza... – doradził.
Myślałam, że już go nie spotkam
Z westchnieniem zdecydowałam, że jakoś przetrwam te kilka monotonnych godzin. W tym momencie dostrzegłam, jak do salonu wchodzi wysoki, przystojny blondyn z brunetką w jasnej, błyszczącej sukni. On także mnie dostrzegł, a na jego ustach pojawił się nieco drwiący uśmiech.
– Ojej, ale ten świat jest mały – skomentował, podchodząc do mnie.
– Co ty tu robisz? – tylko tyle zdołałam z siebie wyrzucić, kompletnie zaskoczona jego obecnością.
– Świętuję. A ty przyszłaś tutaj sama? – podpytał, a wtedy dołączył do nas mój mąż.
– Jędruś, co tu robisz? Czy nie miałeś teraz być w Alpach? – Jerzy, mój mąż, poklepał Andrzeja po ramieniu, widocznie uradowany jego obecnością.
Moją głowę ogarnęła już tylko jedna myśl...
– Przedstawię was sobie. Andrzej, to moja żona, Zuzanna. Kochanie, to Andrzej. Od pewnego czasu pracujemy razem – Jurek uśmiechnął się szeroko.
To była niezręczna sytuacja
Zdołałam tylko wydusić, że jest mi niezmiernie miło, po czym natychmiast uciekłam do łazienki. Kiedy ją opuściłam, Andrzej czekał na mnie w ciasnym przejściu.
– Kobieto, panuj nad sobą. Odrobina umiejętności aktorskich na pewno nie zaszkodzi, przecież oboje jesteśmy tu w towarzystwie małżonków – zauważył.
– Nie mówiłeś, że jesteś żonaty – wyszeptałam, nie kryjąc swojego zdziwienia.
– Czy to ważne? – zaśmiał się. – Uśmiechnij się, dziewczyno! Chyba nie chcesz wzbudzić jakichś podejrzeń? Zresztą, świat jest naprawdę mały. Wydaje mi się, że będziemy się spotykać częściej – puścił do mnie oczko.
Złapałam się ramienia Jurka, gdy pokój zaczął nagle wirować mi przed oczami.
– Dlaczego drżysz? – zaniepokoił się Jerzy, obserwując, jak próbuję zapanować nad uginającymi się pode mną nogami.
– Kochanie, chyba przesadziłam z alkoholem – odparłam, licząc na to, że jak najszybciej opuścimy ten dom.
Rankiem, kiedy się obudziłam, towarzyszył mi straszliwy kac, a przez kolejne dni w mojej głowie krążyła tylko jedna myśl – „Co ja narobiłam?”.
Czytaj także: „Sąsiadka posądziła mojego męża, że urządza melinę. Okazało się jednak, że jej ma o wiele więcej za uszami niż mój”
„Nawet ciąża nie przekonała Szymona do ślubu. Sięgnęłam zatem po plan B i udawałam, że jestem śmiertelnie chora”
„To, co mam, kupuję za pieniądze z nierządu. Nie wstydzę się zarabiania ciałem, bo dzięki temu stać mnie na wszystko”