„Gdy mąż odszedł do kochanki, wpadłam w rozpacz. Zajęta sobą i swoim bólem, nie zauważyłam, że z córką dzieje się coś złego”

dziewczynka, która nie chce jeść fot. Adobe Stock, Tetiana Soares
„Codziennie robionymi przeze mnie kanapkami karmiła psy błąkające się po okolicy! Pieniądze, które dawałam jej na obiady w szkole, przeznaczała na preparat hamujący głód. Potrafiła na śniadanie wypić kawę, na obiad zjeść jabłko, a na kolację – nic. Boże mój, ona żywiła się powietrzem”.
/ 21.06.2022 08:15
dziewczynka, która nie chce jeść fot. Adobe Stock, Tetiana Soares

Sprzątałam pokój Agaty. Jak na uczennicę maturalnej klasy przystało, sama rzadko kiedy chwytała za odkurzacz. Codziennie wychodziła z domu o siódmej, często nawet bez śniadania.

– Nie mam na to czasu, mamo – jęczała, ilekroć próbowałam ją zachęcić, aby usiadła ze mną przy stole.

Robiłam jej więc kanapki. Wstawałam wcześniej niż ona i szykowałam jej zdrowe śniadanie. Dwie kromki chleba z wiejskim masełkiem, liściem sałaty, prawdziwą szynką i serem… Sama także lubiłam zjeść. Szczególnie odkąd odszedł Jan. Zostawił mnie po dwudziestu wspólnych latach dobrego życia!

– Nie zasługuję na ciebie – usłyszałam lakoniczne wyjaśnienie, zanim się wyprowadził.

Zasługiwał za to na niespełna trzydziestoletnią Olę, swoją nową sekretarkę! Dziewczynę z buzią anioła, a ciałem kusicielskiej diablicy. I szczupłymi nogami do nieba. 

Po pierwszym szoku, który przetrwałam dzięki specjalnym, malutkim tabletkom uzyskanym od znajomego psychologa, wpadłam w inny nałóg. Co pomyślałam o Janie, a jeszcze bardziej o jego Oli – sięgałam do lodówki po jedzenie. Z dnia na dzień coraz więcej i coraz częściej. Doszło do tego, że o byłym mężu myślałam sporadycznie, natomiast jadłam, bo pogoda za oknem była kiepska, bo denerwowali mnie politycy, bo sąsiadka popatrzyła wilkiem.

– Mamo, czy ty wiesz, że jesteś bardzo duża? – spytała pewnego dnia Agata.

Wiedziałam. W końcu w łazience mamy elektroniczną wagę, pokazującą z dokładnością do stu gramów. Kiedyś wchodziłam na nią z prawdziwą przyjemnością. Ale…

– Kochanie – tłumaczyłam córce znad porcji naleśników, polanych syropem malinowym – przecież byłam normalnie wyglądającą kobietą. Dbałam o siebie. Wielu mężczyzn nadal oglądało się za mną na ulicy. A ojciec i tak wybrał chudą. Mężczyźni po prostu wolą wieszaki. Jak ta cała Ola. Dlatego doszłam do wniosku, że nie ma sensu dbanie o linię, skoro i tak przegram z wygłodzoną modelką...

Niestety, nie miałam pojęcia, na jak podatny grunt padają te słowa. Aż do dzisiaj…

Jak mogłam tego nie widzieć?

Odkurzałam szczoteczką komputer córki. Musiałam nacisnąć przez przypadek jakiś przycisk, bo przeszedł z trybu oczekiwania na aktywny. „Zaloguj się” – widniał napis. Hasło i login były już wpisane, widać Agatka zachowała je w pamięci. Kliknęłam z ciekawości, gdzie to ostatnio moja córka spędzała czas. Spodziewałam się jakiejś strony związanej z maturą. W końcu dzień w dzień, po przyjściu ze szkoły, Agatka zamykała się w pokoju.

– Muszę się uczyć – powtarzała niezmiennie.

A ja cieszyłam się, że mam taką pilną córkę. Aż do teraz.  Bo gdy zaczęłam przeglądać zawartość strony, zimny pot wystąpił na moje ciało. „Sama siebie oszukuję, że jestem zadowolona z siebie i swojej wagi. NIE JESTEM!!! W chwili gdy na wadze pojawiło się 47, ja doskonale wiem, że to dużo za dużo. Czuję się paskudnie. Gorzej niż rok temu, gdy waga pokazywała dziesięć kilogramów więcej…”.

Halo, czy to na pewno chodzi o moją Agatkę?! Dalsza lektura nie pozostawała złudzeń…

„Denerwuje mnie, gdy dziewczyny w klasie mówią, że jestem szczupła. Patrzę w lustro i tego nie widzę. Poza tym – ja chcę być chuda, a nie szczupła! Mężczyźni lubią tylko chude kobiety! Naprawdę CHUDE!”.

Zamarłam… Zapoznałam się z profilem strony, na której pisała Agatka. Wszędzie roiło się od przeraźliwie chudych i nadal chcących schudnąć dziewczyn! Robiły jakieś bilanse, wpisując, co zjadły każdego dnia. W wielu wypadkach nie jadły nic, żywiąc się dużymi ilościami wody i kawy. A gdy zaczęłam czytać wpisy Agaty… I ona nic nie jadła! Codziennie robionymi przeze mnie kanapkami karmiła psy błąkające się po okolicy! Pieniądze, które dawałam jej na obiady w szkole, przeznaczała na jakiś preparat hamujący głód. Potrafiła na śniadanie wypić kawę, na obiad zjeść jabłko, a na kolację – nic. Boże mój, ona żywiła się powietrzem!

Jak to się stało, że niczego do tej pory nie zauważyłam? Bo byłam skupiona wyłącznie na sobie, ot co! Na tym, że mąż ode mnie odszedł. Przez to nie dostrzegłam, że nie tylko mnie Jan opuścił. Zostawił też Agatkę, a właściwie – zostawiliśmy ją oboje. To moja wina!

Siedziałam w pokoju i czekając na córkę, analizowałam minione tygodnie. Agatka mocno zeszczuplała na twarzy, ale zwaliłam to na karb przedmaturalnego stresu. Dużo spała. Ze szkoły wracała wycieńczona, nie miała ochoty ani na rozmowę ze mną, ani na oglądanie telewizji. W weekendy wstawała około południa, więc kazałam jej samej robić sobie śniadanie. Nie rejestrowałam, co je. Teraz wiem, że nie jadła nic, ewentualnie chwytała listek sałaty… Dlaczego nie zauważyłam chudości mojego dziecka? Musiała ją dość dobrze maskować.

Uderzyłam córkę w twarz

Klucz zazgrzytał w zamku. Wróciła Agata. Wyszłam na korytarz, przyglądając się jej uważnie. Ściągnęła kurtkę, zostając w koszulę dżinsowej i gruby sweter. Boże mój! W domu było ponad dwadzieścia stopni, na zewnątrz królowała wiosna…

– Córeczko, co się z tobą dzieje? – zaczęłam.

Agata wzruszyła ramionami.

– Nic, mam dużo nauki – odparła i próbowała mnie wyminąć, by wejść do swojego pokoju.

– Może oderwiesz się na chwilę od książek? – zaproponowałam. – Zrobię nam kakao, zjemy drożdżówki, które rano kupiłam. Takie jak lubisz.

Przeraziłam się, bo odniosłam wrażenie, że na samo wspomnienie jedzenia Agacie zrobiło się niedobrze.

– Nie, dziękuję – powiedziała.

– Zjadłaś obiad w szkole? – spytałam.

– Tak. Jak zawsze.

Chciała wejść do pokoju, ale zagrodziłam jej drogę.

– Agatko, przestań mnie okłamywać. Przecież od kilku miesięcy nie jesz obiadów w szkole. W ogóle nic nie jesz! Głodzisz się, nie wiadomo w jakim celu. Obsesyjnie myślisz o jedzeniu!

Córka popatrzyła na mnie z jawną wrogością.

– I kto to mówi! Ta, która myśli tylko o tym, żeby się nażreć! Kiedy ostatni raz zerkałaś w lustro? Wyglądasz okropnie, tłuszcz wylewa ci się z każdej strony! Nie dbasz o siebie, odkąd tata odszedł...

Uderzyłam ją w twarz. I nim zdążyłam tego pożałować, Agatka z płaczem zniknęła w swoim pokoju, zamykając drzwi na klucz. Miałam nadzieję, że rano ją przeproszę, ale wyszła z domu, zanim ja wstałam z łóżka. A potem…

Wsparł nas... ojciec agaty

– Czy to pani A., mama Agaty? – w południe w słuchawce telefonu usłyszałam obcy kobiecy głos.

Potwierdziłam.

– Dzwonię ze szpitala miejskiego – mówiła kobieta. – Córka zemdlała na lekcji w szkole. Gdyby pani mogła zjawić się jak najszybciej…

Kwadrans później biegałam po szpitalnym korytarzu, szukając pokoju numer 15. Gdy stanęłam przed nim, trwała akurat lekarska wizyta.

– Poproszę panią do gabinetu – lekarka w starszym wieku popatrzyła na mnie uważnie.

Potulnie poszłam za nią.

Agata ledwo uszła z życiem – zaczęła pani doktor. – Jest skrajnie niedożywiona, ma silną anemię. Od kiedy trwa taki stan?

– Nie wiem – odparłam z płaczem. – Kilka miesięcy temu odszedł ode mnie mąż. Skupiłam się na tym…

Lekarka pokiwała głową ze zrozumieniem.

– Zwykle tak się dzieje. Anoreksja jest najczęściej spowodowana problemami rodzinnymi. Agata dzisiaj wzięła kilka tabletek wzmagających spalanie tłuszczów. A w żołądku nie miała nic. Zemdlała na lekcji, dyrektorka wezwała pogotowie. Zrobiliśmy płukanie i teraz leży pod wzmacniającą kroplówką.

Odetchnęłam z ulgą.

– Ale to tymczasowa pomoc – kontynuowała lekarka. – Agata będzie teraz potrzebować wsparcia specjalisty.

– Dietetyka? – spytałam.

– Nie. Psychiatry. Anoreksja to choroba duszy, która oddziałuje na ciało. Przed wami dwiema długa i ciężka droga.

Gdy wreszcie zobaczyłam Agatkę, taką przeraźliwie chudą, leżącą pod plątaniną rurek, przyrzekłam sobie, że zrobię wszystko, aby wyzdrowiała. Nie było to proste. Dwa razy w tygodniu odwiedzałyśmy psychiatrę. Razem. Bo i mnie, z tym moim nadmiernym, kompulsywnym jedzeniem, był on potrzebny. Wybrałyśmy się także do dietetyka, który dla każdej z nas osobno opracował dietę. 

Na początku wydawało mi się, że wszystko przebiega dobrze, dopóki nie odkryłam, że Agata potajemnie wywołuje wymioty i bierze tabletki przeczyszczające. Psychiatra zaproponował zaangażowanie byłego męża. Jan zgodził się – dla Agaty zawsze zrobiłby wszystko. To on powtarzał jej, że jest piękna, mądra, inteligentna, aż wreszcie w to uwierzyła.

Minął rok. Agata waży 56 kilogramów, jej twarz nabrała świeżości i rumieńców. Zaczęła także prowadzić bloga na temat zdrowego odżywiania. Pomaga dziewczynom, które chcą schudnąć w niezdrowy sposób, wyniszczający organizm, tłumacząc, jak źle robią. Ja ważę 15 kilogramów mniej. Pomogła mi dieta i poznany na spotkaniach grupy wsparcia Michał. Ale to inna historia…

Czytaj także:
„Mój mąż nigdy mi się nie podobał. Złapał mnie na dziecko. Marzyłam o studiach, a skończyłam w garach i w pieluchach”
„Windykator chce od syna 20 tysięcy, choć on twierdzi, że nie pożyczał pieniędzy z banku. Tylko skąd wziął się ten dług?”
„Przez pomyłkę zaprosiłam na imieniny przyjaciółki obcego faceta. To był najlepszy prezent, jaki mogłam jej sprawić”

Redakcja poleca

REKLAMA