To nie było zaplanowane, to była zwykła pomyłka. Mimo wszystko tak się złożyło, że moja przyjaciółka jest mi dziś za nią dozgonnie wdzięczna…
Kto ma dzisiaj pieniądze na to, aby wydawać przyjęcia? Na pewno nie ja ani moi znajomi. Wszyscy jesteśmy przed trzydziestką, na tak zwanym dorobku, mamy do pospłacania kredyty, a bawić się chce! Ale od czego są składkowe spotkania? Już od lat wyprawiamy w ten sposób nawet imieniny. Każdy ma swoje popisowe danie, jak na przykład ryba po grecku czy faszerowane jajka, a poza tym przynosi to, co przypadnie na niego według listy. Lista jest zawsze robiona sprawiedliwie, jeśli chodzi o koszty, więc od dawna system się sprawdzał. Do czasu.
Wydawał się mocno skonsternowany
To było przed imieninami mojej przyjaciółki Kaśki. Zorganizowanie przyjęcia dla niej wzięłam na siebie – spisałam listę potraw i rzeczy do kupienia, po czym porozdzielałam między uczestników i wysłałam im informację mejlem. Do Marcina też. I uznałam sprawę za załatwioną. Trochę mnie więc zdziwiło, kiedy Marcin odpisał pytaniem, gdzie dokładnie będzie to przyjęcie.
„No, u Kaśki!...” – tu podałam adres. Zapomniał? Przecież był u niej milion razy i pewnie trafiłby tam z zamkniętymi oczami. „Może chodziło mu o to, czy w domu, czy może na działce u jej rodziców” – sama sobie wyjaśniłam szybko i zapomniałam o całej sprawie.
W dniu imienin mojej przyjaciółki krzątałam się po kuchni i przygotowywałam drinki. W pewnym momencie do kuchni wpadła Monika, wołając z rozbawieniem:
– Słuchaj, w przedpokoju stoi jakiś facet i mówi, że został zaproszony na to przyjęcie przez ciebie! Kaśka go nie zna…
Zdziwiłam się, bo przecież jako żywo nikogo obcego nie zapraszałam, a już na pewno nie bez zgody solenizantki! Wypadłam więc na korytarz i… zdębiałam. Chłopak był bardzo przystojny, ale rzeczywiście widziałam go pierwszy raz na oczy!
– Cześć, mówisz, że zostałeś zaproszony… – zapytałam niepewnie.
– Tak, Beata mnie zaprosiła! – rzucił ostrym tonem.
Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej poirytowany.
– Beata? – upewniłam się. – Ale to ja jestem Beata!
– Nie ciebie miałem na myśli – sprostował od razu.
– Tylko że tutaj nie ma innej Beaty. Jestem jedyną – wyjaśniłam spokojnie.
– To niemożliwe! – jego cierpliwość była na wyczerpaniu. – Przecież napisała mi mejla, w którym dokładnie podała, co mam przynieść na przyjęcie! I z adresem…
Dziewczyny popatrzyły po sobie, a potem na siatki chłopaka wypchane wszelkimi dobrami… Mnie natomiast zapaliła się czerwona lampka.
– Masz adres mailowy: …@gmail.com? – zapytałam.
– Nie. …@wp.pl – odparł bardzo powoli.
– O rany! Słuchaj, głupia sprawa! To ja do ciebie napisałam – wreszcie zaczęłam kojarzyć fakty. – Tylko że to był pomyłkowy mejl! Bo miał być wysłany do zupełnie innego Marcina, a ja pomyliłam pocztę!
Gdybym mogła, zapadłabym się pod ziemię…
Sprowadziłam na imieniny przyjaciółki obcego chłopaka zamiast naszego wspólnego kolegi – i w dodatku jeszcze naraziłam go na koszty, bo wysłałam mu listę zakupów, które on nam tu grzecznie przytargał!
Chłopak się zmieszał, ja także. Nie wiedzieliśmy, co powiedzieć ani jak się zachować. A wtedy w tę niezręczną sytuację włączyła się sama solenizantka.
– No to chyba zostaniesz już z nami? Ja jestem Kaśka!
– Marcin! – odparł odruchowo chłopak.
Ja zabrałam mu z ręki siatki, a Kaśka ze śmiechem pociągnęła go za sobą, aby przedstawić reszcie towarzystwa.
– Przepraszam, nie mam dla ciebie prezentu, ale myślałem, że to zwykła domówka, a ty masz imieniny! – usłyszałam jeszcze przepraszające tłumaczenie chłopaka, a w oczach Kaśki zobaczyłam charakterystyczny błysk, który świadczył o tym, że znalazła diament i już go sobie wydrzeć nie da.
„Kochany, coś mi się wydaje, że ty sam będziesz dla mojej przyjaciółki najlepszym prezentem” – pomyślałam nagle rozbawiona całą sytuacją. Jak się okazało, kobieca intuicja mnie nie zawiodła… Moja przyjaciółka bowiem rzeczywiście w krótkim czasie zakochała się w naszym nowym znajomym, Marcinie. Na szczęście z wzajemnością!
Czytaj także:
„Jedną nogą staliśmy na ślubnym kobiercu, gdy los ze mnie zadrwił. Zamiast tańczyć na weselu, płakałam na pogrzebie”
„To ja ściągnęłam Julkę do firmy, a teraz miała wskoczyć na moje miejsce. Odłożyłam skrupuły na bok i pozbyłam się rywalki”
„Mąż to człowiek z klasą - przedstawił mi kochankę podczas eleganckiej kolacji. Ja klasy nie mam, pogoniłam ich w diabły”