„Gdy mąż podniósł na mnie rękę, wsparcie znalazłam u teściowej. Wtedy wyznała, że jej synek wziął przykład z ojca”

dojrzała kobieta fot. Getty Images, Anna Bizon
„Zanim wypowiedziałam kolejne słowo, na moim lewym policzku wylądował silny cios, a tuż po nim kolejny. Rozpłakałam się i wybiegłam z domu w tym, co miałam na sobie. Nie miałam dokąd pójść. Rodzice mieszkali w innym województwie. Z braku lepszego pomysłu, udałam się do Ireny, matki Alberta”.
/ 31.03.2024 13:15
dojrzała kobieta fot. Getty Images, Anna Bizon

Moja mama powtarzała mi, że jeżeli mężczyzna raz uderzył kobietę, zrobi to ponownie. Zapomniałam o jej przestrogach i gdy Albert pierwszy raz wymierzył mi policzek, wybaczyłam mu. To był błąd. Błąd, który zachęcił go do dalszych rękoczynów. Gdyby nie teściowa, pewnie do dziś tkwiłabym w tym koszmarnym bagnie.

Wyszłam za damskiego boksera

Gdy wychodziłam za Alberta, nic nie wskazywało na to, że ślubuję miłość i wierność damskiemu bokserowi. Znałam go jako łagodnego, spokojnego i empatycznego człowieka, który nigdy nie unosi się gniewem. Facet do rany przyłóż. Niestety, w moim przypadku potwierdziła się stara prawda, że nie da się do końca poznać drugiego człowieka. Po ślubie wyszło z niego wszystko, co najgorsze.

Początkowo wszystko układało się świetnie. Albert był czuły i kochający, a ja cieszyłam się, że trafił mi się taki dobry mężczyzna. Problemy zaczęły się jeszcze przed pierwszą rocznicą. Tamtego dnia źle się poczułam. Zabierałam się do gotowania obiadu, gdy migrena zwaliła mnie z nóg. Nie było wyjścia. Musiałam się zdrzemnąć, przynajmniej na pół godziny. Otumaniona bólem, zapomniałam ustawić alarm w telefonie. Spałam kilka godzin, gdy obudził krzyk męża. „Człowiek wraca do domu zmęczony i spracowany, a tu puste garnki na kuchence!” – wrzeszczał.

– Skarbie, to ty? – obudziłam się oszołomiona. Albert wparował do salonu i zaczął na mnie krzyczeć.

– A kogo niby się spodziewałaś? Najwyraźniej nikogo, bo w tym domu nie ma nawet co do ust włożyć! Nie mieszkasz tu sama! Zapamiętaj to sobie!

– Przepraszam. Rozbolała mnie głowa i musiałam się zdrzemnąć. Najwyraźniej zaspałam. Za pół godziny podam ci obiad.

– Za pół godziny? Ja jestem głodny teraz!

– To zrób sobie jakąś kanapkę, jak nie możesz poczekać.

Nie odpowiedział, a przynajmniej nie werbalnie. Wymierzył mi siarczysty policzek i wyszedł z mieszkania. Siedziałam na kanapie ze łzami w oczach i nie mogłam uwierzyć, że to stało się naprawdę.

Obiecał, że to się więcej nie powtórzy

Wrócił dwie godziny później, z bukietem kwiatów i oczami emanującymi poczuciem winy.

– Skarbie, przepraszam cię. Nie wiem, co mi odbiło.

– Uderzyłeś mnie, Albert. To nie powinno było się stać.

– Kotku, tak bardzo cię przepraszam. Naprawdę nie wiem, co mnie opętało. Miałem ciężki dzień w pracy i chyba wyładowałem na tobie swoją frustrację.

– Nie możesz tak robić. Nie jestem workiem treningowym. Zapamiętaj to sobie.

– Wybaczysz mi?

– Tylko pod warunkiem, że to się nigdy więcej nie powtórzy.

– Prędzej odrąbię sobie rękę, niż znów ją na ciebie podniosę – obiecał.

Sprawa rozeszła się po kościach i znów było tak samo, jak przed tym incydentem. Znów mogliśmy rozmawiać, śmiać się i razem spacerować. Czas zatarł urazę i zapomniałam, że mąż mnie uderzył. Nie minęło jednak pół roku, a on postanowił mi o tym przypomnieć.

Tym razem poszło o rozbitą karafkę z czasów drugiej wojny światowej. Ścierałam kurze i nieopatrznie zrzuciłam z półki cenny suwenir. Karafka z hukiem uderzyła o podłogę i rozsypała się na setki kawałeczków.

– Idiotko, to była pamiątka po moim dziadku! – wrzasnął.

– Nie waż się mówić do mnie w ten sposób! – próbowałam przywołać go do porządku. – Nie jestem...

Nie zdążyłam dokończyć. Zanim wypowiedziałam kolejne słowo, na moim lewym policzku wylądował silny cios, a tuż po nim kolejny. Rozpłakałam się i wybiegłam z domu w tym, co miałam na sobie.

Niedaleko pada jabłko od jabłoni

Nie miałam dokąd pójść. Rodzice mieszkali w innym województwie. Z braku lepszego pomysłu, udałam się do Ireny, matki Alberta.

– Madziu, wyglądasz okropnie – powiedziała, gdy otworzyła drzwi.

– Mamo, wpuścisz mnie? – zapytałam łamiącym się głosem.

– Oczywiście. Wchodź, kochana.

Posadziła mnie w fotelu i poszła do kuchni. Chwilę później wróciła z zimnym kompresem i przyłożyła mi go do policzka, który już zdążył napuchnąć.

– To Albert ci to zrobił? – zapytała, ale ja nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Pokiwałam tylko głową, dając jej znak, że trafiła w dziesiątkę. – A to drań! A myślałam, że będzie inny niż ojciec.

O tacie Alberta nie wiedziałam zbyt wiele. Mąż powiedział mi tylko, że jego rodzice się rozwiedli i od tamtej pory nie utrzymuje z nim kontaktu. Zapytałam Irenę, co miała na myśli.

– Widzisz, kochanie... mój były mąż był trudnym człowiekiem. Wiele razy puszczał w ruch swoje pięści. To dlatego się z nim rozwiodłam. Liczyłam, że mój syn nie będzie taki, jak jego ojciec, ale teraz widzę, że drzemie w nim taki sam potwór. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

– Bardzo ci współczuję – powiedziałam szczerze. – Pójdę już. Dziękuję za herbatę.

– A dokąd ty się wybierasz?

– Do domu.

– Żebyś znowu dostała? Mowy nie ma.

– To co mam zrobić?

Irena nie zostawiła mnie w potrzebie

– Na razie zostaniesz tutaj. Prześpij się, a jutro zgłosimy to na policję. I najważniejsze. Musisz złożyć wniosek o rozwód. Nie możesz wiecznie mu wybaczać. On się nie zmieni. Ja tak robiłam i teraz bardzo tego żałuję. Pewnie zauważyłaś, że straciłam jedno oko. To sprawka Tadeusza. Dopiero to skłoniło mnie, by go zostawić. Nie pozwolę ci powielić moich błędów.

– Ale to przecież twój syn.

– Tak, ale to nie oznacza, że będę chroniła go za wszelką cenę. Mężczyzna nie ma prawa podnosić ręki na kobietę. Jeżeli to robi, jest zwykłym bandziorem, a miejsce bandytów jest w kryminale.

Następnego dnia Irena poszła ze mną na komisariat i do prawnika. Miałam wątpliwości, ale wtedy przypomniała mi, że jeżeli z nim zostanę, będzie tylko gorzej. Mecenas w moim imieniu złożył wszystkie dokumenty do sądu i reprezentował mnie na rozprawie. Mieszkałam u Ireny do czasu, aż sędzia nakazał Albertowi opuścić nasze mieszkanie.

Od tamtej pory jestem przeciwniczką wszystkich kawałów o teściowych. Matka mojego byłego męża to złota kobieta, która wyciągnęła do mnie pomocną dłoń, gdy potrzebowałam tego najbardziej. Zaskakujące, prawda? A jednak! Nie taka teściowa zła, jaką ją malują.

Czytaj także:
„Ważniejszy był dla mnie stary kumpel, niż własna żona. Złamaną przysięgę niemal przypłaciłem życiem”
„Chcąc zemścić się na byłym mężu, wymyśliłam romans z teściem. Teraz siedzę i patrzę, jak trucizna niszczy ich rodzinę”
„Na 25. rocznicę postanowiliśmy zrobić sobie prezent. Nie chcieliśmy się ze sobą już męczyć, więc zaplanowaliśmy rozwód”

Redakcja poleca

REKLAMA