„Gdy mama odeszła, rodzina zainteresowała się majątkiem. Mój brat przeszedł samego siebie”

obrażona kobieta fot. iStock by Getty Images, nicoletaionescu
„Z czasem relacje moje oraz taty z innymi członkami familii stawały się coraz gorsze. Nie dostawaliśmy już zaproszeń na rodzinne imprezy, a kiedy my próbowaliśmy ich zaprosić, krewniacy wymyślali preteksty, żeby nie przyjść. Czy to dlatego, że nie chcieliśmy im oddać pamiątek po mamusi?”
/ 29.09.2024 13:15
obrażona kobieta fot. iStock by Getty Images, nicoletaionescu

Dawniej wydawało mi się, że moja rodzina jest naprawdę w porządku – rodzice darzący się uczuciem, atrakcyjny brat, którego moje kumpele mi zazdroszczą, mili wujowie i ciocie z poczuciem humoru, a także spora gromadka kuzynów, z którymi niejednokrotnie spędzałam letni wypoczynek.

Rodzinne uroczystości, w których braliśmy udział całą rodziną, zawsze sprawiały nam przyjemność i nigdy nie traktowaliśmy ich jak niemiłego obowiązku. Niestety, sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy odeszła mamaPierwsze problemy zaczęły się od pozornie błahej sprawy.

Sytuacja diametralnie się zmieniła

Ciotki nieustannie nakłaniały tatę, żeby pozbył się rzeczy należących do mamy. Zarówno ja, jak i tata, nie wyobrażaliśmy sobie, że moglibyśmy przystać na taką propozycję. Przecież to były nasze wspomnienia związane z mamą! Ciotki zdawały się tego zupełnie nie pojmować. Tata stracił wtedy panowanie nad sobą

– Przetrzymujecie stare łachy, które mogłyby się komuś przydać – zrzędziła ciocia Ilona. – Tylko pleśnieją bez pożytku.

– Ja chętnie przygarnęłabym tę koszulkę i żakiet. – ciocia Elwira bez skrępowania grzebała w szafie. – Ilona, spójrz tylko, ta spódniczka jest wprost stworzona dla ciebie.

– Dość już tego! – Tata nie wytrzymał, o mało co nie przypłacił tego atakiem serca. – Nikt niczego nie dostanie. Przynajmniej na razie – dorzucił ściszonym głosem.

– Tata wciąż jest w żałobie – starałam się załagodzić atmosferę. – Odejście mamy było dla niego ogromnym ciosem...

– No właśnie, dlatego chcemy go wesprzeć w tej trudnej sytuacji. Trzymanie ciuchów po zmarłej małżonce tylko potęguje jego przygnębienie. Wiem, co gadam – zripostowała Elwira.

– Taka kolej rzeczy, jedni przychodzą na świat, inni z niego odchodzą – rzuciła filozoficznie Ilona.

– Poza tym, tato, raczej nie spakujesz maminych ciuchów do trumny – dorzucił swoje pięć groszy mój brat Mariusz.

Ojciec poczuł się słabo. W tamtej chwili straciłam panowanie nad sobą i poprosiłam, aby ciocie wraz z bratem opuścili mieszkanie.

Rodzice darzyli się ogromną miłością

– Elżbietko, nie ma potrzeby się denerwować – stwierdził tato, odpoczywając w sypialni. – Przekażę im te ciuchy, ale zrobię to później. W tej chwili… – przerwał wypowiedź i głośno odetchnął.

– Aktualnie to wciąż zbyt bolesne – uzupełniłam jego myśl. – Minął zaledwie miesiąc, od kiedy mamusia odeszła.

– To prawda... – tata odchrząknął. – Czasem, kiedy widzę jej ciuchy, czuję, jakby nadal z nami była.

W kącikach jego oczu zauważyłam łzy. Mama i tata darzyli się ogromną miłością. Obawiałam się, że tatuś może poważnie zachorować z rozpaczy.

– Spokojnie, tatusiu, nikt nie tknie ubrań mamy – zapewniłam go.

Niełatwo to zrealizować, choć mówi się prosto. Tata wprawdzie nie pracował, bo był już emerytem, ale nie przesiadywał non stop w mieszkaniu. Bywał w różnych miejscach – na grobie, w sklepiku, na przechadzkach albo w kościele. Ja zaś byłam w robocie. Mariusz niby mieszkał oddzielnie ze swoją rodziną, ale nadal dysponował kluczami do naszego lokumKiedy wróciłam po pracy, zobaczyłam go w środku.

– Co ty tu w ogóle wyrabiasz? – zapytałam zaskoczona.

– A gdzie tata?

– Chyba dalej jest na tym cmentarzu.

Mariusz tylko wzruszył ramionami.

– Ciocia Elwira chciała, żebym odnalazł ten komplet, który podarowała mamusi na imieniny, niedługo przed tym jak umarła, czyli jest prawie nowiutki.

– Ale to był prezent! – oburzyłam się. – Dla mamy!

– Daj spokój, Elka, nie rób scen. Mamy już nie ma, tata nie potrzebuje tego przybytku, a ciocia znalazła na niego kupca.

Pilnie potrzebował pieniędzy

– Czyś ty rozum postradał?

– Posłuchaj mnie, siora – rzekł zdenerwowany Mariusz. – Pilnie potrzebuję kasy. Ten kretyn, mój szef, wyrzucił mnie z roboty, a Aga spodziewa się kolejnego dziecka. Jakoś musimy związać koniec z końcem.

– Wyleciałeś, bo ciągle się spóźniałeś i przychodziłeś do pracy skacowany – syknęłam z furią.

– Nie wtykaj nosa w cudze sprawy – burknął Mariusz. – Gdzie stara schowała ten komplet?

W zamku dało się słyszeć szczęk przekręcanego klucza. Tata wrócił do domu. Przekroczył próg pokoju i obrzucił nas wzrokiem.

Muszę już iść – powiedział pospiesznie Mariusz. – Przyszedłem dosłownie na moment, żeby zamienić słówko z Elką. Na razie!

– Synku, może byś został na chwilę – zaproponował ojciec. – Elżbieta zaparzy herbatę i wypijemy ją z tych filiżanek, które nasza mama tak kochała...

– Przykro mi, ale naprawdę muszę uciekać.

I momentalnie się oddalił, a ja nadal cała drżałam ze złości. Co on sobie wyobrażał, że tak bez pardonu przylazł tutaj, kiedy nas nie było w domu i grzebał w naszych szafkach? A co by było, gdybym wróciła trochę później? Po prostu wziąłby sobie ten komplet, jakby należał do niego, ot tak?

Nie dostawaliśmy już zaproszeń

Z czasem relacje moje oraz taty z innymi członkami familii stawały się coraz gorsze. Nie dostawaliśmy już zaproszeń na rodzinne imprezy, a kiedy my próbowaliśmy ich zaprosić, krewniacy wymyślali preteksty, żeby nie przyjść. Czy to dlatego, że nie chcieliśmy im oddać pamiątek po mamusi?

Plotki głosiły, że niby planujemy pozbawić Mariuszka spadku, że odgradzam tatę od reszty rodziny, że ostrzę sobie zęby na schedę... Jasne, że się martwiłam, przecież nic złego nie zrobiłam.

Na dodatek podejrzewałam, kto przedstawiał mnie jako chciwą latorośl i siostrę, chociaż Mariusz, gdy go o to pytałam, wszystkiemu zaprzeczał. Po pewnym czasie tata uznał, że nadszedł moment, aby rozdzielić mamine przedmioty. Zachowaliśmy jedynie kilka drobiazgów na pamiątkę. Tata zatrzymał też pierścionek, który wręczył mamie, gdy się jej oświadczał.

Tata często powtarzał: „Gdy spotkasz faceta, z którym będziesz chciała wziąć ślub, dostaniesz go w prezencie ode mnie i od mamy. Życzymy wam, abyście cieszyli się takim szczęściem jak my”. Sądziłam jednak, że nie stanie się to prędko. Jak do tej pory, brakowało odpowiedniego kandydata.

Miałam też inne problemy do rozwiązania. Nie przejmowałam się za bardzo tym, że nasze relacje z resztą familii się pogorszyły, ale czułam smutek i irytację z powodu tego, że Mariusz kontaktował się z tatą wyłącznie wtedy, gdy potrzebował kasy. A ojciec nigdy mu nie odmawiał...

W końcu straciłam cierpliwość

Bywało tak, że z mojej wypłaty regulowałam wszystkie zobowiązania finansowe i dbałam o byt taty, ponieważ jego świadczenie emerytalne przeznaczane było na potrzeby Mariusza. W końcu straciłam cierpliwość.

– A może byś tak rozejrzał się za jakąś robotą – rzuciłam, gdy zadzwonił, prosząc o kolejne pieniądze, których nie miał zamiaru oddać. – Tata musi wykupić leki, a moje zarobki nie wystarczają, by finansować wszystko.

– Rozglądałem się, ale trudno znaleźć fuchę.

„No jasne, szczególnie taką, gdzie nie trzeba się przemęczać” – przeszło mi przez myśl. 

– To musisz bardziej się wysilić, bo tatko kiepsko się trzyma i czekają nas większe koszty.

Prawdę mówiąc, zdrowie ojca zaczęło się pogarszać. Dbałam o niego z oddaniem, chociaż nie było to proste. Niekiedy byłam zmuszona wziąć urlop, aby towarzyszyć mu podczas wizyt u specjalistów czy różnych procedur medycznych. W momencie słabości postanowiłam zwrócić się o wsparcie do ciotek.

W końcu jesteśmy rodziną. Może nasze relacje nie są już tak bliskie jak dawniej, ale miałam nadzieję, że mnie nie zawiodą. Niestety, ich pojmowanie pomocy znacząco różniło się od mojego. Teraz skupiam się wyłącznie na tym, aby tata odzyskał dobrą kondycję.

– Sama widzisz, Elżbietko – powiedziała ciocia Elwira. – To smutne, ale każdy z nas się starzeje, zaczyna chorować i w końcu umiera. Ja też się starzeję i nie mam już tyle siły, żeby opiekować się schorowanym bratem. Może warto rozważyć jakiś zakład opiekuńczy dla niego?

– A mieszkanie Zenona sprzedacie po jego śmierci? – zainteresowała się ciocia Ilona.

– Tata wciąż jest wśród nas! – nie wytrzymałam.

I w tym momencie prysły moje marzenia o rodzinnej jedności.

Spojrzał na mnie z rezygnacją

Paradoksalnie, gdy tata trafił do szpitala, nagle krewni zaczęli o nim pamiętać. Ciocie na przemian z Mariuszem go odwiedzały. Od czasu do czasu wpadał też wujek albo kuzyn. Początkowo cieszyło mnie, że ma tylu odwiedzających, ale później dostrzegłam, że po wizytach tata jest przygnębiony.

Być może znów wspominali mu o mamie? Tego dnia po pracy od razu udałam się do taty. Ponownie był w kiepskim nastroju.

– Tatusiu, czy wszystko gra? Dobrze się miewasz? – zadałam pytanie z niepokojem.

Spojrzał na mnie z rezygnacją. W tamtym momencie wydał mi się taki kruchy, samotny, zagubiony… aż poczułam ścisk w sercu. – Tatku, co się wydarzyło?

Tata uparcie trwał w milczeniu. Dopiero gdy przyszła pielęgniarka, żeby dać mu lekarstwa, dowiedziałam się, co zaszło.

– Pani braciszek przyszedł tu z notariuszem, chcieli namówić pana Zenona do tego, żeby sprzedał swoje mieszkanie. Pan Mariusz stwierdził, że tatuś już nie wróci do siebie…

Ledwo opuściłam szpitalne mury, a już pędziłam ile sił do mieszkania mojego brata. Urządziłam mu tam niezłą scenę, darłam się tak, że chyba wszystkim sąsiadom zafundowałam darmowy teatrzyk. No bo jak on śmiał rzucać takimi tekstami, jeszcze przy tacie!

Skąd w ogóle przyszło mu do głowy, że ojciec może nie wrócić już ze szpitala?! Potem, ciągle wrząca z wściekłości, udałam się prosto do kancelarii wspomnianego notariusza. Podobno mój braciszek bredził tam, że tata jest w stanie agonalnym i lada chwila wyzionie ducha.

To wszystko przez jego własne dziecko

Właśnie z tego powodu tak bardzo naciskał na niego, by przygotował papiery dotyczące zbycia lokalu mieszkalnego. Nie zaskoczyło mnie, gdy tata zażądał, by wypisali go ze szpitala na jego własne życzenie.

– Pragnę odejść we własnych czterech kątach – powiedział stanowczo.

Kompletnie nie miałam pojęcia, jak mogłabym go podnieść na duchu i przekonać, że jeszcze sporo czasu będzie dane mu przeżyć, bo najwyraźniej stracił chęć do dalszej egzystencji. A to wszystko przez jego własne dziecko! Chętnie bym udusiła tego Mariusza za to, jak potraktował swojego ojca.

Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tak o nim myśleć. Wspólnie z sympatycznym kardiologiem, pełnym zapału młodym człowiekiem, który wciąż wierzy w swoją życiową misję niesienia pomocy, udało nam się nakłonić tatę, aby pozostał w szpitalu do czasu, aż poczuje się lepiej.

Nie wolno lekceważyć problemów z sercem, a przecież on ma dla kogo żyć. Chociażby dla mnie. Pobyt w szpitalu to już historia sprzed paru miesięcy. Tata odzyskał siłę i radość życia. Znów się śmieje i myśli o przyszłości. Może niezbyt odległej, ale zawsze.

Od dłuższego czasu nie mamy relacji z bratem ani z innymi krewnymi. Zdecydowaliśmy się całkowicie odseparować. Woleliśmy poświęcić uwagę sobie i osobom, które darzą nas szczerą sympatią. Chociażby temu miłemu kardiologowi, który zagląda do taty, mimo że nie jest to konieczne.

Elżbieta, 35 lat

Czytaj także:
„Dom rodzinny był naszym marzeniem od dawna. Gdy otrzymałem nagły telefon z pracy, osunęły się wszelkie fundamenty”
„Mój facet był hiszpańskim chorizo, ja zwykłym pasztetem. By na niego zasłużyć, chodziłam na bardzo krótkiej smyczy”
„Zerwałam z facetem, bo randki musiałam spędzać w toalecie. Nie byłam w stanie wytrzymać, a wystarczyło odstawić gluten”

Redakcja poleca

REKLAMA