„Gdy kobieta nie ma męża i dzieci, ludzie traktują ją jak >>wadliwy towar<<. To właśnie dlatego Krysia musiała uknuć tak żałosną intrygę”

Zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, polack
„1 września Krystyna wkroczyła do szkoły z obrączką na palcu. W sekretariacie poprosiła o zmianę nazwiska w dziennikach. Ledwie minęła godzina, jak pokój nauczycielski zaczął huczeć od plotek. Trzy godziny później już cała szkoła wiedziała, że pani Krystyna jest mężatką”.
/ 03.11.2022 18:30
Zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, polack

Moja córka Ewa studiuje we Wrocławiu, a do domu przyjeżdża w weekendy. Jako nowoczesna matka śledzę jej życie na Facebooku i Instagramie. Trzy dni temu zauważyłam, że zmieniała swój status na „w związku”. A na Instagram wrzuciła zdjęcie z hashtagami #love #couple. Na zdjęciu wprawdzie niewiele widać, ale te podpisy są dość jednoznaczne. W weekend Ewa była w domu.

Wieczorem zapytałam ją o tego chłopaka

– Michał? Poznaliśmy się na uczelni. Chodzimy razem na francuski. Spodobałby ci się. Też gra w siatkówkę. Ale wiesz, gdy o to samo pytają koleżanki z Wrocławia, to mówię, że Michał to znajomy z liceum, że jak byłam ostatnio w domu w Gorzowie, to spotkaliśmy się na imprezie i zaiskrzyło.

Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.

– No mamo, ten Michał nie istnieje. Wymyśliłam go, żeby przyjaciółki się odczepiły. Ciągle chcą mnie swatać, każą zakładać konto na Tinderze. Ja nie mam teraz czasu na chłopaków. Chcę się uczyć, trenować i robić inne fajne rzeczy. Po co mi chłopak?

Zaczęłam się śmiać. I przypomniałam sobie historię, którą opowiedziała mi mama. Inne czasy, inne metody, ale efekt ten sam.

– Kochanie przynieś wino i usiądź wygodnie, to opowiem ci historię pewnej nauczycielki, która zrobiła kiedyś coś bardzo podobnego. Tylko wtedy w taką maskaradę trzeba było włożyć dużo więcej wysiłku!

Ewa, wyraźnie zaintrygowana, wróciła z winem i paluszkami. I zamieniła się w słuch. Moja mama, czyli dla Ewy babcia Ela, w latach 60. dostała po studiach nakaz pracy. Posłano ją do szkoły tutaj, do Gorzowa. Dziadek Edek, wtedy narzeczony mojej mamy, dojechał do niej dopiero po dziesięciu miesiącach. Tyle czasu trwało załatwienie mu pracy. Przez ten czas Ela bardzo zaprzyjaźniła się z nauczycielką biologii, Krysią. Mama zawsze podkreśla, że bez niej, sama w obcym mieście, na pewno by sobie nie poradziła.

Krysia pochodziła z okolic Lwowa. Po wojnie jej rodzina została przesiedlona do Szczecina. Gdy Ela ją poznała, Krysia dobiegała trzydziestki. W tamtych czasach niezamężne kobiety w jej wieku uchodziły za stare panny. I nie miały łatwego życia. Zamężne koleżanki traktowały Krysię protekcjonalnie. Dyrektorka ciągle wciskała jej nadgodziny, bo przecież „i tak nie ma nic innego do roboty”. A co gorsza – wszyscy próbowali ją swatać ze swoimi nieudacznymi braćmi czy owdowiałymi, podstarzałymi kuzynami.

Taka ładna i sama? Dlaczego?

Krysia nie lubiła o sobie opowiadać. A im bardziej trzymała się z boku, tym bardziej intrygowała koleżanki, które nie mogły zrozumieć, dlaczego Krysia jest sama. Była atrakcyjną kobietą. Wysoka, szczupła, zawsze elegancka, starannie uczesana i umalowana. Po szkole krążyły niesamowite plotki na jej temat. A to że tak naprawdę ma w innym mieście rodzinę, którą porzuciła. A to że ma męża, który siedzi w więzieniu. A może jest szpiegiem?

Tylko Ela poznała prawdę. Krysia była kiedyś zaręczona. Kazik, jej ukochany, zabił się na motorze trzy dni przed ślubem. I choć zdarzyło się to osiem lat wcześniej, Krysia ciągle miała złamane serce. Jak nie mogła mieć Kazika – nie chciała żadnego innego. Po jego śmierci w Szczecinie nic jej już nie trzymało. Jej tata zginął w kampanii wrześniowej.

Zaraz po wojnie mama wyszła ponownie za mąż. Krystyna miała trójkę przyrodniego rodzeństwa. Ojczym traktował pasierbicę jak darmową pomoc domową i niańkę. Krystyna poszła do studium nauczycielskiego. Chciała jak najszybciej zdobyć zawód. Gdy tylko dostała dyplom, wyjechała do Gorzowa.

– Dlaczego ludzie nie zostawią mnie w spokoju? Co ich obchodzi, czy mam czy nie mam męża? – powtarzała Krystyna.

Ela postanowiła jej pomóc. W końcu uknuła chytry plan.

– Krysia. Jest jeden sposób, żeby wszyscy się od ciebie odczepili. Musisz wyjść za mąż – zagadnęła przyjaciółkę. Krysia zaczęła protestować, ale Ela nie dała jej dojść do słowa. – Poczekaj, daj mi dokończyć. To nie będzie prawdziwy ślub ani prawdziwy mąż. Nie, nie namawiam cię, żebyś poszła do urzędu i zawarła z kimś fikcyjne małżeństwo. Przecież nikt tu nie każe ci okazywać aktu ślubu. Chodzi o to, żeby wszyscy uwierzyli, że masz męża. I tyle.

Krystyna popatrzyła na Elę sceptycznie.

– Czy ty nie postradałaś zmysłów?

Jednak kiedy Ela wszystko wyjaśniła, Krysia była zachwycona.

– Ela, jesteś genialna! Po prostu genialna! – krzyczała.

Na realizację planu przyjaciółki musiały poczekać do wakacji. W Szczecinie Krysia miała pójść do urzędu stanu cywilnego  i wystąpić o zmianę nazwiska. To, które miała teraz, było po ojczymie. Mama Krysi po ślubie zmieniła nazwisko i sobie, i córce.

– Musisz wytłumaczyć urzędnikowi, że nie czujesz związku z ojczymem. Że źle cię traktował. I że bardzo chcesz znowu nosić nazwisko swojego prawdziwego taty, bohatera, żeby w ten sposób uczcić jego pamięć. Jak urzędnik zapyta, czemu akurat teraz ci się przypomniało, to powiedz, że znalazłaś taty pamiętnik albo jego listy do mamy i ciebie z września 1939 r. i doszłaś do wniosku, że jesteś mu to winna.

W realizacji planu miał jej pomóc narzeczony

W połowie sierpnia Ela dostała list od Krysi: „Misja udana. Stop. Mam nowe nazwisko. Stop”.

To był sygnał, że Ela może działać dalej. Wakacje spędzała w swoich rodzinnych Kozienicach. Tam znała wszystkich. W realizacji planu miał jej pomóc narzeczony. Tylko najpierw trzeba go było przekonać.

– Edek. Pamiętasz Krysię, tę miłą nauczycielkę, która mi tak pomogła w Gorzowie? Teraz my musimy pomóc jej.

Edek miał przyjaciela Staszka, który chciał zostać marynarzem. Dostał się nawet do Szkoły Morskiej w Szczecinie. Marynarzem w końcu nie został, ale miał mundur. Teraz Edek musiał przekonać Staszka, żeby pozwolił sobie zrobić w nim zdjęcie. Ze stojącą obok Krysią. 

– Widzisz, przyjaciółka Eli potrzebuje męża. Nic się nie martw, nie naprawdę – uspokoił go. – Tylko tak na papierze. I Ela wymyśliła, że tym mężem będziesz ty. Mój wuj ma zakład fotograficzny. Cała twoja rola sprowadza się do tego, że zrobisz sobie z Krysią parę ślubnych zdjęć. No, może jeszcze kilka w plenerze. I dasz Krysi swoje zdjęcie w mundurze, żeby mogła nosić je w portfelu.

Staszek się zgodził. Ela napisała więc do Krysi: „Przyjeżdżaj. Stop”. Dalej wszystko było już proste. Ela przyjaźniła się z córką krawcowej. Jej mama zgodziła się wypożyczyć na kilka godzin sukienkę szytą dla klientki. W zakładzie fotograficznym już czekał na nie Edek z wystrojonym w biały mundur Staszkiem. Krysia włożyła sukienkę na zapleczu. Choć to była tylko przebieranka, gdy Staszek wziął Krysię pod rękę, ta aż się zaczerwieniła z emocji.

– Zaraz, zaraz, obrączki! – w ostatniej chwili przypomniała sobie Ela.

– Ja mam swoją w torebce. Po babci. Pasuje jak ulał. Ale co z panem Staszkiem? – zmartwiła się Krysia.

Edek spojrzała błagalnie na wuja. Ten pomruczał niezadowolony pod wąsem i w końcu ściągnął z palca obrączkę. Zdjęcia wyszły pięknie. Potem wszyscy poszli do parku. Wuj zrobił młodej parze kilka nastrojowych fotek na spacerze.

– Gotowe. Jutro wywołam zdjęcia. Mam nadzieję, że nie mnie wpakujecie w jakieś kłopoty – pogroził bratankowi palcem.

1 września Krystyna wkroczyła do szkoły z obrączką na palcu. W sekretariacie poprosiła o zmianę nazwiska w dziennikach. Ledwie minęła godzina, jak pokój nauczycielski zaczął huczeć od plotek.

– Elka, ty się kolegujesz z Krystyną. To prawda, co mówią? – zaczepiła mamę pani Wiesia, rusycystka.

Mistyfikacja nigdy się nie wydała

Mama przez chwilę udawała, że nie wie, o co chodzi.

– No tak, ślub. Wiesz, Krysia nie chciała się chwalić, ale to prawda. Staszek jest marynarzem. Znali się od lat, jeszcze ze szkoły, ale dopiero teraz zdecydowali się na małżeństwo. Jakieś kłopoty rodzinne, nie chciałam wypytywać. Staszek zaraz po ślubie wypłynął w rejs. Wróci na Gwiazdkę.

Trzy godziny później już cała szkoła wiedziała, że pani Krystyna jest mężatką.

– No przystojniak – cmokały koleżanki, podając sobie z rąk do rąk zdjęcie Staszka w białym mundurze.

Od tej pory życie Krysi – szanowanej mężatki – stało się dużo prostsze.

– Niezły numerek był z tej naszej babci – zaśmiała się Ewa, rozlewając do kieliszków resztę wina.

– I co, ta mistyfikacja nigdy się nie wydała?

– Chyba nie. Po przejściu na emeryturę pani Krysia wróciła do Szczecina. Podobno tam dla odmiany uchodziła za wdowę. 

– Hm. Uśmiercanie Michała to pewnie zbyt radykalne posunięcie, ale chyba muszę mieć w zanadrzu jakiś plan na pozbycie się go. Bo pewnie w końcu się zakocham.

– Zawsze możesz poprosić o pomoc babcię – powiedziałam i obie zaczęłyśmy się śmiać jak szalone.

Czytaj także:
„Prowadzę z żoną sklep spożywczy. Gdy w okolicy pojawiła się konkurencja, postanowiłem się jej pozbyć i zacząłem wojnę…”
„Rozstanie z żoną uważałem za tymczasowe. Ot, poszaleję trochę i wrócę skruszony. Myślałem, że będzie na mnie czekać...”
„Nie kocham mojego syna, ale nikt poza terapeutą się o tym nie dowie. Boję się ostracyzmu, pogardy i wytykania palcami”

Redakcja poleca

REKLAMA