„Gdy jako nastolatka urodziłam dziecko, ojciec wyrzucił mnie z domu. Teraz chce się pogodzić, bo zostało mu mało czasu”

młoda matka z dzieckiem fot. Adobe Stock, JenkoAtaman
„‒ Jest z nim naprawdę źle? ‒ Tak przypuszczaliśmy, bo wydawał się osłabiony, ale to nie przez chorobę. Wydaje mi się, że dręczył go fakt, że się z tobą nie pogodził. Mówił tylko o tobie, chciał zabezpieczyć twoją przyszłość”.
/ 10.12.2023 12:30
młoda matka z dzieckiem fot. Adobe Stock, JenkoAtaman

Przez sześć lat ani razu nawet nie zajrzałam do domu, w którym dorastałam. Tyle właśnie ma moje nieślubne dziecko – efekt młodzieńczego, letniego romansu.

Bezpośrednio po wyjściu ze szpitala udałam się z moim synkiem do cioci. To ona przyjęła mnie do siebie i udzieliła potrzebnego wsparcia. Ojciec stwierdził, że nie mam nawet, co się zastanawiać nad powrotem do domu, który według niego okryłam hańbą. Zaślepiony wściekłością, nie chciał się spotkać z wnukiem. Mama odwiedzała mnie z moim młodszym bratem Damianem. Ojciec udawał, że nic o tym nie wie. I tak upływały kolejne lata.

Coś wisiało w powietrzu

Ojciec wymienił kilkakrotnie moje imię, a nawet zadał pytanie o wnuka. To mama, pełna radości, przekazała mi tę informację. Przekonała mnie też, żebym zrobiła pierwszy krok ku zgodzie.

– Twój ojciec ostatnio nie jest w najlepszej formie. Przyjedź! Na pewno się ucieszy, chociaż się do tego nie przyzna. Wiesz, jaki jest uparty. Nic z tym nie zrobimy.

Chciałam sprawić mamie radość, więc uległam jej namowom. I to był błąd. Ja i mój ojciec znów się pokłóciliśmy. Tym razem chodziło o to, że nie miałam zamiaru wychodzić za mąż, żeby stać się porządną kobietą, czego ojciec ode mnie oczekiwał.

– Zrób to chociaż dla chłopaka! Niech nie będzie bękartem – przekonywał.

Między nami rozpętała się prawdziwa burza. Zanim z hukiem zamknęłam drzwi i odeszłam na zawsze, wykrzyczałam mu prosto w twarz wszystko, co o nim myślałam. Po takiej aferze nie było już sensu wracać.

Myślałam, że umarł

Matka zadzwoniła dwa miesiące później, była wyraźnie poddenerwowana.

– Przyjedź do szpitala, kochanie, twój ojciec jest bardzo chory. Oddział wewnętrzny, sala 204, łóżko przy oknie.

Zaledwie tyle udało mi się dowiedzieć, zanim zaczęła szlochać. Jej płacz poruszył we mnie jakąś wrażliwą strunę – czułam, że muszę dowiedzieć się więcej. Spróbowałam skontaktować się z Damianem, ale jego numer był nieosiągalny. Nie zastanawiając się długo, spakowałam kilka niezbędnych rzeczy do torby, wzięłam ze sobą Antosia i wsiadłam do pierwszego napotkanego autobusu.

Spróbowałam ponownie skontaktować się z bratem, ale bezskutecznie. Naszły mnie mroczne myśli. Mama już wcześniej wspominała mi, że tata nie czuje się najlepiej, a ostatnim razem, kiedy go widziałam, wydawał mi się bardzo słaby. Czemu nikt mi nie powiedział, że jest chory? Do wskazanej sali dotarłam po kilku godzinach. Łóżko przy oknie było puste. Wypadłam na korytarz i zadzwoniłam do brata. Tym razem odebrał.

– Nie zdążyłam do taty, nie zdążyłam się pożegnać – powiedziałam, a potem zupełnie opuściły mnie siły.

Zalała mnie rozpacz. Przeżywałam w myślach stracone lata, które przepadły przez bezsensowne zacietrzewienie ojca, a prawdę mówiąc, także moje. O Boże, jak nienawidziłam go za to, że wyrzucił mnie z domu, że nie chciał poznać Antosia. A teraz, jakby znów na przekór, odszedł, nie pozwalając mi się z nim pojednać...

Brat nie zdążył mi powiedzieć

Damian coś krzyczał do telefonu, ale jego słowa do mnie nie docierały – tłumiło je moje łkanie. Wyjęłam chusteczkę i wysmarkałam nos.

Nabrałam gwałtownie powietrza.

– Dlaczego nikt jej nie powiedział, że mnie wypuścili? Taki z ciebie brat? Jedź po nią, niech się tam dłużej nie maże.

Głos był niewyraźny, dochodził z daleka, jednak na pewno należał do ojca. Smutek minął mi w mgnieniu oka.

– Damian! – wykrzyknęłam w słuchawkę.

– Słyszę cię – mruknął brat z pewnym znużeniem. – Nie przejmuj się nim za bardzo. Jest tak męczący, że na pewno wróci do zdrowia. Dzisiaj dostał wypis. Czekaj tam na mnie. Tata kazał zawieźć cię do domu. Jeśli odmówisz, urwie mi głowę.

– Czy to prawda, że tata zaprosił mnie z powrotem do domu?

– Sama słyszałaś. Więc jak?

– Czy już zapomniał, jak mnie wyrzucił i zabronił wracać?

– Gadasz jak on!  – Damian się roześmiał. – Naprawdę jesteście do siebie podobni. Przestań narzekać i kup sobie coś do picia, odpręż się. Już wsiadam do samochodu.

– Wujek Damian zaraz będzie, zabierze nas do domu. To znaczy, do domu naszej babci – szybko się poprawiłam.

Antek nigdy nie widział dziadka

Czekaliśmy przed szpitalem. Damian zjawił się wcześniej, niż przewidywałam.

– Wsiadajcie, ojciec nie może się doczekać, aby was zobaczyć. W szpitalu ciągle o tobie mówił.

– Naprawdę? Chyba sobie przypomniał, że nie zdążył mnie jeszcze wydziedziczyć, jak zawsze się odgrażał.

– Gdy było z nim gorzej i czuł, że ma już mało czasu, polecił mi, abym cię sprawiedliwie spłacił. Powiedział, że jeśli tego nie zrobię, wróci z zaświatów i się ze mną policzy.

– Typowe dla taty – zaśmiałam się.

– No widzisz. On cię naprawdę kocha, tylko jest tak uparty, że nigdy się do tego otwarcie nie przyzna.

Trochę się obawiałam

Dotarliśmy do domu. Wtedy drzwi się otworzyły i wypadła z nich matka.

– Moje kochane dzieci! – Objęła zarówno mnie, jak i Antosia.

Damian spokojnie czekał na uboczu.

– Gdzie jest tata? – zapytałam.

– Przygotowuje się. Gdy usłyszał samochód, odzyskał wigor i podniósł się z łóżka.

– Jest z nim naprawdę źle?

– Tak przypuszczaliśmy, bo wydawał się osłabiony, ale to nie przez chorobę. Wydaje mi się, że dręczył go fakt, że się z tobą nie pogodził. Mówił tylko o tobie, chciał zabezpieczyć twoją przyszłość.

– Nagle zmienił o mnie zdanie?

– Bądź dla niego łaskawa, odpuść mu. Popełnił błąd, tylko nie potrafił się z niego wycofać. Znasz go, trudno mu złamać własne zasady.

– Babciu, co tam widać? – zniecierpliwiony Antoś pociągnął ją za sukienkę.

– To tylko stajnia, kochanie.

– Mogę zerknąć? – Wyrwał się i pognał do przodu.

Poszłam za nim.

Brat chciał sporo zmienić

– Nie rozumiem, czemu ojciec uparcie trzyma te bezużyteczne zwierzęta. Kiedyś ciężko pracowały na polu, ale teraz korzystam z ciągnika, więc ich obecność jest zbędna, a ojciec nie pozwala mi ich sprzedać. Kiedy przejmę kontrolę nad gospodarstwem, na pewno się ich pozbędę – stwierdził Damian, wchodząc za nami w półmrok pomieszczenia.

Antoś szybko przeszedł obok, a następnie zwrócił się ku koniom. Zwierzęta przywitały go, wąchając jego kurtkę i włosy.

– Czemu przeszkadzają ci konie? – zapytałam.

– Jedzą owies, a on nie jest tani. Handlarz je weźmie, sprzeda komuś innemu albo zrobią z nich kotlety – odparł Damian.

– Przez tyle lat ci służyły, jesteś okropny.

Nie bądź taka wrażliwa, siostrzyczko, mięso nie bierze się z supermarketu, ale z obory albo chlewni. Czasem ze stajni.  Lubisz kotlety, nie? I o to chodzi.

– Pozwól im zostać, zapłacę za ich utrzymanie. Tyle, co w pensjonacie dla koni.

– Masz na to forsę?

– Odliczysz to od tej twojej przyszłej spłaty.

Od strony bramy doleciał śmiech. To był ojciec!

– A ty dalej taka sama, nigdy nie zapominasz o ciętym języku. A twój towarzysz to prawdziwy syn gospodarza. Świetnie rozumie się z końmi – oznajmił, przekraczając próg.

Ojciec zachwycił się wnukiem

Zastygłam na chwilę, po czym rzuciłam się w jego ramiona. Uścisnął mnie mocno.

To Antoś – wyszeptałam, przytulając się do szorstkiej skóry na policzku ojca.

– No wiem – odrzekł tym samym tonem.

– Gdy tylko skończycie się obściskiwać i przypomnicie sobie o naszym istnieniu, będziemy wdzięczni.

Damian, wciąż się śmiejąc, pomógł Antkowi wydostać się spod konia i mocno złapał go za rękę.

– Poznaj dziadka, Antoś. Przywitaj się z nim – powiedziałam.

– Jesteś mężem mojej babci? – zapytał mój synek.

– Tak, babcia jest moją żoną – potwierdził ojciec. – Chodź tu, chciałbym cię lepiej przyjrzeć.

Antek zrobił krok do tyłu i spojrzał na niego nieufnie. Ojciec jedynie cicho się zaśmiał.

– Masz charakter! I taki jesteś podobny do swojej mamy. To dobrze, bo nie pozwolisz sobą manipulować. Lubisz konie?

– Tak – odpowiedział z entuzjazmem Antoś. – Kiedy byłem młodszy, jeździłem na takim na biegunach.

– Cóż, teraz będziesz miał okazję jeździć na prawdziwym. Nauczę cię.

– Kiedy? Teraz? Proszę!

– Teraz wracamy do domu, babcia na nas czeka. Wrócimy tu później, tylko my dwaj. Dobrze?

– Tak!

– Fajny z ciebie chłopiec, wnusiu.

– Z ciebie też, dziadku – odparł mały.

Może już będzie dobrze

Matka, specjalnie na powitanie powracającej córki, hojnie zastawiła stół jedzeniem.

Cieszę się, że jesteś z powrotem, córeczko – wymamrotał ojciec niewyraźnie między jednym a drugim gryzem.

Uśmiechnęłam się do niego. Jak na jego standardy, to było całe przemówienie.

– Co mówisz? – zapytałam z lekkim uśmieszkiem.

– Przecież słyszysz.

– Akurat nie dosłyszałam.

– Z całą pewnością wszystko słyszałaś.

– W jaką grę gramy? Mogę dołączyć? – zainteresował się Antoś.

– Och, nawet maluch to zauważył – stwierdziła matka. – Zawsze, gdy się spotkają, zaczynają się sprzeczać. Nie umieją inaczej, ale jedno za drugie dałoby się pokroić.

– My się sprzeczamy? Naprawdę? – zdumiał się ojciec. – Absolutnie nie. My jedynie dyskutujemy, prawda, kochanie?

– Coś w tym stylu – przyznałam.

Czułam ulgę, jak gdybym wreszcie pozbyła się wielkiego ciężaru, przygniatającego mi pierś. Porzuciłam to miejsce na zbyt długi czas, miałam sporo zaległości do nadrobienia.

– Cieszę się, że mogłam wrócić do domu, tato – oznajmiłam.

Czytaj także: „Syn wysłał mnie do domu opieki. Byłam zła, dopóki nie zaczęłam użyczać swojego materaca przystojnemu dziadkowi” 
„Ojciec wyjechał na emigrację, by żyło nam się lepiej. Tak się zaangażował, że razem z kasą przywiózł drugą rodzinę”
 „Wyszłam za mąż za biedaka, więc ojciec mnie wydziedziczył. Umarł więc jako chciwiec pozbawiony rodziny”

 

Redakcja poleca

REKLAMA