Ten roczny kontrakt Ewy to miała być nasza szansa na lepsze życie. Nie od razu zdecydowaliśmy się na jej wyjazd, w końcu w grę wchodziły nie tylko nasze uczucia, ale także i dwuletniej córeczki. Dla malucha w tym wieku nie mieć na co dzień mamy to naprawdę duża strata.
Oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę, ale moja żona była spokojna, że sobie z Paulinką poradzę. W końcu byłem przez pół roku na urlopie „tacierzyńskim”. Ewa miała wtedy nadzieję na pracę w dobrej klinice, z której jednak nic nie wyszło. Bardzo ją to wtedy podłamało, bo w końcu poświęciła dla pracy pierwsze miesiące życia córeczki, a nikt tego nie docenił.
Wiedziałem, że nie będzie nam łatwo
Ja za to złapałem z Paulinką świetny kontakt i miałem nadzieję, że to zaprocentuje, kiedy Ewa wyjedzie do Norwegii. Tam bardzo sobie cenią naszych stomatologów i potrafią stworzyć im odpowiednie warunki do pracy. Ewie od razu zaproponowano dokończenie stażu na ortodontę. Była zachwycona! Marzyła, aby zostać ortodontką, bo to podobno „wyższa kasta” niż zwykli stomatolodzy. No i pieniądze zarabia się potem dużo lepsze.
A nam pieniędzy było potrzeba, bo oboje pochodzimy z niezamożnych rodzin. Wszystkiego musieliśmy dorabiać się sami i nie było nam łatwo. Stąd, mimo że serce krajało się nam obojgu, podjęliśmy decyzję o tym, że Ewa wyjedzie na ten kontrakt do Norwegii.
Mała na szczęście niewiele rozumiała z tego przedwyjazdowego zamieszania. Nie miała pojęcia, na jak długo żegna się z mamą, ani dlaczego ta tak strasznie płacze. Jednak ja wiedziałem. I widok zapłakanej twarzy mojej żony będzie potem do mnie wracał wiele razy…
Początkowo Ewa dzwoniła codziennie przez internetowy telefon, rozmawialiśmy na skypie. Mała całowała namiętnie ekran, nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego nie jest taki cieplutki jak buzia mamusi. Potem nasz kontakt zaczął się nieco rozluźniać. Ewa mówiła o przemęczeniu, nawale zajęć i literatury do przeczytania. Musiała przecież na koniec stażu zdać egzamin, w dodatku po angielsku
Bardzo za nią oboje tęskniliśmy. I pewnie dlatego na dzień przed jej urodzinami porwałem się na szaleństwo – kupiłem w tanich liniach bilety do Norwegii za pieniądze, które zarobiłem na dodatkowych pracach zleconych. I poleciałem razem z córeczką do jej mamy.
Zrobiłem jej niespodziankę
Na miejscu już nie było tak łatwo, bo musiałem się jakoś dostać do miejscowości, w której pracowała Ewa. A było to małe miasteczko, do którego rzadko kursowały autobusy. No i ta cena za bilet! Na szczęście okazało się, że przysługują nam z Paulinką zniżki i jakoś w końcu dotarliśmy na miejsce.
Kiedy autobus zostawił nas na właściwym przystanku, byłem pewien, że jednak ze swoim dość kiepskim angielskim nie dogadałem się z kierowcą i wysadził nas na jakimś pustkowiu! Ale po bliższych oględzinach okazało się, że to zamknięty o tej porze szpital z kliniką, w której pracuje Ewa. Wiedziałem, że w takim razie jej pokój musi być gdzieś z tyłu budynku, w takim jakby hoteliku dla pracowników.
Kiedy moja żona zobaczyła nas w drzwiach – mnie ze zmarnowanym kwiatkiem w rękach i padniętą ze zmęczenia Paulinką, oniemiała. Sam nie wiem, czy się wtedy ucieszyła, czy była zdziwiona. Okazało się, że nawet nie bardzo ma nas gdzie przenocować.
W końcu my oboje spaliśmy na wąskim, jednoosobowym łóżku, a Paulinka na dwóch złączonych fotelach. A rano, zamiast wspólnego śniadania, miłych rozmów i przytulania nastąpiło rozczarowanie! Okazało się, że w klinice co weekend jeden z lekarzy musi pełnić dyżur i właśnie akurat w ten padło na Ewę!
– Nie możesz się z kimś zamienić? – zapytałem głęboko zawiedziony.
– Niestety, to nie Polska! Tutaj takich rzeczy się nie robi! – wyjaśniła mi Ewa i ubrała się do pracy.
Byłem głęboko zawiedziony
To prawda, przylecieliśmy z Paulinką bez zapowiedzenia, ale przecież okazja był wyjątkowa – urodziny Ewy. Kto w swoje własne urodziny bierze dyżur? Wydawało mi się także, że żona powinna chociaż spróbować poprosić kogoś o zastępstwo. W końcu przyjechał do niej mąż ze stęsknioną dwuipółletnią córeczką!
No cóż… Kiedy zostaliśmy sami, powłóczyliśmy się trochę z Paulinką po nieciekawej okolicy, popatrzyliśmy na schludne, proste norweskie domki i nawet się nie obejrzeliśmy, jak zapadł wieczór. Moja żona wróciła z pracy, ale… Podczas wspólnej kolacji rozmowa się nie kleiła, Ewa wyglądała na zmęczoną i zgaszoną.
A rano musieliśmy się z Paulinką zbierać na autobus i jechać na lotnisko. Tyle wszystkiego, że Ewa nas odwiozła samochodem pożyczonym od jakiegoś kolegi. Widać takie rzeczy przystoi robić w Norwegii…. Przez całą drogę na lotnisko nie zamieniliśmy ze sobą prawie ani słowa. Dopiero na skypie daliśmy upust swoim emocjom. Ja zarzuciłem Ewie nieczułość i egoizm, ona mi rozrzutność.
– Ja tutaj haruję, odkładając każdy grosz, a ty sobie tak po prostu kupujesz bilety na samolot! – miała pretensję. Nie dała sobie powiedzieć, że czasami tęsknota silniejsza jest od chęci oszczędzania.
– Widocznie ty aż tak bardzo za nami nie tęsknisz! – wymknęło mi się gorzkie podsumowanie i wtedy po drugiej stronie zapadła cisza. Ewa nie zaprotestowała…
Dwa miesiące później powiedziała mi, że podjęła decyzję o tym, iż zostaje na następny rok w Norwegii.
Byłem zaskoczony i zdruzgotany!
– Jak to? Tak po prostu? A co z nami? Co z Paulinką? – bełkotałem w szoku.
– Jakoś to jej wytłumaczysz – w beznamiętnym głosie Ewy nie było wiele zainteresowania córką.
Od tamtej pory zaczęliśmy się kłócić. Nie było dnia, abym na skypie nie wypominał Ewie jej egoizmu i w końcu nasze rozmowy zaczęły być coraz rzadsze. Moja żona nie miała dla nas nawet kwadransa czasu wieczorem. Do końca nie mogłem pojąć dlaczego. Nie przyszło mi nawet do głowy, że w tak dalekiej Norwegii po prostu mogła się już kimś pocieszyć.
Dotrwaliśmy do połowy jej kontraktu, kiedy raczyła mnie poinformować, że nie wraca do kraju. Niewypowiedziany ból rozdarł mi serce! Kochałem moją żonę i mimo iż powiedziałem jej wiele nieprzyjemnych słów, to przecież tylko dlatego, że chciałem, aby do nas wróciła! A tymczasem ona znalazła szczęście w ramionach innego? Mnie jak mnie, ale jakim cudem mogła opuścić córkę?
– Czy Paulinka nic dla ciebie nie znaczy? – zapytałem. Ewa tylko spuściła głowę.
– Nie byłam dla niej dobrą matką. Za dużo znaczy dla mnie kariera – powiedziała niespodziewanie szczerze. – Ty za to na szczęście jesteś dla niej cudownym ojcem i potrafisz mnie jej zastąpić.
Zmroziło mnie, kiedy to usłyszałem
To znaczyło, że Ewa nie zamierza zajmować się naszą córką? W pierwszej chwili nie dałem temu wiary, bo to było dla mnie zbyt okropne! Ale moja żona po prostu przestała się z nami kontaktować! Jej zdaniem było to niezmiernie humanitarne, bo w ten sposób Paulinka mniej cierpiała. Ale dewiza „im szybciej o mnie zapomni, tym lepiej” nie działa tak prosto. Moja córeczka budziła się w nocy i wołała mamę. Serce mi się wtedy kroiło…
Mijały miesiące, przechodziły w lata. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że Ewa zrobiła coś tak potwornego! Jej ojciec także cierpiał, jestem tego pewien. Starałem się, aby Paulinka nie traciła z nim kontaktu, bowiem kochał ją, jak to dziadek. Ale o jego córce nie rozmawialiśmy nigdy, a wnuczce zawsze mówił to, co było ze mną ustalone. Że mama wyjechała i nie może przyjechać, bo gdzieś tam daleko pracuje.
Trzy lata po decyzji Ewy, że zostaje na obczyźnie, ja wreszcie zdecydowałem się na rozwód. Wcześniej żadne z nas się tym nie zajęło. Nie wiem, z jakiego powodu Ewa nie wniosła sprawy, widocznie do niczego nie było jej to potrzebne. Może Norwegowie nie lubią się zamieniać na dyżury, za to lubią życie na kocią łapę? Ja natomiast, biedy idiota, jeszcze przez jakiś czas miałem nadzieję, że żona do mnie wróci…
Rozwód dostałem zaocznie. Teść był tak miły, że przyszedł do sądu i potwierdził, iż jego córka od lat mieszka za granicą z innym mężczyzną. Po jakimś czasie wystąpiłem także o to, aby pozbawić Ewę władzy rodzicielskiej. Nie, nie zrobiłem tego z zemsty.
Zostałem samotnym ojcem…
Po prostu naprawdę było to bardzo uciążliwe, że nie mam z nią praktycznie żadnego kontaktu, nie interesują ją losy dziecka, a ode mnie na każdym kroku wymagają podpisu matki na rozmaitych dokumentach. Nie wspomnę już o paszporcie, ale nawet na zwykłym zgłoszeniu do przedszkola wymagane są przecież podpisy obojga rodziców, a także wykaz ich zarobków. Skąd miałem to wszystko wziąć?
Teść i rodzice usiłowali mnie pocieszać, że może przynajmniej teraz znajdę sobie jakąś przyzwoitą kobietę, która zastąpi Paulince matkę, a dla mnie będzie lepszą żoną niż Ewa. Ale ja wcale do tego nie dążyłem. Owszem, zdarzyło mi się raz czy drugi przespać z jakąś kobietą, jednak tak bez zobowiązań. Myślę, że za bardzo się bałem, że znowu mi nie wyjdzie. W końcu jedno małżeństwo już schrzaniłem.
Tak, uważałem, że jestem winien, bowiem pozwoliłem Ewie na wyjazd, zamiast trzymać rodzinę w kupie silną ręką. Wypominałem sobie, że nie zarabiałem więcej od żony i dlatego to ona musiała wyjechać za chlebem. Wiem, że to wszystko bzdury, ona po prostu już taka jest.
I tak dążyłaby do wolności i bez względu na to, ile pieniędzy bym przynosił do domu, toby chciała robić karierę. Mimo to przejmowałem się tym, że zawiodłem wszystkich. A przede wszystkim Paulinkę, bo córka ciągle nie potrafi zrozumieć, dlaczego mama wyjechała.
Kiedy po raz pierwszy zapytała: „Dlaczego ona mnie nie kocha?” – znowu pękło mi serce. Nie umiałem jej na to odpowiedzieć i wiem, że moja córeczka także nosi w swoim serduszku głęboką ranę. Ma gdzieś tam w dalekim świecie mamę, a przecież tak naprawdę jej nie ma. I wcale nie chodzi mi o kwestie formalne!
Wrócić?! Do nas?! Teraz?
Byłem pewny, że Ewa to zamknięty rozdział w naszym życiu. W końcu minęło już sześć lat od momentu, kiedy powiedziała mi, że nas zostawia. Tymczasem niedawno moja była żona nagle się odezwała! Powiedziała mi, iż żałuje głęboko tego, co zrobiła i teraz bardzo chce do nas wrócić.
Jak ona sobie to wszystko wyobraża? Tak, faktycznie nie mam innej kobiety, ale to przecież nie znaczy, że czekam na moją byłą żoną, która zrobiła mi tak wielką krzywdę! A Paulinka? Przecież ona nawet nie pamięta matki! I właśnie dlatego odmówiłem. Uświadomiłem Ewie, że nasze małżeństwo to zamknięty rozdział.
– Może już nie jestem twoją żoną, ale nadal jestem matką… – przypomniała sobie wtedy nagle.
– Daj spokój! Sąd pozbawił cię praw! Nie mieszaj w głowie dziecku, które się już pogodziło z tym, że ciebie nie ma – odparłem.
Ewa jednak w dalszym ciągu nie daje za wygraną. Dzwoni, błaga. Jest gotowa wrócić do Polski na moich warunkach – tak deklaruje. Waham się. Przyznam, że gdzieś w głębi duszy żywię dla niej jeszcze uczucia. Chyba właśnie dlatego nigdy nie związałem się z inną kobietą. Ale boję się także, że ona po raz kolejny zawiedzie. I to nie tylko mnie, ale i swoją córkę. A wiem, że tego by Paulinka już nie zniosła!
Czytaj także:
„Po moim eks zostało mi dziecko i alergia na facetów. Tym draniom przyświeca jasny cel: zbałamucić, zaliczyć i zostawić”
„Na każdym kroku trzęsłam się o swoją chorą córkę. Dzieci w szkole są podłe, bałam się, że zniszczą mojego aniołka”
„Były chłopak był jak bajkopisarz. Opowiadał o podróżach, a całe dnie leżał na kanapie. Kopnęłam w tyłek tego lenia”