„Gdy dowiedziałam się o kochance męża, zamiast scen zazdrości, zaszłam z nim w ciążę. Ten chytry plan miał go zatrzymać”

Smutna kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
„Stwierdziłam, że kiedy nasza rodzina się powiększy, być może o synka, to Andrzej zakończy romans i zdecyduje się zostać ze mną i dziećmi. Wszystko potoczyło się bardzo szybko i sprawnie. Ale efekt okazał się zupełnie odmienny od moich oczekiwań”.
/ 18.10.2024 13:15
Smutna kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Nasz związek małżeński od samego początku nie był sielanką. W chwili, gdy rok po ślubie na świat przyszła nasza córka, dopadło mnie poczucie osamotnienia i porzucenia. Teoretycznie u boku miałam życiowego partnera, lecz w praktyce ze wszystkimi codziennymi obowiązkami zmuszona byłam radzić sobie całkiem sama. Mój mąż zachowywał się, jakby został stworzony do wyższych celów. Zakupy, porządki czy gotowanie były poniżej jego godności, a o kąpaniu córeczki lub przewijaniu nawet mowy nie było.

Byłam z nim, ale sama

Powinnam przemyśleć to wszystko od samego początku, cały ten nasz związek, i zastanowić się nad sobą, moim mężem oraz naszym wspólnym życiem. Byłam jednak tak zaślepiona uczuciem, że nie dostrzegałam niczego poza nim. Kompletnie ignorowałam jego wady i nawet nie zauważałam, że zrzuca na mnie całą odpowiedzialność, a sam tylko stawia żądania. W oczach całej rodziny brałam go w obronę, usprawiedliwiając i znajdując wytłumaczenie dla jego notorycznej nieobecności.

Andrzej jest tak bardzo zapracowany, że zasługuje na odrobinę odpoczynku po robocie – powtarzałam sobie, gdy szedł na piwo z kumplami, zostawiając mnie samą w domu.

– Andrzej nie da rady wpaść, bo ma jakąś naradę w pracy – tłumaczyłam, zjawiając się u rodziców znowu tylko z małą Magdą.

Mama robiła niezadowoloną minę, a starsza siostra reagowała śmiechem.

– Słuchaj, on tobą manipuluje, jak mu się podoba. Kto to słyszał, żeby w niedzielę mieć spotkanie w pracy. Co on jakiś dyrektor, czy co?

– Może byś tak się nie mieszała? – denerwowałam się. W głębi duszy wiedziałam, że Zosia mówiła z sensem, ale mimo to zrobiło mi się smutno.

– Jak chcesz, to mogę przestać – odparła wtedy moja siostra – ale według mnie, powinnaś sprawdzić, gdzie on tak przepada na całe dnie.

Unikałam rozmyślania o tej sprawie, próbowałam ignorować jakiekolwiek przypuszczenia, niepewności czy lęki. Wydaje mi się, że kierowałam się regułą, iż jeśli nie poruszę tematu kłopotu i będę udawać, że on nie istnieje, to oznaczać to będzie tyle, co jego faktyczny brak. Cóż, ta metoda zawiodła na całej linii.

Pewnego dnia wyczułam u swojego małżonka dziwny zapach kobiecych perfum. Zatkało mnie, mimo że w zasadzie nie powinnam się dziwić. Doszło wtedy między nami do ostrej awantury. Wpadłam w furię, jakiej jeszcze nigdy u siebie nie widziałam. Wrzeszczałam, że mnie oszukuje, że ja tak go kocham, a ten co? Cuchnie jakimiś babskimi perfumami.

Szlajasz się z obcymi babami, a ja siedzę sama w domu z dzieckiem!

– Daj spokój, Jolka – próbował mnie przytulić – nie szlajam się z nikim, co ty znowu sobie ubzdurałaś?

To skąd ten zapach? – Wściekle wymachiwałam jego swetrem.

– Daj spokój, kotku – chichotał – tylko ty się dla mnie liczysz. Wiesz, jak kobiety w robocie oblewają się perfumami, potem wszystko nimi cuchnie na odległość.

Chciałam mu zaufać, ale nie potrafiłam

Udawałam zatem, że mu ufam, mimo że tak naprawdę było zupełnie inaczej. Zaczęłam rozmyślać i drobiazgowo roztrząsać wszystkie sytuacje, kiedy gdzieś wychodził albo się spóźniał. I ciągle powtarzałam sobie w duchu, że za nic w świecie nie mogę go stracić, nie dam mu odejść, żadna głupiutka kokietka mi go nie odbije. Zaczęłam lepiej o siebie dbać, zrobiłam sobie nową fryzurę i poszłam na zakupy, żeby odświeżyć garderobę.

Jakiś czas później, gdzieś po około miesiąca od tej awantury, zupełnie przypadkiem zobaczyłam ich razem. Natknęłam się na swojego ślubnego w towarzystwie innej kobiety. Wprawdzie na jej czole nie widniał żaden napis, że jest jego kochanką, ale zastanawiam się, z kim innym mógłby przebywać w butiku z damskimi fatałaszkami. Zwłaszcza, że w tym momencie powinien uczestniczyć w firmowym spotkaniu. A ja, kompletna kretynka, zamiast wparować do środka i złapać tę jego laskę za jej kudłate loki, stałam jak zahipnotyzowana, przez moment gapiąc się bezmyślnie przez witrynę sklepową. Sekundę później schowałam się pospiesznie w najbliższej bramie.

Łzy spływały mi po policzkach, gdy stałam w ukryciu i obserwowałam, jak opuszczają budynek sklepu. Trzymali się za ręce, pocałowali, a potem wsiedli do auta. Dopiero gdy zniknęli mi z oczu, odważyłam się wyjść zza bramy.

To niemożliwe, żeby mnie zostawił – szeptałam do siebie – nie mogę go stracić, nie chcę być samotną mamą. Bez niego moje życie straci sens.

– Coś się stało? Słabo pani? – usłyszałam pytanie przechodzącej kobiety.

– Ależ skąd, nic mi nie jest… – wymamrotałam.

Postawiłam na drastyczne kroki

Szłam do mamy, odebrać Magdę, i intensywnie rozmyślałam nad tym, jaki będzie najlepszy ruch z mojej strony. Najwidoczniej za dużo myślałam, bo wtedy popełniłam największą głupotę w swoim życiu. Zamiast wrócić do mieszkania, zrobić Andrzejowi piekielną awanturę, spakować jego rzeczy do walizki i wykopać go za drzwi, ja wyrzuciłam pigułki antykoncepcyjne do śmieci i zdecydowałam, że zajdę w ciążę.

Kiedy na świat przyjdzie nasze drugie maleństwo, być może chłopczyk, mam nadzieję, że Andrzej porzuci tę swoją damulkę na boku i zdecyduje się pozostać przy rodzinie. Jak wpadłam na taki pomysł? Chyba zrodziło się to z mojej bezmiernej naiwności, największej pod słońcem głupoty.

Andrzej sprawiał wrażenie trochę zaskoczonego, kiedy niemal co noc miałam ochotę na figle i pieszczoty, ale nie protestował jakoś szczególnie. Nie musiałam też czekać zbyt długo. Po paru tygodniach byłam niemal przekonana, że spodziewam się dziecka. Wykonałam test ciążowy, ale chciałam mieć jeszcze pewność od ginekologa. Postanowiłam jednak odłożyć to na później. Coś mnie blokowało przed powiedzeniem o wszystkim małżonkowi, zwłaszcza że poza namiętnymi chwilami w sypialni, nasza relacja pozostała taka sama jak wcześniej.

Andrzej wciąż pojawiał się w domu o późnych godzinach i ani trochę nie wspierał mnie w codziennych obowiązkach. Co gorsza, bardzo często dało się wyczuć, że pachniał perfumami, które na pewno nie należały do mnie, a raczej do jakiejś innej kobiety, która już chyba wcale nie była mu obca. Czemu więc zachowywałam się tak, jakbym zupełnie nie zauważała tych zapachów? Po prostu byłam naiwna, okropnie naiwna.

Nie mogłam już dłużej zwlekać z tą decyzją. Postanowiłam poinformować go, że zostaniemy rodzicami po raz drugi. Przy okazji zamierzałam mu przekazać, że w zaistniałych okolicznościach powinien zakończyć romans, o którym od dłuższego czasu wiedziałam. Specjalnie przyszykowałam pyszną kolację przy świecach, a naszą córeczkę Magdusię oddałam pod opiekę mojej teściowej. Ze względu na moją ciążę zrezygnowałam z zakupu wina. Niestety nasza rozmowa przybrała zupełnie inny obrót, niż sobie to wyobrażałam.

Andrzej wrócił tego dnia do mieszkania w podłym nastroju. Od razu rzucił w moim kierunku, że czeka nas ważna rozmowa.

– Dlaczego tak sądzisz, skarbie? – Popatrzyłam na niego zalotnie.

– Co masz na myśli? – Sprawiał wrażenie nieco roztargnionego, jakby jego myśli błądziły zupełnie gdzie indziej.

– No, skąd wiesz, że chce z tobą poważnie porozmawiać?

Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć, Jolka – opadł bezwładnie na fotel, kompletnie ignorując przygotowany przeze mnie posiłek na stole.

– Słuchaj, też mam ci coś do powiedzenia – poczułam, jak zaczyna ogarniać mnie zdenerwowanie.

– Dobrze, ale pozwól, że ja zacznę. Musimy wziąć rozwód – wypalił, nim zdążyłam się odezwać. Jego słowa kompletnie mnie zaskoczyły i odebrały mowę.

– Co ty wygadujesz? – ledwo byłam w stanie wydusić z siebie te słowa.

Spotykam się z kimś…

– Tak, wiem o tym – teraz to ja mu przerwałam – ale musisz z nią skończyć.

– Nie mogę. My się kochamy. No i Aldona spodziewa się dziecka. Zostanę tatą, urodzi mi się syn.

Kiedy to usłyszałam, stanęłam jak wryta, a następnie ostrożnie usiadłam na sofie.

– Co gadasz? – spytałam. – Kim jest Aldona? Jaka ciąża? O jakim synu mówisz? – zadawałam pytania jedno po drugim, nawet nie oczekując na reakcję. – Przecież to ja spodziewam się dziecka – oznajmiłam – to my zostaniemy rodzicami.

Mój mąż, który siedział w fotelu, gapił się na mnie tak, jakbym w jednej chwili przeobraziła się w kosmitę.

Jak to, jesteś w ciąży? – z trudem wydusił z siebie po chwili. – Myślałem, że stosujesz antykoncepcję.

– Od dawna już tego nie robię.

– Dlaczego nic mi o tym nie wspomniałaś? O matko! – Chwycił się za głowę. – Zrobiłaś to celowo – bardziej oznajmił, niż zadał pytanie. – Mówiłaś, że wiesz o mojej kochance – odświeżył sobie pamięć – miałaś tę świadomość i nic nie powiedziałaś? A teraz jesteś ze mną w ciąży? Umyślnie to zrobiłaś, prawda?

Jestem twoją żoną! – wykrzyczałam z oczami pełnymi łez. – Dlaczego mi to zrobiłeś, jak mogłeś?!

– Potrzebuję się przejść, bo czuję, że za moment oszaleję – powiedział stanowczo i pomimo moich próśb przekonania go, by został, opuścił mieszkanie, głośno zamykając za sobą drzwi. Pozostawił mnie samą z elegancko przygotowanym stołem, przypalającą się potrawą w piekarniku, nierozpalonymi świeczkami oraz złamanym sercem. Wyłączyłam piekarnik, a następnie w ubraniu położyłam się na sofie.

Całą noc nie spałam. A on nie wrócił

Kolejnego poranka udałam się po córkę do domu rodziców męża.

Andrzej spotyka się z inną kobietą – wypaliłam zamiast przywitania, kiedy tylko stanęłam w drzwiach. Teściowie spojrzeli na mnie, jakbym była istotą z innej planety.

– Chyba postradałaś zmysły – wydukała w końcu matka Andrzeja. – Co ty wygadujesz?

– Mówię, jak jest naprawdę – odburknęłam, zabierając się za ubieranie Magdy. – I niedługo przywitacie na świecie dwójkę wnucząt.

– O czym ty mówisz, jakich wnucząt?

– Że niby dwoje ich jest?

Idźcie pogadać z Andrzejem, on wam wszystko wytłumaczy – sama do końca nie miałam pojęcia, czemu tak się na nich wyżywam. Przecież nic złego nie zrobili. Po prostu miałam w sobie tyle złości, że ciężko mi było nad nią zapanować. Gdzieś w środku chyba zdawałam sobie sprawę z tego, że sama jestem sobie winna tej ciąży.

On się poczuł oszukany... Serio?!

Andrzej mnie zdradzał, a ja, mając tego świadomość, specjalnie zaszłam w ciążę. Co za kretynka, totalna kretynka. Teraz on spodziewa się dziecka z dwiema kobietami. Jestem ciekawa, którą z nas wybierze? Nie miałam już pewności, że postawi na mnie.

Andrzej wyprowadził się z mieszkania, mimo że teściowa zrobiła mu wielką awanturę. Wrzeszczała na niego, że wychowała go inaczej i że przyzwoitość nie pozwala zostawiać ciężarnej żony.

Przysłuchiwał się słowom swojej matki w milczeniu, aż w końcu stwierdził, że ma poczucie, jakby go oszukano. On oszukany? To zabawne, bo zastanawiam się, co ja powinnam teraz czuć? W końcu to on mnie zdradzał. Ja jedynie zaszłam w ciążę z moim mężem. Ale najwyraźniej nic to dla niego nie znaczyło. Mój małżonek złapał za spakowaną walizkę, ucałował Magdę na pożegnanie i opuścił nasze mieszkanie.

Nie mam bladego pojęcia, czy on aktualnie dzieli mieszkanie ze swoją kochanką, czy może jednak nie. Do tej pory jeszcze nie wystąpił o rozwód. Nie pisnął na ten temat ani słówka, ale z jego czynów jasno wynika, że nie zamierza wracać do naszego wspólnego mieszkania. Zadeklarował, że będzie łożył na nasze dzieci, ale nie widzi już dla nas przyszłości jako małżeństwo. Szczerze mówiąc, to ja też nie widzę. Moje uczucia do niego już dawno wygasły. Zmądrzałam, choć żałuję, że stało się to o jedną ciążę za późno.

Jolanta, 35 lat

Czytaj także:
„Skoro mąż mnie zdradzał, to zemsta była usprawiedliwiona. Już żadnej małolacie nie przyszpanuje drogimi prezentami”
„Córka traktuje mnie jak zbędny balast, więc odwdzięczałem się tym samym. Żałuję, że nie urodziła się jako chłopiec”
„Po 30 latach żona nagle przestała gotować, choć to jej obowiązek. Chodziłem głodny, a ona odpoczywała”

Redakcja poleca

REKLAMA