Paulina jest naszą najstarszą córką, a jednak dwie jej siostry zdążyły wyjść za mąż i urodzić w sumie trójkę dzieci, a ona jakoś ciągle była sama. Nie naciskaliśmy jej, małżeństwo to nie jest obowiązek, jeśli by chciała, mogłaby zostać singielką, jej wybór. Aż któregoś dnia córka powiedziała matce, że poznała świetnego faceta, i chce go nam przedstawić. Słyszałem tę rozmowę z dużego pokoju. Aneta akurat szykowała kolację i odpowiadała Paulinie:
– No wspaniale, a powiesz coś o nim, zanim go poznamy? Tak? To świetnie! Czyli wreszcie jakiś, który wie, czego chce od życia! No to nie możemy się doczekać!
Chwilę potem streściła mi rewelacje od córki. Jej nowy chłopak był inżynierem, a poznała go na meczu siatkówki, gdzie kibicowała przyjacielowi, co oznaczało – jak sobie dopowiedziałem – że facet znał się na sporcie. To mnie cieszyło. Moi dwaj zięciowie tak się nadawali do oglądania sportu albo dyskusji o nim jak ja do baletu. Czułem się samotny, kiedy w niedzielne popołudnie wszyscy grillowali, a ja włączałem sobie kanał sportowy, bo były mistrzostwa lekkoatletyczne albo zawody pływackie. Czasem któraś z córek przynosiła mi zimne piwo, ale nie miałem z kim się emocjonować.
Dawno się tak dobrze nie bawiłem!
– W niedzielę o siedemnastej jest Memoriał Kusocińskiego – poinformowałem Anetę rano w dniu wizyty Pauliny i Tomasza. – Żebyś nie była zła, jak pójdę oglądać – zastrzegłem sobie prawo do świętego spokoju.
– Dobrze, spokojnie. – żona machnęła ręką. – Oni przychodzą na drugą, to w dwie godziny się uwiną. Wiesz, jak to młodzi, zawsze gdzieś pędzą.
Kiedy zadzwonił domofon, spojrzałem przez okno i zobaczyłem przed furtką Paulinę z wyższym od niej mężczyzną. Aneta wyszła przed próg, a ja za nią. W momencie kiedy stanąłem koło niej, córka i jej luby byli już pod schodami. Bardzo dokładnie widziałem twarz jej wybranka.
Cóż, córka naprawdę mogła nas uprzedzić. Sądzę, że celowo nie powiedziała nam o tym „drobnym szczególe”, żebyśmy nie zasypali jej tysiącem pytań ani żeby matka nie suszyła jej głowy. Tyle że kiedy Tomasz stanął przed nami, oboje musieliśmy wyglądać jak świąteczne karpie z tymi rozchylonymi ze zdziwienia ustami.
Facet Pauliny był w naszym wieku. A może nawet i starszy od nas. Doszedłem do siebie pierwszy i jak gdyby nigdy nic, zaprosiłem Tomasza do środka. Za nami słyszałem Anetę, która szeptała coś do Pauliny i uciszające syknięcie tej drugiej.
– No to siadajmy! – zawołała żona wyraźnie podenerwowanym głosem.
Prawdę mówiąc, myślałem, że to będzie katastrofa. Nasza córka miała dwadzieścia sześć lat, ja byłem od niej dwadzieścia dwa lata starszy. A Tomasz w końcu odpowiedział na niedyskretne pytanie zadane ku zażenowaniu Pauliny i okazało się, że… jest ode mnie tylko o rok młodszy.
Obiad jednak upłynął w miłej atmosferze. Od razu znalazłem z Tomaszem wspólny język – chciał wyjść o szesnastej, żeby zdążyć na transmisję z Memoriału Kusocińskiego.
– Możecie zostać dłużej, dziewczyny sobie pogadają, a my obejrzymy u mnie – zaproponowałem.
Trzy godziny później mój zięć in spe stał przed kanapą obok mnie i hałaśliwie dopingował naszą zawodniczkę, klepiąc się po udach z radości, kiedy dobiegła na metę pierwsza. W życiu tak dobrze się nie bawiłem podczas oglądania zawodów!
Kiedy goście poszli, Aneta usiłowała wciągnąć mnie w rozmowę na temat tego, jak bardzo jest zaniepokojona „tym dziwnym związkiem”.
– Przecież on jest w naszym wieku! – ubolewała. – Jeśli się pobiorą, to za dwadzieścia lat ona będzie miała tyle co ja teraz, a on?! Dziadek pod siedemdziesiątkę!
– A mnie on się całkiem podoba – stwierdziłem przekornie. – Jest ustabilizowany życiowo, do czegoś już doszedł, wie, czego chce. Myślę, że będzie dla niej lepszy niż każdy z tych pajaców, którzy się okazywali albo niedojrzali, albo żonaci, albo stuknięci.
Aneta nie wyglądała na przekonaną, ale się poddała. Zresztą naprawdę nie było sensu walczyć przeciwko wyborom naszej najstarszej, ona i tak zawsze robiła to, co chciała.
Okazało się, że lubi tę samą muzykę
Dwa tygodnie później nasza wnuczka grała w przedstawieniu na zakończenie roku szkolnego i wszyscy byliśmy zaproszeni, również Paulina, chrzestna Zuzi.
– Przyszła z nim! – syknęła do mnie żona, kiedy weszliśmy do sali gimnastycznej i dziewczyny pomachały nam z krzesełek dla widowni. – Boże drogi, sam popatrz, on wygląda jak dziadek któregoś z tych dzieci…
Ja się ucieszyłem na widok Tomasza. Uznałem, że to miłe, że chciał oklaskiwać siostrzenicę swojej dziewczyny. Nie każdy mężczyzna zdobyłby się na tak rodzinny gest i spędził na – bądźmy szczerzy – nudnym przedstawieniu w wykonaniu pierwszoklasistów prawie dwie godziny. Ja się nudziłem okropnie i całe szczęście, że siedziałem obok niego, bo mogliśmy szeptem wymienić się uwagami o ostatnich osiągnięciach naszej reprezentacji w piłce ręcznej.
– Zapraszamy was wszystkich do cukierni – powiedziała po występie Ola, nasza środkowa córka.
W cukierni kobiety zajęły się dziećmi, mąż Oli siedział z nosem w komórce, drugiego zięcia nie było, więc usiadłem obok Tomasza. Gadaliśmy o muzyce – ale nie tym nowoczesnym „bum, bum” bez żadnego sensu ani melodii, tylko o Iron Maiden, Metallice i innych legendach naszej młodości. Okazało się, że Tomasz – tak jak i ja – był heavymetalowcem i nosił kiedyś skórzane spodnie i dżinsową kamizelkę z „ekranami”, czyli dużymi naszywkami albumów zespołów muzycznych. Po prostu nie mogłem polubić tego faceta bardziej!
Aż mi się gęba cieszyła, że będzie członkiem naszej rodziny i zawsze już będę miał kogoś, kto podziela moje zainteresowania i wspomnienia. Bo mówię poważnie, przy czterech kobietach w domu przez tyle lat naprawdę stęskniłem się za męskim towarzystwem!
Tyle że kilka tygodni później Paulina zerwała z Tomaszem…
– Co? Ale jak to?! – nie mogłem uwierzyć, kiedy żona przekazała mi tę wieść. – Przecież dopiero co byli razem na urlopie. Paulina była taka szczęśliwa!
– No ale już nie jest – mruknęła Aneta i wyczułem zadowolenie w jej głosie. – Uznała, że jednak za dużo ich dzieli, i że to się nie uda. Cóż, lepiej teraz niż za dziesięć lat, prawda?
Jak tylko będzie można, jedziemy na wielki koncert!
Miałem ochotę krzyczeć, że nie! Nieprawda! Że córka robi błąd, bo Tomasz to najlepszy mężczyzna, jaki mógł się jej trafić! Miałem tyle planów na przyszłość! Chciałem, żebyśmy razem pojechali na jesienne zawody lekkoatletyczne, planowałem, że porównamy naszą dyskografię, bo obaj mieliśmy stare płyty winylowe. Nawet zastanawiałem się nad wspólnym wypadem na ryby. A teraz co…?
Na takiego kumpla czekałem całe życie
Nie powstrzymałem się i zadzwoniłem do córki następnego dnia. Chciałem podpytać, czy jest pewna swojej decyzji, i jakoś obronić Tomasza.
– Tato, to naprawdę koniec – westchnęła. – Tomek to wspaniały mężczyzna i ustaliliśmy, że pozostaniemy w przyjaźni, ale związku z tego nie będzie. Za dużo między nami różnic.
– Ale… mówisz, że chcecie się przyjaźnić…? – zapytałem. – Czyli nie poszło na noże?
Paulina zapewniła mnie, że absolutnie nie. Tomasz jest zbyt dojrzały, by gniewać się, że ich związek się nie udał. Jasne, było mu przykro, ale rozumiał, że jego dziewczyna ma inne potrzeby czy zainteresowania niż on.
– On też zaczynał się już męczyć w tym związku – dodała. – Właściwie to chyba bardziej się martwił, że straci kontakt z tobą niż tym, że ja z nim zrywam. Bardzo cię polubił, tato.
Chciałem zapytać, czy wobec tego byłoby bardzo dziwne, gdybym dalej rozmawiał i się spotykał z Tomaszem, ale uznałem, że to byłoby nietaktowne. W końcu poznałem go tylko dlatego, że był chłopakiem mojej córki, a teraz ona się z nim rozstała.
Paulina chyba wyczuła, że jest mi przykro, bo straciłem kogoś, kogo zacząłem uważać za kumpla, i zaproponowała, że może ona pojedzie ze mną na zawody. Zgodziłem się, chociaż wiedziałem, że kompletnie nie interesuje jej sport i robi to wyłącznie dla mnie.
W dniu wyjazdu córka jednak zadzwoniła, że ma grypę żołądkową i nie może jechać. Bardzo się zmartwiłem, bo kupiłem już dla nas biało-czerwone czapki i chorągiewki. Sam nie zamierzałem jechać, bo to żadna frajda.
– Ale wiesz co, tato? – rzuciła. – Szkoda mi biletu, więc pomyślałam, że może Tomasz by pojechał. Zadzwoniłam i mówi, że może wpaść po ciebie za godzinę. Zgadzasz się?
Do dzisiaj się nie przyznała, ale dobrze wiem, że nie miała żadnej grypy. Od początku chciała wysłać mnie na te zawody z Tomaszem. I dobrze, bo bawiliśmy się jak młodziaki! To był świetny dzień, a od tego czasu – z błogosławieństwem Pauliny – spotykamy się do dzisiaj, oglądamy razem sport, jeździmy na ryby, gadamy o muzyce. Wygrzebałem nawet swoją starą dżinsową kamizelkę z „ekranami”, a Tomasz swoją. Tego lata zamierzamy nawet pojechać na jakiś koncert heavymetalowy. Słowo daję, na takiego kumpla czekałem całe życie!
Czytaj także:
„Zięć i teść… wymieniali się kochankami! Szukali ich wśród swoich pracownic, a gdy się znudzili, oferowali im wypowiedzenia”
„Niezbyt podoba mi się mój zięć. Jest brzydki, niski, biedny… Moja Aneczka zasługuje na kogoś lepszego”
„Teściowa zachwycała się, że drugi zięć jest taki obrotny - nie to, co ja. Mina jej zrzedła, gdy dowiedziała się, skąd ma kasę”