Moja teściowa od zawsze miała mnie za życiowego nieudacznika. To znaczy od momentu, gdy nastałem w jej rodzinie jako narzeczony Kasi. A potem, gdy już po ślubie zmuszeni byliśmy zamieszkać u niej, jej uwagi i dobre rady nie miały końca. Niewiele dla niej znaczyło, że pracowałem i studiowałem, że w wolne weekendy dorabiałem jeszcze na prywatnych fuchach. I że co miesiąc mogliśmy odłożyć z Kasią sporą kwotę na nasze wymarzone mieszkanie. Zawsze za przykład stawiała mi swojego drugiego zięcia, Jurka, męża starszej córki, Kamili.
Może po prostu jestem mniej sprytny od niego
– To przecież nie o to chodzi, żeby się narobić i groszem nie śmierdzieć – zwykła mawiać, gdy czasem dałem się sprowokować do dyskusji na tematy finansowe. – Popatrz na siebie, zasuwasz od rana do nocy, no i co? Na wszystkim oszczędzacie, Kasia w tych spodniach to już chodzi od zeszłego roku…
– Ale mamo! – moja żona aż poczerwieniała z oburzenia. – W spodniach chodzę drugi rok, bo je bardzo lubię. A wiesz, że odkładamy na mieszkanie.
– Odkładacie! – teściowa wydęła usta. – Z tych waszych nędznych zarobków? – w tym momencie przeniosła wzrok na mnie. – Jakbyś się tak zakręcił koło jakiegoś interesu, zamiast w tej hurtowni tyrać od rana do nocy… Mógłbyś wziąć przykład z Jerzyka, on taki jest obrotny, tu się zakręci, tam coś załatwi, pieniądze same mu się pchają w ręce.
Akurat przełykałem i kawałek kiełbasy z musztardą o mało co nie stanął mi kością w gardle. Ale zanim zdążyłem powiedzieć słowo, odezwała się Kasia.
– Też masz nam kogo za przykład stawiać – parsknęła ze złością. – Ten twój cały Jurek to lawirant i cwaniaczek, przecież jego interesy na kilometr pachną szwindlem!
– Mówisz tak, bo im zazdrościsz – obruszyła się teściowa. – Dwa lata po ślubie, a już mają piękne mieszkanie.
No tak, to była wyraźna aluzja do mnie, że już rok minął, jak się z Kasią pobraliśmy, i wciąż u niej mieszkamy.
– Może nam też się uda w przyszłym roku coś kupić – odparłem spokojnie, choć moja ambicja została poruszona do żywego. – Odłożymy jeszcze trochę, kredyt weźmiemy pod hipotekę…
– I do końca życia go spłacać będziecie! – fuknęła teściowa. – Szkoda gadać.
Kasia aż się popłakała
Przytuliłem ją, tłumacząc, że mama tak z dobrego serca wbija nam te szpile. Że pewnie chciałaby widzieć, że i jej młodsza córka jest na swoim, zabezpieczona, że ma dobrego i zaradnego męża.
– Ale przecież ty jesteś bardzo dobrym mężem, Sławciu! – chlipnęła. – I uczciwym człowiekiem, nie tak jak ten Jurek… On strasznie kręci w tych swoich interesach, nieraz już słyszałam od różnych znajomych, jak kombinuje!
– Dla twojej mamy Jerzyk jest obrotnym przedsiębiorcą – roześmiałem się. – Nie martw się, skarbie, może wcześniej uda nam się wyprowadzić.
I opowiedziałem jej o spotkaniu z kumplem z wojska, który robi teraz w nieruchomościach. Zenek powiedział mi o prawdziwej okazji: o wielkim strychu do zaadaptowania, dosłownie za grosze.
– Jutro zwolnię się wcześniej z pracy i pojadę do tej wspólnoty, zobaczyć, co i jak – oznajmiłem Kasi. – Przecież na koncie mamy trochę kasy, może wystarczy na kupno i na remont. To naprawdę wielka okazja!
I rzeczywiście udało nam się kupić ten strych. Niestety, poszły na to prawie wszystkie nasze oszczędności, a przecież czekał nas jeszcze remont.
Wybuduję cztery pokoje, a nawet garderobę
Ale nie żałowałem. Budynek był pięknie położony, wyobrażałam sobie, jaki widok będziemy mieli z okien. Od strony skarpy pokrytej lasem dach był mniej spadzisty, pomyślałem, że może uda mi się wybudować tam loggię. Kasia uwielbiała kwiaty, już widziałem te skrzynki i donice pełne rozkwitłych surfinii, pelargonii czy innych kolorowych cudów lata. No i sam metraż – prawie sto metrów powierzchni! Wystarczy na zbudowanie czterech pokoi, garderoby, sporej kuchni z jadalnią. Cóż, na to wszystko trzeba było pieniędzy. Pomogli nam moi rodzice, do tego udało mi się wziąć pożyczkę w firmie. Było dobrze. Teraz tylko pozostawał mi zakup materiałów, przede wszystkim drewna, bo Kasia wymarzyła sobie wszystkie podłogi wyłożone jasną sosną. Do tego drewniane słupy w salonie i sypialni, rustykalne belki i krokwie pod sufitem w kuchni i jadalni…
– To będzie mieszkanko z duszą – cieszyła się, oglądając projekty.
A mnie uszczęśliwiała jej radość. I wtedy do naszego szczęścia włączyła się moja teściowa.
– Mówiłam Kamili i Jerzykowi o tym waszym strychu – zaczęła któregoś wieczoru, dosiadając się do nas przy kolacji. – No i że potrzebujecie sporo drewna. Jerzyk zaoferował swoją pomoc, załatwi wam kilka kubików sosny po okazyjnej cenie.
– Ale mamo… – zacząłem, lecz teściowa nie pozwoliła mi skończyć.
– A ty jak zwykle masz jakieś „ale”! – powiedziała ostro. – I nic nie znaczy dla ciebie, że szwagier chce przyjść wam z pomocą, bo ty wszystko wiesz najlepiej. Co za człowiek z ciebie!
Rzuciłem szybkie spojrzenie Kasi, zobaczyłem jej błagalny wzrok.
– Dobrze, mamo – skinąłem głową, kapitulując. – Niech on załatwi to drewno po okazyjnej cenie. Ale muszę mieć na wszystko rachunki, nic na lewo.
– No wiesz co?! – teściowa aż uniosła się z taboretu z oburzenia. – Jak możesz posądzać Jerzyka o nieuczciwość!
Wolałem się już nie odzywać, ze względu na Kasię. Gdy jednak szwagier przywiózł nam to drewno i pokazał rachunki, musiałam przyznać, że tym razem pomyliłem się co do niego. Bo materiał był doskonałej jakości, drewno suche, deski proste, gładkie, a te na podłogę pięknie przebarwione. Naprawdę postarał się ten mój szwagier, zwłaszcza że cena była przynajmniej o jedną trzecią niższa, niż gdybym kupił to samo w hurtowni czy u producenta.
– Dziękuję, Jerzy – uścisnąłem mu dłoń. – Rzeczywiście, piękne drewno…
– A coś ty myślał, szwagier – mąż Kamili roześmiał się. – Przecież rodziną jesteśmy, nie? A na kogo można liczyć, jak nie na rodzinę.
Zawsze uważałem, że z rodziną to najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciu, a i tu trzeba uważać, i ustawiać się pośrodku, żeby cię nie obcięli. Tym razem jednak musiałem przyznać rację teściowej – wreszcie mogła triumfować, wychwalając swojego ulubieńca. I tak by pewnie zostało, gdyby nie pewna, przypadkowo podsłuchana rozmowa telefoniczna…
Tamtego popołudnia byłem sam w domu
Nasz strych był już na ukończeniu, lecz jeszcze mieszkaliśmy u teściowej. Robiłem sobie akurat herbatę w kuchni, gdy usłyszałem szczęk zamków w przedpokoju i głos teściowej. Najwyraźniej mama Kasi rozmawiała z kimś przez telefon komórkowy. Chcąc nie chcąc, usłyszałem kilka zdań… Umawiała się z kimś, że skontaktuje go z Jerzykiem w celu załatwienia taniej kilkudziesięciu metrów dębu.
– Syn mojej znajomej dostał właśnie mieszkanie – wyjaśniła mi, gdy skończyła rozmowę. – No i potrzebują parkietu, a Jerzyk może załatwić, ile trzeba, i to dużo taniej…
– Jasne – przytaknąłem, zabierając ze stołu tacę z herbatą.
– I może zgodzi się na zapłatę w dwóch ratach – teściowa popatrzyła na mnie wymownie. – Tak jak ze mną, kiedy płaciłam za to wasze drewno…
Byłem już prawie w przedpokoju, słysząc jednak, co powiedziała teściowa, stanąłem jak wryty.
– Nie rozumiem… To mama płaciła za nasze drewno? – spytałem powoli.
– No tak – odparła.
Stałem chwilę nieruchomo, zbierając myśli, bo wydawało mi się, że jestem w jakiejś ukrytej kamerze.
– Zaraz, żebyśmy się dobrze zrozumieli – popatrzyłem jej prosto w oczy. – Chce mama powiedzieć, że zapłaciła Jerzemu za nasze drewno?
– Zgadza się, w dwóch ratach – skinęła głową i nagle wystraszona przytknęła dłoń do ust. – Wygadałam się! A to miała być niespodzianka, Jerzy prosił…
W tym momencie ciśnienie wzrosło mi chyba do trzystu!
– No to niech mama wie, że ja też Jerzemu zapłaciłem za to drewno – wypaliłem gniewnie. – I to jednorazowo, mnie takiej ulgi jak mamie nie dał!
– Co ty mówisz? – wyjąkała teściowa po dłuższej chwili. – To znaczy, że myśmy mu podwójnie zapłacili?!
– Na to wychodzi – roześmiałem się gorzko. – Ale Jerzyk taki obrotny biznesmen… Nie to, co ja – westchnąłem komicznie, odwracając się na pięcie.
A potem z uśmiechem słuchałem pokrzykiwań teściowej do telefonu. Nie powiem, nie spodziewałem się po niej, że będzie obrzucać swego ulubionego zięcia takimi epitetami…
Drań i oszust należały do tych łagodniejszych
Co za szuja! Zbijać kasę na własnej rodzinie!
– Co się tu dzieje? – spytała Kasia, wchodząc pół godziny później do domu. – Dlaczego mama tak krzyczy?
– Coś mi się wydaje, że Jerzyk nie będzie już jej ulubionym zięciem – roześmiałem się i opowiedziałam jej całą historię z drewnem na nasz strych.
Ubaw mieliśmy tamtego wieczoru niezły. Ale moja teściowa nie byłaby sobą, gdyby nie zmusiła Jerzego do zwrotu połowy tych podwójnie zapłaconych pieniędzy. I ku mojemu zdumieniu, całą kwotę wręczyła nam, żebyśmy coś tam sobie jeszcze kupili do naszego nowego mieszkania. Nie powiem, w tym momencie mama Kasi zyskała sporo w moich oczach. Natomiast Jerzyk rzeczywiście przestał być jej ulubieńcem. A że ma tylko dwóch zięciów, więc wiadomo, kto zajął jego miejsce…
Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”