Nie chciałam burzyć spokoju naszej rodziny. Było tak dobrze… Po co to psuć?
Wiem, że powinniśmy byli jej powiedzieć… Baliśmy się jednak, że wtedy coś zazgrzyta, stanie między nami. Słuchasz mnie w ogóle?
– Iga mruży oczy, a jej białka robią się czerwone.
– Nie jestem twoją własnością – krzyczy. – Nie możesz mi zabronić odnaleźć mojej prawdziwej matki. Co ty sobie wyobrażasz? Tracę oddech, ale przecież muszę się bronić. Staram się myśleć szybko. Zadać właściwe pytanie.
– Jak się dowiedziałaś? – pytam słabym głosem. – To niemożliwe.
– Czy to ważne jak? Najważniejsze, że się d-o-w-i-e-d-z-i-a-ł-a-m – syczy.
– Ona cię nie chciała, nie rozumiesz? – krzyczę jej prosto w twarz i natychmiast żałuję tych słów.? Iga patrzy na mnie pogardliwie, prostuje się, wydyma wargi.?
– A co ty możesz wiedzieć? Jakim prawem ją oceniasz? Nie masz pojęcia, dlaczego to zrobiła – jej oczy są pełne łez.? Tak bardzo chcę ją teraz przytulić, wiem jednak, że to niemożliwe. Między nami powstała przepaść, moje ramiona jej nie dosięgną.
– Może po prostu była biedna, może ją do tego zmusili – zaczyna łkać. – Nie pomyślałaś o tym, bogata paniusiu??
– Dlaczego tak do mnie mówisz? Dlaczego mnie ranisz… – zaczynam cicho, lecz głos więdnie mi w gardle.
– A ty dlaczego okłamywałaś mnie przez tyle lat??Jak mogłaś?!
– Chcieliśmy cię chronić z ojcem, to było dla twojego dobra – mówię.
– Ojca w to nie mieszaj, to na pewno nie był jego pomysł. Ojciec zawsze był wobec mnie w porządku.
– A ja nie byłam? Patrzy na mnie z nienawiścią.
– Najwidoczniej nie, skoro zataiłaś przede mną, że mam prawdziwą matkę. Czuję ukłucie w okolicy serca.
– Ja jestem twoją matką.
– Przestań kłamać! – krzyczy.
– Chcesz wiedzieć? Chcesz znać prawdę? Jesteś na to gotowa? – teraz i ja podnoszę głos; wiem że robię źle, że nie da się tego potem cofnąć, ale nie potrafię się już zatrzymać.?– Ona cię nie chciała, porzuciła jak psa pod drzwiami… – zatykam ręką usta, lecz to już nie ma znaczenia.
Już nigdy nie będzie jak dawniej
Zatarłam wszystkie ślady. Nosiłam poduszkę przez sześć miesięcy, jadłam za dwoje, nie piłam alkoholu, uciekałam z zadymionych pomieszczeń. Nikt się nie domyślał, że to wszystko ściema. Ani rodzina, ani koleżanki z pracy. Nikomu nie ufałam. Tylko ja i Grzegorz. Gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży, wyjechaliśmy na wczasy do Sopotu. Wszystko mieliśmy zaplanowane. Siódmy miesiąc, to się przecież często zdarza. To tam urodziła się Majka. Wróciliśmy do domu z dzieckiem.
Jak to się stało, że się dowiedziała? Jak?!
Kompletnie oszaleliśmy na jej punkcie. Była najpiękniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Zakochaliśmy się się w niej bez pamięci. Godzinami mogłam na nią patrzeć. Dotykać maleńkich paluszków, wdychać jej zapach. Była absolutnym cudem. Nikt i nic się dla mnie nie liczyło oprócz niej. Byłyśmy jednym organizmem.
A teraz moja córka mnie nienawidzi. Bóg mi świadkiem, że chciałam jej powiedzieć. Chcieliśmy oboje. Odkładaliśmy to tylko w czasie. Wszystko tak pięknie się układało. Byliśmy naprawdę fajną rodziną. Aż szkoda byłoby…
Wiadomo przecież, że potem nastąpi nieodwołalne. Rozmawialiśmy o tym z Grzegorzem przez wiele wieczorów. Podczas jednego z nich zapadła decyzja: nie powiemy Igusi prawdy. Dlaczego mamy burzyć jej szczęśliwe dzieciństwo? Po co rozdrapywać rany? Po co ma się zadręczać, że rodzona matka jej nie chciała. Przecież to bagaż na całe życie.
Skoro wiemy o tym tylko my, nie ma ryzyka. Tak myśleliśmy. Iga wyprowadziła się z domu. Nie mogliśmy jej zatrzymać. Była dorosła, no i nie da się nikogo zmusić do miłości.
Od tej rozmowy minęło dwadzieścia lat. Iga zniknęła zupełnie z naszego życia. Nie wiem, czy odnalazła swoją biologiczną matkę, czy nie. Jeśli się jej udało, czy odzyskała spokój? Tego też nie wiem.
Próbowaliśmy żyć bez niej. Grzegorzowi się nie udało. Powalił go zawał. Tak silny, że nie miał żadnych szans. Straciłam dwie najbliższe mi osoby, właściwie żyję chyba na złość samej sobie. Nie oceniam mojej córki. Zastanawiam się tylko czasami, jak to się stało, że się dowiedziała? Od kogo? Jak? Zastanawiam się też, czy dobrze ją wychowaliśmy. Najwidoczniej nie nauczyliśmy jej wybaczać. Przez dwadzieścia cztery lata byliśmy rodziną, a potem… Czy nasza wina była tak wielka? A okoliczności łagodzące? Miłość, opieka, dom. To wszystko od nas dostała. I nie oczekiwaliśmy wdzięczności. Moja córka pewnie sama teraz jest mamą. A ja byłabym cudowną babcią, wiem to, matką też byłam nie najgorszą, zabrakło mi tylko odwagi.
Czytaj także:
Moja narzeczona jeździ na wózku. To dlatego matka nie chce naszego ślubu
Moja żona miała obsesję na punkcie wagi. Nawet w ciąży się głodziła
Nieodpowiedzialny tatuś zostawił dziecko samo przed sklepem. Doszło do tragedii