„Firmowy przystojniak zaprosił mnie na randkę. Liczyłam na płomienny romans, a byłam tylko pionkiem w jego brudnej grze”

Kobieta, która wdała się w romans fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„Już następnego dnia wszyscy na korytarzach wysyłali mi znaczące spojrzenia i byłam przekonana, że plotki rozeszły się jak świeże bułeczki. Byłam na siebie wściekła, że nie trzymałam języka za zębami, tym bardziej że wszyscy przypuszczali, że to gorący romans, a tymczasem między nami zupełnie nic się nie działo”.
/ 16.09.2022 19:15
Kobieta, która wdała się w romans fot. Adobe Stock, Drobot Dean

Na przystanek biegłam jak poparzona, bo wiedziałam, że jeśli spóźnię się na autobus, kolejny będzie dopiero za czterdzieści minut, a dziś w pracy miałam takie zamieszanie, że nie zdążyłam nawet zrobić sobie przerwy obiadowej. Już z oddali zauważyłam, że coś stoi na przystanku, ale do ostatniej chwili liczyłam na to, że to nie mój autobus. Niestety myliłam się. Gdy dobiegłam, siódemka zostawiła za sobą tylko smugę sinego dymu.

– Niech to licho – warknęłam.

– Cześć, Lidka – usłyszałam nagle męski głos. Za mną stał Michał z działu marketingu, przystojniak, który podobał się wszystkim kobietom w biurze i doskonale o tym wiedział.

Kiedy zaczynał u nas pracować, był żonaty, ale dwa lata temu gruchnęła w biurze wieść, że się rozwiódł. Wolnym dziewczynom zupełnie nie przeszkadzał status rozwodnika. Trochę wstyd przyznać, ale ja wcale nie byłam wyjątkiem, więc na jego widok automatycznie wyprostowałam się jak struna i wciągnęłam brzuch.

– No, cześć. A co ty tu robisz? Nie wracasz samochodem?

– Stoi u mechanika, chciałem wziąć taksówkę, ale tak dawno nie jechałem autobusem. Pomyślałem, że się przejadę. I super się złożyło, bo trafiłem na ciebie, a akurat chciałem z tobą pogadać – powiedział tajemniczo.

Nie odezwałam się, ale zaciekawiona czekałam na ciąg dalszy.

– Słuchaj, nie poszłabyś ze mną na wesele kuzynki? Byłoby mi bardzo miło – zaproponował, a ja z wrażenia omal nie osunęłam się na ziemię.

Nigdy w życiu nie podejrzewałabym, że chciałby mieć ze mną cokolwiek wspólnego. Nigdy nie wypiliśmy razem kawy, o wyjściu na piwo nawet nie wspominając! Skąd zatem ta propozycja? Próbowałam pociągnąć go za język, żeby dowiedzieć się, czy jakaś jego partnerka zrezygnowała w ostatniej chwili, ale on się tylko zaśmiał i powiedział, że nikogo wcześniej nie zapraszał.

Trudno mi było w to uwierzyć, ale cóż… było mi bardzo miło. Wesele miało być za trzy tygodnie, więc faktycznie nie zaprosił mnie w ostatniej chwili. Zgodziłam się i już oczami wyobraźni widziałam, jak od tej pory będziemy flirtować w biurowych kuluarach, a wszystkie dziewczyny będą wzdychać z zazdrości, że to właśnie mnie udało się go usidlić. W dodatku bez żadnych zabiegów czy wysiłku z mojej strony. Ot, po prostu mu się spodobałam.

No, co?! Idę z nim na wesele!

Wróciłam do domu podekscytowana i od razu zadzwoniłam do siostry opowiedzieć o niespodziewanej randce. Byłam tak przejęta, że nie mogłam przestać opowiadać, a ona śmiała się i jak to ona, starała nieco ostudzić moje emocje. Nie było jednak takiej opcji. Jeszcze tego samego dnia zaczęłam przeczesywać internet w poszukiwaniu sukienki. Chciałam, żeby była uwodzicielska, ale nie krzykliwa. W końcu to wesele w jego rodzinie. Musiałam dobrze wypaść.

Następnego dnia wyprostowałam włosy, włożyłam najładniejszą sukienkę biurową i cała w skowronkach ruszyłam do pracy. Przechodząc koło działu marketingu, zastanawiałam się, czy do nich nie wstąpić, ale postanowiłam tego nie robić. W końcu, jeśli on zechce pogadać, wie gdzie mnie znaleźć. Powstrzymałam się też przed wygadaniem dziewczynom tego, co spotkało mnie poprzedniego dnia, bo chciałam, żeby same zauważyły, że coś się dzieje. Gra niedomówień jest w końcu największą atrakcją, jeśli chodzi o biurowe romanse.

Czekałam na odwiedziny Michała albo jakąkolwiek wiadomość przez cały dzień, ale nic do mnie nie napisał. Z trudem skupiałam się na obowiązkach, bo wciąż błądziłam myślami wokół potencjalnej randki. Motylom w brzuchu, które czułam rano podcięto skrzydła.

Zastanawiałam się, czy był zbyt zajęty, żeby do mnie napisać albo zajrzeć, czy miał jakiś inny powód. Nie spotkałam go też na przystanku. Najwyraźniej auto miało się już lepiej. Wróciłam do domu wkurzona. Musiałam wykazać się żelazną siłą woli, żeby się z nim nie skontaktować. Niestety on także tego nie zrobił.

Kolejne dni wyglądały dokładnie tak samo

Zaczęłam już wątpić, czy zaproszenie jest w ogóle aktualne. Dopiero w piątek, kiedy wyskoczyłam na chwilę do pracowniczej kuchni na kawę, wpadłam na niego przypadkiem. Siedział z Ulką z jego działu i wesoło sobie rozmawiali.

– O! Cześć Lidka. Co tam w księgowości? – zapytał jak gdyby nigdy nic, a mnie zrobiło się przykro.

– A wiesz, jak to w księgowości. Umiesz liczyć, licz na siebie – odparłam półgębkiem.

Michał udawał rozbawionego, choć dobrze wiedziałam, że mój żart go nie ubawił. Zrobiłam kawę i wyszłam. Teraz byłam już przekonana, że cała ta sytuacja z zaproszeniem najzwyczajniej w świecie mi się przyśniła. Po kilku minutach usłyszałam dyskretne pukanie do drzwi. Po chwili pojawił się w nich Michał i zapytał, czy moglibyśmy zamienić słówko. Dziewczyny z pokoju natychmiast nastawiły uszu. Byłam pewna, że zamierza odwołać zaproszenie i powiedzieć, że tamtego dnia był pod wpływem środków uspokajających.

– Lidia, coś się stało? Uraziłem cię? – zapytał. – Tak dziwnie się zachowywałaś w kuchni. Czy to przez to wesele? Nie chcesz ze mną iść? Bo jeśli jest ci głupio, że razem pracujemy, to oczywiście zrozumiem.

Teraz to ja zgłupiałam. Zapewniłam go, że wszystko aktualne, a gdy wróciłam do pokoju, musiałam stawić czoła świdrującym spojrzeniom koleżanek.

– No, co?! Idziemy na wesele – prychnęłam i niemal natychmiast tego pożałowałam. Poczułam, że uruchomiłam lawinę, której nic już powstrzyma. Tak też było.

Już następnego dnia wszyscy na korytarzach wysyłali mi znaczące spojrzenia i byłam przekonana, że plotki rozeszły się jak świeże bułeczki. Byłam na siebie wściekła, że nie trzymałam języka za zębami, tym bardziej że wszyscy przypuszczali, że to gorący romans, a tymczasem między nami zupełnie nic się nie działo.

Ciężko było mi mieć za złe dziewczynom brak dyskrecji, bo dobrze wiedziałam, że tak to się skończy i chyba zrobiłam to przez próżność. Michał nie komentował plotek ani nawet nie przyszedł do mnie robić mi zarzutów. Z jednej strony odczułam ulgę, z drugiej brak zainteresowania nawet w takiej sytuacji był dziwny.

Kiedy nadeszła sobota, ułożyłam włosy u fryzjera i włożyłam nową, czerwoną sukienkę. Miałam nadzieję, że ta impreza będzie w końcu jakimś krokiem na przód. Michał przyjechał po mnie punktualnie. Powiedział, że pięknie wyglądam i dopiero, gdy już jechaliśmy samochodem, rozwiązał mu się w końcu język.

Plotki, domysły i... brutalna prawda

– Pewnie nie jesteś zachwycona tymi plotkami w biurze? Przykro mi, że tak się stało. Nie chciałem dawać nikomu powodów do gadania, ale jak widać, nie udało mi się.

– Michał, dlaczego właściwie mnie zaprosiłeś? – wypaliłam, nie mogąc już dłużej znieść niepewności.

Na chwilę zapadła krępująca cisza. Mój „partner” odezwał się po chwili.

– Będę szczery. Jesteś bardzo miła i ładna. Uchodzisz za najatrakcyjnieszą w biurze, a moja była przyjdzie z nowym partnerem. Chciałem, żeby widziała, że i ja ruszyłem już dalej, choć to nieprawda. Ja nadal ją kocham, Lidka.

No, nie! Nie takiej szczerości spodziewałam się po Michale! Nie wiedziałam, czy mogę mieć mu cokolwiek za złe. W końcu nie dawał mi podstaw do myślenia, że to romans. Zaprosił mnie „tylko” na wesele. To tłumaczenie było oburzające i rozczulające jednocześnie. Teraz nie mogłam już mieć wątpliwości, że nic z tego nie będzie.

Gdy przybyliśmy do kościoła, okazało się, że szanowna była małżonka przyszła sama, bo jak doniósł nam jakiś przyszywany wujek Michała, nowy związek nie wypalił. W tamtym momencie straciłam go już na dobre. Cały wieczór przetańczył ze swoją, a ja siedziałam sama przy stoliku i objadałam się bez opamiętania. Michał podchodził, co prawda, proponował drinka i przepraszał, że tak mało się mną zajmuje, ale co mi po tym? Miałam już stamtąd dyskretnie wyjść i zamówić taksówkę, kiedy zagadnął mnie młody, przystojny facet.

– Dobry wieczór. Czy dobrze widzę, czy pani też jest tu sama?

– W zasadzie tak –  odpowiedziałam z przekąsem. –  Nie znam nawet państwa młodych. Zostałam tu sprowadzona podstępem.

– A to ciekawe. Ja jestem przyjacielem pana młodego z podstawówki. Też prawie nikogo tu nie znam. Zatańczymy? – zaproponował.

Poruszał się po parkiecie fantastycznie

Przetańczyliśmy i przegadaliśmy kilka kolejnych piosenek. W końcu wrócił mi humor. Okazało się, że Tomek też jest księgowym tylko w innej firmie i podobnie jak ja kocha kino. Michał był tak wpatrzony w swoją byłą, że tylko dałam mu znać, że Tomek mnie odwiezie, a on skinął głową i po raz setny przeprosił za brak uwagi. Wtedy już mi to nie przeszkadzało.

Nie mogłam uwierzyć, że to zaproszenie na wesele przybierze taki obrót. Przyszłam z jednym, a wyszłam z drugim. W dodatku równie przystojnym i sympatycznym, tyle że naprawdę mną zainteresowanym.

Następnego dnia rano obudziła mnie wiadomość z zaproszeniem do kina. Oczywiście zgodziłam się z przyjemnością. Tym razem nie mogłam narzekać na brak atencji. Tomek obdarzał mnie mnóstwem komplementów i interesowało go wszystko, co związane z moją osobą.

Szybko zakochałam się w nim bez pamięci. Właśnie obchodzimy drugą rocznicę związku i planujemy ślub. Często wspominamy początek naszej znajomości. Gdyby nie przedziwny zbieg zdarzeń, nigdy byśmy się nie poznali. A Michał? Jak można się domyślić, wrócił do Marysi i jest teraz cały w skowronkach. Dokładnie jak ja.

Czytaj także:
„Uważałem, że zarabianie to mój obowiązek, a dzieci i dbanie o dom – żony. Miała wszystko, czego jeszcze chciała?”
„Kobiety bały się ze mną umawiać, bo jestem dentystą. Wszystkie ode mnie uciekały, a ja miałem dosyć samotności”
„Nigdy nie lubiłam swoich siostrzeńców. Marudzące, rozdarte stwory, które wysysały życie z mojej siostry. Po co komu dzieci?”

Redakcja poleca

REKLAMA